Post: #41

pamiętam, że w zielonej górze, polskiej stolicy wina, miałem wielki problem ze znalezieniem miejsc serwujących lub sprzedających lokalne wino i ostatecznie nie udało się go spróbować

poza tym miasto było przyjemne, dość kameralne zresztą, ale chyba nic ponad to

w rzeszowie nigdy nie byłem -- myślę o nim czasem (chyba wbrew faktom) jako o najdalszym z polskich miast, gdzie wyprawa musi zająć cały dzień, ale może kiedyś odważę się to skonfrontować

w kielcach też nie byłem, ale słyszałem sporo żartów o mieście i jego mieszkańcach, to moje, poza majonezem, pierwsze skojarzenie

kraków mnie rozczarował lata temu i wciąż przymierzam się do dorosłej konfrontacji z tym rozczarowaniem

łódź jest zaskakująco przyjemna ostatnimi czasy; piotrkowska faktycznie żyje, a i te wszystkie industrialne peryferia mnie, miłośnika industrialnych krajobrazów, ujmują

olsztyn zawsze omijałem, ale nie celowo, bywałem w okolicach, ale nie w samym olsztynie; nie myślałem o nim w ogóle pod tym kątem nigdy; zresztą gdybym miał wymienić miasta wojewódzkie, na pewno zapomniałbym przynajmniej jednego i na 100% byłby wśród nich olsztyn

Post: #42

(13.12.2022 12:36 PM)wwas napisał(a):  Trochę dziwi, że nie pojawiło się jeszcze jedno miasto, z którym mój kontakt ogranicza się do postoju na dworcu autobusowym (i to w tym wypadku wyjątkowo krótkiego) oraz relacji pewnego mojego dobrego kolegi, który stamtąd pochodził i z wielką ochotą pomstował na swoje rodzinne strony. Czyżby był w nim jakiś wyjątkowo jasny punkt, który kolega skwapliwie przemilczał?

podejrzewam że wiem o jakie miasto chodzi, jeśli dobrze myślę, to bardzo się w ostatnich latach rozwinęło - sam podczas pierwszej wizyty (również na dworcu autobusowym) miałem skrajnie negatywne nastawienie

(13.12.2022 12:58 PM)Tomekk napisał(a):  Bardzo interesujący Top.
będę śledzić i czytać z ciekawością opisy.

dziękuję i zapraszam!

(13.12.2022 01:21 PM)AKT! napisał(a):  pamiętam, że w zielonej górze, polskiej stolicy wina, miałem wielki problem ze znalezieniem miejsc serwujących lub sprzedających lokalne wino i ostatecznie nie udało się go spróbować

XD

(13.12.2022 01:21 PM)AKT! napisał(a):  w rzeszowie nigdy nie byłem -- myślę o nim czasem (chyba wbrew faktom) jako o najdalszym z polskich miast, gdzie wyprawa musi zająć cały dzień, ale może kiedyś odważę się to skonfrontować

coś w tym jest, nawet z warszawy jedzie się tam prawie 6 godzin w jedną stronę, do położonego dużo dalej szczecina 7

Post: #43

Co do tego "braku" to obstawiałbym chyba Szczecin.
A jeszcze mi się przypomniało a propos Kielc ich hasło reklamowe sprzed paru lat: "Don't give up, You are in Kielce"

Post: #44

Szkoda, że tylko wojewódzkie. Czyli Knurów i Świętochłowice się nie załapią

Post: #45

Tutaj trzy miasta, w których trochę bywałe,. Przy czym z Olsztyna nie pamiętam nic. Łódź kojarzy mi się bardzo dobrze. Przyjemne miasto, w którym miałem praktykę zawodową po trzecim roku. Najlepiej kojarzę Piotrkowską i ulicę, której nie mogłem znaleźć, chociaż po niej chodziłem (a to z powodu pewnego nieporozumienia). I chyba na tej ulicy był prawie bar, do którego często chadzałem. Kraków znam chyba najlepiej, bo byłem kilka razy. Jeden z nich to też praktyka zawodowa po drugim roku i największe zagłębie winniczków jakie kiedykolwiek widziałem. Ale wcześniej miałem tam niesamowite pół dnia. Zwieńczeniem była Szalona lokomotywa w teatrze STU z Grechutą i Rodowicz (mam z tym dwa ciekawe wspomnienia), a przedtem mój kościół nr 1 w Krakowie (na praktyce byłem w nim drugi raz) z klasztorem kamedułów.

