Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
A decade in life and music 2010-2019.
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #1
Lightning A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: adecade3.png]

Dawno tego tutaj nie robiłem, ale postanowiłem włączyć się do zabawy i w kilku odsłonach zaprezentować własną muzyczną listę wspomnień, wrażeń i wyobrażeń z lat 2010-2019.

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
14.01.2021 11:42 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #2
RE: A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: 97.jpg]
50. gillian welch the harrow & the harvest 2011
jeśli gillian welch wydaje płytę po ośmioletniej przerwie, musi stać się wydarzeniem; jeśli na kolejny krążek każe czekać kolejnych dziewięć, tamta chwila musi trwać; the harrow & the harvest było dla mnie preludium do dyskografii amerykanki, która w przeciągu ostatnich kilku lat wyznaczyła klimat moich wieczornych lektur i podróży za miasto ♪ „the way it goes”


[Obrazek: 89.jpg]
49. kendrick lamar to pimp a butterfly 2015
rok 2015 należał jeśli nie do samego kendricka lamara, to z pewnością do skupionej wokół niego grupy muzyków z thundercatem, flying lotusem czy kamasi washingtonem w rolach głównych, która niczym soulquarians przed dwudziestoma laty stworzyła oryginalny i przemyślany splot hip-hopu, soulu i jazzu; ten z kolei leży u podstaw zrealizowanej z rozmachem, przemyślanej, szalenie intertekstualnej wizji kendricka lamara; dzięki temu mamy do czynienia nie tylko z albumem, którego słucha się z zapartym tchem od deski do deski, ale wciąż adekwatnym i brzmieniowo, i tematycznie ♪ „the blacker the berry”


[Obrazek: 86.jpg]
48. fleet foxes helplessness blues 2011
debiut fleet foxes to jedna z tych płyt, które na zawsze zredefiniowały moje muzyczne poszukiwania -- skondensował americanę z niedoścignionym gawędziarskim sznytem i kameralny folk z barokową ornamentyką w sposób w tamtym czasie bezprecedensowy; wydane trzy lata później helplessness blues to trochę more of the same, a trochę rzecz zupełnie inna -- bardziej kunsztowna formalnie, progresywna instrumentalnie, ale jednak niedająca się jednoznacznie sklasyfikować jako lepsza lub gorsza; nie mogę tego albumu nie docenić, ale też nie umiem odpowiednio go docenić; po tych wszystkich latach jestem jednocześnie nim urzeczony i skonsternowany; to chyba dobrze ♪ „blue spotted tail”, „lorelai”


[Obrazek: 85.jpg]
47. solange a seat at the table 2016
a seat at the table to album, o którym zaraz po premierze pisałem w samych superlatywach, ale koniec końców potrzebowałem dużo więcej czasu, by dotarł do mnie emocjonalnie; brzmieniu (plasującym się pomiędzy sophistipopowym anturażem king, jazzującym ekscentryzmem wczesnych płyt eryki badu a delikatną aurą niezapomnianej minnie ripperton) nie można nic zarzucić -- solange zredefiniowała się po raz kolejny -- jako dojrzała artystka z pierwszej ligi świadomego soulu; dzięki produkcyjnej pieczy raphaela saadiqa (być może to właśnie jego zasługą jest klasyczny vibe płyty) krążek już w chwili premiery można było uczciwie położyć na półce w towarzystwie klasycznych neo-soulowych albumów; mimo tej świadomości, długo nie byłem w stanie położyć go na swojej półce, choć to opuszczenia występu solange na open'erze z materiałem z seat żałuję najbardziej w życiu ♪ „cranes in the sky”


[Obrazek: 84.jpg]
46. beyoncé lemonade 2016
najciekawszy w karierze beyoncé longplay, gdzie piosenkarka wreszcie w pełni wychodzi poza ramy, w które oprawili ją połowicznie słuchacze i media, a w drugiej części ona sama; dominantą wciąż pozostaje pierwszoligowy pop — bez diane warren na pokładzie, ale z gamechangerami — jackiem white’em i kendrickiem lamarem, którzy stymulują jedne z najbardziej organicznie zaaranżowanych kompozycji w karierze piosenkarki; niezależnie od przyjętej konwencji beyoncé wypada nie tylko wyraziście, ale i wiarygodnie — jest strojna, ale nie przebrana; główną siłą lemonade jest jednak doskonałe zrozumienie i opanowanie odwiecznych rock & rollowowych praw — umiejętności przełożenia własnych doświadczeń na muzykę i współdzielenia ich z słuchaczami, metodycznego operowania elementem zaskoczenia czy wreszcie muzycznej i tematycznej adekwatności; to efekt świadomej, koherentnej i jak najbardziej konsekwentnej autokreacji — wielowymiarowy fenomen, nieoczekiwane magnum opus królowej współczesnego r&b ♪ „formation”, „hold up”

