Deep Purple PERFECT STRANGERS 1984 Perfect Strangers
w BTW od: ok.2007
(Ian lekka chrypka, zresztą widać jak w pewnym momencie pokasłuje sobie na boku)
Płytą Perfect Strangers zespół wrócił triumfalnie na światowe sceny. Co ważne, wrócił w klasycznym składzie Blackmore/Gillian/Glover/Lord/Paice. I od razu wrócił do BTW (czy to ostatni raz? A to się okaże). W tym numerze zwraca uwagę przede wszystkim mocarny, zapadający w pamięć, grany niemal na dwóch nutach, riff. Słyszałem kiedyś w minimaxie jakieś nagrania demo Purpli i to zupełnie innego kawałka. Pod koniec słychać było jakby początki tego riffu, aczkolwiek trochę bardziej zamieszane rytmicznie (a w wersji ostatecznej jest przecież 4+5/4, więc też niestandardowo) i jeszcze najwyraźniej w fazie ewolucji i prób.
Utwór opowiada o reinkarnacji, co w pewien sposób pasuje do powrotu zespołu na sceny w najbardziej znanym składzie. Choć jest to granie ogólnie nieco staroświeckie jak na tamten czas, to pewne elementy (np. niektóre plamy syntezatorów) dodają mu klimatu lat 80-tych, co zapewne przysłużyło się dobrze jego percepcji jako coś więcej niż po prostu powrót starych gwiazd w dawnej formie i zyskało im nowych fanów. Miałem szczerze mówiąc przez kilka lat pewien problem z tym numerem, jakoś mnie nie chwytał, w końcu jednak go doceniłem i choć stawiam go sporo niżej niż stare klasyki, to jednak do BTW w końcu dobił.
Ciekawostka: mimo że to jeden z niewielu utworów Purpli, który nie zawiera solówki gitarowej, to Ritchie Blackmore uważa go za swój ulubiony ich numer.
Statystyki:
LPP3 - 2x1m.
UK, US - w sumie nie wiem
Blisko BTW: na stronie B singla znajduje się długi instrumental, Son Of Alerik. Za to tutaj Ritchie sobie trochę solówek pograł , aczkolwiek od połowy zespół jakby stracił koncepcję co dalej grać i utwór zmienia się raczej w swobodne jamowanie, które owszem jest przyjemne, ale z którego za wiele nie wynika, co obniża jego ocenę.
O ile dobrze patrzę, tym numerem Purple wyrównują rekord jak na ten moment jeśli chodzi o największą czasową rozpiętość utworów jednego wykonawcy w BTW. Od 1968 do 1984 jest 16 lat, tak samo jak u Presleya, do tego drugi rekord to 12 lat przerwy i tu go biją o rok (1961 do 1972, choć w momencie jak prezentowałem pierwszą część BTW, to Can't Help Falling in Love jeszcze w zestawie nie miał). Rekord pobije ktoś jeszcze w 1984 (o rok), także to chwilowy sukces .