Miszon
Stały bywalec
Liczba postów: 11 515
Dołączył: Aug 2008
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Znowu się narobiło zaległości...
Teraz czas na stanowczo inne w klimacie rzeczy. No to z grubej rury, bo jazzem pojedziemy, którego przecież miało RACZEJ nie być:
Dave Brubeck Quartet TAKE FIVE 1959 Time Out
VIDEOW Topie od: ok. 2006. Byłoby wcześniej, ale wczesniej jako jazz odrzucałem. Lubiłem na pewno już w liceum wczesnym
wersja z 1961. Jak zapewne zauważyliście - grają nieco szybciej niż na płycie. Stresik zadziałał?
PS. Podoba mi się, jak w trakcie swojej solówki perkusista niespiesznie poprawia okulary
Kawałek nazwany tak od nietypowego metrum (5/4), kawałek napisany przez "najwolniejszego saksofonistę świata" (jak sam chyba nawet siebie nazywał), czyli Paula Densmore'a. Rzecz nieśpieszna, elegancka, z ładną melodią, poprzez swoje nietypowe metrum hipnotyzująca słuchacza, można rzecz - jazz dla każdego! Nic dziwnego (czy aby na pewno?), że rzecz doszła do 25 miejsca Hot 100 w USA
I wielokrotnie naśladowana, trawestowana, czy inspirująca innych. Np. - pana Matuszkiewicza w temacie do "Stawki większej niż życie" .
Ciekawostka: podobno do nagrania rzeczy w mało zachodnim metrum, zainspirowało Brubecka tournee po Eurazji, a konkretniej pobyt w Turcji, gdzie to miał okazję zobaczyć i posłuchać ulicznych grajków, wykonujących jakiś ludowy kawałek na 9/8.
Ciekawostka 2: Densmore zmarł w 1977 (na raka płuc. Przez lata był totalnie nałogowym palaczem, dosłownie odpalał jednego papierosa od drugiego), a prawa do tantiem za wykonania swych utworów (w tym "Take Five) przepisał na Amerykański Czerwony Krzyż, który dzięki temu osiąga dochody rzędu 100 000 $ rocznie (wow! Hojny gest z jego strony!)
Kompletna zmiana klimatu i to w inną stronę:
Edith Piaf MILORD 1959 Disque d’Or
w Topie od: 2009. Wczesniej jakoś nie pomyślałem w ogóle o tej muzyce w kontekście BTW. Może poza... (a to potem się okaże)
Znowu coś nie po angielsku.
A innymi słowy - Europa daje o sobie znać w Topie. Na razie - pokazuje że jej twarz jest zupełnie inna niż muzyki amerykańskiej. "Piosenka francuska" to w ogóle jest wręcz odrębny styl muzyczny, który ukształtowali właśnie Piaf, Dassin, Montand, Mathieu, czy Gainsbourg. I rzeczywiście - choć czasem można tam dostrzec wpływy muzyki anglojęzycznej, to jednak jest to zupełnie inne granie i śpiewanie. Coś jak polska "poezja śpiewana" - rzecz bardzo polska i niby powstała nieco z inspiracji amerykańskim folkrockiem (Dylan, Baez, S&G) i właśnie piosenki francuskiej, ale jednak hermetyczna i trudna zapewne do sklasyfikowania dla zagranicznego słuchacza.
No właśnie - bo co to jest ta "piosenka francuska"? Pop? No niby pop, może nawet spod znaku Sinatry, ale jakiś inny, bez jazzu, ale z czymś innym. Niby podchodzi pod nuty znane w muzyce filmowej (Francis Lai - znowu Francuz! - i jego motyw z "Kobieta i mężczyzna"). No - cholera wie.
Po prostu - piosenka francuska!
Coś z drugiej strony Atlantyku znowu. I jakoś podobnego w klimacie do Piaf, ale jednak - no właśnie - ale jednak to jest coś innego:
Brenda Lee I'M SORRY 1960 Miss Dynamite
W Topie od: byłoby od ok. 1989, potem zapomniałem o tym na lata i dopiero jakoś mi się przypomniało tak "topowo" ze 2 lata temu
(zmiana koloru, bo zmiana cyferki na przedzie)
mieliśmy 16 i 17-latka, teraz 16-latkę mamy
Jakoś mi się kołaczę, że jako pierwszą poznałem jakąś wersję polską, puszczaną w Koncercie Życzeń w TVP1, którego się słuchało zawsze przy rosole (a teraz puszczają o tej porze Familiadę czy już nie wiem co...) 8) . To zresztą w ogóle taki kawałek w klimacie Jedynki, czy to dawnej telewizyjnej, czy to nawet niemal dzisiejszej, radiowej. Czyli można by rzecz - przyjemna ramotka nie na czasie?