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.01.2021 01:35 PM przez AKT!.)
14.01.2021 12:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #3
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Uuu, nie da się ukryć, że każdy z tych albumów pojawi się również u mnie

Tylko mam jedno pytanie - czy album Gillian nie wyszedł w 2011 a nie 2017?
14.01.2021 12:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #4
RE: A decade in life and music 2010-2019.
oczywiście tak było, literówka, poprawiłem, dzięki!

Dyfeomorfizm napisał(a):Uuu, nie da się ukryć, że każdy z tych albumów pojawi się również u mnie
uhuhu, tego się nie spodziewałem!

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
14.01.2021 01:36 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 689
Dołączył: Jun 2007
Post: #5
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Z tego co znam jako tako wypada FF. Trzech płyt w całości nie znam, ale twórczość tych wykonawców nie zachęca do wgłębiania się w płyty.
14.01.2021 01:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 114
Dołączył: Dec 2014
Post: #6
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Jak już kiedyś pisałem będę oczekiwał tu pewnej płyty. Drugiej pewny już tak nie jestem.
14.01.2021 02:55 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #7
RE: A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: 73.jpg]
45. caribou swim 2010
gdy ukazało się swim, andorra była już kultowa, a ja nie miałem o tym pojęcia -- zerkałem więc to na ten album, to na tamten i kiwałem głową; trudno nie kiwać -- caribou doprowadził do perfekcji swój własny styl mieszający psychodeliczny indie pop z garażową gęstą od minimalistycznych pętelek elektroniką; to muzyka, która żyje i daje życie; nie jakieś tam indie, bo każdy takt wskazuje wiolinowym paluchem na dana snaitha; po latach odkurzam ten krążek i widzę, że jednak dziś to swim jest punktem odniesienia dla andorry; wyszło na moje; i co z tego? ♪ „odessa”


[Obrazek: 71.jpg]
44. crystal castles ii 2010
okładka to jedynie wstęp do brzmienia tej płyty, faktyczna akcja krążka zaczyna się w miejscu, gdzie zrobiono tę kultową fotografię, zaczyna robić się ciemno; jedną z rzeczy, które lubię w elektropopie najbardziej, jest niełatwa do osiągnięcia równowaga między mrocznym, posępnym klimatem a popową przebojowością; łatwo bowiem sprawdzić, że albo to melodyka stanie się jednym z atrybutów klimatu, albo odwrotnie mrok wsiąknie w pop i całość będzie balansować na granicy kiczu (co samo w sobie nie jest niczym złym); crystal castles natomiast nie tylko są od tego dalecy, ale przede wszystkim rezonują (ze mną) emocjonalnie; to nie tylko muzyka do, ale faktyczny mood; kwintesencja pojęcia smutnej dyskoteki ♪ „not in love”, „intimate”


[Obrazek: 67.jpg]
43. gesu no kiwami otome. ryōseibai 2016
u la la! gesu no kiwami otome. potrafią niezręczny dla europejczyków intensywnie gitarowy j-popowy splot gatunkowo-melodyczny przekuć na naprawdę kunsztowne i nieprzytłaczające piosenki; mathrockowy background, zabawy progresywnym jazzem i liczne zawirowania rytmiczno-melodyczne w jakiś magiczny sposób udaje im się zamknąć w fantastycznie przebojowym krążku; co prawda grupa konsekwentnie podąża tą drogą od ośmiu lat, czemu dała wyraz na aż pięciu wydanych od 2014 roku longplayach, ale nie sposób, po wielu godzinach (które można liczyć też w latach) obcowania z ich muzyką nie zauważyć brzmieniowo-koncepcyjnej wyższości ryōseibai nad resztą dyskografii, która albo do ryōseibai zmierza, albo próbuje je powtórzyć ♪ "watashi igai watashi janai no", "ryōseibai de ii janai"


[Obrazek: 62.jpg]
42. justin hurwitz la la land: original motion picture soundtrack 2016
hurtwitz, na którą chwilę wskrzesił ducha wielkiego hollywoodzkiego musicalu; to ważne o tyle, że jestem przekonany, że życie byłoby lepsze, gdyby ludzie oglądali więcej musicali; można by choć na chwilę zamienić cynizm w banał, a na szarym niebie kredką świecową namalować sztuczne słonko; nie zdziwcie się, gdy spotkacie mnie tańczącego na mrożonkach w tesco; wam też polecam ♪ "another day of sun"


[Obrazek: 61.jpg]
41. mid-air thief crumbling 2018
k-pop trochę dla mnie umarł — amerykański sukces bts to jedynie potwierdzenie tego, że mainstream przejmuje niezalowe trendy w rozwodnionej formie i z ogromnym opóźnieniem; odsiecz przyszła niespodziewanie ze strony enigmatycznej jednoosobowej grupy co płytę zmieniającej aliasy — szybko okazało się, że pod innym płaszczem już w 2015 roku skroiła (wówczas zupełnie przegapiony) metafolkowy krążek; crumbling, które zapewniło artyście dotarcie do szerszej międzynarodowej publiczności to kontynuacja tamtych motywów i stylów, psychodeliczny folk najwyższej próby na miarę najlepszego okresu twórczości grizzly bear, ze względu na azjatyckie korzenie szeroko porównywany do kultowych fishmansów, przez równie rozmyte połączenia gatunkowe wymykające się utartym klasyfikacjom; aktualne, ale czerpiące swoją siłę rażenia z ponadczasowych wzorców estetycznych, złożone, ale nienachalne, mimo bariery językowej szczere i emocjonalne; wreszcie, wielokrotnie lepsze niż jakakolwiek k-popowa płyta, jakiej miałem okazję słuchać ♪ „gameun deut”

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
14.01.2021 04:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 506
Dołączył: Aug 2008
Post: #8
RE: A decade in life and music 2010-2019.
49 i 48 świetne, Pimp to było duż zaskoczenie dla mnie, bo nie myślałem że to będzie AŻ TAK dobre.
42 - w zeszłym tygodniu oglądaliśmy sobie, ja drugi raz. I, no nie wiem, jakoś nie wyszło to tak dobrze jak myślałem i jak pamiętałem. Przyzwoite, ale żebym się zachwycał to nie powiem.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 14.01.2021 11:37 PM przez Miszon.)
14.01.2021 11:37 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 114
Dołączył: Dec 2014
Post: #9
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Miałem 'La La Land' nawet na siódmym miejscu na liście rocznej, ale przy ostatnim seansie niestety dużo stracił.
14.01.2021 11:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 689
Dołączył: Jun 2007
Post: #10
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Ja nie widziałem i mam nadzieję, że nie zobaczę.
14.01.2021 11:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 114
Dołączył: Dec 2014
Post: #11
RE: A decade in life and music 2010-2019.
haha Icon_smile no przecież nikt Cię nie zmusi do filmu, rozumiem do piosenki jeszcze
14.01.2021 11:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #12
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Tym razem jeden wspólny, a aż trzech nie znam, więc będę nadrabiał!
14.01.2021 11:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #13
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Miszon napisał(a):42 - w zeszłym tygodniu oglądaliśmy sobie, ja drugi raz. I, no nie wiem, jakoś nie wyszło to tak dobrze jak myślałem i jak pamiętałem. Przyzwoite, ale żebym się zachwycał to nie powiem.
thestranglers napisał(a):Miałem 'La La Land' nawet na siódmym miejscu na liście rocznej, ale przy ostatnim seansie niestety dużo stracił.
mnie jednak bardziej ujęła muzyka niż film; ja lubię musicalowy klimat i byłem niesamowicie podekscytowany, że wreszcie za mojego życia doczekałem się piosenek musicalowych dorównujących melodyjnością i rozmachem klasycznym broadwayowskim pozycjom; film oglądałem tylko raz i podobał mi się, pomimo dość jednak naiwnego scenariusza, ale płyty słuchałem swego czasu bez opamiętania Icon_wink

Dyfeomorfizm napisał(a):Tym razem jeden wspólny, a aż trzech nie znam, więc będę nadrabiał!
jedna płyta na pięć(dziesiąt) przy obfitości znakomitości z tych dziesięciu lat to i tak dużo!

