Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #101
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Phil Collins IN THE AIR TONIGHT 1981 Face Value
w BTW od: ok. 2007


(koncert z 1982. Zawsze podziwiałem śpiewających wokalistów, że potrafią się nie rozproszyć)
Mam ciekawą przygodę z tym numerem, którą w zasadzie można by opowiedzieć przy roku 1989/90, ale opowiem tu. Jakoś ok. 415-420 notowania LPP3 (sprawdziłem to przed chwilą, wcześniej tylko rok kojarzyłem) w klimaty listowe zaczęła mnie wciągać moja siostra cioteczna, która puszczała mi nagrane na swoim Kasprzaku kawałki z Listy. Ogólnie zagraniczne rzeczy, kojarzę jakieś Roxette, Glorię Estefan, ale przede wszystkim podwójnego Collinsa. Jeden z tych kawałków zapamiętałem, bo kojarzyłem tekst, a konkretniej 2 fragmenty. Początkowy: "si ką za" (bo śmialismy się, że "sika koza" Icon_wink2 ), oraz refren: "O! Win człajs! [niezrozumiały fragment] paradajs". No mniej więcej taka była moja znajomość angielskiego wówczas Icon_razz . Pamiętam też, że potem zaraz miała nagranego innego Collinsa, który też mi się podobał. Sprawdziłem teraz, bo kojarzyłem że ten drugi też był na pierwszym miejscu - musiało to być "I Wish it Would Rain Down", czyli właśnie okolice tych notowań, które wyżej dałem (bo oba kawałki wysoko wtedy były). Dlaczego nie doszło do tego, że już wtedy zacząłem słuchać LPP3, to opowiem innym razem (głupi przypadek w sumie zadecydował, przez niego jestem 4 lata w plecy Icon_confused2 ), na razie dojdę do tego, dlaczego w ogóle to przy "In the Air Tonight" o tym piszę. Otóż siostra kupiła sobie wkrótce także kasetę Collinsa, na której były oba podobające mi się numery (a także kilka innych rzeczy mi o nim powiedziała, np. to że jest już tak łysy mimo że ma dopiero 39 lat. Chociaż pamiętam, że jak kazała mi strzelać ile ma, to powiedziałem że 40. Czyli wcale go ta łysina nie postarzyła wg. mnie Icon_wink2 ). Na okładce była twarz Collinsa. Powiedziałem więc tacie, żeby pojechał do sklepu z kasetami (najbliższy był wtedy... 14 km od nas! Dopiero jakoś nieco później pojawił się jedyny w mieście, kultowy już "u Polaczka"). Zapytał się sprzedawcę o kasetę Collinsa, ten pokazał mu ileś jego kaset, jak zapewne wiecie niemal na każdej znajdowała się jego twarz Icon_lol . No to w końcu wybrał jedną, nie wiem czy sam, czy za namową sprzedawcy. Skutek był taki, że nie dość że nie było na niej dwóch znanych mi kawałków Collinsa, to kaseta była dla mnie kompletnie niesłuchalna. Jeszcze pewną nadzieję miałem jak zobaczyłem na stronie B numer "Hand in Hand", myśląc że może to kawałek z otwarcia olimpiady w Seulu, który bardzo lubiłem. Kiedy i to okazało się nieprawdą, ogromnie się zawiodłem i na lata odrzuciłem Collinsa. Nie wiem, czy w sumie przesłuchałem ją choć z 10 razy w całości. Chciałem nawet po kilku latach spróbować tak jak z Floydami, że może tym razem mnie weźmie, ale okazało się że i tym razem muzyka mi się nie podoba, jest jakaś ciężka, przearanżowana, z dużą ilością syntezatorów i jednocześnie zbyt jazzowa (takie mniej więcej były moje ówczesne odczucia). Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że kompletnie nie pamiętam, aby znajdował się na tej kasecie ten numer.

Na dokładkę do tej historii jeszcze obie okładki. Ta, którą mi kupił tata:
[Obrazek: 220px-Face_Value.jpg]
i ta, o którą mi chodziło:
[Obrazek: 220px-Phil_Collins-But_Seriously.jpg]
Faktycznie, mój opis że na okładce jest twarz, był nieco mało pomocny Icon_wink2 .

Było dużo własnych wspomnień, więc krótko tylko dodam o samym kawałku, że zainspirowany został rozwodem wokalisty z pierwszą żoną w 1979 roku. Rozwodem, który mocno nim wstrząsnął i przyczynił się także do odejścia Phila z Genesis na kilka lat i z miejsca stał się przebojem na całym świecie (#2 w UK). Najbardziej z całego utworu zapada w pamięć to wejście bębnów po spokojnym wstępie.

Ciekawostka: choć sam Phil mówi, że nie wie za bardzo o czym jest ten numer, po prostu czuł się źle i chciał dać upust swej złości po rozpadzie małżeństwa, w Stanach Zjednoczonych bardzo popularna jest historia, że opowiada o tym, jak wokalista był świadkiem czyjegoś utonięcia, kiedy ktoś próbował uratować kogoś drugiego, co się ostatecznie nie udało, a sam Phil był zbyt daleko by pomóc. Do tej do dziś żywej legendy nawiązuje nawet Eminem w kawałku "Stan" śpiewając:
You know the song by Phil Collins, "In the Air of the Night"
About that guy who coulda saved that other guy from drownin'
But didn't, then Phil saw it all, then at a show he found him?

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
09.07.2013 11:05 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #102
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
W BTW nadchodzi nowa era (choć to cały czas 1978-82, czyli disco vs. punk z wygraną disco. No, ale skoro disco grali tu nawet Floydzi i Queen, a punka nie grały zespoły disco, to wynik nie mógł być inny Icon_wink2 . W 1982 część rzeczy będzie jeszcze z tego okresu, część z kolejnego, czyli 1982-90). Zapowiem ją takim sygnałem:

Co oznacza ni mniej ni więcej, że stopniowo coraz więcej wpływu na BTW będzie miała LPP3 (ale na przełomie wieków ten wpływ zacznie maleć, by potem znowu trochę wzrosnąć).

