Ej, ja tu wciąż ma dwa topy do przeprowadzenia
To może szybki albumowy, ale nie ostateczny! Bo jak znajdę czas to ocenię również m.in. okładkę oraz innym detalom przyjrzę się bliżej. Na razie na sucho, jak ja to widzę bez odsłuchów, patrząc po prostu na listę albumów:
1. Prymityw
2. King
3. Wychowanie
4. Al Capone
5. Antyidol
6. I Hate Rock'n'Roll
7. Old Is Gold
8. Pocisk miłości
9. Model 01
10. T.Love
11. Chłopaki nie płaczą
Tak, wiem, głosowałem przeciwko Al Capone w dogrywce z Antyidolem, a teraz, ciup, ten jest wyżej od tamtego. Warto jednak wspomnieć, że przy moich początkach przygody z T.Love to był mój ulubiony album
Był to jednak efekt tego, że zespół poznawałem przy składance best ofów, więc taki misz-masz, jakim jest Al Capone mi wtedy pasował. No i nie zapominajmy, to właśnie na tym krążku widnieje piosenka 11/10, czyli Kosmos.
Wychowanie jest swoją drogą moim faworytem do zwycięstwa z PN. Muzyka T.Love jest tak nieoczywista, że takie rozwiązanie wydaje się być oczywiste
Sam z tym albumem polubiłem się nieco bardziej dopiero niedawno. Moja niechęć do niego wynikała z braku wielu dobrych utworów, które w tym samym okresie powstały, wszak lata 80. dla kapeli to był okres brzmień, których nie prezentowali już nigdy później. Ze względu jednak na towarzyszący kicz lat 90., to właśnie te wczesne numery zdają się starzeć godniej. Nie było teledysków, nie było medialnego szumu, nie było... wielkich umiejętności grania na instrumentach
Ale co się grało, to się grało. Na tym polega punk. Przy czym jeśli T.Love to punk to jest to cheddar na wysypisku śmieci
Ale w ten oto sposób docieramy do zwycięzcy - Prymityw. Czemu Prymityw? Bo to cheddar na wysypisku śmieci!
Płyta tak głupia, a jednocześnie nie siląca się na głupkowatość. Tutaj ten żart jest w stu procentach naturalny i jednocześnie stylowy. Do tego kapitalny do zabawy. Riffy proste, ale dojechane, w sensie rockowe
A jak coś jest rockowe, to musi u mnie wygrać
Problem mam z ocenieniem Old Is Gold i Pocisku miłości, bo na obu jest wiele kapitalnych numerów oraz kilka beznadziejnych. To już nawet nijaki od początku do końca Antyidol lepiej wpisuje mi się w ramkę "albumu", bo, przyznam się bez bicia, do pełnego Old Is Gold, od deski do deski, wszystkie 22 utwory, to przesłucham chyba jeszcze jeden, maks dwa razy w życiu. Ten drugi kompakt do mojego odtwarzacza praktycznie nie wraca.
No a Chłopaki to zabawna płyta, ale jednocześnie taki gwałt na muzyce, że musi być na końcu.