Jean-Michel Jarre RENDEZ-VOUS II 1986 Rendez-Vous
w BTW od: 2006
(legendarny koncert z Houston z 1986)
Monumentalna rzecz. W końcówce istna feeria nakładających się na siebie motywów, granych przez różne instrumenty, w środku użycie spopularyzowanej przez Jarre'a harfy laserowej. W zasadzie to powinna być w wersji koncertowej w BTW, ale nie bardzo mogę się zdecydować na wersję. Największa różnica jest taka, że w płytowej chór śpiewa jakoś bez wyrazu, długo myślałem, że imitują go klawisze, a to momenty kiedy wchodzi chór są najlepszymi fragmentami tej kompozycji. A w tych największych koncertach jest najczęściej wykorzystywany chór. Najlepiej znam wersję z Houston, bo miałem ją na kasecie, ale nawet lepsza jest ta z Gdańska z 2005 (która niestety nie znalazła się na płycie z tym koncertem) i która przypomniała mi o tym numerze w kontekście topu i sprawiła, że go do niego wrzuciłem. Ale widziałem też minimum 2-3 inne wykonania i też są świetne. Dlatego też tak kompromisowo jest wrzucona studyjna.
W 1986 Houston i stan Texas obchodziły 150-lecie istnienia i z tej okazji, a także na specjalne zaproszenie NASA, które próbowało ocieplić swój wizerunek, ponieważ było pod sporą krytyką, jakoby nic pożytecznego nie robiło, a pobierało z publicznej kasy olbrzymie pieniądze (nikt jakoś nie zastanawiał się, że było to co najmniej kilkakrotnie mniej niż w erze lotów na Księżyc), Jarre zagrał specjalny koncert w Houston. Jednym z elementów współpracy z NASA był planowany udział w nim jednego z członków ekipy promu kosmicznego Challenger, Rona McNaira. Jak wiemy, Challenger rozpadł się na kawałki kilkadziesiąt sekund po starcie i Ron nie zagrał swojej partii... Miała się ona zresztą znaleźć już na płycie, co byłoby pierwszym nagraniem muzycznym dokonanym w kosmosie, a tak w obu przypadkach (album i koncert) zastąpił go Pierre Gossez (na albumie koncertowym "Houston/Lyon" słychać jak Jarre opowiada o tym).
Jak się ogląda fragmenty tego koncertu, nachodzi człowieka zdumienie, jak wielkim innowatorem i wizjonerem w dziedzinie techniki koncertowej i robienia z występu widowiska był Jarre. W dziedzinie analogowej zrobić TAKIE widowisko, wyprzedzające swoje czasy - coś absolutnie niezwykłego. Nie wiem też, jak to policzono, ale J-M pobił przy okazji własny rekord Guinessa w największej publiczności na koncercie, której podobno było 1,5 mln. I druga refleksja: jak bardzo zacofana była wówczas Polska, gdzie były nawet problemy z materiałem na winyle i trzeba było zdobyć specjalne pozwolenie na ich wydawanie. Gdy tymczasem w Stanach można było zrobić koncert z wizualizacjami i zespołem na wieżowcach w centrum miasta...
Być może także dzięki koncertowi w Houston, płyta osiągnęła najwyższe miejsce na Billboardzie ze wszystkich płyt muzyka i zdobyła nominację do Grammy za album New Age. Aczkolwiek miejsce (52) nie robi wrażenia, nie zdobyła też statuetki. W Europie zawsze szło mu dużo lepiej.