Creedence Clearwater Revival HAVE YOU EVER SEEN THE RAIN? 1970 Pendulum
w BTW od: ok. 2001-2
. Aczkolwiek na tej płycie zaszły pewne zmiany w stylu zespołu: dodano klawisze i dęciaki. Na co bardzo nalegał John Fogerty. Ale w tym utworze słychać, że były to bardzo dyskretne dodatki - dęciaków tu akurat w ogóle nie ma, w tle sączy się jedynie hammond, mamy także zagrane parę razy na fortepianie to zejście kilkunotowe między zwrotkami/refrenem.
Kiedy w 1969 CCR przebili w liczbie sprzedanych płyt samych The Beatles (ponad 5 mln vs. niecałe 5 mln. Inna sprawa, że w tamtym roku CCR wydali TRZY ALBUMY !), po liście McCartneya informującego o rozpadzie zespołu, zespół przystąpił do nagrywania nowej płyty z ambitnym celem postawionym sobie przez lidera, Johna Fogerty'ego: zastąpienia na rynku muzycznym The Beatles. BARDZO ambitny plan bym rzekł. I z takim nastawieniem weszli do studia. Więcej na ten temat można poczytać sobie we wkładce do reedycji płyty "Pendulum". Znalazłem nawet to w necie. O tutaj (bardzo ciekawa historia, polecam! Można się m.in. dowiedzieć, że do zespołu się "przyczepił" niedawny menedżer Bitli, który jest uważany za jedną z osób, która ich poróżniła, Allan Klein). Poszło nieźle, ale raczej nie aż tak, by uznać że plan się udał (2 single w 10-ce w Stanach, płyta tamże "tylko" na piątym miejscu. Dużo lepiej m.in. w Australii, gdzie były pierwsze miejsca singli i płyty. Która się na szczycie wcisnęła na 3 tygodnie marca 1971, pomiędzy Santaną a Harrisonem).
Ciekawostka: jak wchodzi refren, to od ponad 10 lat mam niemożebną chęć zaśpiewać "i wanna know, i saved the world today". I odwrotnie - przy kawałku Eurythmics w refrenie mam ochotę zaśpiewać "hey, hey, have you ever seen the rain". Ale to CCR byli pierwsi. O 30 lat .
Ciekawostka 2: to ostatnia płyta zespołu, na której John był producentem. I ostatnia, na której grał jego brat, Tom, który postanowił zacząć ścieżkę solowej kariery. Było to spowodowane tym, że niestety atmosfera w zespole zaczęła się psuć. Na pewno jeden z czynników to ten, że zespół nonstop koncertował i nagrywał (6 płyt w 3 lata to nie w kij dmuchał) i mało kto by wytrzymał to bez napięć. Drugi to taki, że John objął w zespole rządy twardej ręki, nie pozwalając się wystarczająco realizować innym członkom zespołu. Tom kilkukrotnie już miał odchodzić, ale zawsze zmieniał zdanie, w końcu jednak odszedł ostatecznie. Jeśli chodzi o resztę grupy, to też były tarcia. W końcu doszło do zgniłego kompromisu, że każdy śpiewa własne piosenki, a John gra w nie swoich kompozycjach tylko na gitarze rytmicznej. Na dłuższą metę jednak nie mogło to działać w ten sposób i mimo nadal dobrych wyników sprzedaży tak singli, jak i następnej płyty (wydanej w 1972) i dużej popularności zespołu, w końcu doszło do jego rozpadu, niedługo po owej płycie.
Ciekawostka 3: zespół dzierży "dziwny" rekord: 5 razy single zdobywały #2 na Billboardzie, ale ani jednego #1.
Ciekawostka 4: przy "Proud Mary" miałem napisać jeszcze jakąś ciekawostkę, ale już zapomniałem jaką :jezor: .
Teraz dopiero mi się przypomniało, że przy ostatnim utworze w BTW konkretnego wykonawcy wpisywałem także e
wentualne utwory, które są blisko BTW/były rozważane. Na szczęście jak teraz patrzę, to wykonawcy których ostatnio opisywałem albo mają tylko 1 utwór i nie było żadnych kandydatów, albo będą mieć jeszcze inne utwory, więc na szczęście nie było jakiegoś wielkiego braku związanego z tym, że zapomniałem o tym zwyczaju. Tutaj do niego powracam. Blisko BTW są, albo były rozważane też: Molina, Fortunate Son, Bad Moon Rising, Heard It Through the Grapevine (polecam właśnie tą wersję! 11 minut!!! Od początku szóstej robi się całkiem ciekawie!). Sporo tego, ale wszystkie utwory dość podobne i trudno wybrać po prostu. Zresztą - to chyba ogólny problem z twórczością CCR, że wszystko jest fajne, ale na dłuższą metę to jednak zbyt podobne i zespół niespecjalnie się zmieniał z płyty na płytę.
Korzystając z wolnego dnia i brzydkiej pogody, która nie pozwoli mi wyjść na planowany rower, zrobię więcej niż planowane dziś utwory. Zresztą, planowałem tylko serię Sabbathów. Ale jakoś nie chciałem tak ponuro kończyć dzisiejszego dnia. Zwłaszcza że pogoda też przygnębia. No to coś słonecznego:
Mungo Jerry IN THE SUMMERTIME 1970 singiel / 1971: Electronically Tested
w BTW od: ok. 2000-01
tylko co robi sobowtór Johna Bonhama za pianinem? . No i ta butelka - dotąd nie miałem pojęcia że na niej tam grali!
Do zeszłego roku zawsze myślałem, że Mungo Jerry to pseudonim jakiegoś faceta, najpewniej Murzyna. A tu okazało się, że to nazwa zespołu. Nazwa wzięta z wiersza T.S.Elliota p.t. "Mungojerrie and Rumpelteazer"(ale tytuł!). Zespół zmieniał nonstop skład, jedynie wokalista był stały (Ray Dorset), żeby było jeszcze ciekawiej, to istnieją do dziś (!), a zaczęli właśnie 1970. Od razu hiciorem, który zapewnił im nieśmiertelność, a nawet przejściową "mungomanię" (heh, ależ to brzmi ).
Bo to było prawdziwe wejście smoka: pierwszy singiel zespołu, 7 razy na szczycie w UK, tamże w ponad 20 innych krajach (wiki podaje, że w 26), do dziś obłędna liczba 30 mln sprzedanych kopii. 2 kolejne single to znowu pierwsze miejsca, w międzyczasie nagroda za najlepszy debiut, nagroda im. Igora Novello dla najlepszego kompozytora, nagroda za najlepszy zespół koncertowy 1971... no, krótko mówiąc: masa nagród i sukcesów, poszło świetnie. I do 1976 trwała taka passa, szczególnie jeśli chodzi o wakacyjne hity, które zawsze się zespołowi udawały i śmiało mogli liczyć na sukces takich letnich singli. Potem jeszcze w latach 80-tych jakoś nieźle szło, w 90-tych już raczej odcinali kupony, a obecnie produkują raczej kolejne wersje swojego największe przeboju, które raz na 10 lat wchodzą na listy przebojów.
Prawdopodobnie zresztą poznałem ten kawałek właśnie z takiej okazji, w jakimś remixie czy może nawet coverze. Trudno rzec, bo brzmiał niemal identycznie.
Rzecz lekka, z niezobowiązującym tekstem, zabawnymi efektami dźwiękowymi, charakterystycznym beatboxem (jakbyśmy to dziś nazwali) podawanym w "dżdżownicowym" rytmie. Napisana w 10 minut, kiedy wokalista chwycił gdzieś stojącą w rogu starą gitarę, zaczął grać i od razu dodał tekst. Ot, typowy wakacyjny przebój. Od razu weselej .
Ciekawostka: wg. Daily Mail to najlepiej sprzedający się singiel w historii!
Ciekawostka 2: ze względu na tekst "have a drink, have a drive, go out and see what you can find" piosenka miała pewne problemy po wielu latach. Ale też potrafiono to też jakoś sensownie spożytkować i użyto piosenki w kampanii ostrzegającej przed jazdą po alkoholu.
edit: przejrzałem youtube'a. To był jednak cover - Shaggy zmajstrował taki w 1995. Poza Szagowatym głosem, to rzeczywiście praktycznie to samo . Tylko zauważyłem, że nie ma tego "have a drink, have a drive", poprawiono tekst politycznie że tak powiem.
Cat Stevens WILD WORLD 1970 Tea for the Tillerman
w BTW od: ok. 2004 (wcześniej był tam cover!)
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=tsAfW2sjl9I&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen>
To już drugi Cat z 1970, ale z innej płyty niż poprzedni, dlatego nie ciągiem poleciałem nim.
Jak już wyżej napisałem, na pewno dużo wcześniej znałem cover. A konkretniej - wersję Mr Big. I przez wiele lat nie miałem nawet świadomości, że to cover, który poznałem ok. 1991-2, w każdym razie wtedy kiedy to był przebój i myślę że z 5 lat conajmniej nie wiedziałem o tym. Choć niewykluczone, że gdzieś słyszałem oryginał w międzyczasie, ale nie zauważyłem, że jest inny od coveru.
Piosenka chyba słusznie uważana za najlepsze jego dzieło, a na pewno największy przebój. Podobnie jak "Lady d'Arbanville", tekstowo jest o tej samej dziewczynie, która wyjechała do Paryża rozwijać tam karierę modelki, co się ostatecznie stało przyczyną rozpadu ich związku (łatwo to zauważyć w tekście: "jeśli chcesz jechać - jedź. Jest tyle fajnych rzeczy, które możesz założyć")
Zaraźliwa melodia, stonowany akustyczny aranż. Po prostu to, w czym był Cat najlepszy, znalazło tutaj odbicie w swej idealnej postaci.
Cat stopniowo wchodził w religijne klimaty, poszukiwania duchowe, eksperymenty z różnymi religiami, w końcu ok. 1977 wybrał islam i o ile dobrze pamiętam w 1979 zmienił wyznanie, a także imię (na Yusuf Islam). I zawiesił przygodę z muzyką aż do lat 90-tych, kiedy to wydawał płyty z typowo islamską muzyką (bez instrumentów, poza perkusyjnymi). Głośniej zrobiło się o nim po ataku na WTC w 2001, przede wszystkim dlatego, że skrytykował ataki, tłumacząc że islam zakazuje zabijania niewinnych ludzi. Zaczął też mocno działać na rzecz pojednania między islamem, a chrześcijaństwem. No i powrócił do "normalnej" muzyki.
Ciekawostka: w 1987 jakoś gostek stwierdził, że hit Pet Shop Boys - "It's a sin" - jest plagiatem piosenki Cata. Co mogę napisać... Hmm... Może tyle: :eh: . PSB go pozwali i wygrali sprawę.
Ciekawostka 2: pod koniec pierwszego okresu kariery, czyli na płytach wydanych po 1976, Cat eksperymentował z... muzyką elektroniczną (pojawiają się nawet przy jego nazwisku takie określenia jak: techno, electro, synthpop! ). Średnio to widzę i chyba wolę tego nie słuchać .
Blisko BTW: Morning Has Broken (szczególnie ten motyw na fortepianie jest super)