AKT!
jegomość
Liczba postów: 24 656
Dołączył: May 2008
|
RE: Another decade in life and music: 2000-2009.
30. timber timbre timber timbre 2009
definicja posępnej americany; gitara akustyczna jako atrybut żałoby; jedna z najpełniejszych współczesnych (coraz mniej w sumie, bo jednak 2009 rok był już chwilę temu) inkarnacji konceptu murder ballads; nie znałem tej płyty w 2009 roku, usłyszałem ją pierwszy raz już po tym, jak timber timbre wreszcie przekonało mnie swoim podejściem do synthpopu na sincerely, future pollution -- wyminąłem wtedy instynktownie dwa krążki, które w dyskografii grupy dzieliły 2007 i 2009, i sięgnąłem po ten; prędko okazało się, że zawiera wszystko, czego na niej szukałem ♪ "i get low"
29. lauryn hill mtv unplugged no. 2.0 2002
to kontrowersyjna płyta nawet dla mnie, ale nie byłem w stanie zupełnie jej pominąć, bo w pewnych momentach mojego życia rozrzuconych na przestrzeni lat to była dla mnie rzecz totalnie niezbędna; nie potrafię do dzisiaj ocenić szaleństwa hill, którego dokumentem jest bezsprzecznie ten krążek -- z jednej strony obłęd miesza się tu z fałszywymi proroctwami, z drugiej to niedający się podrobić i zastąpić emocjonalny reset, instrukcja, jak mimo wszystko nie zwariować w świecie, który sposób zupełnie bezpośredni prowadzi nas wszystkich ku szaleństwu i śmierci; niezależnie od tego, co kto ma do powiedzenia na temat muzyki tu zawartej i stanu umysłu hill, to mocna rzecz, która, choć wiele rzeczy się zmieniło we mnie i poza mną, wciąż pozostaje ważną częścią mojej higieny umysłu i mnie w ogóle ♪ "mystery of iniquity", "so much things to say"
28. dixie chicks taking the long way 2006
na taking the long way dixie chicks pod skrzydłami ricka rubina mierzą się ze skandalem, który niemal zakończył ich karierę; to krążek pełen słodko-gorzkich historii, które na błędy przeszłości patrzą raczej ze zrozumieniem niż z żalem; ja odkryłem tę płytę wraz z całym jej kontekstem w połowie 2008 roku, gdy przypadkiem trafiłem na nią na wyprzedaży w supermarkecie i zwróciła moją uwagę okładką; dzisiaj znam ją na pamięć -- bardziej niż lekcją metastylistycznej ogłady stała się dla mnie mimowolnym przewodnikiem akceptacji i empatii; i myślę, że to nawet bardziej niż na wskroś amerykańskie brzmienie krążka (które swego czasu było dla mnie wyznacznikiem muzycznej jakości) sprawiło, że krążek przetrwał dla mnie próbę czasu, choć o jego oryginalnym kontekście wszyscy zdążyli już dawno zapomnieć ♪ "bitter end", "the long way around"
27. erykah badu new amerykah part one: 4th world war 2008
pierwsza część nowej ameryki badu to psychodeliczny neo-soul zbudowany na fundamencie świadomego hip-hopu; badu jest profetyczna, polityczna, uduchowiona i filozoficzna, a za sprzymierzeńców ma ekstraklasę hip-hopu: madliba, shafiqa husayna, karriema rigginsa, 9th wondera i oczywiście ducha j dilli; przez ciężar emocjonalno-brzmieniowy dawno nie słuchałem tego krążka w całości, ale we fragmentach co rusza ożywa w mnie, gdy wyglądam za okno, włączam telewizję, scrolluję twittera ♪ "the healer"
26. sheena ringo kalk samen kuri no hana 2003
sheena ringo miała na koncie już dwa znakomite krążki, ale dopiero na tym rozwinęła w pełni swoje kreatywne skrzydła; ja sam, żeby naprawdę dać się tej muzyce oczarować potrzebowałem przeszło dekady, bo moje pierwsze spotkania z ringo kończyły się raczej dysonansem poznawczym niż czymkolwiek innym; ringo jest na swój sposób cholernie ekspresyjna i jeśli się tej ekspresji nie oswoi, trudno poradzić sobie z resztą -- powykręcanymi, progpopowymi aranżami niejednokrotnie zwieńczonymi jawnie hałaśliwymi elementami oraz melodyką, czasem tylko niedaleką tego, do czego przyzwyczaili nas amerykanie ♪ "kuki", "shūkyō"
— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
|
|