Pamiętam jak swego czasu Kaczkowski zagrał kilka numerów Cocteau i jakiś jeden czy dwa Dead Can Dance z Serpent's Egg, niewykluczone że z okazji jakiejś rocznicy legendarnej w Polsce wytwórni 4AD. Kilka dni później wybraliśmy się ze współlokatorem do MMarktu na zakupy i dziwnym trafem była akurat promocja na te płyty. Decyzja była prosta: kupić! Ja wybrałem Treasure bo bardziej mi się spodobała jego okładka, a kolega DCD, bo on wolał akurat tą . Cała płyta jest rewelacyjna, można by pewnie jeszcze ze 2-3 numery umieścić w Topie, ale jednak najsłynniejszym (i najlepszym) jest Pandora i dlatego to ona znalazła swe miejsce w BTW.
Absolutnie magiczne granie. Dużo echa i pogłosu, bajkowy nastrój, misterny aranż, anielski głos Elizabeth Fraser wyśpiewujący zwiewne melodie - prawdziwe cudo aranżu i współgrania instrumentów z wokalem. Tu zabawna sprawa: na płycie nie było tekstów piosenek i byłem przekonany, że w części z nich (w tym numerze również), podobnie jak u DCD, śpiewany jest tekst w wymyślonym lub jakimś egzotycznym języku, typu gaelicki czy coś w tym stylu. Jakież było moje zdumienie, kiedy kolega na zajęciach na studiach, korzystając z dostępu do internetu poszukał tekstów na moją prośbę i okazało się, że to są "zwykłe", ANGIELSKIE teksty! Bardzo rzadko to słychać i jest to dla mnie kolejny plus dla twórców: okazało się, że gra słowem i podporządkowanie go melodii i nastrojowi została tu postawiona na bardzo wysokim poziomie i wielokrotnie tak ułożono tekst, że faktycznie brzmią jak przypadkowy zlepek sylab, który jednak po rozłożeniu na czynniki pierwsze ma sens. Przykładem jest chociażby fragment:
"Forty feet
Forty Franks
Fish fate
Fiss fate
Clean fish
Formidiable"
Inna sprawa, że nawet mając przed sobą tekst tego numeru, to poza tym fragmentem który wrzuciłem, kompletnie nie słyszę tego co widzę. Jak dla mnie to zwrotki są w jakimś hiszpańskim, czy coś .
Ciekawostka: mimo że płyta jest zgodnie uznawana przez fanów (także w postaci najlepszej sprzedaży, chociaż niby wyżej w UK, na 7, było Heaven or Las Vegas z 1990) oraz krytyków (w postaci ocen) za najlepsze, szczytowe dzieło grupy, to początkowo członkowie grupy nie byli z niej zadowoleni i oceniali ją jako nagraną w pośpiechu i niedokończoną, a nawet, słowami gitarzysty Robina Guthrie, jako "owoc aborcji" dokonanej na wciąż trwającym procesie twórczym.
Statystyki:
LPP3 - 18
poza tym nie wiem czy było gdzieś, ale album doszedł w UK do 29