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.01.2021 11:19 AM przez AKT!.)
15.01.2021 11:16 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #14
RE: A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: 60.jpg]
40. bonnie 'prince' billy / bryce dessner / eighth blackbird when we are inhuman 2019
when we are inhuman spadło na mnie niespodziewanie, jak grom z jasnego nieba -- zakrzyknąłby przysłowiarz; trzy podmioty twórcze: samotny jeździec alternatywnego country -- bonnie „prince” billy, kompozytor i multiinstrumentalista znany głównie z the national -- bryce dessner oraz zespół specjalizujący się w wykonaniach muzyki steve’a reicha -- eighth blackbird -- zebrały się, by tchnąć w piosenki tego pierwszego nowe życie; efekt jest zupełnie niedzisiejszy, choć raczej pozostawiony poza czasem aniżeli anachroniczny -- oto rozmyślne post-minimalistyczne aranże dessnera i kunsztowne wykonawstwo eighth blackbird wraz z intymnym, ale nie przygaszonym, billy’m na pierwszym froncie w akcie nieoczywistej wędrówki po archiwaliach songwriterskich płodnego twórcy otworzyły zupełnie nowe drzwi do jego dyskografii; ładne, proste piosenki w harmonijnej, swojskiej, kameralnej oprawie z eksperymentalnym finiszem, u których podłoża leży folk, ale których estetyczne macki sięgają hen, hen, hen ♪ „one with the birds”


[Obrazek: 59.jpg]
39. justin townes earle harlem river blues 2010
uwielbiam justina townesa earle'a i ta płyta jest pretekstem do tego, by dać temu wyraz; uwielbiam justina townesa earle'a, nie ze względu na to, że jego ojcem jest steve, a jego duchowym przewodnikiem -- townes; uwielbiam justina townesa earle'a, bo choć zdarza się, że nagrywał słabsze rzeczy, zawsze wiedział, gdzie stał i co grał, a ja nawet jeśli stoję gdzieś indziej, drepczę gdzieś wokoło, doceniam jego konsekwencję, upajam się jego brzmieniem; uwielbiam justina townesa earle'a za jeden z moich ulubionych storytellingów w tytułowym utworze, testamencie topielca, który przegrał życie i pisana mu śmierć; napisałem ten opis, jeszcze zanim dowiedziałem się o jego przedwczesnej śmierci, którą nadal przeżywam w sobie -- to niepowetowana strata dla sceny americany ♪ „harlem river blues”


[Obrazek: 57.jpg]
38. she & him volume two 2010
to niby nie jest ponadprzeciętny indie pop, raptem trzynaście ładnych piosenek o wzlotach i upadkach; to też płyta, którą uczyniłem swoją codziennością przez przeszło dwa lata, bo jej motywy stanowiły doskonały soundtrack do wskakiwania na krawężnik, wsiadania na rower, nalewania herbaty do kubka; she & him mieli wtedy zresztą niesamowity magnetyzm -- m. ward był świetnym producentem i instrumentalistą, a zooey deschanel miała jedyne w swoim rodzaju: urok i charyzmę, które objawiały się w jej śpiewie, tekstach, scenicznej i pozascenicznej prezencji; to wszystko grało doskonale na volume two zanim jeszcze zamienili twee pop i alt-country na bezkształtną retrofilię; to płyta pełna prostolinijnych linijek, w których można odnaleźć ukojenie, gdy powinie nam się noga ♪ „brand new shoes”, „me and you”


[Obrazek: 55.jpg]
37. richard dawson peasant 2017
mając w pamięci wspólną historię joanny newsom i billa callahana, byłoby niedelikatne z mojej strony, gdybym wtrącił pomiędzy nich richarda dawsona; a jednak peasant, na którym żongluje przyjmowanymi rolami i punktami widzenia, leży właśnie gdzieś wpół drogi między ornamentami newsom a (wciąż intelektualną oczywiście) prostotą callahana -- zarówno aranżacyjnie, melodycznie, jak i storytellingowo; dawson lubi swoją prostą americanę w tym samym stopniu, co niekoniecznie idealnie linearną budowę swoich piosenek wieńczonych jednak raz po raz czymś w rodzaju średniowiecznej hymniczności; tym samym peasant jest dla mnie jednocześnie fascynująco nieodgadniony, jak i fascynująco znajomy ♪ „beggar”, „ogre”


[Obrazek: 54.jpg]
36. chris stapleton traveller 2015
nie kupiłbym nigdy tej płyty, gdyby nie to, że akurat była solidnie przeceniona, a tam, gdzie byłem, mogłem równie dobrze wydać dokładnie tyle na piwo w barze; ale gdyby się to nie stało, być może zawsze miałbym stapletona z tyłu głowy, tak jak mam z tyłu główy jameya johnsona; chris stapleton to jedna z tych postaci współczesnego country, która wyciągnęła radiową odmianę gatunku za uszy z okowów banalnych tekstów, melodii i aranżacji; traveller jest oczywiście na swój sposób jedną z tych płyt, których łatwo się słucha, ale nigdy za łatwo; to 14 organicznie zaaranżowanych prostych piosenek podszytych żalem i rezygnacją w emocjonalnej, ale wyważonej interpretacji stapletona ♪ „tennessee whiskey”

