Miszon
Stały bywalec
Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Wracamy do brytyjskiej inwazji. Ale to już ostatni rok takiego poważnego nawału tych zespołów, potem wykonawcy amerykańscy się wyrobili i zaczęli nadążać. Poza tym - śmiało to można powiedzieć - powstał rock jako gatunek muzyczny. No i ogólnie - zrobiło się BARDZO ciekawie i nie zdradzę wiele, jeśli napiszę, że lata 1967-70 będą biły rekordy jeśli chodzi o liczbę utworów z nich pochodzących.
Ale to potem. Na razie jeszcze coś co śmiało można nazwać popem w brytyjskim stylu:
Herman’s Hermits NO MILK TODAY 1966 singiel / 1967: There's a Kind of Hush All Over the World
w BTW od: 2009. znałem oczywiście dużo wcześniej, bo miałem też taką dwupłytową składankę z British Invasion
VIDEO
Zespół o dziwo istnieje do dziś, powstał w Manchesterze w 1963 roku, nagrał w ciągu 5 lat 5 płyt (to było z trzeciej z nich), zagrał w kilku filmach, potem w 1971 rozbił się na 2 zespoły konkurencyjne niejako: Herman's Hermits starring Peter Noone (zespół oryginalnego wokalisty), oraz Herman's Hermits starring Barry Whitwam (zespół oryginalnego perkusisty). Mimo tak długiego działania, po 1968 ograniczyli się (jedni i drudzy) jedynie do wydawania singli, zresztą ostatni w 1978.
Czyli taki typowy zespół revivalowy że tak powiem. A raczej - zespoły .
To wcale nie był ich największy hit - mieli dwa #1 w Stanach i jeden w UK, to radziło sobie gorzej. Ale to ten kawałek jest najfajniejszy . Prościutkie niby, już nie na czasie wówczas trochę, ale jednak - chwyta i już!
Mimo, że to rok 1966, to wchodzimy do zdecydowanie innej epoki muzycznej:
Janis Joplin SUMMERTIME 1966 singiel / 1968: Cheap Thrills
w BTW od: początku, czyli 1995
absolutnie niesamowita wersja (z występu dla TV w Sztokholmie w 1969)!
W powyższej wersji jest jeszcze więcej zabawnego "wyszywania" na gitarze na początku (trudno to w sumie nazwać solówką, raczej figuracją). Choć nie ma za to dość nieporadnego proto-fuzza, który jest w studyjnej wersji (możliwe że to ten sam efekt, którego użył K.Richards w "Satisfaction". W zasadzie - biorąc pod uwagę rocznik, nawet na pewno był to ten sam fuzzbox Gibsona).
Co do daty jakby były uwagi - owszem, płyta w 1968 wyszła, ale posiłkuję się tu telefonem pana Piotra Kaczkowskiego, który w czasie jednego z Topów (ok. 1996-98 roku) w Trójce zadzwonił ze sprostowaniem (Niedźwiedź podał, że rok 1962), podając dokładną datę (i godzinę nawet! ) nagrania tego kawałka - 23 IX 1966 o ile pamiętam (mam to zapisane w każdym razie). A potem nagrano ponownie.
Znałem oczywiście wcześniej wersję Gabriela z 1994 (i cały czas się waham, czy jej nie wrzucić do BTW, bo jest zarąbista), potem też poznałem wersję oryginalną, z "Porgy and Bess". Ale kiedy usłyszałem po raz pierwszy ten kawałek, w Trójkowym Topie w 1994, nagrałem go sobie owszem (bo znałem nazwisko Joplin), ale nie rozpoznałem z początku, że to ten sam kawałek. Dopiero jak się wsłuchiwałem potem w nagranie, to poznałem po słowach, że to jednak to samo jest (podobnie było potem z Cockerem i Bitlami. Tylko, że jego wersję znałem wcześniej).
Rzecz legendarna, klasyczna i absolutny trademark Janis. Na zasadzie - słyszysz Janis Joplin - myślisz "Summertime" (nawet jeśli chwilę potem pomyślisz "Piece of My Heart"). Niestety, jakoś na przełomie 1966/67, kiedy zyskała większą sławę, Janis powróciła także do alkoholu, a wkrótce narkotyków, z którymi to używkami miała już wcześniej problemy i z którymi dzięki pomocy przyjaciół zerwała niecałe 2 lata wcześniej...
Pierwsze wykonanie to oczywiście w operze Gershwina, w 1935 roku premiera (napisał muzykę 2 lata wcześniej, rok wcześniej dołożył do tego słowa DuBose Heywarda, autora książki "Porgy", nieco się tu wmieszała też Ira Gershwin i jest współautorem). Heyward (i Gershwin też, stąd nieco bluesowy charakter utworu, z klasyczną pentatoniczną skalą) szukali inspiracji w folku. Podobno była taka piosenka ludowa z Bahamów, gdzie były słowa: "Hush little baby, don't you cry./You know your mama's bound to die". Ale tropów jest więcej - pewna negrospiritual, a nawet piosenki żydowskie z Ukrainy.
