Postanowiłem w końcu wrzucić stary stary temat + trochę go zupdate'ować.
Cieszę się, że wątek spotkał się z takim szerokim odbiorem.
Na początek wishlist, czyli krótka lista tego, czego jeszcze nie spróbowałem, a chciałbym.
JULMUST
Tradycyjny napój szwedzki. Spożywany głównie w okresie bożonarodzeniowym, istnieje jednak wersja wielkanocna -
påskmust. Przed Bożym Narodzeniem tak dominuje rynek, że Coca-Cola może się schować. Smakuje podobno jak coś pomiędzy colą a... piwem korzennym
. Miałem go spróbować pod koniec zeszłego roku, niestety, nie udało się. Może w tym będzie lepiej?
Dobra, to może drugi napój, który jest na mojej liście most wanted.
KINNIE
Maltańska legenda. Produkowany od 1952, do dziś jest chlubą dla tego małego kraju. Receptura jest nieznana, aczkolwiek podejrzewa się takie składniki jak: pomarańcza chinotto, anyż, żeń-szeń, rabarbar, wanilia i lukrecja. Podobno tylko naturalne składniki.
Nie wiem, czy to kwestia tego opisu, czy mojej fascynacji małymi krajami (zwłaszcza tymi wyspiarskimi), w każdym razie - będąc na Malcie, to jest po prostu mus!
To może jeszcze coś, co swego czasu piłem u mojego znajomego w Słowenii, a co nie znalazło się w topie, bo... moim zdaniem jest zbyt zwyczajne.
Cedevita to chorwacki producent herbat i napojów rozpuszczalnych. W tym wypadku chodzi o to drugie i smak pomarańczy. Nic nadzwyczajnego, ale smakowało nieźle
20 Nuoc hột é - boisson de la semence du basilic
Jedyny napój z zestawienia, do którego nie jestem w stu procentach przekonany, ale jest na tyle ciekawy, iż musiałem go tu umieścić. Kupiony w Paryżu, w sklepie z orientalnym jedzeniem, w równie orientalnej dzielnicy. I tak, napój zrobiony jest z nasion bazylii, które w nim... pływają.
Dodam, iż w Armenii takie napoje można spokojnie kupić w supermarketach w wielu wersjach smakowych. I być może te wersje owocowe smakują nieco przyjemniej nieprzyzwyczajonemu podniebieniu...
19 River Cola Mix
Kupione, o ile dobrze pamiętam, w Aldim we Frankfurcie nad Odrą na początku tego roku. Co tu dużo pisać... To połączenie coli z oranżadą pomarańczową. Nie było złe, aczkolwiek uważam, iż te smaki są zbyt podobne do siebie, by stworzyć jakiś ciekawy kontrast.
17 Ice Tea
Stara, dobra Ice Tea. Właściwie niska pozycja jest spowodowana jedynie tym, że piję ją dosyć często i nie ma już tego posmaku egzotyki. Kiedyś miłowałem Ice Tea z Carrefoura, ale niestety zniknęła. Teraz najczęściej piję zieloną Ice Tea z Polomarketu. Miałem okazję wypić z 2-3 razy Ice Tea z Liptona w promicji i, faktycznie, dobra była.
16 Ice Tea Cola
Czyli taka ciekawa wariacja na temat Ice Tea. Swego czasu można ją było dostać w Lidlu. Jak dla mnie lepsze połączenie niż River Cola Mix.
15 Kinley Ginger Alle
Kupiony w Budapeszcie. Dobry, aczkolwiek spodziewałem się większych fajerwerków. To było "tylko" dobre.
EDIT: I na koniec dnia walnąłem błąd.
Pominąłem miejsce osiemnaste, a tam:
18 Grass Jelly Tea
Kupione w tym samym sklepie w Paryżu, co napój bazyliowy. Tym razem było już znacznie słodsze. Co tym razem było ciekawego? A no to, że na spodzie były... żelki. W ten deseń, tylko mniejsze:
Ogólnie to taki azjatycki przysmak. Nie pogardziłem i wypiłem z przyjemnością.
14 Bakoma Satino Coffee/Satino Gold
Kawy nie piję, ale lekki smak kawowy - czy to w czekoladkach, czy w innych napojach - uwielbiam. Dlatego przyznam, iż bardzo mi smakowało. Podobnie jak śmietankowe Satino Gold.
13 Aparan Tan
Tan to po prostu ormiańska wersja ajranu - myślę, że napój jest znany i nie trzeba tłumaczyć, czym on jest. Co prawda zdarzyło mi się go chyba pić w wersji albańskiej (chyba, że to było jakieś inne jogurtowe coś), ale ten był dość słony. Smak mnie zaskoczył, ale myślę, że po kilku razach mógłby być znacznie wyżej w rankingu.
Jeszcze co do tej lemoniady gruszkowej, to wyglądała ona mniej więcej tak:
Przy czym napisy były po gruzińsku, choć nie oznacza to z automatu, że był to napój gruziński. W ogóle były tam jakieś procenty na opakowaniu, więc spytałem się kierowcy, czy aby na pewno nie ma tam alkoholu
.
12 Kofola
11 Šofocola
Na koniec dzisiejszego dnia dwa produkty podobne i smakowo, i geograficznie. Kofola to cola, pochodząca z Czech, a Šofocola - ze Słowacji. Kofocola ma tradycyjny smak, podobny do Coli, ja jednak zwrócę uwagę na Kofolę Bylinkovą, której smak został przez KOGOŚ (tak, KTOSIU, przez Ciebie!) opisany jako połączenie coli z kiszonymi ogórkami... Mimo to mi bardzo smakuje. Jednakże w zestawieniu mniej popularna Šofocola wygrała z czesko-słowackim gigantem. Co do Šofocoli, to na oficjalnej stronie można przeczytać, że Šofocola Classic to
limonáda s bylinno-colovou chuťou i
obsahuje bylinné extrakty, zaś Šofocola Fruit to
ovocná limonáda s ovocno-colovou chuťou i
obsahuje jablkový koncentrát .
Nie ukrywam, iż czasem zazdroszczę mieszkańcom Cieszyna, nie tylko ze względu na Kofolę, ale i wiele innych produktów.
10 Tarragon/Estragon/Tarhun Ani/Zuzu
Z lemoniadą estragonową (po rosyjsku: тархун) spotkałem się w Armenii, choć można się z nią spotkać także w Gruzji. I... Był to bardzo ciekawy smak. Przywodził mi na myśl syropy (te do rozrabiania w wodzie, ale w sumie te na kaszel trochę też). Może po wypiciu trzech litrów w ciągu 30 godzin (co by zdążyć przed wylotem) miałem trochę dosyc, ale ogólnie to nie mogę się doczekać kolejnego razu, gdy będę miał okazję spróbować
9 Coca-Cola Vanilla
Jeśli dobrze pamiętam, to kupiłem ją w Złotych Tarasach przed tegorocznymi Wiankami. I, jeśli dobrze pamiętam, to kupiłem ją tam za 3,99, przy czym rzekomo była to promocja... Z niezrozumiałych przyczyn waniliowa cola nie jest w Polsce powszechnie dostępna i musimy przepłacać.
Moja opinia: dobra jest, ale spodziewałem się jeszcze większych wariacji smakowych.
8 PeppCola
Czyli lidlowska odpowiedź na Cherry Coke i Doktora Peppera. I właściwie nie wiem, co więcej napisać. Bardzo mi smakuje i ma specyficzną butelkę
7 Grappa
Nareszcie, polski reprezentant w zestawie. "Grappy" firmy Ustronianka nie piję zbyt często, ale bardzo mi smakuje. Na zdjęciu moje dwa ulubione smaki: niebieska (lodowa) i wciąż świeża na polskim rynku Cuba Libre. Nota bene, ta druga smakuje dość podobnie do PeppColi.
6 Almdudler
Austriacka specjalność. Wymyślona w 1957 roku lemoniada ziołowa. Bardzo dobra!
5 Coca-Cola/Pepsi
Czas na klasykę. Tak, wiem, ma działanie odwapniające. Dlatego piję dość rzadko. Ale lubię. A z racji tego, iż nie piję alkoholu, energetyków i kawy, to kilka szklanek coli wciąż jest w stanie mnie lekko pobudzić. Przy czym nie przesadzam za wersjami bez cukru - wydają mi się dość mdłe.
4 Bravo Green Apple
Ostatnio próbowane na Węgrzech, choć, jeśli mnie pamięć nie myli, piłem również w Macedonii (lub po Macedonii).
To po prostu najsłodszy napój jabłkowy, jaki w życiu piłem! Mniam mniam mniam
3 Cherry Coke/Cola Cherry
Wkraczamy do pierwszej trójki.
Cherry Coke nie jest może już taką rzadkością w Polsce, jak drzewiej bywało, ale wciąż nie jest powszechna. Zdarzało mi się ją pić, ale były to sporadyczne przypadki. Natomiast Colę Cherry chyba po raz pierwszy widziałem w Budapeszcie i pozwoliłem sobie wtedy na kupno aż dwulitrowej butelki i to w dodatku nie w najtańszym sklepie. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych napojów.
2 Pepsi Cino
Pojawiła się tak samo nagle i niespodziewanie, jak zniknęła. Wcześniej jednak zdążyła narobić u mnie smakowego rabanu. O ile nie jestem miłośnikiem kawy, tak Pepsi Cino... W pewnym momencie stwierdziłem, że jeśli bogowie greccy faktycznie pili ambrozję, to musiała być Pepsi Cino.
Nieco później pojawiła się nieco mniej spektakularna Polo Cockta (lub Polo Cola?) o smaku kawowym, jednakże również szybko zeszła z rynku. Cóż... Być może jeszcze kiedyś będę mieć okazję napić się kawowej coli
Wreszcie - czas na numer jeden!
...
...
...
...
...
...
...
1 COCKTA
Niech was nie zwiedzie ta niepozorna butelka. Bo nie liczy się wygląd, lecz wnętrze!
Historia tego napoju sięga początków lat 50-tych. Wtedy to w ówczesnej Jugosławii, a konkretnie na terenie dzisiejszej Słowenii, pomyślano, by stworzyć konkurencję dla zachodnich napojów. Co ciekawe, napój został po raz pierwszy zaprezentowany publicznie podczas zawodów w skokach narciarskich w Planicy w 1953 roku. W roku 2010 Cockta została sprzedana chorwackiej Atlantic Group i oficjalnie przestała być słoweńska (buu, smuteczek
).
Po raz pierwszy Cocktę miałem okazję pić w którejś z kafejek/barów/niepotrzebne skreślić w Ljubljanie. "Cockta - brzmi ciekawie. W takim razie spróbuję" - pomyślałem. I była to jedna z najlepszych decyzji w moim życiu! To cudowne połączenie coli z dziką różą... Nie jestem w stanie opisać, co za każdym razem czuję, gdy mam okazję pić ten niewiarygodnie pyszny napój. Obecnie nieważne, czy jadę do Słowenii, Chorwacji, Macedonii czy Bośni i Hercegowiny - moim celem numer jeden jest kupienie Cockty. I przywiezienie choć jednej butelki do Polski. Oprócz wersji standardowej, istnieją też kombinacje z limonką i czerwoną pomarańczą oraz Cockta Chinotto, która z colą i dziką rózą ma już niewiele wspólnego, ale jest całkiem dobra. Nie będę kłamać - chętnie pojechałbym na Bałkany nawet tylko po to, by napić się Cockty!
No - i to tyle. Zapraszam do degustowania!
aki mały update number 1
Боза
Boza jest napojem, który obrasta legendą wśród wszystkich bułgarystów. Ta mleczno-pszeniczna kombinacja jest podobno taka, że nie da się obok niej przejść obojętnie - albo się ją kocha, albo nienawidzi. Zwłaszcza, gdy nie jest się Bułgarem... W końcu i ja dostąpiłem tego "zaszczytu". Opinia? Wypiłem do końca (bo butelka na szczęście nie była duża - byłem na tyle przezorny), ale generalnie smak jest... bardzo specyficzny. Generalnie smakował trochę tak, jak ryż dmuchany w czekoladzie w wersji pitnej... Tylko, że bez czekolady.
Берёзовый сок
Summer to jeszcze nie było, ale na pewno był to sok brzozowy. Nie wiem tylko, ile procent tego soku było, bo nic nie jest napisane na opakowaniu poza regulatorem kwasowości i cukrem. Właśnie, pytanie: na ile cukier miał wpływ na ten smak?
Ogólnie kolejny specyficzny smak, ale jednak wypiłem go nieco chętniej niż bozę.
Tak poza tym, to miałem okazję pić na Białorusi herbaty z ręcznie zbieranych w lesie ziół, a w Bułgarii - ajran
Tak mi się jeszcze przypomniało, że na Białorusi miałem też okazję pić lemoniadę o smaku śmietankowym:
a w Bułgarii w końcu coś w stylu może nie Pepsi Cino, ale PoloCockty o smaku cappuccino.