Swoją drogą, bo chyba nigdy tutaj o tym nie opowiadałem. Miałem cichą nadzieję, że Polki nie wystąpią w sztafecie, co by Monika Hojnisz trochę odpoczęła przed indywidualną "masówką". Może by to trochę pomogło. Ale... do rzeczy.
Jak być może wiecie, Monika pochodzi z moich rejonów, konkretnie z Chorzowa. Można powiedzieć, że znamy się osobiście, choć... nigdy nie zamieniliśmy ze sobą pojedynczego słowa
Sprawa miała się tak - Monika od lat trenuje latem w Parku Śląskim na tych jak gdyby rolko-nartach. Aby uniknąć tłumów, zazwyczaj wybiera do tego godziny bardzo poranne. Krzysztof Gonciarz zrobił o tym swego czasu popularny materiał, uświadamiając większej publiczności, że życie sportowców nie jest usłane różami. Ja o tym wiedziałem od dawna.
Bo tak się jakoś złożyło, że swego czasu też trenowałem i też w Parku Śląskim i też w godzinach bardzo porannych. Tak bardzo, że jeszcze nie ma jasno. Dlatego za pierwszym razem, gdy mijaliśmy się na drodze nie do końca wiedziałem, czy to Monika. Tym bardziej, że trenowała z jakiegoś powodu styl klasyczny, który w biathlonie przecież nie występuje. Tempo jakie prezentowała nie pozostawiło mi jednak wątpliwości - to był poziom olimpijski. Następnego dnia przyjrzałem się bliżej - oczywiście, że to była ona.
Nie miałem jednak jak do niej zagadać, bo cóż, raz że oboje zdyszani, dwa, nie chciałem jej przeszkadzać w treningu. Jednak gdy minęliśmy się czwarty dzień z rzędu (a o tej godzinie praktycznie nikogo innego w Parku nie dało się spotkać), napisałem do niej na fejsbuku, że to ja, że się mijamy, ale nie chcę jej przeszkadzać, ale żeby wiedziała, że jej kibicuję i życzę powodzenia w Pjongczangu. Podziękowała i powiedziała, że miło, że napisałem, bo zastanawiało ją, czy ten koleś którego codziennie mija w ogóle kojarzy kim ona jest.
I w zasadzie jedyne, co się od tamtej pory zmieniło to gest na powitanie. Machnięcie ręką, kiwnięcie głową, szczery uśmiech. Czy się znamy? Można powiedzieć, że tak. Lecz ponownie, nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Bo nie jestem łowcą autografów. Jestem pasjonatem sportu i wiedziałem, że aby uszanować jej treningi, najlepiej będzie po prostu się nie wtrącać. Do teraz nie wiem czemu biegła klasykiem
Taka to moja mała, nieco romantyczna opowieść, którą sobie teraz przypomniałem. Jakoś nie było wcześniej okazji się z nią podzielić