Post: #3

EVENo napisał(a):Tak, wiem, cała Europa nazywa to miasto Pekinem. Ale sami organizatorzy chyba wolą Beijing

Nie, bo akurat po angielsku i po hiszpańsku to zdecydowanie Beijing. Chociaż po niemiecku, francusku, włosku czy rosyjsku to faktycznie Pekin. Tylko że tych języków używa jakieś 5% razem wziętych obywateli świata, a angielskiego to pewnie z 55%. Może przesadzam z liczbami, ale jakoś tak to może wyglądać.

EVENo napisał(a):1) Na największą biało-czerwoną szansę medalową teoretycznie urosła nam Maryna Gąsienica-Daniel. Pamiętajmy jednak, że z szóstego do trzeciego wciąż daleka droga.
2) I właśnie dlatego wydaje mi się, że jeżeli jakiś Polak ma wywieźć z Pekinu jakikolwiek medal, to najprędzej będzie to cudownie odrodzony skoczek. Nigdy nie wiadomo.

1) Nie słyszałem niegdyś o Monice Hojnisz, a jednak przywiozła parę medali, na przykład z Mistrzostw Świata w Nowym Meście. Więc chyba nie wykluczałbym pozytywnej niespodzianki (i mam nadzieję, że nie będzie to wynik testu).
2) Trudno o cudowne odrodzenie, skoro chyba przez buty nasi znów spartolili dwa konkursy (może warunki też cudowne nie były, ale kiedyś nasi potrafili nawet je... przemóc ), no ale nigdy nie wiadomo.

santosz napisał(a):Bejdżin. Choć wolał bym Będzin szczerze mówiąc.

Czyżby aluzja do tego, co niegdyś na Forum LP3 wyprawiał 8azyliszek mówiąc, że Katie Melua to tylko Dziewięć milionów rowerów w Będzinie (choć tak naprawdę... w Pekinie )

santosz napisał(a):Na co komu takie igrzyska, które rozgrywają się nocą i przed południem.

I na dodatek drugie zimowe i trzecie w czteroletnim cyklu igrzyska z rzędu w Azji, faktycznie trudno to przeboleć. A skoki nadal... w nocy tamtejszego czasu. Jak ja byłem fanem skoków za dnia, kiedyś chociaż były w niedzielę na obiad, a teraz to widzisz, komercha, pieniądz ważniejszy niż bezpieczeństwo czy zdrowie, bo sztucznego światła zewsząd, teraz nawet ze skoczni. Wrr...