Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 2 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
1924-2020 (?)
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #1
Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Hoł hoł hoł!
Wszak to nie Święta, ale wygląda że zrobię co poniektórym prezent! Icon_cool

Otóż od czasu publikacji ostatnich wpisów odnośnie BTW minęło ładnych parę lat (2019), dojechałem wtedy z prezentacją do roku 2002 (a resztę tamtej cześci, czyli do końca 2008, wrzuciłem tylko jako listę, bez opisów), od tego czasu po pierwsze doszło sporo nowszych numerów, po drugie doszło trochę rzeczy ze starszych roczników, po trzecie trochę rzeczy wypadło (tych chyba nie będę wspominał).
Jest tych starszych uzupełnień pewnie ze 20-30 sztuk, może więcej, nowych to na pewno tyle, uznałem że czas światu (a raczej forum) przestawić i tę "ukrytą" część Topu, istniejącą jedynie w excelu i playliście na Tidalu.
Icon_smile2
Nie gwarantuję tak szybkiego i zdyscyplinowanego wrzucania kolejnych pozycji, jak swego czasu, zwłaszcza że nie robiłem do nich wcześniejszego researchu, tylko na bieżąco coś będę szukał i pisał.

Dodam, że ramy czasowe, w jakich się będziemy obracać, to lata 1924-2020, czyli blisko stulecie (nie mam jeszcze w zagranicznej części BTW numerów młodszych niż 4 lata)! Kwestią organizacyjną jest, czy wszystkie wrzucę tutaj, czy tutaj tylko "nowości" czyli rzeczy z lat 1924-2008 pominięte ileś lat temu, a od 2009 wzwyż w temacie nie suplementowym, tylko zwykłym.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.10.2024 11:16 AM przez Miszon.)
03.10.2024 11:05 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #2
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
No to jedziemy - co tam 100 lat temu grali?

George Gershwin RHAPSODY IN BLUE 1924 Rhapsody in Blue



Tutaj ciekawostka! Dokonane 100 lat temu, pierwsze wykonanie utworu, w którym wspólnie z orkiestrą Paula Whitemana gra sam kompozytor! Nagrał wtedy w 1924 dwukrotnie ten utwór, to jest pierwsze, uznawane zresztą za lepsze, odrestaurowano je w 2020. Tak w ogóle utwór miał prapremierę już w lutym 1924, ale była to premiera "sceniczna", zaś zarejestrowano go na taśmie dopiero w czerwcu 1924. Słychać, że różni się to mocno od najbardziej znanych, mocno symfonicznych, uznawanych obecnie za klasyczne, wykonań z lat '40 i '60 (chociażby to z dyrygenturą Leonarda Bernsteina, albo z filmu "Rhapsody in Blue" z 1945). Tamte były bliższe muzyce klasycznej, czy może filmowej, z większym rozmachem i może faktycznie robiące większe wrażenie. Tutaj jest za to bardziej jazzowo, lżej, z większym humorem. Z racji, że w nagraniu brał udział kompozytor, należy uznać, że ta wersja jest zgodna z jego wizją kompozycji.
Pamiętać należy jednak, że transkrypcja utworu do wersji symfonicznej została dokonana dopiero w roku 1942, przez Ferda Grofé'a (mającego na to upoważnienie samego Gershwina). I to ona nadała kompozycji nowego brzmienia, dziś uznawanego za "właściwe" dla niej.

Utwór byłby zaprezentowany już te kilkanaście lat temu, jak rozpocząłem pierwszą część Topu, jednakże wówczas we wstępie napisałem "ramy Topu", z których wynikało, że zasadniczo nie będę uwzględniał muzyki poważną, filmowej i jazzu (jednakże z jazzu i tak się coś przecież znalazło, był Brubeck przecież).
Po latach jednak zmieniłem zdanie i postanowiłem nieco tych gatunków wrzucić do zestawienia (poza poważną). Bo gdyby nie to, to Błękitna Rapsodia byłaby w BTW już wtedy.

To, co zapewniło kompozycji nieśmiertelność - to rzecz jasna sam wstęp i wspaniałe glissando na klarnecie, przelatującym stopniowo od niskich do wysokich rejestrów, co nie jest łatwe do zagrania, bo trzeba stopniowo odkrywać klapy instrumentu, tak aby zachować ciągłość dźwięku, a potem następujące po nim (o ile dobrze liczę) dwadzieścia nut. O ile można powiedzieć, że wstęp do V Symfonii Beethovena jest najsłynniejszym fragmentem muzyki klasycznej, znanym nawet małym dzieciom, to tak samo można powiedzieć o tymże fragmencie, że stał się nie tylko jej znakiem rozpoznawczym, ale nawet trademarkiem całego nurtu orkiestrowego jazzu z tamtego okresu, stojącego na pograniczu między klasyką, a jazzem.

