U2 WHEN THE STREETS HAVE NO NAME 1987 Joshua Tree
w BTW od: ok. 2004
(Arizona, z Rattle and Hum)
Trzeci singiel i pierwszy utwór z płyty. Idealny otwieracz, co widać chociażby po koncercie w linku, gdzie od tego zaczynają. Oczywiście wszystko za sprawą wstępu do kawałka: pierwsze dźwięki nadchodzą gdzieś z oddali, zbliżając się powoli seriami zwielokrotnianych arpegiów, które ogarniają nas coraz bardziej, pozwalając się stopniowo zanurzać w muzyce. To nie jest skok do basenu, to powolne wchodzenie z plaży do morza czy oceanu, a muzyka napływa coraz większymi falami, ogarnia nas i za chwilę cała otuli, zabierając nas w niezwykłą podróż, trwającą tyle ile ta znakomita płyta.
Co do brzmienia gitary, to The Edge dopracował do perfekcji styl, będący od tej pory wizytówką zespołu: proste, akordowe dźwięki, grane arpegiami, z dużym pogłosem i delayem, nakładające się na siebie tak, że nie wiadomo kiedy to on jeszcze gra, czy już echo grało .
Kiedy Elvis Presley po raz pierwszy został zagrany w radio, niemal wszyscy dzwoniący słuchacze chcieli wiedzieć, czy jest czarny, czy biały. Potem, kiedy dziennikarze zaprosili go do studia na wywiad, nie mogli go zapytać o to wprost, bo posądzono by ich o rasizm. W końcu wymyślili, że zapytają do jakiej szkoły chodzi. Ponieważ szkoły, tak jak podstawówki w Polsce, był zrejonizowane, odpowiedź Elvisa pozwalała się domyśleć, w jakiej dzielnicy mieszka, co pociągało za sobą odpowiedź na pytanie, jaki ma kolor skóry. W zasadzie tym zainspirowana jest ta piosenka, aczkolwiek Bono nie miał myśli Ameryki, lecz Belfast, w którym też odpowiedź na pytanie, gdzie mieszkasz, oznaczała jednocześnie odpowiedź na pytanie, jakiego jesteś wyznania i jak bogaty jesteś. Skonfrontował to ze swoimi wrażeniami z wizyty w Etiopii i tak powstały słowa. W nim zespół pragnął zabrać słuchacza w miejsce gdzie "ulice nie mają znaczeń", ale ze względu na otwarty charakter tekstu, interpretowano go na różne sposoby, szukając często, mistycznych czy religijnych odniesień, które wzmacniała warstwa muzyczna ze swoim "podniebnym" charakterem.
A muzyka powstała jednej nocy, dosłownie dzień przed rozpoczęciem nagrań płyty. Zespołowi brakowało kawałków, które dobrze by wprowadzały publikę w nastrój koncertu. Edge postanowił coś na to zaradzić i napisał całą muzykę jednej nocy, od razu nagrywając 4-ścieżkowe demo zawierające gitarę, bas, perkusję i klawisze. Wyobrażał sobie, jaką piosenkę chciałby usłyszeć na koncercie U2, gdyby był fanem zespołu. Tak był przy tym dumny z uzyskanego brzmienia gitary, że słuchając tego dema, skakał po całym pokoju hotelowym, wymachując rękami w górę z radości, że udało się stworzyć coś tak dobrego. Miał rację!
Ciekawostka: ze względu na zamieszanie aranżacyjne i harmoniczne, a także użyte efekty, utwór stwarzał zespołowi ogromne problemy w trakcie nagrywania. Niemal połowę czasu poświęconego w studio na płytę, zajęła praca nad tym jednym kawałkiem. Wydawało się, że nigdy nie uda się uzyskać pożądanego efektu, w końcu producent Brian Eno postanowił, że lepiej będzie zacząć wszystko od nowa i postanowił skasować taśmę.