NOTOWANIE 87(177)
- 03 09 LOST PROPHETS - WE BRING AN ARSENAL
- 02 05 THE KILLERS - RUNAWAYS
- 01 09 THE SPRING STANDARDS - WATCH THE MOON DISAPPEAR
- 04 10 THE BLACK KEYS - DEAD AND GONE
- 06 07 RED HOT CHILI PEPPERS - BRENDAN'S DEATH SONG
- 05 11 ANAVAE - WORLD IN A BOTTLE
- 08 06 JACK WHITE - FREEDOM AT 21
- 07 10 THE SPRING STANDARDS - HERE WE GO
- 11 08 THE SMASHING PUMPKINS - THE CELESTIALS
- 09 18 SOUNDGARDEN - LIVE TO RISE
- 12 03 ARCTIC MONKEYS - COME TOGETHER
- 10 17 KAZIK NA ŻYWO - POLSKA JEST WAŻNA
- 16 13 DEAF HAVANA FT. PORTIA CONN - LITTLE WHITE LIES
- 14 22 MILES KANE - FIRST OF MY KIND
- 18 07 THE SUBWAYS - KISS KISS BANG BANG
- 27 02 GREEN DAY - OH LOVE
- NN 01 AXEWOUND - COLD
- 13 21 GARBAGE - BLOOD FOR POPPIES
- 23 02 LADYHAWKE - BLUE EYES
- 15 20 LADYHAWKE - SUNDAY DRIVE
- 17 17 JANE'S ADDICTION - TWISTED TALES
- 25 03 THE GASLIGHT ANTHEM - 45
- 26 04 BLUR - UNDER THE WESTWAY
- 19 10 THE HIVES - GO RIGHT AHEAD
- 22 29 NOSOWSKA - KTO?
- 20 16 GARBAGE - BATTLE IN ME
- 21 06 ALANIS MORISSETTE - GUARDIAN
- 24 28 THE MARS VOLTA - THE MALKIN JEWEL
- NN 01 ANAVAE - INVAESION
- NN 01 SERJ TANKIAN - CORNUCOPIA
---
- 36 BILLY TALENT - VIKING DEATH MARCH
- 30 TRIBES - CORNER OF AN ENGLISH FIELD
- 34 LUXTORPEDA - WILKI DWA
- 28 HOWLER - THIS ONE’S DIFFERENT
- 29 CUBA DE ZOO - NOC KOMETY
- 39 ENTER SHIKARI - WARM SMILES DO NOT MAKE YOU WELCOME HERE
- 32 ARCTIC MONKEYS - R U MINE?
- 44 THE CRIBS - GLITTERS LIKE GOLD
- 48 LANA DEL REY - SUMMERTIME SADNESS
- 38 BLOC PARTY - OCTOPUS
- 45 ELLIE GOULDING - ANYTHING COULD HAPPEN
- 37 KAZIK NA ŻYWO - PLAMY NA SŁOŃCU
- 50 DEADMAU5 FEAT. GERARD WAY - PROFESSIONAL GRIEFERS
- 35 RUFUS WAINWRIGHT - OUT OF THE GAME
- 40 DEAF HAVANA - LEECHES
- 47 SKUNK ANANSIE - I BELIEVED IN YOU
- 42 YOUNG GUNS - DEARLY DEPARTED
- NN MUSE - MADNESS
- 43 JACK WHITE - SIXTEEN SALTINES
- 46 THE KOOKS - ROSIE
O nowościach:
AXEWOUND – COLD
Matt Tuck założył z kolegami Axewound, aby mógł grać bardziej klasyczną odmianę metalu. To co robi Bullet for My Valentine też jest ostre i mocne, ale tutaj miało być bardziej staroświecko. No tak, ale w sumie nie do końca wyszło, bo może źle pokojarzyłem fakty. Dla młodego Tucka, no dobra ciut starszego niż ja, za klasyczne brzmienie można uznać raczej już wszystko. Chodzi mi tu o takie wpływy jak Sepultura, Pantera czy nawet Slipknot. I takie właśnie jest „Cold” czyli nowy drugi singiel zespołu, bardzo wyraźnie słychać tutaj, że wokalista wzoruje się Max’ie Cavalera. Gdzieś w oddali pobrzmiewa Slipknot, a wszystko zwieńczone jest potężnym choć prostym riffem a la Metallica. I teraz wypadało by napisać, co ja na to? Dlatego powiem krótko. Rewelacja !!! Od pierwszego niemal przesłuchania utwór zwalił mnie z nóg. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszej piosenki, bo choć pierwszy utwór zespołu „Post Apocalyptic Party” nawet mi się podobał, to najzwyczajniej w świecie nie był to taki przebój jak „Cold”. Chyba najbardziej pomógł tej piosence melodyjny śpiew Matta Tucka w przejściach i refrenie, taki typowy zaciąg z macierzystych Bullet for My Valentine. Teraz jeszcze bardziej czekam z niecierpliwością na cały album.
ANAVAE – INVAESION
Anavae !!! Strasznie się cieszę, że odkryłem tak fajny zespół. Nie wiem czy im się uda, nie wiem czy zrobią karierę na jaką zasługują? Jest wiele znaków zapytania, ale jedno jest pewne, zespół w bardzo bezkompromisowy sposób tworzy swoją muzyczną pozycję. Pewnie, że w ich muzyce słychać inspiracje młodą rockową falą z pod znaku Paramore, All Time Low czy You Me at Six. To nieuniknione, że pojawią się porównania, ale dla mnie klimat ich debiutanckiego krążka jest niepowtarzalny. Już chyba to mówiłem przy okazji poprzedniej ich piosenki na mojej liście, że bardzo przypominają mi młodego Hey’a. Kiedy słucham się muzyki Anavae to mam wrażenie, że wszystko płynie naturalnie. Te piosenki są świeże oryginalne, nie wymuszone. Dzisiejsza nowość „Invaesion” to taki typowy przykład dla zespołu. W jednym utworze zmieścić dużo różnych smaczków i zwrotów, a jednocześnie zachować spójność i to jest sztuka. No i ta elektronika w aranżacji „Invaesion”! Tak to nawet jak bym chciał grać choć jestem zwolennikiem klasycznego rockowego ekwipunku, czyli bas, gitara, gary. W tym tygodniu zespół chwalił się na facebooku, że pisze o nich Kerrang! Kto wie może się im uda?
SERJ TANKIAN – CORNUCOPIA
Gdy słucham nowego utworu Tankiana „Cornucopia” to mam wrażenie, że reaktywacji płytowej SOAD nie będzie, bo Serj zamiast zbierać materiał na nową płytę nagrywa go sobie sam. Fajnie, wszystko fajnie, ale ja chce nowego Systemu. No dobra tyle z narzekaniem teraz powiem trochę cieplej. „Cornucopia” to typowy systemowy, odlotowy numer. Dodatkowo wszystkie te smaczki, wszystkie te recytacje, wybuchy refrenów już tyle razy słyszeliśmy, a cały czas się nie nudzą. I to jest zawsze niesamowite u tych wielkich muzyków, że potrafią stworzyć swój własny styl trzymać się go. Nigdy tego głosu z żadnym nie pomylisz. Możesz tej muzyki słuchać zawęszę i zawsze jest świetna. Płyta „Harakiri” nie przebija chyba, a raczej na pewno „Elect the Dead ”, ale zupełnie niewiele jej brakuje. Zobaczymy za parę tygodni, miesięcy jak to będzie wyglądać z perspektywy czasu, bo raczej z każdym przesłuchaniem będzie zyskiwać.
COKE LIVE MUSIC FESTIVAL 2012
Niedziela 12.08.2012r.
CRYSTAL FIGHTERS
Crystal Fighters widziałem już w tamtym roku nam morzem, ale właśnie tamten niezapomniany koncert narobił mi smaku na tegoroczny występ zespołu na Coke’u. Nie wiem jak to jest, ale rok temu na Openerze straszenie padał deszcz, co pozwoliło dąć Pulp również niezapomniany spektakl, ale właśnie dlatego po koncercie Pulp wiele osób udało się do namiotu zobaczyć Crystal Fighters i wyschnąć przy okazji. No i w tym roku deja vu! Znowu koncert Crystal Fighters i znowu pada, a co ciekawe dokładnie jak oni zaczynają grać to w zasadzie drugi raz z rzędu przestaje padać.
Koncert był bardzo fajny, może nie tak świetny jak ten zeszłoroczny, ale za to dla jeszcze większej publiczności oraz na głównej scenie co czasem przerasta młode zespoły. Tym razem nic takiego nie miało miejsca, a zespół zagrał typowy dla siebie set czyli całą pierwszą płytę. Dlatego nie ma się co rozwodzić mad poszczególnymi piosenkami. Warto jednak zaznaczyć, że publiczność najlepiej przyjęła „Plage” co tego zimnego dnia chyba naturalnie wyszło. Mnie jednak trochę zmartwił ten fakt, bo jak to się mówi publika lekcji nie odrobiła. „Xtatic Truth”, „I Love London” na takie piosenki powinno się czekać. Ja oczywiście najbardziej czekałem na „At Home” i nie zawiodłem się. Wokalistka Laure podczas tej piosenki zaproponowała taką zabawę, że w czasie piosenki w nuceniu po refreni jedna strona miała nucić „oh”, a druga „yeah” . Publiczność od razu to podchwyciła i drugi raz nie trzeba było powtarzać. Wystarczył tylko gest ręki lewa, prawa. Bardzo miły i przyjemny koncert naprawdę sympatycznego zespołu, których chyba bardzo polubił nasz kraj. Teraz czekam na nowy album. Wiadomo druga płyta to nie przelewki, bo po niej może się udać, a może być też tak jak to często bywa. Nie ten czas, nie ten entuzjazm i nie te piosenki co kiedyś. Dlatego ściskam mocno kciuki i liczę, że sympatycznym Baskom się uda.
SNOOP DOGG
Snoop Dogg’a widziałem mało i w sumie nie ma się czemu dziwić, bo nie jestem jakim zagorzałym fanem hip hopu. Tak coś tam znam wiem mniej więcej o co chodzi, ale dyskografii Snoop’a sobie nie kupię. Niemniej jednak przyjemny koncert, w fajnej atmosferze, z obsceniczną maskotką na scenie, co machała pałą i paliła gigantycznego joita. Był cover 50 Cent’a „P.I.M.P.”, było hitowe „Signs” i „Drop It Like It's Hot” czy „California Gurls” więc czułem, że coś tam znam. Dlatego na spokoju można sobie było wielką legendę z daleka obejrzeć. Na koniec wykonał „Young Wild & Free” i do tej pory ten utwór chodzi mi po głowię. Oczywiście Snoop nie zapomniał o Izie Lach i powiedział parę ciepłych słów o jej talencie. Co mnie bardzo ucieszyło, bo jak wiadomo po mojej liście do muzyki Izy dotarłem dużo wcześniej, bo rok temu. No, a ta nowa płyta ze Snoop’em naprawdę niczego sobie. Była okazja to zobaczyłem koncert cóż więcej dodać.
PLACEBO
Jakim ja byłem fanem Placebo jakieś trzynaście lat temu! No, a dziesięć lat temu koncert na Torwarze! Do dzisiaj wspominam z rozrzewnieniem. Gdy promowali „Battle for the Sun” i w 2010 roku przyjechali na Openera to już jednak nie było to samo. Co dopiero powiedzieć dzisiaj, kiedy ten zespół po prostu już tak nie chwyta. Wszystkie te utwory straciły już trochę swoją moc. Niemniej jednak koncert na tegorocznym Coke mogę podsumować jako udany. To trochę taka wycieczka sentymentalna. Co prawdo zaczęli od nowych kawałków „Kitty Litter” i „Battle for the Sun”, ale już podczas trzeciego numeru „Every You Every Me” można było poszaleć. Potem znowu nowa piosenka „Speak In Tongues”, ale za to po niej „Black-Eyed” z „Black Market” i „Special Needs” ze „Sleeping..”. Bardzo dobry moment koncertu, a ja doszedłem do wniosku, że muszę znowu trochę posłuchać tych starych niezapomnianych płyt. Następnie zagrali najlepszą piosenkę z ostatniej płyty „For What It's Worth” i „I Know”. Na kolejne „Slave to the Wage” czekałem od początku, bo strasznie lubię tą piosenkę i bez wątpienia to najlepszy numer z „Black Market”. Przy „Bright Lights” pomyślałem, że jak tak dalej pójdzie to zagrają całe „Battle for the Sun” . Dopiero pod koniec zagrali z „Meds” i to tytułowe nagranie, a najlepszym momentem koncertu było dla mnie chyba wykonanie „Teenage Angst”. Na sam koniec dostaliśmy jeszcze pożegnalne „Song to Say Goodbye” i hit jakich mało „The Bitter End”. Na bis nie trzeba było długo czekać. Gorzej jednak z doborem repertuaru, bo dlaczego tak smutno i melancholijnie „Running Up That Hill” Kate Bush, potem jeszcze „Post Blue” i trochę życia przy „Infra-red”.
Muszę przyznać, że estetycznie na występie zaważył makijaż Briana Molko, który najzwyczajniej w życiu trochę się postarzał i powinien sobie go teraz raczej odpuścić. Na plus za to wierni fani zespołu. Fajni, że jaszcze wciąż mają ich tak wielu. Przez te dziesięć lat nie zmieniło się tylko jedno. Polski fan dalej nie wie jak wymówić poprawnie nazwę zespołu. Dlatego przy skandowaniu Placebo, Placebo uszy więdły. Nie rewelacyjny, ale dobry przyzwoity koncert Placebo.