Bob Dylan MR. TAMBOURINE MAN 1965 Bringing It All Back Home w BTW od: 2011
Często się interpretuje ten kawałek jako rzecz o LSD (którego Bob wówczas jeszcze nie znał) lub marihuanie (a ją owszem ). Ale też szuka jakichś religijnych konotacji, czy też prośby do muzy, by natchnęła autora. Ten pierwszy trop był w "analizie wiersza" przeprowadzonej przez Michelle Pfeiffer w filmie "Dangerous Minds" i może wtedy zwróciłem uwagę na ten kawałek (tata kupił składankę jakąś Dylana na CD, ale posłuchałem jej raz i więcej nie zaglądałem do niej, dopiero po tym filmie to zrobiłem).
Piosenkę nagrano w czasie sesji do poprzedniej płyty Dylana, Another Side of Bob Dylan, z 1964, ale autor uznał, że nie pasuje do niej i szkoda takiego super kawałka wrzucać do rzeczy w nieco innym stylu.
Po małym wtręcie folkowym ze stanów, jedziemy dalej z brytyjską inwazją. Ten zespół już po raz drugi, co może stanowić dla niektórych zaskoczenie (a bardzo lubię jeszcze jeden ich kawałek):
Gerry And The Pacemakers FERRY CROSS THE MERSEY 1965 Ferry Cross the Mersey w BTW od: 2009
Nietypowo postawiony głos (jak na rocka, aczkolwiek to raczej zespół popowy był, jeszcze nie ta era) Gerry'ego Marsdena, wraz ze spokojną melodią i oszczędnym akompaniamentem, tworzy tu fajny nastrojowy klimat, dobrze oddając niespiesznie płynący przez rzekę Mersey prom. Ot, takie moje wrażenie .
Rzecz się pojawiła także w filmie o tym samym tytule.
Ciekawostka: w 1965 singiel miał miejsce 8 w USA i 6 w UK (albo odwrotnie ), ale w 1989 powrócił w nowej wersji, aż 3 razy zajmując miejsce pierwsze w UK. Powód był smutny - liverpoolscy artyści, czyli The Christians, Holly Johnson, Paul McCartney, Gerry Marsden, oraz Stock Aitken Waterman wydali go w celach charytatywnych, dla wsparcia rodzin fanów Liverpoolu, którzy zginęli w tragedii na Hillsborough, miesiąc wcześniej. Liverpool nigdy nie rozegrał potem meczu 15 kwietnia... Więcej tu. Wersja charytatywna: https://www.youtube.com/watch?v=8Jyx7bhTWeM&hd=1[/quote]
The Beatles YESTERDAY 1965 Help! w BTW od: 1995
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=ONXp-vpE9eU&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen> to chyba jedyny przypadek, kiedy publiczność słuchała utworu w czasie koncertu Beatlesów i nie przeszkadzała w graniu
Nie ma co się za bardzo rozpisywać - wspaniała melodia, świetnie rozwijający się ("i zjadający własny koniec", łącząc go z początkiem) utwór. Jedyny minus - zajechana przez radia całego świata.
Przezabawna historia o tym utworze jest nadmieniona w książce "Liczenie baranów", o której już pisałem na sąsiednim forum i którą polecam - cała melodia przyśniła się Paulowi we śnie. Kiedy wstał, był tak zafascynowany jej pięknem, że pobiegł prędko do pianina, żeby jej nie zapomnieć. Ale cały czas sądził, że to jest jakiś utwór, który gdzieś usłyszał i potem o nim zapomniał. Przez kilka tygodni grał go znajomym, dziennikarzom muzycznym i innym muzykom, pytając się ich, cóż to za kawałek. Wszyscy zgodnie stwierdzali, że nie znają takiego utworu, ale jest wspaniały. Kiedy w końcu doszło do niego, że to chyba faktycznie jest jego własna kompozycja, która mu się cudownie wyśniła, miał problem z wymyśleniem tekstu. Początkowy tytuł brzmiał... "Jajecznica" ("Scram-bled-Eggs/Oh, my baby how I love your leeegs" Paul nawet zachował ten cały pierwotny tekst i nawet go kilkukrotnie wykonywał w programach rozrywkowych w TV ). W czasie kręcenia filmu "Help!", nonstop pracował nad tekstem i grał ten kawałek w kółko w czasie przerw w między kręconymi scenami, co wkurzało bardzo reżysera, jak i też w końcu kolegów z zespołu, którzy mieli dość chwalenia się przez Paula, jaką to super piosenkę napisał .
Tak naprawdę rzecz byłaby może ostatecznie gotowa do nagrania już na płytę "A Hard Day's Night", ale zarówno na nią, jak i na kolejną - "Beatles for Sale", nie weszła, bo McCartney nie mógł się dogadać z Martinem co do aranżu, a reszta zespołu uważała, że ten kawałek w ogóle nie pasuje do ich muzyki i nie ma jak go przypiąć do pozostałych kompozycji, burzyłby kompletnie klimat płyty, na którą by wszedł. Nawet po nagraniu - Martin z Epsteinem się zastanawiali przez chwilę, czy można to wydać jako The Beatles, bo to przecież absolutnie solowy utwór Paula. Ale szybko stwierdzili, że to nie byłoby dobre rozwiązanie.
Rzecz nagrano w dwóch podejściach, był to pierwszy utwór Beatlesów wykonywany tylko przez jednego członka zespołu. Potem George Martin dodał do gitary i głosu Paula, także kwartet smyczkowy. Kiedy przygotowywano płyte "LOVE", utwór o mało co się na niej nie znalazł, ale pod naciskiem McCartneya w końcu nie zdecydowano się na taką "zbrodnię" . Problemem nawet nie było to, że utwór został już niemal zajechany przez stacje radiowe, szzególnie jak dorzucić te wszystkie jego wersje, ale od strony technicznej było to trudne - płyta miała być w wersji surround, a z powodu sposobu, w jaki nagrano ten utwór, bardzo trudno było to zrobić właściwie (Paul grał i śpiewał jednocześnie w czasie nagrania, a ponieważ gitara była akustyczna, to miała własny mikrofon, co oznacza że na ścieżce gitary nagrał się głos, a na głosie gitara. Potem dodatkowo obie te ścieżki nagrały się na ścieżce kwartetu, bo muzycy odmówili grania w słuchawkach i Martin puścił im to po prostu z głośników, a oni dograli do tego co słyszeli swoją partię. Czyli - technicznie - totalny bałagan i makabra).
Ciekawostka: utwór tak bardzo różnił się on reszty twórczości zespołu, że nie wyrazili oni zgody na wydanie go na singlu w Wlk. Brytanii (dopiero w drugiej połowie lat 70-tych to się stało), przez co przebojem stał się tam cover niejakiego Matta Monro (w Stanach już nie zawetowali, ciekawe).
Ciekawostka 2: w 2000 McCartney poprosił Yoko Ono, czy na nowo wydanej płycie z antologią nagrań zespołu, może być zapisane przy autorach jako McCartney/Lennon. Ale Yoko odmówiła .
Ciekawostka 3: po nagraniu dema kawałka, podrzucili go Chrisowi Farlowe, czy by nie chciał tego nagrać (heh, niezła wielkoduszność ). Ale... odrzucił, bo stwierdził, że rzecz jest "za delikatna" :jezor: .
Aha - i jednak NIE JEST to najczęściej coverowana piosenka świata (przynajmniej jesli chodzi o wersje, które ukazały się na oficjalnych płytach. O tym potem .