Już poprzedni numer (czyli Collins) był takim, który znalazł się na LPP3, choć przebojem nie był. (max. miejsce 12 i tylko kilka tygodni na Liście. Z dużej, bo to jedyna polska lista pisana z dużej Icon_smile2 ). Teraz takich rzeczy będzie coraz więcej, w pewnym momencie niewykluczone że nie będzie takich, które nie były na niej w ogóle choćby gdzieś przez chwilę.
Dlatego też jeśli będę podawał jakieś statystyki odnośnie osiągnięć kawałków na świecie, to oprócz standardowych dotychczas Billboardu i UK40, będzie także LPP3 Icon_smile2 . Za chwilę będzie numer, który już był na niej przebojem.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2013 12:58 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #103
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
AC/DC FOR THOSE ABOUT TO ROCK (WE SALUTE YOU) 1981 For Those About to Rock We Salute You
w BTW od: ok. 2008-9? (wcześniej nie było chyba nic tego zespołu)


W zasadzie mógłbym przepisać to samo, co pisałem przy poprzednim AC/DC, bo wszystkie ich numery są w zasadzie takie same Icon_wink2 i nawet zmiana wokalisty jest niezauważalna (ś.p. Bona Scotta zastąpił już płytę temu Brian Johnson). Czyli znowu wstęp na gitarze, potem wchodzi reszta i całość się toczy. Tym razem jest to zdecydowanie toczący się głaz, a nie ciężarówka sunąca autostradą, bo rzecz jest nieco wolniejsza i przez to może jeszcze cięższa. Czyli mieliśmy coś w średnim tempie, jest coś w wolnym, czy będzie coś w szybkim od nich (byłyby wszystkie możliwe "style" ich piosenek ogarnięte Icon_wink2 )? Się okaże Icon_smile2 .

Pisałem też już wcześniej, że nie będzie nic z ich najsłynniejszej i najlepiej sprzedającej się płyty, jednej z najlepiej się sprzedających w historii, bo choć całość jest świetna i równa, to żaden numer na Back in Black jakoś mnie nie zachwyca (najbliżej jest Shoot to Thrill, ale jakoś bardziej mi się kojarzy z rokiem 2011 niż 1980. Ale żeby dowartościować swój rocznik, może dorzucę wkrótce, bo jakoś ostatnio trochę bierze mnie ten numer Icon_wink2 ).
No to nie było z tamtej, ale jest z kolejnej.

Ciekawostka: mimo monstrualnej sprzedaży, Back in Black nigdy nie doszło do szczytu albumów na Billboardzie (nie rozumiem jak to możliwe, ale tylko miejsce 4 Icon_eek2 ), przez co to jego następca był ich pierwszym i do niedawna jedynym ich numerem 1 tamże.

Ciekawostka 2: był to "ostatni Mohikanin" spośród rzeczy, które pojawiły się w premierowym notowaniu LPP3. Co prawda, również 9 tyg. w zestawie była TSA (i wszystkie w 10-ce!), ale tydzień potem był pierwszy druh zastępowy, bo Niedźwiedź pojechał na wesele. I Jarosław Kawecki pewnie nie wiedział, że do Poczekalni spadać nie można, przez co AC/DC spadło tamże i miało ten dziesiąty tydzień zaliczony (choć już niepunktowany), dopiero w 11 notowaniu się nie pojawiło. A najwyżej oczywiście w historycznym 1. notowaniu 24.04.1982, miejsce 3.

Ciekawostka 3: w numerze pojawiają się w pewnym momencie odgłosy wystrzałów z działa. Okazuje się, że zespół wpadł na taki pomysł zupełnym przypadkiem. Mianowicie, nagrywał ten numer w dniu, w którym był ślub Diany z Karolem, transmitowany przez TV. W trakcie ślubu oddano salwę z dział armatnich. Tak wyszło, że zespół właśnie przestał grać i nagle usłyszał z telewizora zza ściany odgłosy wystrzałów. "Hmm... to brzmi nieźle" pomyśleli Icon_smile2 . I wrzucili w kawałek, miksując dźwięk armat z fajerwerkami, dla lepszego brzmienia.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2013 12:59 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #104
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Paco de Lucía & Al Di Meola MEDITERRANEAN SUNDANCE/RÍO ANCHO (live!) 1981 Friday Night in San Francisco
w BTW od: 2006-7, aczkolwiek dopiero wtedy pomyślałem, żeby to dodać. Jak by mi to przyszło do głowy wcześniej, to może by z 10 lat wcześniej było


(o ile dobrze słyszę, to jest dokładnie ten koncert, który jest w BTW).

Znowu troszkę o starych kasetach Icon_smile2 . Na jakichś lekcjach z niemieckiego czy rosyjskiego znalazłem swego czasu nagrane przez tatę motywy z filmów (pisałem o tym już przy Vangelisie), na drugiej stronie zaś znalazła się jakaś niesamowita muzyka gitarowa, gdzie goście wymiatali tak, że głowa mała. Wydawało się, że nie można po prostu tak szybko grać! Wówczas nie miałem pojęcia, co to w ogóle jest, tata wspomniał tylko że "takich trzech kolesiów, nagrał kiedyś z radia, bo niezłe było". Niestety, poza Paco de Lucią (o którym wcześniej coś słyszałem i domyśliłem się, że to może być m.in. on), nie potrafił wymienić dokładnych nazwisk. Dopiero po kilku latach dowiedziałem, czy może domyśliłem się, że "tych trzech gości" to Paco de Lucia, Al di Meola i Johnny McLaughlin, tak też zapisałem sobie na kasecie. Co prawda wydawało mi się, że akurat ten numer gra tylko dwóch, ale w sumie tak zaiwaniali, że jakby było 5, którzy brzmią jak dwóch, to bym się nie zdziwił Icon_wink2 . Ostatecznie okazało się, że jednak miałem rację i dopiero ze 2-3 lata temu przyszło mi skasować Johna z udziału w tym utworze, przez co zniknął z BTW (co zapewne niezmiernie go zmartwiło jak tylko się dowiedział Icon_mrgreen ). Konkretniej: Paco w lewym, a Al w prawym kanale.

"Niezłe" - to dość eufemistyczne określenie tego, co tutaj panowie wyprawiają! Dopiero niedawno się dowiedziałem, że powszechnie ta płyta jest uznawana za najbardziej wpływową spośród całego nurtu gitarowej muzyki akustycznej. Także tata niewątpliwie miał nosa (a raczej ucho), a ja dzięki temu miałem możliwość obcowania z genialną muzą już w młodym wieku, nie wiedząc nawet że to kamień milowy i w zasadzie wzorzec z Sevres gatunku. W zasadzie to jedno nagranie jest jednym wielkim podręcznikiem wirtuozerskiej gry na gitarze akustycznej/klasycznej. Jest tutaj cała masa technik i stylów, właściwych zarówno dla gry na "nylonie" jak i "stalówce". Jedyna rzecz, jaka mi przeszkadza, to brzmienie gitary Ala, jakoś nie przepadam za Ovation.