Post: #46

Odnośnie Zielonej Góry i Olsztyna mam podobne odczucia, co Autor topu.
W czasie mojego tournée w Z.G. zatrzymałam się w nietypowym schronisku młodzieżowym. Na terenie miasta, w dość dobrym punkcie, w jakimś parku były rozlokowane domki kempingowe. Było to osobliwe, bo w innych miastach to rozkładano łóżka w szkołach. A tu niczym w kurorcie. Sporo lat później trafiłam na wycieczkę do tamtejszej winnicy i wino lokalne było do degustacji i zakupu. A także marynowane liście winogron z przeznaczeniem do wyrobu gołąbków, śliwki w winie, dżem winogronowy.

Pierwszy i jedyny kontakt z Olsztynem miał miejsce również w czasie mojej młodzieżowej eskapady, o której wspomniałam w pierwszym moim wpisie w tym wątku. Wówczas nie zrobił na mnie wrażenia poza krajobrazami właśnie. A teraz opinię nt miasta czerpię z relacji stacjonującej tam jednej z moich szczecińskich bratanic. Zachwyca się jeziorami i terenami zielonymi w mieście. Brak przesadnej urbanizacji jest sporym atutem. A jeżeli miasto Olsztyn za rok wykształci mi lekarza (ową bratanicę właśnie), z usług którego mam nadzieję korzystać, to ocena miasta wzrośnie Jej zdaniem Wydział Lekarski jest tam ok. Sama byłam zdziwiona, jak kiedyś będąc w pewnej poznańskiej przychodni specjalistycznej usłyszałam, iż jedna z pacjentek jeździ z dzieckiem do Olsztyna, bo tam jest jakiś specjalistyczny odłam, którego nie ma w "naszym fyrtlu". I ta nasza przychodnia kazała jej tam dalej jeździć jako do bardziej fachowego przyczółka.

A Kraków, jak Kraków. U mnie również byłby gdzieś w środku stawki.
Z Kielcami i Rzeszowem nie mam doświadczeń. Z Łodzią mizerne. Choć przypomniałam sobie, że przez chwilę również były elementem autostopowego tournée. Ale pamiętam tylko brak dworca centralnego/ głównego, co mnie zaskoczyło. Takie rozproszenie dworcowe właśnie .

Post: #47

gioconda2 napisał(a):Takie rozproszenie dworcowe właśnie

Swego czasu jechałem trasą z Kaliskiej do Widzewa. Zajęło mi to prawie godzinę.
Przy okazji: widziałem w życiu na żywo tylko trzy mecze pierwszej ligi (zwanej teraz extraklasą) - jeden w Krakowie i dwa w Łodzi (obydwa Widzewa, ale drugi to derby).

Post: #48

Do Widzewa? Co miałeś na myśli?

Post: #49

Zapewne trasą przez Chojny, faktycznie trochę naokoło.

Post: #50

wwas napisał(a):Zapewne trasą przez Chojny, faktycznie trochę naokoło.

Nie wiem jak teraz, ale wtedy to była jedyna opcja.

Post: #51

Chodziło mi, że nigdy nie słyszałem połączenia z przyimkiem 'do'.

Post: #52

Od kilku dni śledzę ten wątek i jestem bardzo ciekaw jak się dalej rozwinie. Dodam od siebie, że Zielona Góra to bardzo przyjemne miasto. Łódź jest bardzo specyficzna ale chyba nie mogę się tu za bardzo wypowiadać bo byłem tam zaledwie raz.

Post: #53

thestranglers napisał(a):Chodziło mi, że nigdy nie słyszałem połączenia z przyimkiem 'do'.

Przecież to najbardziej sensowna i prawidłowa opcja.

