Miszon
Stały bywalec
Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Cream SUNSHINE OF YOUR LOVE 1967 Disraeli Gears
w BTW od: 2009
VIDEO
- to pożegnalnego koncertu zespołu, z Royal Albert Hall, z 1968
- nie wiem co brał Ginger Baker, ale stanowczo sprawiło to, że nie wyglądał tu na lat 29, tylko minimum z 10, jak nie 15, więcej
- Clapton pokazuje, że nie tylko "slow hand", ale szybko też umiał grać . W dodatku - wygląda tu trochę jak Harrison
Rzecz o bardzo ciężkim riffie basowym, jeszcze wzmocnionym gitarą grającą dwudźwiękami, plus opętańcze, plemienne wręcz bębnienie. Stanowczo słyszę tu, że m.in. Black Sabbath wzorowali się na Cream.
Trio Bruce-Baker-Clapton było absolutnie jednym z pierwszych prawdziwych zespołów rockowych i w dodatku jednym z najlepszych. Wielka szkoda, że tak krótko razem grali... (i w sumie nie wiem dlaczego).
Dobrze się składa, że dopiero co pisałem o Hendrixie, bo koncert jego zespołu, na którym byli Bruce i Clapton, stał się inspiracją dla powstania tego kawałka (zresztą Jimi grywał to potem na swoich koncertach ). Faktycznie rzecz jest nieco w jego stylu, ale dużo cięższa. A jeśli chodzi o brzmienie, to można tu usłyszeć klasyczne dla Claptona w tamtym okresie brzmienie. Singiel był jedynym w historii zespołu, który w Stanach stał się złotą płytą (a wytwórnia na początku w ogóle nie chciał go wydać, bo uznali go za zbyt ciężki).
Ciekawostka: jako kontrast dla piosenki i słońcu, Eric rozpoczyna swoje solo od tematu z piosenki o księżycu (standard "Blue Moon" Rodgersa i Harta. Tak tak - ten od Manchesteru City! ).
Z Cream blisko BTW jest rzecz jasna jeszcze Badge , także White Room , który kojarzy mi się jako takie połączenie stylu Creedence Clearwater Revival z Black Sabbath.
A z Hendrixa z tej płyty z której 2 powyższe kawałki były, blisko BTW: Foxy Lady , a także (co prawda nie z płyty, bo było tylko na singlu) Purple Haze . To ostatnie chyba jednak niedługo włączę do zestawu bo jakoś razi mnie coraz bardziej jego brak...[/quote]
DUŻA zmiana klimatu:
Aretha Franklin RESPECT 1967 I Never Loved a Man the Way I Love You
w BTW od: 2011
Jak widać - nie tylko rock się znajdzie w BTW w epoce początków rocka. Soul słuchany tak z płyty to nie moja bajka, ale na żywo owszem ciekawy. Dlatego też takie oto nagranie proponuję sobie zobaczyć (wersja płytowa dużo gorsza jak dla mnie):
Kawałek na żywo, nawet tylko oglądany na ekranie, absolutnie poraża swoją energią i wielką siłą. A Aretha miała głos jak piorun! Rewelacja!
Rzecz stała się symbolem feminizmu, choć jak własnie wyczytałem, na początku wykonywał to Otis Redding i 2 lata wcześniej to jego wersja była średnim przebojem na listach R&B (zresztą - napisał to dla innego wykonawcy i wówczas była to ballada. W swojej wersji przyśpieszył rytm piosenki). Ale jego wersja miała nieco inne przesłanie. W wersji Arethy niby tylko nieco zmieniono tekst, ale interpretacja dała największą zmianę - teraz mamy manifest silnej kobiety, żądającej od swego facetu poszanowania. Nawet sam Otis był pod wrażeniem wykonania Arethy, np. w czasie festiwalu w Monterrey mówiąc, że za chwilę zagra piosenkę, "którą ta mała dziewczynka mu ukradła". Było to akurat jak cover był na listach przebojów. I tym razem nie tylko R&B, ale ogólnych i nie tylko w Stanach, ale też w innych krajach, czyniąc z Arethy międzynarodową gwiazdę. Faktycznie - ukradła: wersja Otisa . Otis zginął tragicznie pół roku później...
Ciekawostka: pisałem dopiero co, że Sunshine of Your Love wytwórnia Atlantic nie chciała wydać na singlu. Wydała m.in. dlatego, że klawiszowiec instrumentalnego zespołu R&B, Booker T. & the M.G.'s, który się kumplował z jedną z ważnych figur w wytwórni, powiedział, że bardzo lubi ten kawałek. Przypadek teraz mamy, bo znowu Booker T. & the M.G.'s mają coś wspólnego z BTW. Tym razem ich perkusista, Al Jackson, który podsunął Reddingowi pomysł na piosenkę, odpowiadając na jego marudzenia o ciężkim tournee: "What are you griping about? You're on the road all the time. All you can look for is a little respect when you come home."
Ciekawostka 2: w chórkach śpiewały 2 siostry Arethy
Blisko BTW z tej płyty jeszcze I Never Loved a Man (The Way I Love You) . W zasadzie to myślę, że byłoby w BTW, gdyby nie to, że dużo wcześniej znałem wersję Kasi Kowalskiej, która co prawda jest podobna do oryginału, ale jest świetna i za bardzo mi się to zlało właśnie z tą wersją. Wykonanie z Sopotu w 1995 - absolutnie genialne! (zaśpiewała na bis, kiedy wygrała konkurs "A to co mam...", to zaśpiewała jeszcze raz zwycięską piosenkę, a potem ten cover. Przewodniczącym jury był Malcolm McLaren, który fajnie ją przytulił na scenie po przekazaniu nagrody ).
Rok 1967 oczywiście pobije (i to sporo!) dotychczasowy rekord roku 1956, jeśli chodzi o liczbę utworów. No ale, jak powstawały TAKIE rzeczy:
The Beatles I AM THE WALRUS 1967 Magical Mystery Tour
w BTW od: ok. 2000. Wcześniej nie miałem tego nigdzie nagrane, dopiero wtedy kupiłem kasetę. To była zresztą jedna z ostatnich, może 5, kaset jakie kupiłem. Z tego 3 to na wyprzedażach za 5 PLN
Totalna abstrakcja jeśli chodzi o tekst, plus dziwne nieco brzmienie. Miałem trochę pod górkę z tym kawałkiem, chyba był dla mnie zbyt dużym szokiem, że Bitle nagle tak grali (choć znałem wcześniej singlowe nagranie z także późniejszego okresu). Bardzo mnie zdziwiło, kiedy w jakimś plebiscycie na najlepsze autorskie utwory, zorganizowanym przez BBC (zdaje się nie pod koniec wieku, tylko z jakiejś rocznicy okrągłej BBC któregoś, około 1998 roku) to się znalazło w pierwszej piątce (obok m.in. jednego kawałka Robbiego Williamsa ). Z początku tak trochę pod presją "opinii publicznej" zacząłem doceniać, a potem już samemu. Szczególnie jak przeczytałem wreszcie w książeczce do tej kasety tekst i (nie)zrozumiałem o czym jest . Czy też raczej o czym nie jest .
Teraz wiem, że to lejące się brzmienie to przede wszystkim zabawa z taśmami. Kiedyś miałem wrażenie, że coś jest nie tak z moim radiem . No i rzecz jasna - jakieś dźwiękowe oddanie klimatu LSD-owej podróży (pierwsze wersy powstały w trakcie właśnie takiego stanu. W jednej z nich widział Ginsberga, który opowiadał o Jezusie i Dylanie, a potem szedł w pochodzie Hare Kriszna. Czy jakoś tak ).
Lennon złożył ten kawałek z trzech różnych piosenek, nad którymi pracował - o siedzeniu na płatku kukurydzianym, o siedzeniu w ogrodzie, oraz (tym razem nie o siedzeniu ) o policji. Tytuł wziął z przygód Alicji w krainie czarów, konkretniej z "Po drugiej stronie lustra", gdzie jest postać morsa.
Ciekawostka: część bezsensownych słów, które są w tekście, Lennon dodał specjalnie, kiedy się dowiedział, że nauczyciel z jego podstawówki analizuje teksty Bitlesów na lekcjach. Ach, złośliwiec .
Ciekawostka 2: była to pierwsza piosenka nagrana przez zespół po śmierci menedżera, Briana Epsteina.
Ciekawostka 3: w pewnym momencie słychać w tle fragmenty słuchowiska radiowego BBC, konkretniej "Króla Leara".
Ciekawostka 4: reżyser Jean Beaudin użył tej piosenki jako ścieżki dźwiękowej w swoim filmie dokumentalnym "Vertige" z roku 1969. Ważna uwaga - zwolnił ją 800 razy ( ).
Coverek? Proszę bardzo:
Zaskoczył mnie muszę przyznać JIm Carrey, że ma TAKI wokal, jak pierwszy raz słuchałem tej płyty. W dodatku - dodał tu sporo swojego szaleństwo i wyszło bardzo fajnie . Na płycie wycięli te jego wstawki pod sam koniec.
Procol Harum A WHITER SHADE OF PALE 1967 Procol Harum [US]
w BTW od: 1996-7
(dopiero przed chwilą po raz pierwszy zobaczyłem, jak wyglądali ludzie z zespołu. Odnośnie samego obrazka - jakbym oglądał "Powiększenie" Antonioniego)
Rzecz klasyczna. Także w tym sensie, że po raz drugi mamy wykorzystanego pana J.S.Bacha. Z racji, że już wrzucałem oryginał, tym razem sobie odpuszczę. Chociaż? Może jednak nie, bo pewnie nie wszyscy wiedzą, że to jest nie tylko Aria na strunie G, ale też kantata Wachet auf, ruft uns die Stimme . Leci ona tak:
[video]https://www.youtube.com/watch?v=3sj-NKqR0tw&feature=related&hd=1[/video]
No i też trochę Percy'ego Sledge'a .
