U2 I STILL HAVEN'T FOUND WHAT I'M LOOKING FOR 1987 Joshua Tree
w BTW od: 2002
(Paryż, 1987)
Na początku tego wideo Bono zapowiada utwór, streszczając w zasadzie wszystko najważniejsze, co można napisać na jego temat jeśli chodzi o tekst, a także w pewnym sensie muzykę. Brzmieniowo niemal łączy się z poprzedzającym go utworem, choć jest może mniej przestrzennie i "latająco", to tylko ciutkę, ale nadrabia to tekst, który jest już ewidentnie, bez konieczności nadinterpretacji, tekstem religijnym, to w zasadzie numer gospel, jak sam mówi Bono.
Druga ścieżka z płyty i drugi singiel. Drugi z rzędu na szczycie w Stanach (ale na kolejne będzie trzeba czekać prawie 30 lat!). Czyli ambicja zdobycia wreszcie Ameryki, którą kierował się zespół, nagrywając Joshua Tree, została spełniona. Amerykańskie inspiracje, jakich poszukiwali w procesie tworzenia i nagrywania albumu, zostały dostrzeżone, zrozumiane i docenione za Oceanem, czyniąc z nich gwiazdę światowej wielkości i można nawet powiedzieć, że na zaufaniu zyskanym wtedy, zespół jechać we wszystkich słabszych momentach dalszej kariery, zawsze znajdując w Ameryce oparcie, ostoję i źródło kolejnych triumfów, tak komercyjnych, jak i artystycznych. Tym razem piosenka dostała 2 nominacje do Grammy, a sama płyta wygrała statuetkę płyty roku. Bono czytał dużo amerykańskich twórców, zespół chłonął brzmienia tego kraju (co słychać w próbie zrobienia z tego numeru własnej wersji gospel, także poprzez dodatkowe chórki), ale jak wypowiadał się wokalista, największą inspiracją ostatecznie dla nich były amerykańskie krajobrazy, zapierające dech w piersiach swoim ogromem przestrzeni, nieskończenie dalekim horyzontem, ku któremu można wciąż dążyć bez przekraczania granic państw, dziką przyrodą, szczególnie jej nieożywioną materią oraz dżungle wielkich miast i góry ich drapaczów chmur. Wszystko to zbliżało do Boga i myśli o kwestiach eschatologicznych. Tutaj mamy ewidentnie wyznanie wątpiącego, ale wierzącego. I wciąż poszukującego. Dodatkowo, dobrze to wszystko pasowało do wcześniejszego charakteru muzyki U2, jak i jego otoczki pozamuzycznej. Ta duchowość ich muzyki, zawsze dobrze wyczuwalna, dająca ich twórczości swoistej wartości dodanej i skłaniająca do traktowania ich jako coś więcej niż kolejny zespół rockowy, znalazła na tej płycie, a szczególnie w tym utworze, pełne i najlepiej wyrażone dotąd ujście.
Słyszałem kiedyś ten utwór w wykonaniu chóru gospel, a cappella - niesamowite wrażenie!
Ciekawostka: zawsze kiedy podczas nagrywania płyty do studia przychodzili jacyś goście, zespół grał im najpierw ten kawałek.
Ciekawostka 2: początkowo drugim singlem miało być Red Hill Mining Town, ale podczas prób przed tournee Bono nie był w stanie wyciągnąć idealnie najwyższych momentów kawałka, w dodatku zespół nie był zadowolony z powstałego teledysku do tego utworu.