Post: #54

09.
BIAŁYSTOK
podlaskie
białystok długo kojarzył mi się bardzo źle - z uwagi na absurdalnie okropny dworzec autobusowy i podobnej jakości dworzec kolejowy; obawiałem się wyjazdu tam, nikt nie chciał mi towarzyszyć, a finalnie okazało się, że białystok ulega błyskawicznej metamorfozie - na tyle zresztą zauważalnej, że od jakiegoś czasu partia rządząca i największa partia opozycyjna kłócą się, kto odpowiada za ten sukces; centrum białegostoku faktycznie wygląda wspaniale - pałac branickich z kapitalnymi ogrodami, zadbany rynek, spektakularna bazylika i kilka nawet bardziej spektakularnych cerkwii, a do tego planty z najgłośniejszą fontanną jaką w życiu widziałem (i słyszałem) to atrakcje niemałego kalibru; do tego sporo wątków smutnych, na czele z pomnikiem wielkiej synagogi znajdującym się gdzieś między blokami - jedynej pozostałości po synagodze, którą niemcy spalili wraz z setkami (a według niektórych źródeł - tysiącami) żydów wewnątrz; historia białegostoku, który został zniszczony w bodajże 80% podczas wojny, miasta multikulturowego od najdawniejszych czasów, napawa odczuciami nieszczególnie przyjemnymi, dlatego tym mocniej cieszy zachodzący postęp (a ambicje są z tego co wiem znacznie większe)

08.
WROCŁAW
dolnośląskie
podejrzewam że w sporej części podobnych zestawień wrocław byłby wyżej, dlatego skupię się na argumentach uzasadniających relatywnie niską pozycję; zacznę jednak od zalet - architektonicznie ścisła czołówka, nie wiem czy podium polskich miast, ale top 5 na pewno, do tego świetna opera w której miałem przyjemność wysłuchać i obejrzeć "dziadka do orzechów" i restauracja "kosnpira", do której trzeba bardzo długo czekać, ale warto; i tu płynnie przechodzimy do sedna - wrocław nie jest miastem dla introwertycznego turysty; tłumy można porównać jedynie z krakowskimi, z tym że przybierają momentami jeszcze gorszego charakteru objawiającego się tym, że bez silnych nerwów nie sposób skorzystać z najbardziej rozpoznawalnych atrakcji jak choćby jarmark świąteczny; przepychać trzeba się wszędzie - w galeriach handlowych, w restauracjach, na mostach i na chodnikach (nie tylko tych w ścisłym centrum); być może mam strasznego pecha, ale odnoszę wrażenie, że dbanie o czystość nie należy do najwyższych priorytetów władz, co objawia się rzeczami tak nieprzyjemnymi jak mnóstwo śmieci rozrzuconych na przeuroczych wyspach; generalnie wrocłąw mi się podoba, mają też dobrą herbaciarnię (niestety nie pamiętam nazwy), jedno z najlepszych zoo w polsce (a w sumie najlepsze) i kilka innych zalet, ale zawsze muszę przemóc spory opór by tam się udać

07.
SZCZECIN
zachodniopomorskie
jechałem tu pół dnia, dlatego liczyłem na spektakularne doznania i szczerze mówiąc nie zawiodłem się; najbardziej podobały mi się budynek urzędu miejskiego (zdjęcia tego nie oddają, ale cała tamta okolica zapiera dech w piersiach) oraz katedra, udekorowana w protestanckim stylu, czyli prawie wcale, za to z wyeksponowanym mrokiem, purytańską aurą i kryptą, w której znajdują się prochy książąt pomorskich; zaznaczone piastowskie wątki bardzo mi się zresztą podobały, bo mimo burzliwej historii pomorza zachodniego przypominają, że te ziemie są faktycznie odzyskane, a nie podarowane; oczywiście okolice dźwigozaurów i park kasprowicza też są super, a jedyny zgrzyt podczas tej wizyty to kwestie kulinarne, wszak dwie restauracje z których skorzystałem nie wywarły szczególnego wrażenia ani na mnie, ani na moich towarzyszach, ale zdaję sobie sprawę, że jeden pobyt to za mało żeby wydać kategoryczny osąd, toteż szczecin zapamiętam zdecydowanie pozytywnie

Post: #55

zastanawiałem się, gdzie skończy wrocław i miałem nadzieję, że jednak przynajmniej nad poznaniem; jarmark jest faktycznie traumatyczny, z niewiadomych powodów ludzi to bierze i przyjeżdżają tłumy, ale bywają też momenty, kiedy w rynku jest naprawdę spokojnie, chociaż w weekendy staram się go omijać, niezależnie od pory roku

od opery ciekawszy jest chyba nfm z naprawdę fantastyczną dużą salą, tylko trzeba znaleźć jeszcze równie fantastyczny koncert w repertuarze, co bywa trudniejsze

a wyspy mają to do siebie, że to terytorium "studentów" (czy może raczej ludzi, którzy piją, hałasują i śmiecą, m.in. studentów, ale też wiecznych imprezowiczów i rozmaitych mętów), więc choć jest sprzątane bardzo często, bywa, że niewystarczająco; to swoją drogą kolejne miejsce po rynku, które omijam, choć zdarzało mi się miło spędzać czas w którejś z knajp na barkach, ale to trudne miejsce -- zdradliwie urokliwe, jego prawdziwa natura jest zupełnie inna

