Największe forum list przebojów Mycharts.pl
Another decade in life and music: 2000-2009. - Wersja do druku

+- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl)
+-- Dział: Personalne listy przebojów (/forumdisplay.php?fid=3)
+--- Dział: Listy poszczególnych użytkowników (/forumdisplay.php?fid=4)
+---- Dział: A.40 (/forumdisplay.php?fid=80)
+---- Wątek: Another decade in life and music: 2000-2009. (/showthread.php?tid=59655)

Strony: 1 2 3


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Dyfeomorfizm - 01.02.2022 08:42 PM

tego że sheena będzie wyżej u mnie niż u ciebie to się nie spodziewałem

wyszła też na jaw moja ignorancja, bo nie wiedziałem że lauryn miała inne płyty niż "miseducation"

nigdy nie słuchałem tego albumu dixie chicks, co wynika jednak z przeoczenia a nie niechęci do tychże pań, gdyż lubię "wide open spaces", a pewną dozą sympatii darzę też "gaslighter"


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 02.02.2022 11:45 AM

Dyfeomorfizm napisał(a):tego że sheena będzie wyżej u mnie niż u ciebie to się nie spodziewałem
będzie jeszcze plot twist w tym temacie, obiecuję Icon_wink

Dyfeomorfizm napisał(a):wyszła też na jaw moja ignorancja, bo nie wiedziałem że lauryn miała inne płyty niż "miseducation"
tak, jeszcze tę, przy czym jako że to album na żywo (całkowicie z nowym materiałem), to niektórzy nie liczą go jako prawowitej płyty; moim zdaniem jest równorzędna "miseducation" jeśli o to chodzi; ale to trudna płyta, totalnie surowa i cokolwiek bełkotliwa przy pierwszym kontakcie; no i silnie polaryzująca słuchaczy

Dyfeomorfizm napisał(a):nigdy nie słuchałem tego albumu dixie chicks, co wynika jednak z przeoczenia a nie niechęci do tychże pań, gdyż lubię "wide open spaces", a pewną dozą sympatii darzę też "gaslighter"
ja najbardziej od nich lubię ten i "home" (też z tej dekady, ale kawałek za top 50); "wide" bym postawił na trzeciej lokacie, bo choć jest na wskroś najntisowy, to sporo go jednak słuchałem Icon_wink


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Miszon - 02.02.2022 05:20 PM

O co chodziło z Dixie Chicks?


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 02.02.2022 05:28 PM

skrytykowały busha na koncercie w uk za wojnę w iraku i posypał się na nie wielki hejt ze stanowisk republikańskich; stacje country w ciągu zaledwie kilku tygodni zupełnie przestały w ogóle je grać, były jakieś masowe akcje niszczenia ich płyt buldożerem, straszny cyrk

tu kiedyś opisywałem ich historię w kontekście tej i kolejnej płyty właśnie: http://kurtek.pl/2020/07/30/the-chicks-aint-dixie-no-more/


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Miszon - 02.02.2022 05:56 PM

Ojej, rzeczywiście absurdalna sytuacja.


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - EVENo - 02.02.2022 05:57 PM

W całości, poza Amy oczywiście, słuchałem tylko Outkast i tylko jeden raz. Miałem taki okres, że próbowałem anglojęzycznego rapu i tego, co rapo-podobne. Oni byli gdzieś pomiędzy. Ale nic mnie na dłuższą metę wtedy nie przekonało. Pojedyncze utwory spoko, ale słuchanie przez kilkadziesiąt minut takich wynalazków to po prostu nie moja bajka i przez te sesyjki bardziej pogryzłem się z tego typu artystami, niż polubiłem. Ale sympatii nie straciłem, więc, nie wiem, może będzie jeszcze jakieś Gorillaz? Icon_razz2 Jakoś tak mi przyszli do głowy.


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 02.02.2022 06:39 PM

mogliby w sumie być, ale akurat dla mnie gorillaz to była ta kategoria "pojedyncze utwory spoko, ale nie czuję za bardzo słuchania tej muzyki przez kilkadziesiąt minut" xD
będą jeszcze trzy płyty stricte gitarowe, ale nie wiem, czy aby w tym obszarze też się nie miniemy Icon_razz2


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - EVENo - 02.02.2022 06:55 PM

AKT! napisał(a):akurat dla mnie gorillaz to była ta kategoria "pojedyncze utwory spoko, ale nie czuję za bardzo słuchania tej muzyki przez kilkadziesiąt minut" xD
To znaczy dla mnie też, dlatego skojarzyli mi się z Outkastem. Już nie zależy mi na tym, żebym coś lubił, bardziej na tym, żebym znał Icon_wink Choć podejrzewam, że w tym Twoim gąszczu płyt na pewno znalazłbym coś dla siebie, tylko jakoś czasu na odkrywanie brak Icon_confused


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 03.02.2022 08:21 PM

[Obrazek: 25.jpg]
25. pj harvey white chalk 2007
to płyta, która zawiązała nic porozumienia między mną a pj harvey, która pozbyła się rocka alternatywnego, a ja pozbyłem się uprzedzeń względem jej słuchania; w tym nowym kameralnym folkowym anturażu wreszcie miałem szansę wsłuchać się w jej głos, nowe kolory naprawdę się jej przysłużyły; to dość smutna płyta, ale raczej posępna i mroczna niż trudna do przetrawienia; folkowa oprawa i lekko patetyczne zacięcie sprawiają, że to raczej udane wejście w konwencję, aniżeli zapis epizodu depresyjnego; u mnie na półce z murder ballads obok cave'a i timber timbre ♪ "dear darkness"


[Obrazek: 24.jpg]
24. the dirtbombs ultraglide in black 2001
poznałem tę płytę srogo po jej premierze jako jedną z wielu, a jako jedna z niewielu zaczęła mnie prześladować; to garażowy punk w najlepszym wydaniu, surowy, organiczny, energetyczny, z urokiem akcentujący międzygatunkowe niuanse, co zresztą, żeby rzecz mogła się udać, musiało zostać wpisane w jego istotę, bo to krążek niemal w większości coverujący klasykę soulu i funku; collins śpiewa więc sly'a stone'a, marvina gaye'a, steviego wondera czy the o'jays, z przekonaniem dając wcale nie zawsze hitowym numerom nowe życie; uzależniająco dobre ♪ "livin' for the city", "livin' for the weekend"


[Obrazek: 23.jpg]
23. sleep dopesmoker 2003
święta góra miłośników zarówno stoner, jak i doom metalu; obiekt kultu i miejsce pielgrzymek na haju; gitarowy monolit; album-doświadczenie, płyta potwór; ekstaza i agonia; żar i trans; nieustająca fatamorgana; a pośród tego wszystkiego taki mały ja błąkający się w odmętach tego sonicznego uniwersum, tyleż rozkosznego, ile okrutnego ♪ "dopesmoker"


[Obrazek: 22.jpg]
22. joanna newsom ys 2006
jakie wspaniałe historie opowiada nam joanna przy akompaniamencie swojej harfy i sekcji smyczkowej pod wodzą niezrównanego vana dyke'a parksa; a do tego pokrętna melodyka, nielinearna struktura pięciu niekrótkich utworów, 29-cioosobowa orkiestra, w pełni analogowe nagranie i miks jima o'rourke'a; podsumowując, ys to ulubiona gimnastyka dla mojego mózgu, przynajmniej spośród płyt z popowego korzenia ♪ "monkey & bear"


[Obrazek: 21.jpg]
21. kapela brodów kolędy i inne pieśni 2002
adam strug i jego kapela dokonali dzieła, o którym sam ukradkiem marzyłem, odkąd zacząłem na poważnie marzyć o muzyce -- nieraz zresztą, bo cała dyskografia kapeli brodów to wytrawna etnomuzykologiczna uczta w totalnie nieakademickim sensie, ale to ich płyta z kolędami, dlatego, że pojawiła się w moim życiu realna potrzeba tej muzyki zajęła stałe miejsce podczas moich zimowych spacerów i naszych świątecznych kolacji; te piosenki, także za sprawą zmyślnych, minimalistycznych aranży, opowiadają więcej niż historie w nich zawarte, opowiadają historie tych, którzy przez lata przekazywali je ustnie kolejnym pokoleniom; mistyczne doznanie ♪ "stała nam się nowina miła"



RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Miszon - 04.02.2022 01:34 AM

Opis miejsca 23 brzmi ciekawie. Nie znam tej płyty.


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Dyfeomorfizm - 04.02.2022 10:41 AM

joanna cieszy, a zgodnie z przewidywaniami odsetek anonimowych dla mnie płyt pozostaje niemały


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - EVENo - 04.02.2022 10:48 AM

(04.02.2022 01:34 AM)Miszon napisał(a):  Opis miejsca 23 brzmi ciekawie. Nie znam tej płyty.

No ja koniecznie muszę poznać.