Warto dodać, że utwór został napisany zaledwie 5 tygodni przed planowaną premierą, gdyż Whiteman przygotowywał koncert na urodziny Abrahama Lincolna i poprosił Gershwina, aby napisał utwór w duchu jego wcześniejszej jazz opery "Blue Monday", która wielce przypadła mu do skutku i którą uznał za początek nowego stylu, czyli w pełni skrystalizowanego gatunku "amerykańskiej muzyki" (na koncercie zagrano wiele utworów, ale ta prapremiera miała być momentem kulminacyjnym). Co prawda początkowo George odmówił, mówiąc że nie ma wystarczająco dużo czasu na stworzenie utworu a potem zrobienie aranżacji na orkiestrę, ale kiedy grając w bilard z bratem Irą i znajomymi, chwycił leżącą obok gazetę, w której pisano, że taki utwór już powstaje (co wówczas nie było prawdą) i gdy potem znajomy powiedział mu, że gdyby nie zdążył, to jego miejsce chętnie zajmie inny kompozytor, który już pracuje nad odpowiednio "amerykańską muzyką", to wiedział że trzeba się wziąć do roboty Icon_wink2 i zaczął myśleć nad jakimś pomysłem.

Aby podkreślić "amerykańskość" muzyki, pierwotnie kompozycja nosiła w związku z tym tytuł "American Rhapsody" i została napisana na dwa fortepiany. Wspomniany wcześniej Grofé, współpracujący z orkiestrą Whitemana, dostał nuty i szybko przepisał je na wersję z orkiestrą (wyrobił się dosłownie 8 dni przed premierą! A jeszcze orkiestra musiała się tego nauczyć grać! W czasie pierwszego występu autor wstawił jeszcze kilkuminutową improwizację na fortepianie (jak zwykł robić), a orkiestra poirytowana czekała, aż skończy i da jej znać, że mogą grać dalej wspólnie. Nie wiemy nic na temat tej improwizacji, kompozytor nie zapisywał wcześniej nawet ogólnych nut do tematów czy ram swoich solówek, wymyślał je w 100% na bieżąco. Publiczność, wcześniej nieco znudzona i zmęczona (słaba klimatyzacja), od startowego glissando słuchała jak zaczarowana, a po zakończeniu zareagowała entuzjastycznie na wykonanie utworu, który z miejsca stał się sensacją.

Ciekawostka: autor wspominał, że pomysł na cały właściwie utwór przyszedł mu do głowy, kiedy jechał pociągiem: To było w pociągu. Jego mechaniczny rytm, te stuki i łomoty, nierzadko okazuje się inspiracją dla kompozytorów - ja sam często słyszę muzykę w samym sercu hałasu. I właśnie wtedy, w pociągu, nagle usłyszałem, wręcz zobaczyłem na papierze, całą strukturę Rapsodii, od początku do końca.

Ciekawostka 2: oryginalne nagranie ma charakter może faktycznie częściowo lżejszy i bardziej humorystyczny od tego granego na żywo, z powodów czysto technicznych. Po prostu musiano grać nieco szybciej, aby całość zmieściła się na singlu, na którym je sprzedawano (w ciągu pierwszych 3 lat sprzedano kilka milionów egzemplarzy!).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
03.10.2024 12:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #3
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Fred Astaire CHEEK TO CHEEK 1935 OST: Top Hat

(fragment z filmu z tą piosenką)

Fred Astaire i Ginger Rogers nieustannie kojarzą mi się z programu w TVP "Perły z lamusa", gdzie prezentowano całą masę filmów duetu. Wśród nich był pewnie i ten (u nas "Top Hat" leciało chyba jako "Panowie w cylindrach"), ale nie oczekujcie ode mnie odpowiedzi, czy oglądałem go właśnie w tamtej serii (zapewne tak, bo kiedy niby?), ani tym bardziej czy pamiętam coś z tego filmu, albo czy mi się podobał.

Piosenka znalazła się w zestawie niejako jako zsumowane "wrażenie" z wszelkich jej wersji, których jest cała masa i większość jest bardzo dobra - taka trochę nagroda za całokształt, bardziej za tekst i kompozycję (Irving Berlin, obecny nie ten jeden raz w BTW), niż za to konkretne wykonanie. Wśród tych wykonań sami wielcy: Sinatra, Fitzgerald, D.Day, B.Holiday, Eva Cassidy, ostatnio Lady Gaga z nieśmiertelnym Tonym Bennettem, a w Polsce już przed wojną Adam Aston (jako "W siódmym niebie").

Ciekawostka: piosenka była nominowana do Oscara, przegrała jednakże z "Lullaby of Broadway" w wykonaniu Wini Shaw, oceńcie sami, co wam się bardziej podoba:
https://www.youtube.com/watch?v=34KAShRPWCo

Statystyki:
Nie było wtedy jeszcze Billboardu, ale było Your Hit Parade i tamże - 5x1m. (i pierwsze miejsce w podsumowaniu roku 1935)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.10.2024 04:10 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 43 706
Dołączył: Jun 2007
Post: #4
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Miszon napisał(a):oceńcie sami, co wam się bardziej podoba
Zdecydowanie zdobywca Oscara, CTC w tej wersji brzmi fatalnie (w ogóle nie jest to rewelacja, ale wszystkie inne znane mi wersje brzmią zdecydowanie lepiej).
06.10.2024 04:32 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #5
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
To wykonanie nie jest wybitne, zgodzę się. Ale bardzo lubię ten numer, niezależnie od wykonania.