Od razu najbardziej mi przypadł do gustu z całej płytki właśnie ten kawałek, zapewne przez swą przebojowość, jakby rockowy pazur i energię i wchodzącą w głowę melodię głównego motywu (którą nawet swego czasu nauczyłem się wyrzępolić na gitarze, oczywiście kompletnie nie ogarniając, jakie oni tam dziwne chwyty grają, tylko najprostsze podkładając, solówek nawet nie próbując grać choćby i 10 razy wolniej). Kiedyś strasznie mnie zaskoczył puszczając ten numer w minimaxie Kaczkowski (zapewne w 2001, na 20-lecie nagrania), od tego momentu byłem pewien, że jest nie tylko "mój", ale ogólnoświatowy, a na pewno ogólnopolski hicior. I mimo swojej nierockowości i niepopowości, a jazzowości (choć czy flamenco to jazz? Z racji na strukturę muzyczną, czyli temat i improwizacje, niby tak i na takich półkach widziałem tę płytę, to jakby się uprzeć, to można by w world music czy folku jakimś umieścić), z racji wielokrotnego chylenia czoła przeze mnie przed tym nagraniem, w końcu pewnego razu pomyślałem że jego braku w BTW nie można wytłumaczyć w żaden sposób i musi się tam znaleźć. I się znajduje, z bardzo silną pozycją!

Ponieważ pożyczyłem kilku znajomym kasetę, to określenie "Paco" stało się w naszym gronie (i osób, które się potem z nim zetknęły) synonimem kosmicznego wymiatacza, który "pacuje" (czytaj "pakuje") na gitarze, ale potem nawet ewoluowało i chyba nie tylko gitary dotyczyło Icon_smile2 . Kolega sprzedał kiedyś nawet ciekawostkę, że policzyli Paco ile razy potrafi w ciągu sekundy uderzyć w strunę i wyszła jakaś abstrakcyjna liczba (zabijcie mnie, nie pamiętam. 36? 52? 42? Whatever - kosmos, facet pacuje na maxa Icon_mrgreen !).

To wcale nie jest ostatni instrumental w tej części Topu. Ale o ile kojarzę pierwszy raz wśród wykonawców pojawia się przedstawiciel Hiszpanii (a jeszcze parę lat temu też Włoch, bo myslałem że skoro ma takie nazwisko, to Al Amerykaninem nie jest), rozszerzając listę krajów do 14 (jeśli dobrze liczę. Chyba żeby AC/DC policzyć też Nową Zelandię).

Rzecz została nagrana, zgodnie z tytułem płyty, podczas koncertu w 5 grudnia 1980 w San Francisco, poza 1 kawałkiem, nagranym później nieco w studio w Nowym Jorku.

Widziałem kiedyś koncert Ala di Meoli z orkiestrą nawet na TVP2! (i to o ludzkiej porze, chyba 19:30) To było kolejne wydanie festiwalu, o którym wspominałem kiedy pisałem o Chucku Mangione, że jego nagranie było sygnałem reklamowym imprezy. Koncert ówczesny to była nieco inna muza, także z racji na formę muzyczną (solista z orkiestrą), ale bardzo mi się też podobał. I nawet kojarzę, że jakoś na koniec, bis czy coś, zagrali kanon Pachelbela Icon_smile2 .

PS. Uch, ale się rozpisałem! Icon_eek2

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2013 01:01 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 129
Dołączył: Dec 2014
Post: #105
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Nadchodzą lata 80. Hura no to spodziewaj się częstszych moich komentów Icon_wink
Miszon napisał(a):Phil Collins IN THE AIR TONIGHT
Klasyk a w sumie to poznałem go jakoś po But Seriously. Najpierw oczywiście była koza (pewnie będzie w swoim czasie tu), "I Wish..." i jakoś wtedy, chyba w Kingowskim "Greatest Hits" (kultowa audycja, ile bym oddał żeby obejrzeć jakiś archiwalny odcinek...) zobaczyłem wreszcie "In The Air Tonight". Ten teledysk taki dziwny no i smutny też. No i wiadomo że gdyby nie fragment perkusji w pewnym momencie to nagranie by przepadło.
Miszon napisał(a):Zawsze podziwiałem śpiewających wokalistów, że potrafią się nie rozproszyć
Chodziło Ci o śpiewających perkusistów Icon_wink
Miszon napisał(a):Jakoś ok. 415-420 notowania LPP3 (sprawdziłem to przed chwilą, wcześniej tylko rok kojarzyłem) w klimaty listowe zaczęła mnie wciągać moja siostra cioteczna
Moja pierwsza LPP3 miała numer 413! Możesz sprawdzić co było na pierwszym w tym notowaniu Icon_wink
12.07.2013 07:50 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 129
Dołączył: Dec 2014
Post: #106
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon napisał(a):Pewnie niezły szok, ale tak jakoś głupio wyszło, że oficjalnie to pierwszy numer tego zespołu w BTW
No ja bym Ci dał jakbyś pominął tu mój ulubiony band z lat 70. ! Icon_cool A wybór faktycznie nieszablonowy bo z jedynej płyty Yes nagranej bez Jona.
Miszon napisał(a):Trójkowy numer, idealny materiał na dżingiel muzycznej premiery
właśnie, kiedyś w Popołudniowym ZD3 grali ten sygnał i człowiek wiedział że nowość, żeby się przysłuchać...
Miszon napisał(a):Pamiętam, jak byłem zaskoczony kiedy pierwszy raz to usłyszałem jako piosenkę (około 1998-9?)
to ja zorientowałem się jeszcze później skąd pochodzi ta sygnatura, w trakcie słuchania Dramy, wyobraź sobie moje zaskoczenie: Jak to?! To nie jest jakis sztuczny sygnał tylko fragment utworu i to mojego ukochanego YES?!
Miszon napisał(a):Flash & The Pan LIGHTS IN THE NIGHT
No i kolejny numer który kocham, chyba mam go nawet na Liście Napędowej do Życia... (ale jeszcze muszę sprawdzić Icon_wink)
Też myślałem że był singlem. A gdzie go usłyszałem? Może w Markomanii, może w Muzycznej Poczcie UKF? I też zabił Icon_lol
12.07.2013 08:14 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #107
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
thestranglers napisał(a):Chodziło Ci o śpiewających perkusistów
Hehehe, faktycznie, zaraz poprawię Icon_lol
thestranglers napisał(a):no to spodziewaj się częstszych moich komentów
Już to widać Icon_smile2 .
thestranglers napisał(a):właśnie, kiedyś w Popołudniowym ZD3 grali ten sygnał i człowiek wiedział że nowość, żeby się przysłuchać...
To se ne vrati...