Specyficzna produkcja (dużo echa, szczególnie na wokalu i klawiszu), nadaje utworowi nieco nostalgicznego posmaku dźwięków z odległych epok. Przynajmniej ja takie mam odczucia. Plus do tego tekst, z którego najbardziej zapamiętałem fandango (i dzięki któremu dowiedziałem się, co to jest ), dość niezwykły jak na tamte czasy, raczej w klimatach dopiero mającego nadejść rocka progresywnego.
Ale rzecz wcale mnie od razu nie zachwycała. No owszem - jest Bach (którego jakoś o dziwo z początku nie skojarzyłem), ale raz że zdaje się w 1995 swoją wersję wydała Annie Lennox na płycie "Medusa" i nie polubiłem (może nawet nie tyle wersji, ale ogólnie Annie, szczególnie przez pierwszy singiel, "No more I love yous". Dziś inaczej to oceniam, ale tak było). w Trójkowym Topie też słyszałem, nagrałem sobie zdaje się przy trzecim dopiero, co oznacza że jakoś mnie nie ciągnęło do tego kawałka, leciał też w Dozwolone od lat 40 na TVP1. Ogólnie - mogłem słyszeć całkiem często i to różne wersje, ale jakoś mnie nie brało. Dopiero raz zobaczyłem na napisach końcowych australijskiego serialu "Wietnam", który emitowała Dwójka w piątki (w sam raz po LPP3 ) i wtedy jakoś mnie wzięło (na końcu, ale też w trakcie leciała zawsze jakaś "muza z epoki", co oczywiście było dużym plusem serialu ). Grała tam młodziutka Nicole Kidman (grała pacyfistkę protestującą przeciwko wojnie, jej brat zaś był jej weteranem. Mniej więcej tyle pamiętam ), a serial opowiadał o wojnie w Wietnamie z perspektywy australijskiej. O czołówka:
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=1xi1FF9mE2Q&hd=1" frameborder="0" allowfullscreen>
Serial polecam, szczególnie jak ktoś lubi klimaty "wietnamskie". Ja uwielbiam, więc zacząłem oglądać od pierwszego odcinka
(to nie był długi serial, chyba 1 sezon 13 odcinków. Musiałbym spojrzeć do swojego "serialowego zeszytu", kiedy to dokładnie leciało i ile miało odcinków).
A jeszcze co do samego nagrania - jest to jeden z najlepiej sprzedających się singli w historii: ponad 10 milionów na świecie (mimo niedużej promocji w Stanach).
Ciekawostka: w 2004 w UK ogłoszono, że jest to najczęściej grany przez tamtejsze radia utwór w ciągu ostatnich 70 lat.
Ciekawostka 2: oryginalny tekst ma aż 4, a nie 2 zwrotki (faktycznie, to byłoby już nieco za długo), ale trzecią zespół całkiem często wykonywał na koncertach, a bardzo rzadko również czwartą. Co do jego analizy - niektórzy sądzą, że chodzi tu o uwiedzenie spowodowane opiciem się
.
Cały tekst wygląda tak:
Cytat: We skipped the light fandango
Turned cartwheels cross the floor
I was feeling kinda seasick
But the crowd called out for more
The room was humming harder
As the ceiling flew away
When we called out for another drink
The waiter brought a tray
And so it was that later
As the miller told his tale
That her face, at first just ghostly,
Turned a whiter shade of pale
She said, there is no reason
And the truth is plain to see.
But I wandered through my playing cards
And would not let her be
One of sixteen vestal virgins
Who were leaving for the coast
And although my eyes were open
They might have just as wellve been closed
She said, Im home on shore leave,
Though in truth we were at sea
So I took her by the looking glass
And forced her to agree
Saying, you must be the mermaid
Who took neptune for a ride.
But she smiled at me so sadly
That my anger straightway died
If music be the food of love
Then laughter is its queen
And likewise if behind is in front
Then dirt in truth is clean
My mouth by then like cardboard
Seemed to slip straight through my head
So we crash-dived straightway quickly
And attacked the ocean bed
Nie będę pisał jako ciekawostki opowieści o nierówno grającym perkusiście sesyjnym, bo to wszyscy znają
.
Ciekawostka 3: w 2006 roku organista zespołu wywalczył w Sądzie Najwyższym 40% praw do piosenki (wcześniej całość była Gary'ego Brookera). Aczkolwiek chciał 50%.