Billie Holiday STRANGE FRUIT 1939 singiel

Wstrząsające, przejmujące wykonanie, w pewnym sensie momentami odpychające, chropawe, ale też momentami szalenie wzruszające. Bardzo ascetyczne: przez większość utworu to sama Billie, w kilku momentach pojawia się płaczliwa trąbka i na sam koniec delikatna gitara.
O piosence dowiedziałem się oglądając jakiś dokument, nie pamiętam nawet czy to było o historii muzyki, czy o czymś w ogóle innym (historia walki z rasizmem w USA?).

Oczywiście, utwór odbiera się dużo inaczej wiedząc, o czym traktuje lub chociaż wsłuchując się w tekst - wtedy lepiej rozumiemy dlaczego aranżacja i interpretacja jest taka, a nie inna. Przypomnę zatem: jest to wiersza autorstwa amerykańskiego Żyda, Abla Meeropola, który napisał go pod wpływem swojej lektury artykułu w gazecie o linczu dokonanym przez członków Ku Klux Klanu na Thomasie Shippie i Abramie Smicie. Jako członek mniejszości również dyskryminowanej przez KKK, utożsamił się z ofiarami i to wydarzenie wywarło na nim ogromne wrażenie. Zatem te tytułowe "dziwne owoce", to ciała powieszonych wiszące na drzewach (w artykule było nawet zdjęcie ofiar!).

Niestety, piosenka chociaż traktująca o rasizmie, sama napotkała na rasizm: wytwórnia Columbia, dla której Holiday zwykła nagrywać, obawiała się reakcji swych klientów w południowych stanach i odmówiła jej wydania singla. Dlatego też Billie zwróciła się do znajomego, Miltona Gablera, właściciela niezależnej wytwórni Commodore, z prośbą o pomoc. Holliday poszła do jego biura, zaśpiewała mu ten numer a cappella, a jej interpretacja wzruszyła go do łez. Aby wszystko się zgadzało od strony prawnej i finansowej, Columbia zawiesiła jej kontrakt na to jedno nagranie.

Gabler to swoją drogą ciekawa postać, syn Żydów pochodzących z Rosji i Austrii, po sukcesie "Strange Fruit" zaczął pracować dla Decca Records, gdzie był m.in. producentem innych numerów obecnych w BTW, czyli "Rock Around The Clock" i "I'm Sorry" (a także albumu "Jesus Christ Superstar"). Jako szef Commodore jako pierwszy wprowadził zwyczaj reedycji nagrań (skupował "niechciane", nie będące przebojami single od większych wytwórni i wydawał pod swoim szyldem), a także wysyłkę nagrań pocztą. Jego siostrzeńcem jest Billy Crystal (!), a kiedy umierał w 2001 roku, podobno przy jego łóżku stało zdjęcie Billie Holiday.

Ciekawostka: w 1999 magazyn "Time" przyznał piosence tytuł piosenki XX wieku (dziwne, że nie rok później ogłaszali te wyniki...)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.10.2024 11:05 PM przez Miszon.)
06.10.2024 11:04 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 43 706
Dołączył: Jun 2007
Post: #6
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Może jestem nieczuły, ale mnie nie bierze. Sam utwór świetny, ale wykonanie jakoś nie dla mnie.
07.10.2024 07:22 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #7
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Bing Crosby & Martha Mears WHITE CHRISTMAS 1942 Decca Presents: Song Hits from the Paramount Picture Holiday Inn

(tak to właśnie w "Gospodzie świątecznej" zabrzmiało)

Piosenka, której obecność w BTW była przeze mnie rozważana od samego początku i od samego początku odrzucana. "Ani mnie ziębi, ani grzeje, no bardzo ładne, ale w sumie to - ot piosenka jak inne - to był argument subiektywny. "Owszem, w Stanach to jest ścisły top topów wszech czasów, ale nie jesteśmy w Stanach, tylko w Polsce, a tutaj piosenka w ogóle nie ma takiego statusu" - to był argument obiektywny. W końcu jednak się złamałem i uznałem, że mówi się trudno, ale jakoś głupio wygląda zestaw bez tego klasyka.

Mamy tutaj kolejny utwór Irvinga Berlina i kolejny z filmu, gdzie występuje Fred Astaire, tyle że tym razem to nie on, a Bing Crosby śpiewa tutaj główny numer, który zapewnił wykonawcy (swoją drogą: to nieuczciwe, że pamięta się tylko, że jest tam Bing Crosby, a o Marcie Mears to rzadko...) nieśmiertelność, a zanim nieśmiertelność to Oscara za piosenkę roku (co się jak pamiętacie Fredowi z "Cheek to Cheek" nie udało).

