ILLUSION, FLAPJACK 31.03.2023 r. (KAMIENNA 12 / HYPE PARK)
FLAPJACK
Jak byłem mały to słuchałem Flapjacka i byłem na maksymalnie podjarany tym, że polski zespół brzmi jak zagraniczny. Po latach już wiem, że to nie było wrażenie, bo prawda jest taka, że to absolutnie światowy band. Najbardziej ciepło wspominam trzeci krążek „Juicy Planet Earth”, który katowałem przez dobry rok niemal na okrągło. Natomiast teraz kiedy przed koncertem wróciłem do tych nagrań to równie mocno doceniam nawet te proste nagrania z „Ruthless Kick”. Okazuje się, że mają niesamowitą moc. Doskonale można to było też poczuć na krakowskim koncercie zespołu. Koncercie, który tak naprawę nie powinien się odbyć, bo pandemia zabrała nam Guzika. Jak miałby wyglądać Flapjack bez niego? Nie mogłem sobie tego wyobrazić, ale jednak pozostali człekowie chcąc upamiętnić muzyka postanowili zagrać kilka koncertów, a dzisiaj powstaje nawet nowy album!
Koncert był ciekawą wycieczką w przeszłość, bo nawet po wieku widowni dało się odczuć, że młodzież to to już nie jest. Oczywiście jest sporo młodych fanów zespołu, którzy rządzili pod sceną, ale jeśli przęsło się po sali to dominowali raczej tacy 40 plus.
Repertuar koncertu w większości wypełniły kompozycje z dwóch pierwszych płyt zespołu „Ruthless Kick” i „Fairplay”. Energia publiki łączyła się z jakąś wewnętrzną ekscytacją, bo usłyszeć na żywo „Soccer-Kids From Africa”, „Wake Up Deaf”, „Ruthless Kick” czy „Throw This Shit Away” to jednak co by nie mówić niezapomniane przeżycie. Tak samo jak możliwość wykrzyczenia razem z zespołem „Dead! Dead Elizabeth!” i „Mama's gonna kill you” z kultowego utworu „Dead Elizabeth”. Był też bezpośredni hołd dla Guzika w postaci „Troubleman” z jego ścieżkami wokalu. Nie zabrakło też innych genialnych kompozycji jak „Idol Free Zone”, „Childlike Trust” czy „Comic Strip”. Litza zagrał też fragment z „Pizza Driver” z repertuaru Acid Drinkers. Doczekaliśmy się też nowego kawałka „Dope Boy”, który jest ciekawy i dobrze rokuje na cały album. No i na koniec nie zabrakło „Whooz Next”.
Bardzo fajny, taki trochę sentymentalny, za to z pełnym przytupem koncert.
ILLUSION – 30 LECIE ZESPOŁU
Na pierwszy grudniowy koncert z okazji 30-lecia Illusion nie mogłem się wybrać, dlatego z pełną radością przyjąłem wiadomość, że odbędzie się jeszcze jeden krakowski koncert legend polskiej ciężkiej muzyki.
Po cudownej rozgrzewce w postaci Flapjacka, w koncert Illusion wchodziło się jakby z marszu. Podobna energia, trochę bardziej cięższa i konsekwentna melodia, ale klimat lat dziewięćdziesiątych taki sam. No z tą różnicą, że Illusion to czynny zespół z dłuższą przerwą, ale za to doskonałą ostatni płytą „Ahedonia”. Z tych nowych kawałków pojawiły się „Kto jest winien” oraz „Śladem krwi”. Było też trochę starsze „Solą w oku”, to już jedenaście lat, a tekst jak najbardziej aktualny. Nie mogło zabraknąć kitów takich jak „Nóż”, „Wojtek” czy „Cierń”. Zagrali też „W słomę rąk”, „Fame” czy „To co ma nadejść”, a na sam koniec „140” gdzie z boku pomagał też w chórkach Litza. Szkoda tylko, że koncert był relatywnie krótki i skłamałbym gdybym powiedział, że mi niczego nie zabrakło. Tak czy inaczej dobry mocny koncert Illusion jak wszystkie, na których w ostatnich latach byłem. Na minus jedynie akustyka, która przy tej mocy głośników przekładała się czasem w dudnienie i kakofonie.
O Kamiennej postanowiłem się nie wypowiadać bo zwyczajnie nie mam już siły. Powiem tylko, ze było za gorąco, a koncert niby w chłodni.