Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
A decade in life and music 2010-2019.
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 656
Dołączył: May 2008
Post: #34
RE: A decade in life and music 2010-2019.
[Obrazek: 27.jpg]
20. sufjan stevens the age of adz 2010
the age of adz bez wątpienia wprowadziło nową jakość nie tylko do twórczości sufjana stevensa, już wówczas bogatej, żywej, różnorodnej, ale także do kanonu nowego popu w ogóle; rolling stone być może nie dostrzegł tego przy okazji swojej rewizji zestawienia najlepszych płyt wszech czasów, ale to się stało -- sufjan stevens nagrał krążek potężny, bogaty i eklektyczny, zarówno jeśli chodzi o feerię zaadaptowanych brzmień, jak i bezlik kontekstów i małych adaptacji, z których ulepił swój nowy świat -- futurystycznie utopijny, stapiający ze sobą orkiestrę symfoniczną i glitchową elektronikę, jakby od zawsze były sobie pisane (a nie były); taki album larger than life, a to wcale nie jego pierwszy, bo przecież wszyscy zwiedziliśmy z nim stan illinois; kto tak jak on potrafi w xxi wieku łączyć nowatorskie autorskie muzyczne formaty z przeszywającą emocjonalną otwartością? ♪ „impossible soul”, „all for myself”


[Obrazek: 26.jpg]
19. frank ocean channel orange 2012
channel orange to pierwszy świadomy album nowej fali r&b i jeden z nielicznych w soulu od czasów świetności marvina gaye’a czy curtisa mayfielda; ocean, z mijających się wzajemnie historii, przy pomocy słonecznego klasycznego soulu spod znaku steviego wondera i minimalistycznych funkujących syntezatorów, w bezliku najdrobniejszych detali zaprojektował zupełnie odrębny świat -- wyrazisty i prawdziwy; zręcznie zademonstrował, że we współczesnym r&b było i wciąż jest jeszcze bardzo wiele do osiągnięcia, jeśli chodzi o formę i treść; do zdominowanego przez puste teksty i generyczne bity gatunku, z naturalną lekkością wprowadził nową świeżość -- natchnienie i substancję, jakich brakowało tam od lat; to szczery i zaangażowany album -- skrupulatny zapis myśli współczesnego człowieka czującego i poszukującego -- pełen świadomie postawionych pytań, na które nie ma łatwych i jednoznacznych odpowiedzi ♪ „thinkin bout you”, „pink matter”


[Obrazek: 23.jpg]
18. bill callahan apocalypse 2011
sometimes i wish we were an eagle było płytą do tego stopnia trafioną -- i jeśli chodzi o timing, i treść, i brzmienie, że musiało minąć kilka długich lat, zanim zdołałem wydobyć apocalypse z jego cienia; musiało ukazać się kolejne dream river wraz z jego dubową inkarnacją, żebym zaczął szukać callahana prawdziwszego, którego ku własnemu zdziwieniu znalazłem m.in. na apocalypse; to nie jest płyta, którą mogę sprzedać one-linerem; callahan niczego nie dowodzi, niczego nie odkrywa, niczego nie robi najlepiej czy bez precedensu; po prostu zręcznie robi siebie, billa callahana kontestującego rzeczywistość do tego stopnia, że decydującego się na kolejny podły landschaft w ramach okładki, ale nie na tyle, żeby przestać trafiać w sedno, ujmować i kąsać -- tak aranżacyjnie (w spektrum post-progresywnego alt-country), jak tekstowo -- niechybnie nadciąga apokalipsa; żaden to falstart, tylko rozbieg dłuższy ♪ „riding for the feeling”, „america”


[Obrazek: 22.jpg]
17. my bloody valentine m b v 2013
przynajmniej formalnie -- 22 lata dzielą wydanie m b v i beznadziejnie przełomowego loveless; nie dało się po raz kolejny wymyślić prochu, toteż wielu, zarówno przygodnych jak i natchnionych miłośników shoegaze'owania szczękało zębami i wiło się w gniewie -- rozczarowaniu samym sobą, bym powiedział; m b v to jeden z pierwszych przykładów pękającej hajpowej bańki ery internetu, pojmowanej bez ograniczeń na obskurnych forach muzycznych przeglądanych w adekwatnie zatęchłych piwnicach i na zakurzonych poddaszach; tymczasem tych dziewięć kompozycji rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie grupa skończyła w 1991 roku; album stopniowo ewoluuje w kierunku, jaki niewielu sobie chyba wyobrażało, przekształcając do tej pory senne brzmienie w elektroniczne, upbeatowe szaleństwo; definitywne tchnienie życia w dawny kanon przywracające choć na chwilę światu -- my bloody valentine, a statycznej scenie -- echa dawnej dynamiki ♪ „new you”, „in another way”


[Obrazek: 19.jpg]
16. sufjan stevens carrie & lowell 2015
gdy pierwotnie polecałem carrie & lowell, zrobiłem to przy pomocy suchego jednozdaniowego opisu wyrażającego moje powierzchowne zrozumienie dla materiału, ale i brak emocjonalnego przywiązania: stevens nagrywa zaginiony krążek elliotta smitha -- tworzy wyciszoną, kameralną płytę przywołującą duchy przeszłości, po raz kolejny łącząc osobiste historie z artystyczną fikcją; musiały minąć bite dwa lata, ja musiałem znaleźć się na rozdrożu, żeby w pełni docenić siłę intymności tej płyty z kojącym wokalem sufjana, z wyciszonymi aranżami, z pełnymi tęsknoty i smutku historiami; musiałem tę płytę przeżyć na serio -- w innym wypadku mogłem ją jedynie na chłodno, zaocznie docenić; choć wycofane brzmienie mogłoby sugerować inaczej -- to kolejna po age of adz i illinoise totalna płyta stevensa ♪ „fourth of july”, „all of me wants all of you”

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
18.01.2021 04:40 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: A decade in life and music 2010-2019. - AKT! - 18.01.2021 04:40 PM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
serce Yet another decade in life and music: 1990-1999. AKT! 99 1 746 29.09.2023 05:09 PM
Ostatni post: AKT!
serce Another decade in life and music: 2000-2009. AKT! 51 2 161 15.02.2022 12:34 AM
Ostatni post: santosz

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości