9]
Jacek Zieliński ze swym rodzimym zespołem nagrał coś w rodzaju „The Best off”! Tylko że to co najlepsze kapela ma już dawno za sobą. A z drugiej strony wcale mi nie przeszkadza, by wsłuchać się w te nowe dźwięki które brzmią tak znajomo, jakbym słyszał je wieki temu! Zaskoczyć potrafią mnie z rzadka, ale to właśnie są najciekawsze momenty na tym super-albumie. W sumie więc ta nieco ponad godzina muzyki, upłynęła mi bardzo szybko!
1] Do tej pory przeważały albumy mniej lub więcej czerpiące z bluesa, a tutaj mamy przykład starego dobrego art-rocka. I nie tylko dlatego ta płyta wyróżnia się na tle innych! Już od samego początku rewelacyjny kawałek
„Everything” przenosi nas niemalże do innej epoki. Ważne że dzięki niemu chociaż przez chwilę można opuścić codzienne troski.
„Truth & Lies” znałem już wcześniej, a to też tutaj ma znaczenie, bowiem dałbym temu numerowi miano najlepszego, gdyby nie jeszcze jedna perełka (później). Cieszy też odejście od jednoznacznych rockowych riffów jak chociażby w
„360 Degress”. Numer pięć, z tego co pamiętam to już takie ich klasyczne granie i (na koniec) wyszło mi, że akurat jest najsłabszym utworem. W następnych nagraniach słychać też tęsknotę za szaloną wędrówką, albo to tylko takie moje chwilowe złudzenie...
13] Zaczęło się nieźle od południowych brzmień rodem z saloonu. Wychodzi mi na to, że takie nuty znam zbyt dobrze i naprawdę trudno mnie czym niezwykłym zaskoczyć i dlatego w tym przypadku trudniej o wysokie oceny niż w innych albumach. Jeżeli chodzi o granie bluesa, to jednak oczekuję jeszcze tej bożej iskry od wykonawcy tego nurtu, a w tym przypadku owa gdzieś mi umknęła.
7] Mistrzyni gry słowem i dźwiękiem na granicy soulu, bluesa i popu znowu mnie nie zawodzi. A czy ta płyta jest najbardziej intymnym obrazem jej duszy, to może wiedzieć jedynie autorka, bo w moim odczuciu
"Światło nocne" było bardziej osobiste? Jednak z biegiem piosenek dostrzegam pewną niepokojącą manierę, która właśnie z czasem zaczęła mnie i w tym gronie piosenek uwierać. Na szczęście ta faza nie trwała bez końca, bo właśnie pod koniec się poprawiło i nawet cover
Maanamu okazał atutem tej płyty, bo mogło być różnie?
3] W przypadku tej pani mam nieodparte wrażenie, że czego by się nie tknęła, to tembr jej głosu sprawi, ze to będzie coś naprawdę wartościowego! Nie przeszkadza mi country, muzyka turystyczna, czy nawet ballady w romantycznym stylu. I jak to ujął
Yacy ten jej wkurzający krzyk jest właśnie znakiem rozpoznawczym i czymś co mnie do niej przyciąga (coś podobnego jak u
Dyjaka). Oczywiście nie wszystkie kawałki na tej dość długiej płycie (choć w tym miesiącu były tu trzy jeszcze dłuższe) są świetne, ale prawie każda ma w sobie to coś…
1.
Pendragon – Love Over Fear [9-* +>Who Really Are We?; ->Soul and the Sea]
2. ShataQS – Fenix
3.
Dorota Osińska – Cześć, to ja [8+* +>Bliscy nieznajomi; ->Muszę wyjść]
4. Muniek Staszczyk – Syn miasta
5. Tool – Fear Inoculum
6. the Cranberries – In the End
7.
Natalia Przybysz – Jak malować ogień [8* +Ogień; ->Wyspa]
8. Lipali – Mosty, rzeki, ludzie
9.
Skaldowie – Taki blues [8-* +>Ocal przed czarną godziną; ->Chcę być dzieckiem]
10. Pidżama Porno – Sprzedawca jutra
11. Scott Bradlee's Postmodern Jukebox – Jazz Age Thirst Trap
12. Coldplay – Everyday Life
13.
the Next Generation – Songs in the Key of Sam [7* +>You Can Have My Husband; ->A Rose]
14. Villagers of Ioannina City – Age of Aquarius
15. the Raconteurs – Help Us Stranger
16. Red Box – Chase the Setting Sun
17. Limboski – Ucieczka Saula
Podsumowanie będzie dziś z wyraźnym opóźnieniem, więc jakby ktoś jeszcze chciał?