Ciekawostka: no właśnie! Właśnie to jest najczęściej coverowany kawałek świata (grubo ponad 30 000 wersji, co przy niecałych 8000 "Yesterday" wygląda absolutnie monstrualnie) . Do końca lat 50-tych hitami były m.in. wykonania takich tuzów jak Billie Holiday (z 1936. Myślałem nawet nad umieszczeniem w BTW), Louis Armstrong z Ellą Fitzgerald w 1957, Sam Cooke w tym samym roku 1957, Gene Vincent w 1958 i też w 1958 Miles Davis. No i tak szło potem, że co parę lat był jakiś przebój dzięki temu .
Czwarty z kawałków, które w BTW są dopiero od 2012. Chociaż chciałem go już wcześniej dać i dopiero wyrzuty sumienia spowodowane poczuciem braku tego utworu w zestawie w czasie jego słuchania, spowodowały, że jednak wrzuciłem (mam nadzieję - ucieszy to was):
Frank Sinatra STRANGERS IN THE NIGHT 1966 Strangers in the Night
w BTW od: 2012
Jakoś dziwnie szczerze mówiąc zobaczyć ten kawałek przy tej dacie, a w dodatku przeczytać, że to był nr 1 zarówno w USA, jak i w UK. W dodatku - nagranie dostało kilka Grammy, łacznie z Record of the Year (dopiero drugi kawałek taki w BTW, a w tej części będą jeszcze tylko 2).
Moje skojarzenie jest dość przedziwne - w grze "Blood" (ach! Klasyka! Ależ człowiek się bał, już słysząc tą muzyczkę początkową! Mimo że grafika to były płaskie sprite'y! ), bohater którym sterujemy w którymś momencie do siebie mówi "Strangers in the Night?" (i potem coś dalej). Nie nazwałbym tego śpiewem, raczej mruknięciem, ale podobno to była próba zaśpiewania tej piosenki .
Ciekawostka: pierwotny tytuł kompozycji to "Broken Guitar", potem była instrumentalem z filmu A Man Could Get Killed z tego samego roku, ale z tytułem "Beddy Bye".
Ciekawostka 2: Sinatra nie znosił tego kawałka. Jego krótkie 2 opinie o nim: "a piece of shit," "the worst fucking song that I have ever heard." . Ale - miał dzięki tej "kupie gówna" pierwszy nr 1 od 11 lat!
Ciekawostka 3: na końcu Frank sobie podśpiewuje niezobowiązująco melodię, co bardzo spodobało się fanom, ale zostało wyciszone szybko w nagraniu, co ogromnie ich wkurzało. Dopiero na składance z 2008 roku naprawiono ten błąd, wydłużając piosenkę o 10 sekund, dzięki czemu można posłuchać więcej tego podśpiewywania (tu powyżej jest oryginalna wersja, z "wycięciem").
I jeszcze jedna rzecz z trochę innej epoki muzycznej. A nawet nie epoki, ale też krainy, podobnie jak Brown, Sinatra, czy Sinatra :
Percy Sledge WHEN A MAN LOVES A WOMAN 1966 When a Man Loves a Woman
w BTW od: 2010
(ach ta szpara między jedynkami )
Może nie jestem jakimś wielkim fanem tego kawałka, w dodatku nie bardzo pamiętam, którą wersję kiedyś bardziej lubiłem i którą poznałem jako pierwszą Sledge'a, czy Boltona - jak dla mnie są niemal identyczne. Ale co tu dużo mówić - rzecz jest przeklasyczna i megaznana i jej brak w BTW byłby grzechem, nawet większym niż mała ilość Dylana (zresztą - Dylany będą, ale nie w jego wykonaniach ).
Jeśli komuś ten kawałek się wydaje podobny do "A Whiter Shade of Payle", to ma rację - bas jest zdecydowanie ściągnięty od J.S. Bacha . Ja wybieram interpretację Procol Harum, a najchętniej - oryginał:
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=6DvZkIjrjdE&feature=related&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen>
To jest dopiero afirmacja! Od razu za życia człowiek jak w niebie!
Ciekawostka: jako autorzy piosenki są zapisani 2 członkowie zespołu Percy'ego, ale tak naprawdę napisał go on sam, ale podarował niejako kolegom. Niezły gest!
Ciekowostka 2: tuż przed wejściem do studia, piosenka nie miała w ogóle słów ani tytułu (a nawet melodii konkretnej!). Sesja trwała, zostało trochę czasu i producent poprosił o nagranie jakiegoś wokalu. Percy zaimprowizował więc w trakcie śpiewu słowa, mając wcześniej tylko ogólny obraz, jak mają wyglądać. Zrobiły tak duże wrażenie na obecnych, że stwiedzili, że trzeba je zapisać, bo jest OK. Potem dokonano tylko kilku poprawek. Niezłe, no nie?!