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.01.2021 11:24 AM przez AKT!.)
15.01.2021 11:18 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 40 689
Dołączył: Jun 2007
Post: #15
RE: A decade in life and music 2010-2019.
AKT! napisał(a):40. bonnie 'prince' billy / bryce dessner / eighth blackbird when we are inhuman 2019
Świetna płyta, chociaż nie do końca w moich klimatach. Ciekawym czy będzie tutaj coś, co podoba mi się bardziej.
15.01.2021 02:29 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 506
Dołączył: Aug 2008
Post: #16
RE: A decade in life and music 2010-2019.
AKT! napisał(a):mnie jednak bardziej ujęła muzyka niż film; ja lubię musicalowy klimat i byłem niesamowicie podekscytowany, że wreszcie za mojego życia doczekałem się piosenek musicalowych dorównujących melodyjnością i rozmachem klasycznym broadwayowskim pozycjom; film oglądałem tylko raz i podobał mi się, pomimo dość jednak naiwnego scenariusza, ale płyty słuchałem swego czasu bez opamiętania
Z racji że piszesz tu o płytach, moja wypowiedź tyczyła się muzyki.

Co do filmu to jeden plus: niesztampowe zakończenie. I jeden minus: dopiero się zaczyna a my tak hardkorowo jesteśmy wrzuceni w środek musicalowej konwencji. Przyznam, że wolałbym abym delikatniej w nią został wprowadzony a nie tak od razu skok na głęboką wodę (w dodatku to chyba najbardziej musicalowy fragment całego filmu, czyli z kolei jeśli się nastawimy że tak będzie dalej, to jesteśmy potem za pozytywny odbiór tego początku karani, bo już tak trumusicalowo niemal nie będzie Icon_wink2 ).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.01.2021 04:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #17
RE: A decade in life and music 2010-2019.
ten początek to ukłon w stronę klasycznych musicali -- zauważasz słusznie, że tak musicalowo później już nie jest i nie bez powodu! dla mnie to najlepsza scena i piosenka w filmie; to skok na główkę, prawda -- w tym się zgadzamy, ale ja byłem zachwycony Icon_wink

kajman napisał(a):Świetna płyta, chociaż nie do końca w moich klimatach. Ciekawym czy będzie tutaj coś, co podoba mi się bardziej.
sam jestem ciekaw Icon_wink

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
15.01.2021 05:16 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #18
RE: A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: 52.jpg]
35. étienne daho les chansons de l'innocence retrouvée 2013
étienne, ty playboyu, królowo czarnej dyskoteki, przestań mnie podrywać, przecież masz żonę! daho od początku lat 80. konsekwentnie łączy w swojej muzyce elementy klasycznego francuskiego chanson z wpływami muzyki nowofalowej i konsekwentnie jest w tym znakomity; les chansons to być może jego najlepszy krążek od czasu paris ailleurs z 1991 roku (być może, bo znam tę część jego dyskografii raczej przekrojowo niż na pamięć); nie słychać po nim upływu czasu — jego głos brzmi równie ekspresyjnie i witalnie, co dwadzieścia lat wcześniej, a on sam bez trudu żongluje stylami, mieszając disco i orkiestrowe aranżacje -- niby nic nowego, ale zachowuje przy tym nienaganną elegancję i, co nawet ważniejsze, znakomite wyczucie melodii -- wracam do tych piosenek do dziś ♪ „en surface”, „les chansons de l'innocence”


[Obrazek: 50.jpg]
34. rosalía el mal querer 2018
rosalía po wydaniu el mal querer stała się jednoosobową hiszpańską instytucją muzyczną; zanim jednak się to stało, zachwyciła świat kreacją, której wcześniej nie było; wspólnie z el guincho śmiało przekroczyła granice flamenco, popu i r&b; świadomie sięgnęła po auto tune, wykorzystała odgłosy otoczenia i fragmenty utworu justina timberlake’a; wszystko to wplotła we własną ikonografię na granicy bluźnierstwa, w której religijne symbole przypisuje bardzo ludzkim doświadczeniom, na czele z tytułową złą miłością — miłością, która prowadzi do zguby; to tutaj wybrzmiał nieznany od dziesięcioleci u anglosasów wokalny kunszt diwy flamenco, bez wahania wpisany tu w szeroko pojęty tropikalny pop; i w tej sferze poniekąd zmieszało się sacrum i profanum, ale przede wszystkim jednak zgodnie z duchem oryginalnego flamenco rosalía stworzyła muzykę, która dociera do ludzi, momentami sięgając też absolutu ♪ „malamente”, „de aquí no sales”


