Miszon
Stały bywalec
Liczba postów: 11 515
Dołączył: Aug 2008
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Uriah Heep JULY MORNING 1971 Look at Yourself
w BTW od: ok. 1998 (ale znałem ten kawałek na pewno już przed 1994. a przynajmniej ten główny riff, bo jak słuchałem go w pierwszym trójkowym topie, to nie rozpoznałem. A na pewno nazwy zespołu. Chociaż - z taką nazwą to nic dziwnego i oczywiście źle ją zapisałem )
VIDEO
"Lipcowy poranek" to kawałek, który był w bloku komunistycznym objęty legendą i uznaniem większym chyba nawet niż na Zachodzie i trudno powiedzieć, co to sprawiło. Ale pamiętam, że mój tata i dwóch czy trzech wujków czasami nawet o nim wspominali. Nie wiem - była może jakaś polska przeróbka, która stała się popularna w latach 70-tych?
Uriah Heep, może trochę przez dziwną nazwę (lektura Karola Dickensa się kłania!), był zespołem drugiego planu jeśli chodzi o hardrocka lat 70-tych. I nigdy z niego nie wyszedł w pełni, choć raz był tego bardzo bliski. Właśnie płytą z tym kawałkiem. Opartym głównie na hammondach Kena Hensleya, przeplatanych częściach spokojnych i ostrzejszych, z długim solo gitarowo-klawiszowym (na gitarze jedyny do dziś grający w zespole, czyli Mick Box), a w końcu niekończącym się kilkunutowym głównym motywem, zapadającym natychmiast w pamięć. Taka bardzo ciężka ballada. Nie zapominajmy też o wysokim głosie Davida Byrona, który wówczas mógł spokojnie rywalizować z najlepszymi tamtych czasów, jak Robert Plant, czy Ian Gillian.
Ta płyta, trzecia w dorobku zespołu, była ich największym sukcesem, a wraz z następną "Demons & Wizards" jest powszechnie uważana za najlepsze w ich karierze.
Ciekawostka (a w zasadzie historyjka): kolega opowiadał mi, że jak był na koncercie Juriaszy w Progresji kilka lat temu, pomijając to, że dziwnie się czuł w towarzystwie głównie 40-50 latków (był tam też na Thin Lizzy i czymś jeszcze z takich zespołów), to przez cały niemal koncert ludzie koło niego w kółko krzyczeli tylko "July morning ! July morning ! Co jego irytowało, a zespół to już chyba na maxa. I w sumie to smutne, bo jest to kapela, która jak mało która cały czas trzyma fason i pomimo upływu lat wciąż nagrywa płyty, które dostają dobre recenzje i ma stały skład (od 1987 zmienił się tylko perkusista i to całkiem niedawno). Choć oczywiście hitami nie są, bo zdaje się że ich główny target faktycznie chce słuchać tylko "July morning ", a młodzież ma swoich progresywnych czy hardrockowych idoli. Poza tym - zespół miał spory kryzys artystyczny, jak też i popularności w latach 80-tych, do których chyba nie zdołał się przystosować i nawet późniejsze dobre płyty nie spowodowały "wielkiego powrotu", charakterystycznego dla większości wykonawców którzy byli popularni u progu kariery. Może jeszcze nie nadszedł czas na ich wielki powrót?
Ale i tak - 20 parę albumów przez ponad 40 lat to nie w kij dmuchał (z tego 12 przed 1980).
Ciekawostka 2: co do tego co pisałem o popularności w demolucach. Faktycznie, moje wrażenie nie jest bezpodstawne - wyczytałem nawet, że w Bułgarii powstała w latach 80-tych związana z tym kawałkiem tradycja udawania się nad Morze Czarne, zwykle autostopem i wspólnego oglądania wschodu słońca 1 lipca. prz_rulez mógłby coś więcej na ten temat się wypowiedzieć i potwierdzić lub nie, że istnieje coś takiego jak Джулай Морнинг.
Ciekawostka 3: w "July Morning" gościnnie udziela się na Moogu (dorzucając masę różnych efektów dźwiękowych)... Manfred Mann!
Ciekawostka 4: tytuł płyty postanowiono w ten sposób przedstawić na okładce, że została ona pokryta specyficzną folią, tworzącą jakby lustro, gdzie nabywca mógł zobaczyć, może nie za bardzo wyraźnie, ale jednak swoje oblicze
Blisko BTW: What Should Be Done z tej samej płyty (ale znam tylko 3 ich płyty, więc nie jestem specjalnie kompetentny jeśli chodzi o ten zespół). Często jest też wspominany utwór tytułowy , ale mnie jakoś nie bierze wystarczająco na BTW.
------------------------------------------------------------
1971 to chyba szczytowy rock dla hammonda w rocku:
Focus HOCUS POCUS 1971 Moving Waves
w BTW od: nie pamiętam w którym roku było to w NL, ale jakoś rok potem wrzuciłem do BTW. Ale kawałek znałem już dużo wcześniej, może nawet w pierwszej połowie lat 90-tych. Zapewne z jakichś audycji Manna bądź Janusza Kosińskiego
WOW! Świetna improwizacja na początek, a potem te jodłowania wykonane wzorowo! Widać też, że zespół sam miał dużo ubawu z wokali Thijsa PS. W pewnym momencie te zagrywki gitarowe przypominają mi taki polski przebój gitarowy. Skibińskiego zdaje się. Nie pamiętam tytułu, ale wiecie o co chodzi?
Przedziwny kawałek - metalowy power, sola na klawiszach i gitarze, dużo czadu, a wszystko to przeplatane wokalnymi wejściami w których mamy jodłowanie, śpiewy pseudooperowe, gwizdanie i jakieś dziwne "digitania karzełkowe". Dużo ubawu połączonego z wysokim poziomem wykonania (jakieś węgierskie skale w grze na gitarze, czy też próbka stylu rozwiniętego potem przez gitarzystów power metalowych! No i to jodłowanie! Mistrzowskie! ). Czyli rock progresywny można nie tylko na poważnie, ale też na wesoło!
I z jakim efektem! Pierwsza dziesiątka dla singla w US i UK i sukcesy w innych krajach. To były świetne lata dla takiej muzyki!
Holendrzy już raz byli w BTW, pod postacią Shocking Blue. Jak widać, przełom '60/'70 to były dla nich dobre lata, bo Focus to także holenderska grupa. Najbardziej znane nazwisko to chyba Jan Akkerman, gitarzysta.
PS. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Jeszcze raz na żywo, w studio TV, w 1973:
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=g4ouPGGLI6Q&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen>
standing ovation absolutnie zasłużone! :oklaski:
Swoją drogą, jak sobie patrzę na to wideo, to sobie myślę: kurcze, Holendrzy mogli, a Polacy nie? Bo przecież SBB staje od razu przed oczyma z Anthimosem Apostolisem na gitarze, Piotrowskim na perkusji i Skrzekiem na klawiszach i harmonijce. Czy byli gorsi? Na pewno nie aż tak, aby być aż tak wielokrotnie mniej znani na świecie niż Focus. A może zadecydowało te kilka lat spóźnienia? W 1975 era artrocka już się kończyła, nie powstała już chyba żadna ważna płyta tego najbardziej progresywnego nurtu, wszedł on już w niszę, nadchodziła era punka, wkrótce słodkie lata 80-te, a SBB dopiero startowało jako samodzielny twór.
Blisko BTW: na tej samej płycie zespół zmajstrował jeszcze ponad 23 minutowe dzieło,
Eruption , opowiadające o historii Orfeusza i Eurydyki.
Tutaj 10 minutowy fragment, gdzie możemy też zobaczyć jak panowie wymiatają (takiej muzyki dużo lepiej się słucha widząc wykonawców. A na pewno jej wrogów mniej znudzi
).
Cytat: Widziałeś film Gimme Shelter dokumentujący to wydarzenie?
Tak, kilka lat temu, chyba z okazji okrągłej rocznicy, widziałem na TVP.