(17.09.2021 11:28 AM)AKT! napisał(a): pamiętam, jaka to była ekscytacja, gdy zdobyłem wreszcie płytę z tym utworem i włączyłem go sobie na wieży! to był zupełnie inny wymiar!
----
61 ATC - Around The World (La La La La La)
Eska Maxxx RMF FM SLiP 30T
62 Fragma - Toca's Miracle
Maxxx SLiP
63 Vanessa Amorossi - Absolutely Everybody
Maxxx RMF FM SLiP
64 a-ha - Velvet
Eska Maxxx SLiP LP3
65 Madison Avenue - Don't Call Me Baby
SLiP
66 Tom Novy/Lima - Now or Never
Eska Maxxx
67 Richard Ashcroft - A Song for Lovers
Eska RMF FM SLiP LP3 30T
68 Sven Väth - Pathfinder
SLiP
69 Morcheeba - Be Yourself
Zet LP3
70 Moby - Find My Baby
SLiP
-----
61 - cudownie przesłodzona rzecz, bardzo nośna, kiedyś bardzo ograna, pozwala mi znaleźć w sobie dziecko. Klasyka euro-kiczu.
62 - maszap trance'owego wałka "Toca Me" oraz niedocenionej piosenki "I Need a Miracle", który odniósł olbrzymi sukces i do dzisiaj dobrze brzmi.
63 - kolejna piosenka, która niepostrzeżenie zniknęła z pola słyszenia; doskonale melodyjna rzecz
64 - a-ha grające w stylu Coldplay, tak bardzo, że pamiętam jakiś wpis na fanowskim forum Coldplay, gdzie ktoś szukal piosenki Coldplay z tekstem "her skin is like velvet..". Ale to jednak zespół o klasę lepszy. Bardzo klimatyczne, romantyczne, relaksujące.
65 - definicja funky house'owego przeboju, do tego całkiem zadziorne. Numer 1 na Wyspach, a u nas jakoś tak bez echa...
66 - o Tomie już wspominałem, a "Now Or Never" to w sumie też pomniejszy klasyk
67 - ostatnia wielka pieśń w wykonaniu Ashcrofta, prawie na miarę rzeczy z
Urban Hymns, o dziwo to był pierwszy numer 1 polskiego airplayu w historii kompilowania listy przez PifPaf.
68 - Sven Väth to jeden z pionierów trance, ale szybko porzucił on ten gatunek; "Pathfinder" jest z zupełnie innej beczki, jest to powolne, atmosferyczne electro; Kraftwerk by się nie powstydził. Dla mnie jedno z odkryć topu, bo nie spodziewałem się, że w 2000 roku Väth miałby coś tak udanego.
69 - hitem nie było, ale w gimnazjum nasłuchałem się tej płyty Morcheeby, a "Be Yourself" to faktycznie chwytliwa rzecz - choć nieco zbyt prosta - no i do tego trochę egzotyczna, poza tym, że nadal w duchu TEJ Morcheeby.
70 - połączenie bluesowej goryczy z filmowym rozmachem i nieco big beatowymi tłami. Karkołomna rzecz, czego nawet za bardzo nie pamiętałem. Choć
Play była za długa, to takie momenty faktycznie stanowią o sile i sławie tej płyty.