szczecin jest świetny, byłem kiedyś turystycznie i bardzo mi się podobało, chociaż teraz już nie do końca umiałbym chyba wskazać szczegółowo co -- całokształt miasta jako doświadczenia, myślę

w białymstoku nie byłem, ale wierzę, że kiedyś nadrobię

Post: #56

Nie tylko do Białegostoku się nie zbliżyłem, ale do niczego w województwie podlaskim. Do Szczecina dojeżdżałem nocnym autobusem, stamtąd miejskim jechałem na spotkanie z dziewczyną i coś tam po drodze widziałem, ale za mało żeby ocenić. Wrocław znam najlepiej, ale pozostały mi z niego bardzo pozytywne migawki.

Post: #57

Man faworyta. Mam tylko nadzieję, że podium nie będzie zawierał tandety typu poznań, czy Gdańsk. Stawiam na Lublin, Katowice i Toruń

Post: #58

No cóż. Tłumy w Wrocławiu znajdują się głównie w tym nieszczęsnym Rynku, o każdej porze roku rzeczywiście jest tłoczny. Wyjątek stanowi długi okresem pandemii w któyrm Rynek wyglądał jak z początku lat 90 tych- smutny, szary, pusty i zimny. Nie wiem też co ludzie widzą w tym jarmarku ale to temat na inną dyskusję a dążę do tego, że w moim rodzinnym mieście jest dużo miejsc pozbawionych śmieci i tłumów turystów a ciekawych pod kątem przedwojennej architektury i przyrody.

Post: #59

Dyfeomorfizm napisał(a):podejrzewam że wiem o jakie miasto chodzi

Potwierdzam, podejrzenie było słuszne. Opis faktycznie zachęcający do wybrania się i zobaczenia w końcu czegoś więcej niż wspomniany dworzec autobusowy.

We Wrocławiu bywałem regularnie co roku w latach 90., z okazji odbywającego się tam zawsze w maju pewnego konkursu łamigłówkowo-matematycznego. Wspominam bardzo pozytywnie, zoo faktycznie najlepsze, w jakim byłem, z drugiej strony okolice dworca, gdzie zwykle nocowałem, wyglądały jednak średnio zachęcająco. Rzuciła mi się też w oczy duża liczba ulic, na których zachowano oryginalną brukowaną nawierzchnię, co wizualnie prezentowało się ciekawie, jednak wrażenia podczas jazdy po nich samochodem były już nieco mniej ciekawe.

W Szczecinie byłem raz, przy czym program pobytu miałem dość napięty, na aktywność turystyczną zostały mi raptem dwie godziny, w dodatku temperatura (niska) nieco utrudniała ich efektywne wykorzystanie. To co udało mi się w tym czasie zobaczyć (Wały Chrobrego, plac Solidarności i najbliższe okolice) oceniam bardzo pozytywnie, chociaż tchu w piersi jednak nie zaparło. Do tego miałem nocleg z bardzo sympatycznym widokiem na jezioro Dąbie.

Ogólnie zdałem sobie sprawę, że jako cel wyjazdów turystycznych (nawet tych bardzo krótkich) w przytłaczającej większości wybierałem jednak okolice z dala od większych miast, w zasadzie jedyne, do którego zdarzyło mi się pojechać stricte turystycznie, to Kraków. Były jeszcze dwa, do których zrobiłem jednodniowy wypad przy okazji dłuższego pobytu w okolicy, we wszystkich innych wypadkach zawsze miałem jakiś dodatkowy powód. Zastanawiam się, czy może warto byłoby ten stan trochę zmienić...

Post: #60

Wrocław byłem w ostatnich 6 latach dwukrotnie, oba razy po 3-4 dni i było bardzo fajnie. Jakoś nie odczułem, żeby były tłumy, ale to może dlatego że jestem przyzwyczajony do tłumów w Warszawie (chociaż z drugiej strony rzeczywiście: załapać się na bilet na cokolwiek tak "z marszu" się w zasadzie nie dało. Tzn. dopiero przy drugiej wizycie, która była w okresie pandemicznym, było to możliwe. Inaczej tylko z minimum 1-dniowym wyprzedzeniem trzeba było kupować bilety).