Ale pani Lee wcześniej śpiewała rockabilly, więc nie zawsze taka grzeczna była . Jak widać - wielki głos w malutkim ciele (4 stopy i 7 cali, nie wiem jak to przeliczyć na normalne cyfry, nie średniowieczne), stąd zapewne przydomek "Miss Dynamite" (a "Dynamite" to jej jeden z pierwszych przebojów, jeszcze z 1957 - miała wtedy 13 lat! ).
Niewiarygodne wręcz, ale w latach 60-tych umieściła na liście Hot 100 aż 37 kawałków, co przebili w tym okresie tylko Elvis Presley, The Beatles, Ray Charles i Connie Francis! "I'm sorry" to był jej pierwszy #1 (i co ciekawe - B-side! ). W latach 70-tych przerzuciła się bardziej na country.
W dodatku - absolutnie długodystansowa w czasie wykonawczyni, bo nominacje do Grammy za najlepszą piosenkę dostawała w 1960, 1970, 1980 i 1989 (ach! ależ byłaby dokładność! ). Sprzedała ponad 100 mln płyt, czego nie pobiła żadna kobieta, a jej serię 9 singli z rzędu w Top 10 Billboardu pobiła dopiero Madonna w 1986 i potem Whitney Houston. Rockin' Around the Christmas Tree z 1958 jest z kolei jednym z największych amerykańskich hiciorów bożonarodzeniowych, a 5 razy z rzędu tytuł najlepszej wokalistki wg. NME (1961-65) też nie wiem, kto i czy w ogóle pobił.
Zasadniczo - natrzaskała rekordów jak nie wiem .
Ciekawostka: większość wykonawców dotychczasowych, jeśli pożyli długo, to mieli kilka żon zwykle (lub mężów). A ona - od 1963 wciąż ten sam jeden mąż!
Ciekawostka 2: John Lennon uważał, że ma najlepszy rock'n'rollowy głos ze wszystkich wokalistek.
Chubby Checker LET'S TWIST AGAIN 1960 singiel
W Topie od: powstania BTW, czyli 1995, ale byłoby zapewne od ok. 1990-91
Był już utwór związany nierozerwalnie z filmem (a nawet 2, ale jeden szczególnie), teraz jest jeden związany nierozerwalnie ze sportem.
Otóż, w czasach "przedmałyszowych, przedsiatkarskich i jeszcze innych", najczęściej pokazywanym sportem w polskiej TV, chyba nawet nie tylko zimowym, ale w ogóle (poza piłką nożną rzecz jasna), było łyżwiarstwo figurowe. Pokazywano wszystkie MŚ i ME, w całkiem sporych relacjach, o dobrej porze (np. o 20 lub 21), czasami nawet końcówkę zawodów na żywo. I to mimo tego, że Polacy tam przecież nie istnieli! (jedynie Filipowski, potem pod sam koniec lat 90-tych pojawili się Siudkowie w czołówce). NIe wstydząc się tego w ogóle - przyznam, że też wówczas lubiłem ten... sport ( - dziś mam wątpliwości, czy tak to można było nazwać).
Kilka występów niewątpliwie zapadło w pamięć (rodzeństwo Duchenay w Albertville, różowa pantera Orsera w Calgary, muszkieter Philippe Candelloro 1994-95, udająca że nie umie jeździć Debi Thomas, "Romeo i Julia" Klimowej i Ponomarienki, pierwszy potrójny axel kobiecy Midori Ito w 1991, zamieniający się rolami Wötzel i Steuer w 1997-98, Walc cis-moll Griszczuk-Płatow około 1996, Chinka na IO w Pekinie która niemal złamała nogę a dokończyła występ, Boleo Torvill i Dean w 1994 - w 1984 nie pamiętam choć też podobno oglądałem, niesamowite wyginanie nogi przez Bonaly, etc.). No i Wiktor Pietrenko, który ten kawałek w pokazach mistrzów tańczył chyba przez 2 IO i kilka MŚ (i ten strój też zawsze miał ten sam ):
Słowo o samym kawałku?
