Post: #12

(s) napisał(a):ja jeszcze tylko o Coldplay, bo na ostatnim egzaminie poruszyliśmy z p.Doktorem tę kwestię jako że to była data premiery 'Viva la vida'... ale o 'Violet Hill', nie wiem czy za sprawą tej okładki czy tytułu, dla mnie to bardzo "Violent Hill", niestety od czasów "Amesterdam' nie mogę odnaleźć w Coldplay tego ducha, spontaniczności, to wydaje się już takie przemiksowane, wygładzone, uładzone, ale zaznaczam że na X&Y też nie znalazłem tej świeżości... niestety tytułowa 'Viva la vida' idzie dalej tym tropem...

po pierwsze to fajnie, że masz takich panów Doktorów, z którymi o premierach singli możesz porozmawiać .
no tak, dwie pierwsze płyty to klasa sama w sobie. a tu na forum często wraca temat, czy zespół [jakikolwiek] jesli tworzył coś DOBREGO jakościowo, powinien sie zmieniać, czy dalej robić swoje. jedni jeśli się zmienia, to nazywają to rozwojem [nawet jeśli całkowicie zmienia stylistykę], a inni [np. ja też] wolą by pozostawał przy swojej sprawdzonej marce [i dlatego tak trudno mi się pogodzić z 'Gobbledigook' - to już nie jest TEN Sigur... a ja bym nie chciała, żeby się zmieniali. abd3mz mówi, że cala płyta jest inna, więc mu wierzę i jeszcze mam nadzieję ]. więc ja wolałabym tego Coldplaya z początku... no ale skoro się zmienia, to i tu chcę coś dobrego w tej inności odnaleźć - trochę odrywając się i zapominając na ten czas o ich początkach. rozumiem, że 'Viva la vida' Ci sie nie podoba, ale 'Violet Hill' też? to przecież naprawdę kawał dobrej roboty... A słuchałeś już całej płyty? tam jest bardzo różnorodnie [i tylko ja bym zdecydowanie porozdzielała te dwuczęściowe utwory. każdy z nich brzmiałby zupełnie dobrze w pojedynkę].