Ciekawostka: wg ASCAP (taki amerykański ZPAV połączony z ZAIKSem) jest trzecia najczęściej odtwarzana w rozgłośniach radiowych w Stanach piosenka świąteczna wszech czasów (za "Santa Claus Is Coming to Town" i "The Christmas Song (Chestnuts Roasting on an Open Fire)" ). Jest to też zdaje się singiel wszech czasów ze sprzedażą w liczbie ponad 50 mln egzemplarzy (a jak dodać covery, to drugie tyle). Berling był świadomy jej potencjału i bardzo z niej zadowolony, pewnego dnia w 1940 roku powiedział do sekretarki: "Chcę abyś przepisała teraz piosenkę, którą napisałem przez weekend. To jest nie tylko najlepsza piosenką, jaką kiedykolwiek napisałem, to jest najlepsza piosenką, jako ktokolwiek napisał".

Ciekawostka: napisałem, że śpiewa Martha Mears, ale to nie jest ta pani, którą widzimy na ekranie, bo widzimy Marjorie Reynolds, którą Mears dubbingowała w tej piosence i która regularnie "pojawiała się głosem" w wielu filmach, podkładając swój pod śpiewające gorzej aktorki.

Ciekawostka 2: podmiot liryczny marzy o świętach. A piosenka powstała w słonecznej Kalifornii. Czyli trochę odwrotna sytuacja do marzących o ciepłej Kalifornii The Mamas & The Papas w "California Dreamin' " (tamta piosenka powstała w zimowych Nowym Jorku). Tęsknota dobrze działa na wenę? Icon_wink2

Statystyki:
USA - 14x1m. (11 razy w 1942, potem 2 kolejnych 2 latach w sumie 3 razy. A wracało do Top 40 co roku nieprzerwanie od 1942 do 1962!)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
09.10.2024 10:59 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #8
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
No to na drugą nóżkę świątecznie (chociaż, trzeba pamiętać, w tekście nie ma żadnych motywów świątecznych, jedynie zimowe. Ale jakoś tak się skojarzyło i zostało):

Vaughn Monroe LET IT SNOW, LET IT SNOW 1945 singiel


Zabawne, bo piosenka znowu powstała w tęsknocie za zmianą klimatu: autor słów Sammy Cahn i kompozytor Jule Styne smażyli się w Hollywood w lipcu 1945 roku i napisali ten numer w samym środku fali upałów.
Piosenka powszechnie kojarzona z wersjami Franka Sinatry i Deana Martina (tego drugiego chyba najbardziej), jednak zdecydowałem się wrzucić pierwszą wersję. Zresztą, wszystkie one różnią się bardzo niewiele.

Statystyki:
USA - 5x1m.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
09.10.2024 11:08 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #9
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Przed nami lata '50, gdzie o ile dobrze doszło aż 13(!) numerów w porównaniu z oryginalnym zestawem Topu prezentowanym tutaj te już chyba kilkanaście lat temu.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
09.10.2024 11:10 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
kajman Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 43 706
Dołączył: Jun 2007
Post: #10
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Ten utwór podoba mi się, ale w wersjach o kilkadziesiąt lat późniejszych.
10.10.2024 07:18 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 25 063
Dołączył: May 2008
Post: #11
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Miszon napisał(a):Tutaj ciekawostka! Dokonane 100 lat temu, pierwsze wykonanie utworu, w którym wspólnie z orkiestrą Paula Whitemana gra sam kompozytor!
tak właśnie było, a orkiestra whitemana była wtedy, przynajmniej w ameryce, jedną z najpopularniejszych orkiestr grających popularny "biały" jazz; nie jestem pewien, czy sam w swoim zestawieniu umieściłbym tę interpretację, chociaż słuchałem jej wielokrotnie, ale z pewnością jest to punkt styczny tej oddalonej nieco od popu muzyki ze współcześnie postrzeganym popem Icon_wink

Miszon napisał(a):tak samo można powiedzieć o tymże fragmencie, że stał się nie tylko jej znakiem rozpoznawczym, ale nawet trademarkiem całego nurtu orkiestrowego jazzu z tamtego okresu
oj tak, absolutnie!

bardzo się cieszę, że zmieniłeś zdanie i postanowiłeś ująć "rapsodię" w btw Icon_wink i dzięki za obszerny background, kilku rzeczy się dowiedziałem

moja ulubiona interpretacja to orkiestra chicagowska pod levine'm, z 1993 roku:


astaire'a też miło widzieć, a "cheek to cheek" to przystojny numer
za holiday nie przepadam, nie mój vibe, ale "strange fruit" to niewątpliwie historyczny numer
bing crosby to mój ulubiony crooner, cokolwiek od niego, by mnie uszczęśliwiło -- "white christmas" to klasyk nad klasyki; sam przez wiele lat nie byłem do niego przekonany, ale od jakiegoś czasu robi mi się cieplej na sercu, ilekroć go słyszę
ciekawe wykonanie "let it snow"; ja najbardziej lubię jedną z wersji sinatry, w której na początku jest interpolacja motywu z "jingle bells", mam z nią piękne wspomnienie i żadna inna odtąd nie ma startu Icon_wink

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
11.10.2024 05:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #12
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
No tak, Sinatry wersję kojarzę i jest lepsza, ale Sinatra już ma swoje momenty w zestawie, a kolega powyżej nic nie ma i mieć nie będzie więcej, to go uszczęśliwiłem Icon_wink .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
11.10.2024 05:45 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #13
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
AKT! napisał(a):moja ulubiona interpretacja
Zacna! Weselsza, bardziej żywiołowa, ale też lżejsza, niż wspomniane przeze mnie wersje. I jest nawet szybsza od tej "przyśpieszonej" Gershwinowej! W drugiej części zaś pięknie liryczna!

Odnosząc się jeszcze do tego
:
AKT! napisał(a):nie jestem pewien, czy sam w swoim zestawieniu umieściłbym tę interpretację, chociaż słuchałem jej wielokrotnie
AKT! napisał(a):ja najbardziej lubię jedną z wersji sinatry, w której na początku jest interpolacja motywu z "jingle bells", mam z nią piękne wspomnienie i żadna inna odtąd nie ma startu
W tych standardach, które wrzucam, też często wolę jakieś inne wersje niż tu obecne (zresztą zasugerowałem to nieco w opisach), jednakże starałem się mimo to jednak sięgać albo do wersji pierwotnych, albo tych które po raz pierwszy rozsławiły dany temat, w ostateczności do tych, które poznałem jako pierwsze. To ostatnie jednak najrzadziej, bo wydaje mi się, że poniższy utwór poznałem i polubiłem najpierw w wersji Urszuli Dudziak:

Charlie Parker Sextet TICO TICO 1952 singiel

Właściwie to nie wiem, kto jest autorem kompozycji, ale chyba to "Bird" ją jako pierwszy rozsławił. Co ciekawe, we wstępie do BTW wiele lat temu, kiedy wspominałem, czego w BTW nie będzie i że m.in. jazzu, to napisałem że nie będzie chociażby tego numeru, a mógłby śmiało być. Dlatego też po latach, kiedy zmieniłem nieco zdanie w tej materii, był jednym z pierwszych utworów, które wpadły do zestawu.

Bardzo żywiołowy, mocno latynosky, wcale nie jakoś mocno jazzowy w sensie jakichś odlatujących w grube improwizacje solówek czy harmonicznych wariactw, wręcz taneczny (toż to samba!) utwór. Którego główny motyw zdecydowanie wchodzi w głowę i dobrze jest go sobie gdzieś dla podniesienia nastroju zanucić.

Nie wiem, czy tym jednym kawałkiem zamykam temat bebopu i "gorącego" jazzu w BTW, co by jednak nie mówić, wrzucam tutaj właściwie ojca założyciela i najwybitniejszego przedstawiciela nurtu (no można by dać jeszcze coś od Monka - pewnie "Round Midnight" i Gillespiego - może "Salt Peanuts", ale nie wiem, czy nie są to już zbyt mocno jazzowe rzeczy, a chyba nie mają na swoim koncie żadnego "przeboju" do łatwego odtworzenia z głowy, w dodatku ten pierwszy numer jest już daleki od bebopu).

Pozamuzyczna historia Parkera jest smutna: żył szybko i szalenie jak jego muzyka, zmarł w wieku 35 lat, a podobno lekarz badający jego ciało miał wrażenie, że to ciało ponad pięćdziesięciolatka... Lata nadużywania heroiny, a potem jak przeprowadził się do Kaliforni i stała się mniej dostępna, alkoholu, strasznie spustoszyły jego organizm. Na zdjęciach faktycznie wygląda dużo starzej, niż był w rzeczywistości. Jego życie zaczęło się przechylać ku tamtej stronie rok przed śmiercią, kiedy po śmierci córki dwukrotnie próbował popełnić samobójstwo. Cóż, został wyratowany, ale w takim razie zapił się i zaćpał na śmierć - takie powolne samobójstwo się już "udało". Zresztą, dopiero co wrzucona Billie Holiday też zmarła młodo, bo mając lat 44, kilkukrotnie siedziała w więzieniu za narkotyki, a zmarła też w areszcie - nie bardzo rozumiem, czemu kiedy zgłosiła się do szpitala i okazało się, że ma zaawansowaną marskość wątroby, to ją aresztowano, a potem z powodu wycieńczenia organizmu i złych warunków, w jakich ją przetrzymywano, zmarła na zapalenie płuc. Będzie się to jeszcze przewijało, ale to nie rock'n'roll wprowadził rockendrollowy styl życia, wcześnie był "sex, drugs and jazz".

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
14.10.2024 12:14 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #14
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Żeby nie było smutno na wieczór:

Gene Kelly SINGIN' IN THE RAIN 1952 OST: Singin' in the Rain

Czyli jeden z bardziej optymistycznych, zarażających afirmacją życia utworów. Z jednego z najlepszych i to takich naprawdę top10, musicali wszech czasów. Którego co prawda nie widziałem ze 20 lat albo więcej, ale pamiętam że ten ostatni seans też pozostawił pozytywne wrażenie.
Kojarzę, że kiedy Kelly zmarł, w polskiej TVP było o tym dość głośno, nawet chyba wspomniano w Wiadomościach, rzecz jasna w tle wrzucając tę ikoniczną scenę z filmu.

Mamy tu też ładne nawiązanie do Błękitnej Rapsodii: film powstałby pewnie rok wcześniej, ale Gene Kelly, którego producenci uznali za idealnego do głównej roli, był akurat zajęty zdjęciami do "Amerykanina w Paryżu", gdzie muzyka to przecież George Gershwin.

Nie wiem, czy wiecie, ale tytułowa piosenka nie powstała wtedy, co więcej była wykorzystywana już wcześniej w kilku filmach, a pochodzi z okresu nieco późniejszego niż akcja filmu (pierwszy raz w 1929 w "Hollywood Revue"), co zresztą sprawiło, że wtedy w 1952 miała nieco starodawne, dodające nostalgii brzmienie.

Ciekawostka:
Ponieważ operatorzy i reżyser nie byli cały czas zadowoleni z tej sceny, powtarzano ją wielokrotnie (scenę kręcono prawie 3 dni!), aż w końcu aktor nabawił się przeziębienia. Wtedy kiedy Kelly zmarł, w telewizji wspominano, że aby deszcze był lepiej widoczny, do wody dodano... mleka (to, że kręcono w hali, chyba nie muszę wspominać, bo widać to dobrze). Właśnie się dowiedziałem że... to nie była prawda, tylko stworzony już nie wiadomo przez kogo mit (!) i pożądany efekt osiągnięto odpowiednio manipulując oświetleniem.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
14.10.2024 12:30 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #15
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Hmm... byłem pewien, że przedstawiałem poniższy numer, ale jakoś go nie widzę na forum. Cóż, najwyżej ktoś posłucha jeszcze raz Icon_wink2 .

Marylin Monroe AFTER YOU GET WHAT YOU WANT 1954 OST: There's No Business Like Show Business

Scena z filmu powyżej. I przyznam, że o ile nie jestem szczególnym fanem aktorstwa czy urody MM, platynowa "konkretna" blondie to nie jest mój typ, ale trzeba przyznać, że ma momenty w filmach, w których jest urocza, poza tym miała świetny talent komediowy, który potrafiła także przekazać w piosence i to nawet bez obrazu, świetnie tutaj interpretuje, jest ironiczna i dowcipna, fajnie przekazuje dwuznaczność tekstu, po prostu jakoś radośnie się tego słucha, a z obrazem to w ogóle. No i w dziwny sposób jednak przyciąga do ekranu - wydaje mi się, że miała po prostu charyzmę ekranową (a propos: nasunęło mi się ta myśl, bo ostatnio oglądałem najnowszego Obcego i zasadniczo wszystko spoko, ale nie ma tam na ekranie aktorki na miarę Sigourney - doszedłem do wniosku, że po prostu ma charyzmę, której brakuje aktorom w tej najnowszej części).
A co do filmów, to wystarcza mi samo "Pół żartem, pół serio", bo to jest genialny film! Icon_smile2

Hah, znowu Irving Berlin jako autor - wygląda na zdecydowanego wygranego tego suplementu! Znowu piosenka z filmu, który dzieje się w latach '20, a został nagrany w latach '50, znowu piosenka powstała wcześniej, ale tym razem jest trochę inaczej, bo oryginał różni się dosyć mocno od wersji MM, właściwie to refren został, ale zupełnie pozmieniano zwrotki. O proszę, oto oryginał, nr 2 w podsumowaniu listy przebojów rok 1920, wykonują Van & Schenck:
https://www.youtube.com/watch?v=8sUe28J921U

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.10.2024 11:34 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #16
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
The Chordettes MR. SANDMAN 1954 singiel

A tu kolejny zimowy numer. Choć nie bezpośrednio świąteczny, jednakże o bałwanie, który ma przynieść podmiotowi lirycznemu (jak można się domyśleć - pod choinkę), spełnienie marzenia (w tekście mamy po prostu "dream", ale w domyśle chyba jest że "dreamboat", czyli jakby to po polsku... księcia z bajki? No, takiego wymarzonego ukochanego).

Najfajniejszy moment to, pomijając ten pampampam-powany wstęp i interludia, to harmonie wokalne w okolicach, np. tekstu "nights are over" czy "Liberace". Co do tego ostatniego: momentalnie jak pojawia się to nazwisko, mamy zastosowanie prozodii - następuje charakterystyczne dla jego muzyki glissando.

Ciekawostka: do teraz nie miałem świadomości, ale wykonawcą pierwotnej wersji był obecny dopiero co w BTW Vaughn Monroe, który wydał tę piosenkę w maju 1954 (notabene jako B-side, a w piosence nie było jeszcze tych harmonii wokalnych, po których dodaniu zyskała ona zupełnie nowy, dużo lepszy wymiar), a Chordettes uczyniły to pod koniec roku.

Ciekawostka 2: w pewnym momencie w piosence pojawia się męski głos mówiący: "Yees?". To Archie Bleyer, założyciel wytwórni Cadence, dla której nagrywały Chordettes, który dyryguje też w nagraniu orkiestrą i wyklepuje na kolanach rytm piosence.

Ciekawostka 3: na liście przebojów Cash Box piosenka była notowana jako łączony wynik wersji: Chordettes, Four Aces, V.Monroe'a, Lesa Elgarta, oraz Lancers i Song Singers - bo tyle wykonań wydano w samym roku 1954 Icon_eek (a tego samego roku była jeszcze Cheta Atkinsa. Ech, te czasy, kiedy jak wyszedł jakiś hit, to co miesiąc wychodziła nowa wersja Icon_lol , żeby przedłużyć zainteresowanie piosenką i wykorzystać maksymalnie jej komercyjny potencjał. Wersję tych drugich możecie znać chociażby z filmu "Powrót do przyszłości", bo Marty słyszy ją niedługo po przeniesieniu się w czasie wstecz.

Statystyki:
US - 1 (na trzech różnych listach Billboardu! - oni to mieli hopla na punkcie mnożenia bytów i katalogowania muzyki do odpowiadającej jej wg odgórnego "zarządzenia" szufladki Icon_lol ).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
15.10.2024 12:08 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 25 063
Dołączył: May 2008
Post: #17
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
ależ się tu dzieje!

"mr. sandman" to faktycznie poważny brak, cieszę się, że dodałeś; raczej nie słucham tego za często, ale czasem samo wchodzi mi w głowę, w losowych momentach
chętnie podsłucham tej marilyn, dla mnie ona jest bardziej dziewczyną z okładki, niż piosenkarką, czy nawet aktorką; znam chyba tylko "diamonds" i "happy birthday" w jej wykonaniu, chętnie sprawdzę ten numer, zwłaszcza że irving
bardzo ciekawy ten background "singin' in the rain"; film był taki o, ale ta scena i ten numer -- czarowne!

charlie parker zawsze miło; ten numer ja z kolei znam i kojarzę w wykonaniu carmen mirandy, haha; nie wiem, czy wykonanie parkera jest lepsze czy gorsze, ale lubię bebop i ten jazz, który jeszcze nie zdążył wejść w swoją awangardową fazę, ale już meandrował i kręcił się wokoło swoich motywów

i miło, że sprawdziłeś też moją propozycję a propos "rapsodii"; nic dodać, nic ująć -- pięknie ją opisałeś; faktycznie jest bardziej energiczna!

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
15.10.2024 06:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #18
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
AKT! napisał(a):raczej nie słucham tego za często, ale czasem samo wchodzi mi w głowę, w losowych momentach
Mam dokładnie tak samo.
Nie mam pojęcia zresztą, jakim cudem poprzednio nie uwzględniłem, ale dodam że dodałem go do zestawienia jakoś bardzo szybko po prezentacji Topu, myślę że to już z 10 lat będzie, więc nie jest to już taka "nowość" Icon_wink2 .

Edith Piaf PADAM PADAM 1951 singiel

(bardzo złej jakości wideo, ale daje jakieś pojęcie, jak magnetyczną osobowością na scenie była Edith)

Kolejna Piaf, jakoś mi jej brakowało, numer ma świetny refren, całość w zasadzie nic niezwykłego, ale można właśnie dlatego działa - po prostu piosenka w stanie czystym. Właściwie po niesamowitym występie Celine Dion na igrzyskach w Paryżu sięgnąłem też po "Hymne à l'amour" i przypomniało mi się, że też wieki temu znałem ten numer, ale nie słyszałem pewnie ze 30 lat. Tak od razu do BTW nie weszło, ale może kiedyś kolejna Edith zawita w zestawie? Icon_cool

Uwaga odnośnie roku: wcześniej znalazłem, że singiel wyszedł w 1954, ale zasadniczo piosenka pojawiła się już w 1951, ale nie na fizycznym nośniku (myślałem, że na nagraniach telewizyjnych czy coś). Teraz przed chwilą znalazłem na discogs singiel wydany przez Columbię z datą 1951. Dlatego też nie chronologicznie zaprezentowałem.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
16.10.2024 07:57 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #19
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Nat King Cole SMILE 1954 singiel

(sceny z filmu, o którym mowa niżej)

Kolejny przypadek piosenki, która powstała dużo wcześniej niż wersja zaprezentowana w BTW. Tyle że - wersja zaprezentowana w BTW jest wersją premierową! Jakim cudem, zapytacie? Ano takim, że w 1936 istniała jedynie muzyka (napisana przez Charliego Chaplina do jego filmu "Dzisiejsze czasy"), a w 1954 John Turner i Geoffrey Parsons dopisali słowa i powstała piosenka. Notabene ten drugi był m.in. autorem angielskich słów do dopiero co wspomnianego "Hymne à l'amour".

O istnieniu piosenki przypomniałem sobie, kiedy swoją wersję nagrał Michael Jackson i umieścił na płycie "HIStory: Past, Present and Future, Book I", planując zresztą, aby była ostatnim z niej singlem. Nawet wytłoczono pewną liczbę egzemplarzy, ale ostatecznie singiel skasowano, większość nakładu zniszczono, przez to płytki które przetrwały mają jakieś horrendalne ceny na giełdach kolekcjonerów rarytasów.

To piękny, kojący numer, Nat wprowadza swoim ciepłym głosem cudowny klimat, idealnie dopasowano jego wokal do tej, będącej jak ciepła herbata przy kominku zimą, muzyki. Bardzo podnosząca na duchu, w nienachalny sposób (ba! nawet nieco nostalgicznie!) zachęcająca do tytułowego uśmiechu.

Ciekawostka: Chaplin wspomniał swego czasu, że "pożyczył" początek piosenki od... Giacomo Pucciniego! Tak, posłuchajcie sobie arii z Toski, zaczynającej się od słów: "Ah, quegli occhi! Qual occhio al mondo"

Ciekawostka 2: Paulette Goddard, którą widzimy we wrzuconym filmiku (jest trzeba przyznać cudowna), była w okresie kręcenia "Dzisiejszych czasów" żoną Chaplina. Za długo małżeństwem nie byli, bo tylko 6 lat, a w 1958 roku wyszła za mąż za...znanego pisarza Ericha Marię Remarque’a (i zmarła w Szwajcarii, gdzie mają wspólny grób, przeżyła go o 20 lat).

Statystyki:
UK - 2
US - 10

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
16.10.2024 11:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 13 015
Dołączył: Aug 2008
Post: #20
RE: Bezustanny Top WszechCzasów - odsłona I.6 (suplement)
Louis Armstrong A THEME FROM THE THREEPENNY OPERA (MACK THE KNIFE) 1955 singiel

(Ed Sullivan show, 1962. Uśmiech Satchmo jako jego trademark w pełnej krasie Icon_biggrin3 )
O proszę - znowu rzecz sporo starsza niż nagranie, które jest w Topie! Jakaś inwazja ich Icon_surprised .

I kolejna z piosenek, które mogłyby być w zestawieniu już pierwotnie, ale zostały nieco arbitralnie odrzucone jako wychodzące poza jego ramy gatunkowe. Tutaj może nie jako tylko jazz, chociaż przecież to raczej taki typowy standard jazzowy, ale też jako muzyka operowa. Bo przecież to z Opery za Trzy Grosze, która miała anglojęzyczną premierę na deskach offbroadwajowych w 1954. W przypadku tego numeru trudniej było wybrać, czyją wersję wrzucić, jest kilka równorzędnych w sensie popularności, wydaje mi się jednak, że to wersja Armstronga była pierwszą, która zwróciła uwagę na kompozycję i sprawiła, że pojawiła się lawina coverów. Największy sukces odniosła wersja Bobby'ego Darina z 1959, która zdobyła szczyty list w UK i US i dała mu dwie nagrody Grammy. Grammy zresztą dostała też Ella Fitzgerald za swoją wersję z 1961 (która najbardziej konkurowała z Louisem o znalezienie się w BTW).

Ciekawostka: Armstrong dokonał nagrania swojej wersji 28 września 1955, równolegle wersję instrumentalną i z wokalem. Piosenka miała pewne problemy, gdyż została uznana jako gloryfikująca przemoc i radia początkowo nie chciały jej grać, stąd nie radziła sobie zapewne na listach tak dobrze, jak by mogła (tu należy zadać sobie pytanie: może dlatego największych przebojem była wersja Darina - czyżby rasizm?). Darinowi zresztą odradzano wydanie jej jako singla, ale z innego powodu: jako taka, która nie przypadnie do gustu najszerszej wówczas, czyli rockandrollowej publiczności. Cóż, ktoś się srogo pomylił Icon_wink2 .

Statystyki:
US - 20
UK - 8

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
17.10.2024 01:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 46 219 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top WszechCzasòw odsłona I.4 (1989-1994) Miszon 17 4 694 15.09.2022 11:10 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1. Miszon 91 88 290 24.07.2022 08:47 AM
Ostatni post: kajman
  Bezustanny Top WszechCzasów Miszon 49 8 149 29.12.2019 02:09 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top WszechCzasów I.5 Miszon 199 30 351 06.05.2019 08:21 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości