Ha, przejrzałem ten lajnap. Trzeba mieć coś z głową, żeby tak to układać
Co z tego, że środa ma wiele fajnych kapel, skoro jeśli ktoś chce obejrzeć koncert Blur od początku do końca, to automatycznie nie może sobie pozwolić i na Savages, i na Alt-J. Potem zostaje mu ewentualnie Lamar albo czekanie na nieżyciowe godziny nocne i psychoza z Crystal Castles (mam wrażenie, że oni grają w Polsce tak często, że są takim zagranicznym Hey'em
). Więc sorry, ale środa to tak naprawdę bilet za, nie wiem, 160-180 zl na jeden koncert Blur z 14 piosenkami i potem jakieś małe after-party.
W czwartek też tylko dwa koncerty - AM + Nick Cave. Są akurat po sobie, nie trzeba się oddalać. No ale reszta festiwalu przemyka gdzieś obok i znów wychodzi na to samo. Jeśli chce się zobaczyć dwie gwiazdy pod rząd, to trzeba zrezygnować z aż 9 koncertów nachodzących na te dwa.
Piątek jest lepszy, bo dzień można zacząć wcześniej - od Rebeki. Potem można z przyzwoitości iść na dziadki ze Skunk Anansie i już zostać tam aż do czasu, kiedy nocą Disclosure zagra w namiocie.
Sobota z kolei ma sporo artystów ze średniej półki, pomiędzy którymi można krążyć do wczesnego wieczora, ale potem nie ma kompletnie nic ciekawego na tych największych scenach. Może Animal Collective o 1 w nocy.
Słabo, powiem szczerze. Tak się to ogłaszało itd., a nagle wychodzi, że mało co można zobaczyć, jeśli tak jak np. ja nie odwala się koncertów byle jak i zamiast ilości woli się jakość. Off jest lepiej zorganizowany z tym podziałem scen i czasu, nawet mimo wpadki z Aluną i TSP