Ano słowo - w 2008 zrobiono jakieś podsumowanie Hot 100 Billboardu z okazji 50 lecia zestawienia (nie wiem na jakiej zasadzie to liczono). Okazało się, że ten kawałek je wygrał. Wszedł na listę 2 razy, za każdym razem do pierwszego miejsca - w 1960 i ponownie 1962 (dziwne w sumie). W każdym razie - żaden kawałek potem tego nie powtórzył. Był też utworem, który niejako "oswoił" starsze pokolenie z rock'n'rollową muzyką i sprawił, że została ona przez nie zaakceptowana.
I koniec słowa.
Aha:
dotychczasowe prezentowane tu utwory dobrze nam podsumuje jeszcze ten występ - Oksana i Wiktor bawią siebie i widzów na IO w Lillehammer :
A teraz absolutnie subiektywny wybór, bo pewnie niektórzy nawet nie czają cóż to:
Johnny & The Hurricanes RED RIVER ROCK 1960 singiel
W BTW od: ok. 1998
Jeśli ktoś chciałby zagrać - 12-takciak w D .
A skąd takie "cóś" tutaj?
A bo to prościutki kawałek, dlatego i my mogliśmy go zagrać . Jak będę u siostry i będę pamiętał, to spróbuję zgrać z kasety na dyktafon wersję Arkadii z ok.1997-98. Kawałek był na tej składance, o której pisałem już wcześniej. Mnie jakoś na początku nie zapadł w pamięć, ale pożyczyłem ją Krzyśkowi (klawiszowiec) i jemu się bardzo się spodobało i pewnego dnia na próbie zaczął grać ten motyw. Zajarzyło! Graliśmy do upadłego, podkręcając wzmacniacz na maxa, do tego stopnia, że w Domu Kultury, w którym przez jakiś czas mieliśmy wówczas próby, wzmacniacz ów nie wytrzymał i pewnego dnia padł (czy to głośnik padł? Nie pamiętam) . Zatem - dla upamiętnienia tego głośnika/wzmazniacza, który miałby dziś gdyby nie to zdarzenie 40 lat - utwór ów się znajduje w BTW .
Co ciekawe - to jest w ogóle instrumentalna wersja kowbojskiej piosenki anonimowego autorstwa (i wielu tytułów, jednym z nich było "Red River Valley"), z około 1870 roku. Słowa refrenu szły jakoś tak (bo też wiele wersji przecież jest):
"From this valley they say you are going.
We will miss your bright eyes and sweet smile,
For they say you are taking the sunshine
That has brightened our pathway a while.
So come sit by my side if you love me.
Do not hasten to bid me adieu.
Just remember the Red River Valley,
And the one that has loved you so true."
Piosenka w tej wersji stała się popularna około 1925 roku. Niestety - nie słyszałem nigdy wersji śpiewanej. Ta mi wystarcza .
Dla odmiany - klasyk nad klasyki:
Ray Charles GEORGIA ON MY MIND 1960 The Genius Hits the Road
w BTW od: 2008
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=Thls_tMuFkc&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen>
Tu by pewnie aaktt jakoś ładnie napisał o tej piosence. Ja powiem tylko, że rzeczywiście niesamowity numer.
I świadectwo, że co by nie mówić, to w Stanach przy wielkim talencie i determinacji można było osiągnąć niesamowity sukces - 2 przykłady na to to właśnie Ray Charles i Stevie Wonder, nie dość że niewidomi, to jeszcze Murzyni. Czyli podwójna trudność można rzec.
Jakoś w Polsce trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś tak wypłynął. Może jako ciekawostka ("patrz: niewidomy a jak gra!"), meteor na kilka minut. A zresztą - przykładu też nie mamy zresztą na to, czyli chyba coś dobrze czuję...
Rzecz napisana w 1930, ale to Charles zrobił z niej wielki hicior (ciekawe - sam się urodził w Georgii). Od od 1979 to oficjalny hymn stanu Georgia, dawniej grano go na zakończenie programu TV (teraz nadają 24h/dobę, więc pewnie raczej się to nie zdarza).