Piszę po każdej kolejce więc słabo byłoby, gdybym akurat po tej świątecznej nie napisał nic.
Właściwie napisałem to w niedzielny wieczór, ale tylko zapisałem szkic. Są święta, po co.
Nie chciałem pisać w emocjach, teraz głowa trochę ochłonęła. Wolałem też poczekać na opinię ekspertów, i choć Lyczmańskiego nieprzesadnie cenię i głupio mi się powoływać na jego autorytet, to jednak jeśli główny ekspert sędziowski w C+ mówi to, co chciałem usłyszeć...
Nie warto być w życiu mężczyzną, czasem trzeba przyneymarzyć. Gdyby Ivi padł na ziemię po tym, jak Wahlqvist uderzył go ręką w twarz, pewnie sędzia musiałby to sprawdzić. A potem jedynego gola w meczu strzela gość, którego nie powinno być od dawna na placu.
Kilka minut później czerwona kartka dla Otieno, bezdyskusyjna. Sędzia w pierwsze tempo nie pokazał nawet żółtej, gra została wznowiona, musiał go ratować VAR (co jest złamaniem protokołu, bo po wznowieniu gry nie ma można już niczego sprawdzać, ale protokół od dawna jest fikcją).
Niczego to nie zmienia, ale Otieno wyraźnie się poślizgnął i stracił kontrolę, wyglądało to okropnie, musiało się skończyć czerwoną kartką. Nie wjechał jednak Kurzawie klasycznymi sankami, widać wyraźnie jak próbuje zgiąć nogi i uciec, to nie jest żaden boiskowy bandyta.
Duże zamieszanie (i niestety słusznie) wywołał wpis Rakowa w mediach społecznościowych chwilę po czerwonej kartce: "trzymaj się Erick".
Ja ten wpis po ludzku rozumiem. Trudno wyobrazić sobie, co czuje człowiek, który w takim momencie nawalił, schodzi do pustej szatni, wie że w głupi sposób osłabił drużynę, w dodatku w takim meczu i w takim momencie sezonu.
Ale taki przekaz można wysłać smsem, a nie na oficjalnych kontach, totalny brak instynktu, nie można wystawiać się na taki prosty strzał, gdy 90% środowiska kibicowskiego i pół środowiska dziennikarskiego tylko czeka na to, by dostać paliwo do jechania z Rakowem jak z furą gnoju.
Marketingowe harakiri.
___
Nikt oczywiście o tym nie mówi i nie pisze, bo po co. W sobotę w Szczecinie chłopcy od podawania piłek zakończyli swoją służbę około 85 minuty, w końcówce i w doliczonym czasie już byli zbędni.
Pewnie wypuścili ich wcześniej, bo pora była już późna, a następnego dnia przecież rezurekcje i śniadanie.
Absolutnie nie podejrzewam nikogo o to, że stało się tak że względu na korzystny wynik.
---
Dwa ostatnie wyjazdy, jeden punkt. W obu meczach wyniki wypaczyli sędziowie. To już przestaje być zabawne, nigdy zresztą nie było.
To nie jest wstyd przegrać na Pogoni, to silny zespół. A jeśli gra przez 75 minut w przewadze, to trudno cokolwiek zrobić.
Wczoraj nie obejrzałem żadnego meczu, nawet skrótów (widziałem tylko na Twitterze faul na Luquinhasie, naprawdę nic już z tego nie rozumiem), mam totalny przesyt piłki.
Nawet się nie ucieszyłem z porażki Jagi z Zagłębiem, pomyślałem raczej, że jeśli z kimś mamy to mistrzostwo prze******ć, to z nimi by mniej bolało.
Drugą połowę meczu Lecha z Cracovią słuchałem sobie w altance w Radiu Poznań, bo tam komentatorzy są bardzo emocjonalni i pomyślałem, że będzie miło słuchać, jak cierpieć. Gdy Pasy wyrównały, zacząłem śpiewać maleńczukowy hymn Cracovii (tylko refren, bo tylko refren znam - generalnie bardzo źle to wszystko znoszę, nie wyobrażam sobie najbliższego miesiąca). Ale po chwili znowu zrobiło się smutno...
Komentatorzy w ekstazie krzyczeli, że Lech dogonił Raków i jest współliderem. Prawdą jest tylko pierwsza część tamtego zdania.
W piątek przyjeżdża Śląsk z nożem na gardle, a my zagramy bez 4 podstawowych graczy. To było oczywiste, że tak będzie, że prawie wszyscy zagrożeni pauzą piłkarze wykartkują się solidarnie na jeden mecz, przecież nie mogło być inaczej. Ostatnie mecze graliśmy żelazną jedenastką, teraz zostało nam dwóch wahadłowych - schowany do szafy Plavsic i Tudor, który ostatnio grał w obronie i trzeba go będzie przesunąć wyżej, więc z tyłu też trzeba będzie szyć... Na szczęście mamy najlepszego krawca.
Wiem, że to głupie, ale trochę się za to obwiniam. Ostatnio za mocno odlatywałem, brakowało mi czasami pokory. Tyle lat w piłce w różnych rolach, a wciąż bywam totalnym debilem.
No i odpuściłem ostatnie dwa wyjazdy (szacunek dla tych 485 ludzi z Częstochowy, którzy rozwalili sobie święta by pojechać do Szczecina), a ze mną Raków zawsze wygrywa.
Na szczęście Mielec i Kielce to już ta część Polski (Mielec daleko, ale ustawiam sobie pod ten mecz majówkę), wychodzi na to, że do końca będę na wszystkich 5 meczach.
Nadal wierzę, nadal wszystko jest w naszych głowach i nogach.
Zazdroszczę ludziom, którzy nie są w to emocjonalnie zaangażowani, finał ligi zapowiada się pasjonująco.
___
Zupełnie uciekła mi w ostatnich dniach jedna ważna informacja...
Kapitan Śląska Petr Schwarz po meczu z Cracovią skarżył się na ból w okolicach brzucha, zabrano go do szpitala i prosto na stół.
Rodzina i klub proszą o uszanowanie prywatności, ale jeden z dziennikarzy blisko związanych ze Śląska podał, że była to operacja ratująca życie i mocno mnie to zmroziło...
Szwaniu był jednym z najważniejszych i najlepszych piłkarzy Rakowa w czasach, gdy ten zadamawiał się w Ekstraklasie. Świetny człowiek i bardzo dobry piłkarz, najlepiej mówi o tym, że po tylu latach wciąż utrzymuje poziom.
Gdyby ktoś zapytał czym jest dla mnie piłka, pokazał bym mu ten film (nie ma go YT, ale po kliknięciu w link można go obejrzeć).
https://eurosport.tvn24.pl/pilka-nozna/p...tory.shtml
Oczywiście nie chodzi tu o żadne wartościowanie, bo wszyscy kapitanowie klubów Ekstraklasy mówią tam szczerze i od serca, ale bardzo ujęło mnie to, że akurat Franiu wspomniał o tym, co w tym wszystkim jest najważniejsze...
___
Żeby nie kończyć na smutno...
Nie wiedziałem, że w Polsce istnieją jeszcze paparazzi.
I dobrze, że są, przynajmniej na Podlasiu.
Sporo Kowal stracił w moich oczach...
Cola zero...? Serio...?
Niech ten Betis awansuje do finału i przyjedzie trzeci raz w tym sezonie do Polski.
Wrocław zasługuje na wizytę Kowala, a Polska na dalszy ciąg tej historii.