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 07.02.2022 05:42 PM

[Obrazek: 20.jpg]
20. vashti bunyan lookaftering 2005
pomiędzy efemerycznym debiutem vashti w 1970 a wydaniem jej drugiej płyty minęło aż 35 lat; stało się to na fali zainteresowania twórczością i osobą piosenkarki w internecie, dzięki grupie związanej z nurtem new weird america pod wodzą devendry banharta; ale producentem i aranżerem lookafterning został max richter, który nie tyle odtworzył brzmienie debiutu, co przeniósł je na inny poziom kameralnej subtelności; sama vashti natomiast pomimo upływu lat zaczęła dokładnie tam, gdzie skończyła na just another diamond day może w nawet odrobinę bardziej kołysankowym anturażu; żadna z tych płyt zresztą nie przystaje do świata krytyki muzycznej -- profesjonalnej i amatorskiej; to płyta do słuchania i obcowania z nią -- na wsi i w mieście, w dni pogodne i zupełnie szare, gdy jesteśmy zestresowani i gdy morzy nas błogi sen; dzięki niej wszystko to staje się odrobinę lepsze ♪ "lately", "feet of clay"


[Obrazek: 19.jpg]
19. benjamin biolay la superbe 2009
nie spodziewałem się, że ta płyta przetrwa ze mną tę dekadę; to było moje pierwsze spotkanie z biolayem, dzięki któremu wkrótce stał się jednym z moich ulubionych głosów piosenki francuskiej; słyszałem w nim wtedy prawowitego dziedzica artystycznej spuścizny gainsbourga i ten nostalgiczny anturaż totalnie mnie wtedy ujął -- wreszcie wałęsając się po mieście, mogłem się czuć jak w filmach truffaut, ale bez poczucia, że dokonuję jakiegoś emocjonalnego wykopaliska; dziś już tego nie potrzebuję, ale la superbe kupuję nadal w trwającej ponad siedem kwadransów całości; biolay żongluje pomysłami i aranżami, wspierając je każdorazowo znakomitymi piosenkami ♪ "lyon prequ'île", "buenos aires"


[Obrazek: 18.jpg]
18. the white stripes elephant 2003
the white stripes stało się przypadkiem moim oknem do świat muzyki, o której istnieniu nie miałem wcześniej pojęcia; moją pierwszą kopię elephant za cenę pięciu złotych ściągnął mi z internetu i wypalił na cedeku (który ja opatrzyłem pieczołowicie rozpisaną tracklistą) kolega z ławki; było tych transakcji więcej, ale tylko ten krążek został ze mną do dziś; gdyby nie ci stripesi, jak mógłbym pokochać the velvet underground? to bezsprzecznie płyta, która nauczyła mnie milości do gitarowego brudu, rzecz dla moich nastoletnich uszu wówczas totalnie niezwykła, ale od samego początku absolutnie naturalna i na swoim miejscu ♪ "littles acorns", "well it's true that we love one another"


[Obrazek: 17.jpg]
17. junior boys begone dull care 2009
junior boys mieli wcześniej dwie lepiej przyjęte płyty i lubię do nich wracać, ale to begone dull care zabarwiło kiedyś moje lato i to te, a nie tamte piosenki przywołują we mnie obrazy -- głównie kolorów nieba; perfekcyjnie niebieskiego w "hazel" i różowego zachodzącego słońca w "dull to pause" ♪ "dull to pause", "bits and pieces"


[Obrazek: 16.jpg]
16. glen hansard & marketa irglova the swell season 2006
pamiętam moment, kiedy zobaczyłem okładkę the swell season z przeszywającym na wskroś wzrokiem hansarda; nie miałem pojęcia o głośnym filmie, a przynajmniej połączyłem kropki dopiero sporo później; to była wyjątkowo ciemna i zimna jesień i ten krążek, oparty przecież na zupełnie oczywistych folkowych patentach aranżacyjnych, dał mi odrobinę ciepełka; aranże choć proste, są świetnie zrealizowane, ale to doskonałe bliskie harmonie hansarda i irglovej oraz napisane i wykonane od serca numery stanowią o prawdziwej sile tego krążka -- stąd też, mimo minorowej wymowy części kompozycji, do dziś płynie do mnie to samo ciepełko; wydałem zresztą wtedy na niego ostatnie pieniądze -- najwyraźniej potrzebowałem go w moim życiu zupełnie namacalnie ♪ "lies", "leave"



RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - kajman - 07.02.2022 06:00 PM

Tutaj plus dla Białych. Pozostałych płyt albo nie znam albo mi nie podeszły (a przynajmniej artyści, którzy je firmują).


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Dyfeomorfizm - 07.02.2022 06:36 PM

znów nie znam nic oprócz white stripes, natomiast okładka miejsca 20 cudowna


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Miszon - 08.02.2022 12:01 AM

O jak cieszy Swell Season


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - AKT! - 10.02.2022 04:01 PM

[Obrazek: 15.jpg]
15. the little willies the little willies 2006
to wina nory jones, że zasłuchuję się w starym hanku williamsie, lirycznym townesie van zandcie i znalazłem serce dla williego nelsona; choć w 2006 roku przeżyłem małe zauroczenie muzyką jones, to pewnie jej wspólny krążek z coverami zakurzonych nieco klasyków country z grupą the little willies, umknąłby mi zupełnie, gdybym nie trafił na niego w koszu wyprzedażowym; co myśmy przeszli wspólnie od tego czasu! nie twierdzę, że aranże czy interpretacje jones i spółki są wyjątkowe, kunsztowne, że zrewolucjonizowały myślenie o country, ale otworzyły mi głowę na zupełnie inny świat; przez lata dotarłem do sedna każdego z dwunastu coverów na krążku, to nie tak, że znam je na pamięć; one są mną, a ja nimi -- gdy tylko wybrzmią pierwsze takty, wskakuję na stół i wyję ♪ "it's not you, it's me", "night life"


[Obrazek: 14.jpg]
14. animal collective merriweather post pavilion 2009
ta płyta to dokument mojej autoterapii konwersyjnej na indie muzyczkę; ja abnegat, miłośnik radiowego r&b dosłownie stanąłem wówczas z wizją popu animal collective w szranki; wtedy nie słyszałem jak ten neopsychodeliczny post-minimalizm może się łączyć z kalifornijskim sunshine popem beach boysów; nie potrafiłem też wyobrazić sobie pomostu pomiędzy tym krążkiem a resztą muzyki; i słusznie, bo takowy nie istnieje -- trzeba wsiąść w bańkę-kapsułę, która zabierze nas na wyspę-planetę, gdzie wybrzmiewa żywa magia ♪ "in the flowers", "also frightened"


[Obrazek: 13.jpg]
13. frances-marie uitti, münchener kammerorchester, christoph poppen giacinto scelsi: natura renovatur 2006
scelsi to definicja ekscentryczności, fascynująca historia szaleństwa, która doczekałby się już z pewnością nagradzanej na festiwalach adaptacji filmowej, gdyby tylko jego muzyka nie stawała okoniem; ta płyta to dla mnie trochę totem, trochę mem, a trochę filozofia życia; na płycie ecm inaczej niż na wcześniejszym wydawnictwie kairos pożeniono tytułową kompozycję nie tylko z innymi kompozycjami na orkiestrę kameralną, ale także na wiolonczelę solo, co potęguje doświadczenia obcowania z minimalistyczną, dysonantyczną i złowrogą muzyką, której miejsce nie jest jednak w tle filmowego kadru, ale w tle naszej codzienności ♪ "natura renovatur"


[Obrazek: 12.jpg]
12. david thomas broughton the complete guide to insufficiency 2005
zagapiłem się trochę z muzyką broughtona -- poznałem go przy okazji odsłuchów do podsumowania roku w 2014, ale potrzebowałem jeszcze kilku lat, żeby podejść jakkolwiek do jego wcześniejszej twórczości; to awangardowy autorski folk silnie skoncentrowany wokół uczuć i przeżyć, i sposobu ich wyrażenia; w swojej własnej kategorii muzycznej to na wskroś przeszywające estetyczno-emocjonalne doświadczenie, które trudno rozbić na mniejsze fragmenty lub precyzyjnie opisać ♪ "ever rotating sky", "unmarked grave"


[Obrazek: 11.jpg]
11. bill callahan sometimes i wish we were an eagle 2009
to był mój pierwszy callahan; pojechał ze mną wtedy na weekend do babci na wieś i totalnie mną wstrząsnął w sposób wcześniej mi nieznany; zaklął tamten moment w siebie i do teraz, już pewnie na zawsze ta płyta i tamte chwile będą dla mnie zupełnie tożsame; na poziomie muzycznym już sama wokalna artykulacja callahana mnie onieśmielała, a artykułował przecież pięknie rozpisane na głos męski i wyobraźnię słuchacza historie; całości dopełniał sielski anturaż z pogranicza amerykańskiego folku i muzyki kameralnej ♪ "too many birds", "all thoughts are prey to some beast"



RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - neo01 - 10.02.2022 06:16 PM

To ja też się tutaj ucieszę ze wspólnej płyty Icon_wink


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - kajman - 10.02.2022 06:49 PM

Muszę sprawdzić ten Animal, bo jakoś się ze mną minął w przeciwieństwie do Strawberry. A na forum widzę już drugi raz.


RE: Another decade in life and music: 2000-2009. - Dyfeomorfizm - 11.02.2022 06:07 PM

niech to dunder świśnie, miałem przesłuchać tego callahana przed topem i kompletnie zapomniałem; mam nadzieję, że dotychczasowe rozstrzygnięcia oznaczają fleet foxes w top 10, bo o d'angelo i sufjana jestem spokojny