OK, nie ma co się czaić, kończymy odliczanie:
4. Crippled Black Phoenix – I, Vigilante (2010)
Okazało się, że jest jeszcze jeden album brytyjskiej formacji, który cenię bardziej. Może dlatego, że jest na nim jedynie pięć utworów (poprzednie były bardzo długie i zdarzały się wyraźnie słabsze kompozycje), za to na pewno są to dla mnie rzeczy wybitne (może "On a Lifetime" tylko bardzo dobre).
3. Riverside – Wasteland (2018)
Nie chce być inaczej - to zdecydowanie moja ulubiona płyta zespołu. Koncept-album, którego od początku do końca słucha mi się świetnie. Uwielbiam ten album za niepowtarzalny klimat, piękne dźwięki gitar, pianina, urzekający wokal - i tylko żałuję, że nie było mi (jeszcze?) dane posmakować go zagranego na żywo.
2. Tool – Fear Inoculum (2019)
Tu już zapewne oczywista oczywistość. Nie ma co się rozwodzić specjalnie, bo wszystko o tym wydawnictwie zostało już chyba napisane. To generalnie najlepsze, co zespół mógł wydać i warto było czekać na ten album tyle lat (choć mam nadzieję, że na kolejny już sporo mniej
).
1. Voo Voo – Dobry wieczór (2014)
I wreszcie zwycięzca. Choć było tu już sporo rzeczy od Wagla, to z pewnością nigdzie jego macierzysty zespół nie wspiął się na takie wyżyny. Dodam tylko, że płyta bez gości byłaby już świetna, a jeszcze ten powiew orientalizmu czyni ją absolutnie wyjątkową. I tylko można żałować, że nie ma większych szans na zaistnienie wśród słuchaczy spoza naszego kraju, choć pewnie tylko tutaj może być do końca zrozumiana.
Dziękuję bardzo za uwagę i komentarze