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.07.2013 10:51 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #108
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Joan Jett & The Blackhearts I LOVE ROCK AND ROLL 1981 I Love Rock 'n Roll
w BTW od: ok. 2002


(koncert w Niemczech 1982. Joan chyba lekko dziabnięta Icon_wink2 )

Chyba najsłynniejszy, a może też najfajniejszy, kawałek z nurtu "żeńskiego rocka" (jeśli w ogóle istnieje taki nurt). Od pierwszych chwil, perkusyjnego wstępu, przez fajnie skonstruowaną zwrotkę, gdzie riffy pełnią rolę łączników między linijkami, po bezbłędnie przebojowy, zachęcający do wspólnego śpiewania, skandowany refren z najbardziej rock'n'rollowym tekstem, jaki tylko można było sobie wymarzyć - wszystko w tym kawałku jest idealnie skrojone na miarę przeboju!

I takim oczywiście był: aż 7 tygodni na szczycie Billboardu (w Trójce "tylko" 2x2m. I oczywiście jedyny ich numer na Liście). Co prawda zespół stał się przez to typowym przedstawicielem "one hit wonder", ale daj Boże każdemu choć jeden taki przebój... Bardziej interesująca jest sama historia tego nagrania, o której przeczytałem przypadkowo w jakimś zagranicznym czasopiśmie, gdzie więcej pisano w ogóle o The Blackhearts. Otóż Joan nagrała to już w 1979, we współpracy z dwoma Sex Pistolsami zresztą, wydała nawet na singlu, ale wówczas przepadło bez echa (pewnie dlatego, że nie wiadomo dlaczego ktoś nie dostrzegł potencjału nagrania i umieścił je na stronie B krążka? :eh: ). Dopiero nowa wersja, 2 lata późniejsza, zadziałała na rynek tak jak powinna. Przed The Blackhearts Joan miała zresztą już całkiem bogatą karierę, grała m.in. w żeńskiej kapeli The Runaways, która nie odniosła wielkiego sukcesu, ale okazała się być kuźnią kilku ciekawych karier, nie tylko samej bohaterki tego postu (grały też tam m.in. Lita Ford i Cherie Currie, obie zresztą potem też w Blackhearts, czy Micki Steele - potem w The Bangles. Niestety, dwie inne już nie żyją: Sandy West, znana z nałogowego palenia, zmarła w 2005 na raka płuc z przerzutami do mózgu, a Laurie McAllister która w latach 80-tych wycofała się z muzyki, w 2011, nie wiem z jakiego powodu). Całej historii z tamtego artykułu już nie pamiętam, ale kilka razy się zaskoczyłem czytając zawarte w nim informacje.

Ciekawostka: numer jest coverem zespołu Arrows z 1975, o czym dowiedziałem się czytając wspomniany artykuł, ale kompletnie o tym zapomniałem (może dlatego, że było to dla mnie sporym szokiem, kiedy się o tym dowiedziałem) i całkiem niedawno kajmanowy konkurs na Zlocie przypomniał mi o tym fakcie Icon_smile2 .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.07.2013 10:49 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #109
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
The Stranglers GOLDEN BROWN 1981 La Folie
w BTW od: ok. 2002 (jakoś równo z Joan dopisałem. Ale numer poznałem dużo później niż "I love rock'n'roll", bo ok. 1999)


(koncert z festiwalu w Atenach z 1985, gdzie zagrali też m.in. The Cure, Depeche Mode, The Clash)

Nie znam się za bardzo na zespołach tamtego okresu, ale wydaje mi się, że Stranglersi to była ta sama półka co Police, Sex Pistols czy Clash. Czyli - ścisła czołówka. Można by też jeszcze kilka nazw dodać, ale z nich wszystkich i tak ten zespół wydaje mi się najbardziej rozmarzony, najdelikatniejszy, najbardziej balladowy i "radio friendly", ale też z najlepszym warsztatem (i darujemy im zabawny fałsz w solówce w filmiku powyżej Icon_wink2 ). To taki ich czołowy numer pokazujący to o czym piszę: to przyjemny walczak, choć nieco złamany, bo przecież w tym głównym motywie klawesynowym jeden z taktów jest nagle na siedem - ciekawy pomysł swoją drogą i najbardziej charakterystyczny moment tego kawałka. Jest misternie zaaranżowany, bo przecież poza tym klawesynem mamy delikatną solówkę gitary akustycznej, rozmyty, nucony koniec, interesujące efekty brzmieniowe, etc. Całość bardzo miła w odbiorze, płynąca sobie gdzieś przez nas, bez brutalnych ataków dźwiękowych czy brudnej produkcji ery świeżo po wypaleniu się pierwszej fali punka. To samo charakteryzowało inne numery, również te, których zabrakło w BTW (patrz niżej). Interesujące jest to, że doszli do tego mimo że z początku stanowili przecież jeden z najbardziej agresywnych bandów punkowych. Zmęczeni punkowcy robią się romantyczni, czy po prostu zespół podążał za modami?

Ciekawostka: powszechnie uważa się, że tekst odwołuje się do heroiny. Czym faktycznie tym jest ten "złoty brąz"? Zespół wtedy się odcinał od teorii narkotykowej, ale potem bywało z tym różnie.

Ciekawostka 2: singiel doszedł w UK do drugiego miejsca, a po latach został wybrany w plebiscycie BBC jako jeden z najlepszych #2 XX wieku (zajął 5 miejsce, wygrała "Vienna" Ultravoxu. Cała 10-ka tu: http://www.bbc.co.uk/news/entertainment-arts-20881216 ). A wówczas pozwolił im złapać drugi oddech i pociągnąć spokojnie na tej fali przez całe lata 80-te.

Blisko BTW: Midnight Summer Dream(koniecznie długa wersja 10-minutowa!), Always the Sun

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.07.2013 11:12 PM przez Miszon.)
15.07.2013 10:50 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 129
Dołączył: Dec 2014
Post: #110
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Czując się wywołanym do tablicy... Icon_wink

No ładnie ich potraktowałeś słusznie dopisując do I. ligi, w której przebywali może nawet do czasów "Aural Sculpture". Przyjaźni dla radia stali się faktycznie dopiero po 1982 roku, za sprawą sukcesów ww. Golden Brown i Strange Little Girl, którego spodziewałbym się w Twoim zestawie w miejsce Always The Sun bo bardziej wyraża podskórny bunt z czasów początków zespołu i dodatkowo faktycznie z tych czasów pochodzi Icon_wink
Miszon napisał(a):Zmęczeni punkowcy robią się romantyczni, czy po prostu zespół podążał za modami?
Oj, to pytanie z kręgu tych seminaryjnych. Na szczęście zmieniając styl nie zgubili charakteru (przynajmniej do czasu wspomnianej wyżej Aural Sculpture).
Miszon napisał(a):powszechnie uważa się, że tekst odwołuje się do heroiny. Czym faktycznie tym jest ten "złoty brąz"?
nigdy nie zgłębiałem tego tematu i w żadnym wywiadzie o tym nie czytałem więc nie pomogę
Miszon napisał(a):wówczas pozwolił im złapać drugi oddech i pociągnąć spokojnie na tej fali przez całe lata 90-te
jeśli myślisz tu o losie The Stranglers to oni raczej skończyli się i artystycznie i marketingowo po roku 1990
15.07.2013 12:24 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #111
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
thestranglers napisał(a):oni raczej skończyli się i artystycznie i marketingowo po roku 1990
Literówka, miałem na myśli 80-te. Zaraz poprawię.
thestranglers napisał(a):Strange Little Girl, którego spodziewałbym się w Twoim zestawie
Nie przepadam i zasadniczo lepiej znam wersję Tori Amos (ale też średnia).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.07.2013 11:12 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #112
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Rush TOM SAWYER 1981 Moving Pictures
w BTW od: 2012 (a zważywszy, że poznałem z rok-dwa wczesniej: bardzo szybko!)


(tak naprawdę to jest głównie o płytach 2112 i Moving Pictures)

Rush to wciąż dla mnie jeszcze terra incognita, trochę mnie odstrasza od głębszego wchodzenia w ich twórczość, poza jej objętością wynikającą z długowieczności zespołu, także wokal. Nie ukrywam, że nie lubię wysokich męskich głosów (dlatego, jak na razie, nie ma w ogóle w BTW Iron Maiden!), a Geddy śpiewa w zasadzie falsetem, czy też jakąś swoją nietypową jego odmianą. Ale partie intrumentalne są jak najbardziej zacne i godne poświęcenia im więcej uwagi.

W tym numerze najbardziej lubię sam początek: te dziwne plamy basowego syntezatora Geddy'ego, a potem skandowany śpiew z powtarzanym "mean mean". No i jest też coś dla fanów liczenia Icon_wink2 : rzecz przeskakuje od początkowego "nudnego" 4/4, przez 7/8 aż po nawet 13/16(!) w instrumentalnej wstawce. Czyli nawet King Crimson by się nie powstydzili Icon_smile2 . Mimo skomplikowania, całość ma zdecydowanie przebojowy sznyt, wyszła na singlu, osiągając #25 w UK i 44 w Stanach.

Zespół jest o tyle sympatyczny, że ma wygląd kontrastujący z muzą jaką grają, szczególnie obecnie, kiedy mocno dokładają do pieca: perkusista-mnich tybetański (tak mi się kojarzy ta czapeczka) plus dwóch dystyngowanych panow w marynarkach (celuje w nich szczególnie gitarzysta Alex Lifeson), w tym jeden nieco gargamelowaty z twarzy, a w dodatku obstawiony jakimiś elektronikaliami - takie jest pierwsze skojarzenie z nimi. Stanowczo nie hardrockowe, nie progmetalowe.

A Tomka Sawyera niestety nie czytałem. Ktoś mi powiedział, że to ciąg dalszy Hucka Finna, który stał się niestety pierwszą książką, jaką zacząłem, a nie skończyłem i w ten sposób czytanie ciągu dalszego skończyło się zanim zaczęło...

Ciekawostka: poprzedni numer z Kanady był w BTW z roku 1967. Spora przerwa.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
16.07.2013 01:09 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #113
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Rush YYZ 1981 Moving Pictures
w BTW od: 2009-10


(zarąbisty wykon!)

To był chyba pierwszy poznany przeze mnie świadomie utwór Rush i dla mnie to on, a nie "Tom Sawyer", jest symbolem zespołu. Przy okazji - kolejny numer poznany dzięki Guitar Hero (i kolejny z części II), gdzie był bisem jednego z dalszych setów. I znajdował się tam w wersji koncertowej, a sam wciąż się waham, czy w BTW powinna być wersja z Movin Pictures, czy koncertówka z Exit... Stage Left z tego samego 1981 roku (to chyba fragment tej wersji jest w filmiku powyżej). Od razu przeżyłem szok: "co to kurde jest?! Jaki dziwny wstęp! I jaka szalona całość! Niesamowity instrumental!"

Bo jest to przecież w pewnym sensie symbol zespołu. Tytuł pochodzi od symbolu lotniska w Toronto w światowym systemie identyfikacyjnym lotnisk, symbol YYZ nadaje się w nim alfabetem Morse'a. Ponieważ zespół pochodzi z Toronto, zawsze kiedy wracał z trasy słyszał w samolocie to wywoływanie i jak sami wspominają, był to dla nich jakiś znak, że już są w domu - coś na co często oczekiwali z utęsknieniem. W końcu wpadli na pomysł, aby jakoś jakoś opowiedzieć o tym muzycznie, czy też dać temu hołd. Wypadło to absolutnie rewelacyjnie: porywający numer, od pierwszej do ostatniej nuty przyciągający uwagę, owładniający absolutnie słuchacza. Rzecz, w której każdy członek zespołu mógł się wyżyć i dać upust energii, każdy miał też czas na swoją popisową partię solową. Całość bardzo spójna, z której nie sposób wyciągnąć jakiś element, brzmi jak jeden długi dżingiel.

Ale dla mnie najważniejsza w tym wszystkim jest perkusja. Bo dla mnie Rush to jednak głównie Neil Peart. Chłopaki mieli naprawdę dużo szczęścia, że trafił do zespołu, co stało się zresztą nieco przypadkiem: kiedy okazało się, że cukrzyca pierwszego perkusisty, współzałożyciela zespołu Johna Rutseya, uniemożliwia mu bycie w pełni aktywnym członkiem grupy (a przede wszystkim udział w trasach koncertowych po wydaniu debiutu w 1974), postanowiono zrobić "casting" na zastępcę. Tym oto sposobem na przesłuchanie trafił Neil i z miejsca zaskarbił sobie uznanie osamotnionego duetu. Od tej pory zespół zyskał nie tylko doskonałego perkusistę, jednego z najlepszych rockowych w historii, ale także autora większości tekstów zespołu, biorącego także czynny udział w komponowaniu kawałków. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że Neil to może nawet połowa wartości Rush.
I chłopaki to doceniają, np. zawieszając działalność zespołu kiedy kolega miał problemy osobiste, nawet nie próbując szukać nowego perkusisty. To naprawdę smutna historia, ale z happy endem: w ciągu 10 miesięcy na przełomie 1997 i 1998 roku, jego córka zginęła w wypadku samochodowym, a następnie żona zmarła na raka. Było to dla niego takim ciosem, że oznajmił kolegom, że odchodzi na emeryturę... By ukoić swój ból, oddał się swojej innej pasji: motocyklom. Odbył długą, ponad roczną podróż, w której zrobił ponad 88 000 km (z Quebecu do Alaski, następnie Meksyku i Belize). Pozwoliło mu to przeżyć żałobę po bliskich, odnaleźć na nowo siebie i odzyskać spokój ducha. I to szczęśliwe zakończenie wspomniane wczesniej: wkrótce poznał nową partnerkę życiową z którą się szybko ożenił, ponownie uwierzył w sens życia, zapragnął znowu grać i w 2001 oznajmił zespołowi, że jest gotów do powrotu. A wcześniej wydał książkę z podróży pod tytułem "Ghost Rider: Travels on the Healing Road", coś pomiędzy pamiętnikiem, a książką podróżniczą.

To ostatni instrumental w tej części BTW. Zaraz sprawdzę, kto zdobył punkt w pytaniu, ile ich będzie.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
16.07.2013 01:10 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #114
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Czas odpowiedzieć na pytanie konkursowe:

5. Ile utworów jest instrumentalnych? (2p dokładną liczbę, 1p dla tego, kto był najbliżej w przypadku jeśli nikt nie zgadnie dokładnej liczby)

Odp.: 9 (Jessica, Great gig in the sky, Dzwony rurowe, 'Cause we've ended as lovers, Europa, Equinoxe, Rydwany ognia, Paco z Alem oraz YYZ)

Co oznacza, że po 2 punkty zdobywają thestranglers oraz Krzysiek. Trafili idealnie Icon_biggrin3 .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.07.2013 01:19 AM przez Miszon.)
16.07.2013 01:19 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #115
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
I od razu kolejna odpowiedź, bo przecież ta część Topu za chwilę się skończy (jeszcze mniej niż 10 numerów):

4. Ile utworów śpiewanych jest nie po angielsku?(2p za dokładną liczbę, 1p dla tego, kto był najbliżej w przypadku jeśli nikt nie zgadnie dokładnej liczby)
Odp.: tylko 3 (2xDassin, Das Model)

1 punkt dla: albarna i wwasa. Obaj pomylili się tylko o 1 numer, strzelając 2 (albarn) i 4 (wwas) kawałki.
Coraz więcej osób ma już jakieś zdobycze punktowe Icon_smile2 .

Zostały do odkrycia tylko 2 pytania: pierwsze i siódme.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
16.07.2013 01:20 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #116
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Chyba niespodzianka teraz?

Grace Jones I'VE SEEN THAT FACE BEFORE (LIBERTANGO) 1981 Nightclubbing
w BTW od: 2011 (ale znałem duuużo wcześniej. Może nawet od lat 80-tych. Choć potem na lata zapomniałem, to fakt)



Tym razem nie koncertowa wersja, jak to zwykle staram się czynić, żeby uatrakcyjnić słuchanie (bo przecież wszyscy znają oryginały), lecz teledysk. Z pewnego konkretnego powodu: raz żeby porównać czy skontrastować z kolejnym przedstawianym tu numerem, dwa bo Grace Jones to nie tylko piosenkarka. To coś więcej: performerka, ikona stylu i kreatorka mody czy nawet fryzur. Dziś powiedzielibyśmy artystka multimedialna. Bardzo magnetyczna, zatrzymująca naszą uwagę postać.

Ten numer najbardziej kojarzy mi się z filmem "Frantic" Romana Polańskiego i przez to nawet często myliłem się, myśląc że piosenka jest z końcówki lat 80-tych, albo że film z początku tej dekady. Dla mnie w każdym razie jest to nierozerwalne połączenie, niepokojący nastrój utworu dobrze wpasowuje się w rwany, niespokojny rytm filmu. Oba te dzieła są faktycznie "frantic". Numer znalazł się także dzięki temu w BTW: w krótkim czasie, po ponad 10 latach przerwy, obejrzałem film 2,5 raza (za trzecim nie chciałem znowu oglądać, ale przyciągał mój palec do pilota i na reklamach na innym kanale wchodziłem na Frantica, przeciągając te fragmenty zdecydowanie poza długość reklam). Coś w tym filmie niewątpliwie jest, choć przecież sam początkowy pomysł jest prościutki (zamiana walizek). Po tym poznać mistrza, że z banalnej zajawki wyjściowej potrafi zrobić świetne dzieło?

Lubię Astora Piazzolę, w BTW go nie ma z raczej regulaminowych przyczyn, ale jak widać pojawia się tak czy inaczej duchowo. Nagrał ten numer w 1974, czyli wcale nie dużo wcześniej od Grace, ona zaaranżował to w charakterystyczny dla siebie, nietypowy sposób, łącząc tango z rytmami klubowymi, czy może nawet jakimś połamanym reggae. Był przebój, choć tylko na kontynencie, dla Anglosasów to chyba zbyt odległe od ich myślenia o muzyce dźwięki. Ale i tak wystarczyło to, by wywindować album z którego pochodził ten numer (zawierający w większej części przeróbki utworów innych wykonawców) również u nich do czołowej 40-ki zestawień sprzedaży, a ostatecznie zrobić z niego najlepiej sprzedający się krążek artystki.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
17.07.2013 11:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #117
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Laurie Anderson O SUPERMAN (FOR MASSENET) 1981 singiel / 1982: Big Science
w BTW od: 2004? (jakoś rok od pierwszego usłyszenia)


Znowu artystka która jest kimś więcej niż piosenkarką. A w zasadzie to nawet odwrotnie: rzadko bywa piosenkarką, dużo częściej uprawia inne dziedziny sztuki. Ale jest także skrzypaczką, jeśli mówimy o muzycznych obszarach działalności.

Pamiętam dokładnie, w jakich okolicznościach po raz pierwszy usłyszałem ten numer, jednocześnie od razu z teledyskiem: na VH1 był taki program, w którym znani muzycy opowiadali o swoich ulubionych utworach/teledyskach. Pewnego razu trafiłem akurat na odcinek z udziałem Rogera Taylora z Queen. Oprócz kilku oczywistości, które spodziewałem się od niego usłyszeć (The Who, Moot the Hoople, któryś Queen), wybrał m.in. ten utwór. Już sama jego zapowiedź mnie zaintrygowała, a kiedy tylko numer się zaczął, po kilkudziesięciu sekundach po prostu padłem. Absolutnie hipnotyzujący numer, tak muzycznie jak wizualnie, odczułem mniej więcej to samo, o czym opowiadał Roger. Rzecz trafiła mnie okropnie, a kiedy jakiś czas potem usłyszałem w Trójce wzmiankę o tej artystce w kilkukrotnie już wspominanym tu kąciku, który prowadzili Łobodziński z Kostrzewą, ktorzy tym razem mówili o jej płycie "Big Science", z której pochodzi to nagranie i zagrali utwór tytułowy a na zakończenie kącika także "Sharkey's Day" z następnej jej płyty - poczułem, że muszę mieć ten krążek! I miałem szczęście, bo trafiłem na niego na jakiejś wyprzedaży za 29,90 w MM niecałe pół roku później Icon_biggrin3 . Okazało się, że "O Superman" i "Big Science" są zdecydowanie najlepsze na płycie, większych wrażeń już chyba nie było, ale i tak nie żałuję. A na pewno jest to jedna z dziwniejszych płyt w mojej kolekcji Icon_smile2 . A ten kawałek znalazł się u mnie bardzo szybko w BTW (jakoś w rok od pierwszego usłyszenia) i nawet przez chwilę był w Top 50, blisko Top 40!

Ten kawałek to minimalistyczne dźwięki, w zasadzie tylko jakiś wokalny sampel, pół śpiewany-pół deklamowany, dziwny a może nawet niepokojący tekst, w dodatku przekształcony przez vocoder, w kilku momentach odzywa się syntezator, w tle parę razy dźwięki ptaków. I tak przez ponad 8 minut. W dodatku ten dziwny teatr cieni, demonicznie spoglądająca na nas Laurie, szczególnie kiedy wydobywa się z niej ust piekielne światło. A na dokładkę partia na język migowy. Nie ma co. Total kosmos.

Laurie mówiła wielokrotnie w wywiadach, że utwór miał 2 główne ispiracje: uwięzienie amerykańskich dyplomatów w ambasadzie w Teheranie w 1979, oraz (choć trudno w to uwierzyć!) arię "Ô Souverain, ô juge, ô père" z opery "Cyd" Julesa Masseneta. Jak dla mnie: obie inspiracje równie abstrakcyjne jak sam kawałek, a druga to chyba tylko słowa na początku numeru zainspirowała.


To niewątpliwie jeden z najdziwniejszych numerów w całym BTW (jak dotąd przebija chyba wszystko co było wcześniej).

Ciekawostka: trudno w to uwierzyć, ale takie dziwadło, w dodatku strasznie długie, trafiło aż na #2 brytyjskiej listy przebojów! Icon_eek2 (co podkreślił wtedy też Roger). W jaki sposób to się stało: kompletnie nie mam pojęcia, przedziwna sprawa. Dość, że pozwoliło to Laurie podpisać kontrakt na płytę. I to nie na jedną, ale na kilka kolejnych za jednym zamachem. Warner nie zrobił chyba na niej spodziewanych pieniędzy, ale grunt że aż do 1995 wydawała pod ich marką (potem przeszła do sublabela). A "Big Science" wylądowało najwyżej na 29 miejscu płyt w UK.

Ciekawostka 2: zapewne wiecie, ale warto dodać że od pewnego czasu Laurie jest partnerką innego muzycznego dziwaka, Lou Reeda.

Ciekawostka 3: być może zetknęliście się ze ścieżką dźwiękową do gry World of Goo lub też samą grą. Rozbawiło mnie tam ciekawe nawiązanie do tego numeru (którego nie byłem pewien, czy to nie przypadek, ale widzę że w wiki też to zauważono, czyli raczej nie): jest tam kawałek o tytule "Are you coming home, love MOM" cytującym fragment tekstu "O Superman". MOM jest też postacią w grze, jak się okazuje na końcu, zdecydowanie złą, perfidną i kontrolującą wiele aspektów życia mieszkańców tamtejszego świata. Totalnie absurdalna sprawa, świetnie pasująca do dyskretnego i surrealistycznego humoru całej produkcji Icon_smile2 .

Blisko BTW: Big Science(niesamowite te "wycia wilkołaków"!)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
18.07.2013 12:23 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #118
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
W 1982 nieco zaburzę normalną kolejność (czyli alfabetycznie wg. tytułów płyt), ponieważ część kawałków załapała się do tej części BTW, część do następnej, w dodatku część jest w kategorii "disco vs. punk", a część "różowe lata 80-te". Dlatego będzie trochę skakania po alfabecie płytowym, głównie po to, aby zmieścić wszystko z 1976-82 w tej części, a ponieważ zostało jeszcze trochę miejsca na płytce, to weszło parę rzeczy z tego kolejnego okresu. Oczywiście, podział typowo umowny i w zasadzie bez znaczenia, ale gdzieś tam trzeba było powiedzieć "przerwa". Lecimy w każdym razie z 1982:

The Steve Miller Band ABRACADABRA 1982 Abracadabra
w BTW od: 1999-2000


(z festiwalu Rock Werchter w Belgii w lipcu 1982)

Fantastyczny, oldskulowy numer w klimatach trudno powiedzieć jakich (lata 50-te? 60-te? 70-te?), z łatwym do zapamiętania, luzackim ale też podskórnie mocno erotycznym tekstem i jeszcze bardziej wpadającą w ucho melodią. Choć znałem dużo wcześniej rzecz jasna, to porwała mnie mocniej niż dotychczas dzięki coverowi Sugar Ray (potem zespół znałem też z fajnej okładki jednej z płyt Icon_cool2 ). Co prawda ich wersja nie była jakoś szczególnie twórcza, ale zagrana nieco szybciej, z większym kopem, większym luzem, mocniejszym przekazem erotycznym, zasadniczo: wszystkiego trochę więcej, typowy lifting numeru. W sumie nie wiem, czy nawet do dziś nie wolę sobie posłuchać tego coveru. A na pewno to z niego spisałem sobie tekst i poza jednym szerszym fragmentem, całkiem nieźle mi to poszło. Ale też trzeba przyznać, że to dzięki wersji z 1999, wkrótce dodałem do BTW oryginał.

Steve Miller, jak widać też w powyższym filmiku, nie przypomina wyglądem typowego rockmana, raczej gościa który od zawsze był weteranem sceny, w dodatku takim, co grywa raczej na weselach albo szkolnych imprezach. Zresztą - w 1982 już trochę był, bo zespół założył w 1967 i do tego czasu wydali 11 płyt. Facet ma swój specyficzny styl, który sprawia że jego kawałki brzmią jakby zagrane od niechcenia i bez napinania się, jest w nich pewien fajny powiew starości i jednocześnie totalnego wyluzowania, jakby zespół był po lekkim joincie Icon_wink2 . Miło się tego słucha.

Wielki przebój także w Polsce, co było widać także na Liście Trójki - 2x1 miejsce. Czyli dokładnie tak samo jak w Stanach! I podobnie jak w Stanach - piosenka szybko spadała po osiągnięciu szczytu: w Polsce z 11 na out (czyli poza 20-kę), a w USA z 10 na 48, co jest podobno jakimś rekordem wypadku poza 10-kę.

Ciekawostka: numer zrzucił w Stanach ze szczytu kawałek Chicago, rewanżując się za taki sam czyn dokonany przez Chicago w roku 1976.

Blisko BTW: The Joker - muzycznie rzecz inna, ale w nastroju dokładnie taka sama, jak Abracadabra, wrażenia absolutnie identyczne.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
20.07.2013 03:20 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #119
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Scorpions WHEN THE SMOKE IS GOING DOWN 1982 Blackout
w BTW od: 2004. Znałem od czasów Gold Ballads, czyli zdaje się 1990


(koncert w Meksyku w 1994, wersja akustyczna)

Ktoś powie, że wszystkie ballady Scorpionsów są takie same. Może i tak jest, ale wszystkie są jednocześnie tak samo świetne. Po prostu bezbłędne operowanie klimatem i aranżami brzmienia gitar. Zresztą - ta ballada jest nieco inna, bo nie ma przełamania do części mocniejszej ani w środku, ani na końcu, jak często lubią to robić, tylko cała płynie w tym pościelowym, przytulańcowym klimacie.

Numer był jednym z największych przebójów LPP3 w pierwszym roku jej istnienia: w 2 tygodnie doszedł do pierwszego miejsca i był pierwszym w historii numerem, który był tam wiecej niż 3 razy, bo w sumie czterokrotnie oraz pierwszym, który przetrwał na Liście ponad 10 tygodni (12 plus 1 w Poczekalni). Pobił to dopiero Robert Plant z Moonlight in Samosa (na 21 tyg., ale w tym jedno notowanie podwójne, a jedno, ostatnie, aż potrójne!).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
20.07.2013 03:21 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #120
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
The Clash SHOULD I STAY OR SHOULD I GO 1982 Combat Rock
w BTW od: 2003-4


(festiwal w Clampton w USA, 1983. Potem zresztą lecą inne kawałki)

Kawałek który niesamowicie daje radę mimo usilnych prób zajechania go przez te wszystkie jingle reklamowe i podkłady do muzycznych (i nie tylko) talent show. Na razie daje radę, od pierwszego dźwięku genialnego riffu otwierającego (ach te "chrupnięcia" strun pomiędzy riffami!), przez szaleństwo w refrenach, po uspokajające zwolnienia po nich. Rzecz na wskroś przebojowa, bardzo zawadiacko zaśpiewana i zagrana, jak to mówią: nóżka sama chodzi, ciało samo skacze, nie sposób wysiedzieć lub chociaż nie zanucić pod nosem w sytuacjach wyjątkowej powagi, uspokojenia i/lub znużenia. Numer, w którym zachowany został klimat pierwszych dni boomu na punk w UK.

Zabawne, że dopiero niedawno zauważyłem, że ten chórek co w tle przeszkadza śpiewać wokaliście, odzywa się chyba po hiszpańsku.
I jeszcze jedno skojarzenie: te wszystkie tzw. "młode zespoły brytyjskie" (zwane przeze mnie czasem nurtem "dance rocka" albo "nu rocka" powinny wnosić codziennie modły dziękczynne do Clashów, bo ten numer brzmi jakby był inspiracją dla wszystkich tych The Cosiów, których kompletnie nie ogarniam i nie odróżniam i jakby wszyscy chcieli zrobić choć jeden kawałek w takim klimacie. W większości przegrywając kompletnie starcie z mistrzami.

Ciekawostka: to jedyny nr 1 zespołu w UK i to żeby było śmieszniej - dopiero przy reedycji, w na początku lat 90-tych (w 1982 zaledwie numer 17!...). Wtedy też był na LPP3, dochodząc najwyżej do miejsca 3 (a wiemy, że w 1991 to nie było łatwe, na szczęście załapał się jeszcze tuż przed najazdem megahiciorów na Listę). Z płytą było dużo lepiej od razu: #2 w UK (i ponad rok na liście) i aż #7 w US.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
20.07.2013 03:32 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 42 091 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości