NOTOWANIE 199(203)
- 01 09 JACK WHITE - WOULD YOU FIGHT FOR MY LOVE?
- 02 14 LYKKE LI - GUNSHOT
- 04 11 INTERPOL - ALL THE RAGE BACK HOME
- 05 15 LA ROUX - UPTIGHT DOWNTOWN
- 03 16 THE BLACK KEYS - TURN BLUE
- 09 05 GERARD WAY - NO SHOWS
- 07 10 THE BLACK KEYS - GOTTA GET AWAY
- 06 18 ST. VINCENT - DIGITAL WITNESS
- 10 06 CURLY HEADS - RECONCILE
- 08 20 LANA DEL REY - WEST COAST
- 18 05 ROYAL BLOOD - FIGURE IT OUT
- 14 07 LANA DEL REY - SHADES OF COOL
- 15 05 LA ROUX - KISS AND NOT TELL
- 12 18 JACK WHITE - JUST ONE DRINK
- 20 03 JULIAN CASABLANCAS+THE VOIDZ - WHERE NO EAGLES FLY
- 16 25 JACK WHITE - LAZARETTO
- 13 21 LYKKE LI - NO REST FOR THE WICKED
- 24 02 JULIA MARCELL - MANNERS
- 21 03 T.LOVE - ITALIA
- 11 20 THE KOOKS - AROUND TOWN
- 17 19 ARCTIC MONKEYS - SNAP OUT OF IT
- 19 08 CRYSTAL FIGHTERS - LOVE ALIGHT
- 23 13 LENNY KRAVITZ - THE CHAMBER
- 27 02 LUXTORPEDA - PUSTA STUDNIA
- 22 09 MISTER D. - HAJS
- NN 01 FOO FIGHTERS - SOMETHING FROM NOTHING
- 25 23 DAMON ALBARN - HEAVY SEAS OF LOVE
- 26 11 THE TING TINGS - WRONG CLUB
- NN 01 GERARD WAY - MILLIONS
- NN 01 LEONARD COHEN - ALMOST LIKE THE BLUES
---
- 35 RÖYKSOPP & ROBYN - MONUMENT
- 29 SLIPKNOT - THE NEGATIVE ONE
- 36 BILLY TALENT - KINGDOM OF ZOD
- 41 SLIPKNOT - THE DEVIL IN I
- 39 NICK CAVE & THE BAD SEEDS - GIVE US A KISS
- 30 CAGE THE ELEPHANT - TAKE IT OR LEAVE IT
- 38 METRONOMY - RESERVOIR
- 28 KASABIAN - BUMBLEBEEE
- 34 ARCADE FIRE - YOU ALREADY KNOW
- 32 THE KOOKS - FORGIVE & FORGET
- 44 BRODY DALLE - RAT RACE
- 33 YOUNG THE GIANT - MIND OVER MATTER
- NN TV ON THE RADIO - HAPPY IDIOT
- 48 BUSH - THE ONLY WAY OUT
- 40 THE HOLD STEADY - I HOPE THIS WHOLE THING DIDN'T FRIGHTEN YOU
- 47 FALL OUT BOY - CENTURIES
- NN ILLUSION - O TRUDZIE WYBORU
- 42 YOUNG THE GIANT - IT'S ABOUT TIME
- 50 MALLORY KNOX - SHOUT AT THE MOON
- NN WEEZER - BACK TO THE SHACK
O nowościach:
FOO FIGHTERS - SOMETHING FROM NOTHING
W ostatnich latach ekipa Dave’a Ghrol’a podążała ścieżką sukcesu, z albumu na album coraz bardziej gruntując swoje miejsce na szczycie. Przy okazji charyzmatyczny lider wziął udział w takiej ilości projektów, że nie tak łatwo byłoby je tu wszystkie wymienić, a przy tym opisać wkład jaki wniósł do tych wszystkich kolaboracji, zespołów gościnnych występów, itd… Za to bez ogródek można powiedzieć, że Dave Ghrol stał się w świecie rockowej muzyki instytucją. Nie dziwi więc fakt, że prawie wszystkie oczy od początku roku skierowane były w stronę Foo Fighters. Właściwie od momentu, gdy pojawiły się pierwsze zapowiedzi albumu „Sonic Highways”. Nie mogło też być inaczej, bo kolejne przecieki zwiastowały naprawdę niezapomniane wydawnictwo. Podsumowując to istne szaleństwo może wymienię te najważniejsze fakty. Osiem utworów, to zupełnie nie dużo, ale za to można liczyć na naprawdę długie i porządne kompozycję zaś sama ósemka obrócona o kąt 90 stopni staje nie symbolem nieskończoności. Następnie osiem miast i osiem różnych miejsc, w których album został zarejestrowany. Ponadto każda piosenka reprezentuje miasto, w którym powstała oraz zawiera jakiś wkład zaproszonego na czas sesji gościa. W przypadku dzisiejszej nowości „Something From Nothing” mamy do czynienia z Chicago, studiem nagraniowym Steve Albini's Electrical Audio oraz gościnnym udziałem Rick’a Nielsena z Cheap Trick. No i jakby tego było jeszcze mało zespół postanowił przybliżyć nam proces nagrywania albumu w ośmio-odcinkowym dokumencie przygotowanym dla HBO w reżyserii samego Dave’a. Na koniec warto też wspomnieć, że zespół przez cały poprzedni tydzień rezydował w programie Late Show Davida Lettermana. To się nazywa pompa!
Na końcu najważniejsza jest zaś muzyka, bo to ona zdecyduje czy ten album przejdzie do historii czy też zostanie zapamiętany tylko z powodu wspaniałej promocyjnej otoczki. I po wielokrotnym przesłuchaniu „Something From Nothing” jestem coraz bardziej przekonany o tym, że muzyka w tej historii przede wszystkim zapisze się złotymi zgłoskami. Choć przyznaje bez bicia, że z początku bałem się, że tytuł okaże się proroczy, że powstanie coś z niczego. Tylko czy to coś będzie miało jakiś znaczenie, zwyczajnie odpowiednią jakość? Dziś jestem już pewien, że jakość będzie, bo choć nie sposób od razu połapać się w muzycznym galimatiasie zawartym „Something From Nothing” to na końcu wyłania się jednak obraz cudownej rockowej piosenki. Zaczyna się spokojnie, od delikatnych dźwięków gitary, potem wchodzi wokal, Dave’a i kolejne instrumenty, wszystko to kręci się wokół charakterystycznego dla Foo Fighters patentu. Nagle jednak wszystko się zmienia i nowy skoczny riff tworzy nieszablonowe i rozbudowane przejście do głównego refrenu. To tu dzieje się najwięcej ciekawego, poznajemy nie zupełnie nowe, aczkolwiek na pewno ciekawe, niczym nie skrepowane, progresywne oblicze zespołu. To jest dobre i całkowicie mnie przekonuje, a na resztę trzeba jeszcze trochę poczekać, ale czas szybko zleci!
GERARD WAY - MILLIONS
Nowa płyta Gerard’a Way’a dosłownie pozamiatała, bo oczywiście można było się spodziewać dobrego wydawnictwa, ale sposób w jaki wokalista My Chemical Romane rozpoczyna solową karierę musi budzić respekt. Żadnego odcinania kuponów od sławy, przy jednoczesnym poszanowaniu swojej muzycznej przeszłości. Gerard stawia tu przede wszystkim na gitarę, ale uwalnia się od ostrych jednoznacznych gitarowych brzmień charakterystycznych dla twórczości MCR, zastępując je całą paletą innych również gitarowych, ale bardziej zróżnicowanych. To trochę taki ukłon w stronę brytyjskiej muzyki lat dziewięćdziesiątych. Za to w melodiach, kompozycjach i tekstach jak najbardziej pozostają pozostaję sobą. Dzisiejsza nowość „Millions” to taki szczególny ukłon w stronę britpopu, bo jest to bodajże najbardziej przebojowa piosenka na całym albumie „Hesitant Alien”. To wspaniałe jak artysta może się zmieniać na przestrzeni lat. Kto zaś słuchał płyt MCR z uwagą musi przyznać, że w muzyce tego zespołu zawarta była niesłychana różnorodność wpływów i dla mnie ta nowa droga Way’a nie jest, aż tak wielkim zaskoczeniem. Zaskakuje za to jakość, bo „Hesitant Alien” po prostu świetnie się słucha przy jednoczesnym odczuciu, że to wszystko ma naprawdę wnosi wiele dobrego do dzisiejszej muzyki.
LEONARD COHEN - ALMOST LIKE THE BLUES
Gdy pierwszy raz usłyszałem nowe nagranie Leonarda Cohena pomyślałem – zaraz, zaraz, przecież ja to już kiedyś słyszałem. No tak „Waiting for a Miracle” to oczywiste i wspomnienia „Natural Born Killers” Olivera Stone’a powróciły od razu. Potem wsłuchałem się w słowa i uznałem, że w sumie są one nawet lepsze od tego pamiętnego tekstu mistrza sprzed lat. Oczywiście to dwie różne piosenki, zupełnie inne kompozycje muzyczne, ale wydaje mi się, że ten klimat został tutaj idealnie przywołany. Ja zaś mam słabość do tego filmu i naturalnym następstwem tego faktu musiało być pojawienie się „Almost Like the Blues” na mojej liście. Wolna przejmujący bluesowa kompozycja, minimalna aranżacja ograniczająca się w zasadzie do organów na tle drobnych perkusyjnych elementów oraz żeńskiego wokalu, ale nie potrzeba nic więcej. W takim wydaniu Leonard Cohen wypada najlepiej!