[Obrazek: 49.jpg]
33. charli xcx number 1 angel / pop 2 2018
muzyka pop ma zwykle dwa oblicza — to prawdziwie popularne, bijące rekordy sprzedaży i rozpoznawalności oraz to, które świadomie wykorzystuje popularne patenty, aby tworzyć nową jakość; w tej drugiej kategorii już od kilku lat brylują tuzi bubblegum bassu a.g cook i sophie, którzy w 2015 zmaterializowali się na muzycznym horyzoncie charli xcx i pop zamigotał tysiącem barw; charli nie tylko odnalazła na tym podwójnym mikstejpie swoje brzmienie, ale apgrejdowała pop do wersji 2.0; na tym samym fundamencie (choć nieco bardziej zachowawczo) ufundowała dwa swoje kolejne krążki, które mimo braku ostentacyjnych przebojów okazały się triumfem jakościowego popu; charli jest tu przebojowa, ale nie prostolinijna, czerpiąca z jednej strony Z elektronicznego hip hopu, z drugiej z klasycznej piosenkowej melodyki, niegrzeczna i ironiczna, ale nie na tyle, by grać na kontrowersje ♪ „track10”, „emotional”


[Obrazek: 46.jpg]
32. ryuichi sakamoto async 2017
po latach moczenia stóp w ambiencie na async sakamoto wreszcie powinął nogawki i przemyślał swoje stopy; znalazł równowagę między ambientową wodą od wieloletniego moczenia stóp, urzekającym fortepianowym obliczem, echem dawnego popowego mistrzostwa a żyłką awangardzisty; async to sakamoto pulsujący, sprzeniewierzający się zastanemu porządkowi, puszczający oko w stronę akademickiej współczechy, ale zachowujący bezpieczny dystans, w zakresie dźwięków słyszalnych ♪ „andata”, „stakra”


[Obrazek: 44.jpg]
31. uncle acid & the deadbeats blood lust 2011
na grobie electric wizard zatańczył w 2011 roku uncle acid, który wykradł ze skansenu wszystko to, co najlepsze w muzyce black sabbath i tchnął w to, przy pomocy jakichś czarnoksięskich rytuałów, nową energię; psychodeliczne, świdrujące, brudne granie wyrosłe na fascynacji tak latami 60. jak i okultyzmem -- to musi działać na wyobraźnię i działa; dzięki blood lust doom metal w 2011 nabrał jakiegoś dziwnego nowego kształtu wyrosłego z kształtów doskonale przecież znanych; słuchałem tego wówczas w niemałą ekscytacją i wciąż z ekscytacją wspominam to dziś ♪ „i'll cut you down”

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
15.01.2021 05:19 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 506
Dołączył: Aug 2008
Post: #19
RE: A decade in life and music 2010-2019.
AKT! napisał(a):ten początek to ukłon w stronę klasycznych musicali
No tak, ale potem uciekają od tego, jak już człowiek przeżyje ten skok na główkę. I tak trochę to oderwane od całości.

Uu, jaka okładka na 35 Icon_razz .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.01.2021 05:29 PM przez Miszon.)
15.01.2021 05:28 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Dyfeomorfizm Offline
ajatollah
*****

Liczba postów: 1 076
Dołączył: Oct 2020
Post: #20
RE: A decade in life and music 2010-2019.
Z miejscami 36-40 muszę się zaznajomić, co zresztą zdążyłem już uczynić względem pozycji 39, do której z pewnością niebawem powrócę.

Wśród pozycji 31-35 znajduje się jeden wspólny album, a trzy albumy środkowe cenię w stopniu wysokim i dwa z nich zapewne trafiłyby na miejsca 51-100.
15.01.2021 06:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
serce Yet another decade in life and music: 1990-1999. AKT! 99 1 424 29.09.2023 05:09 PM
Ostatni post: AKT!
serce Another decade in life and music: 2000-2009. AKT! 51 1 806 15.02.2022 12:34 AM
Ostatni post: santosz

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości