kłaniam się.
często tak bywa że pojęcia magia i muzyka w dużym stopniu wiążą się ze sobą. nie inaczej było w piątek, 24 września w klubie Loch Ness w Krakowie. po morderczej, obfitej w przeróżne korki i koreczki, ponadczterogodzinnej jeździe z Piotrkowa do Krakowa trafiliśmy na miejsce, dokładnie na ulicę Pawią. tam też spotkaliśmy się z dobrą kumpelą, którąż to zapoznaliśmy podczas wycieczki do Norwegii. swoją drogą to historia zatoczyła ciekawy krąg: dokładnie w dniu koncertu była rocznica wyjazdu z Piotrkowa w cudowną podróż do Norwegii. dla nie kumkających zespół Gazpacho, bohater owego wieczoru, pochodzi właśnie z Norwegii.
tak się złożyło że w klubie znaleźliśmy się za 10 ósma. pchamy się pod scenę, parę minut czekania i wchodzą oni. wyglądają... normalnie. nie jak jacyś nie-wiadomo-ktosie. sympatyczni ludzie. krótkie
hello i rura do przodu. na początek energetyczny
Put It On The Air z
When Earth Lets Go. kop potężny na wejście. trochu nie było słychać wokalu ale nagłośnienie polepszało się z minuty na minutę. potem krótka gadka że nagrali płytę i jeszcze nie jest ona wydana i zapowiedź nowego utworu,
Defense Mechanism. płyta nie wydana ale wszyscy znają drugi utwór koncertu. panowie musieli się dziwnie poczuć
no a potem już ciężko opisać co się działo. krótkie pochodzenie płyty
Tick Tock i łup w postaci
Desert Flight poprzedzonego energicznym solem perkusji. zdecydowanie ostrzej niż na płycie, tak zresztą brzmiała większość utworów. druga część utworu brzmi naprawdę niesamowicie, ściana dźwięku, tym bardziej że stałem w bliskim sąsiedztwie głównego głośnika
później dalsza część podróży, czyli
The Walk. no to to już nieopisany klimat. chóry publiczności, magiczne skrzypce, głos Jana-Henrika i wyprawa wgłąb. siebie. długo brzmiał ten utwór... a potem znów nie wydana nowa płyta i utwór
River, zabrzmiał jak należy. poprzedzony długą gadką odnośnie konceptu nowej płyty. widać było że Jan-Henrik Ohme czuje to co śpiewa, co wyrażał wszelakimi gestami. skrzypek Mikael Kromer bez przerwy uśmiechnięty często sięgał po miniaturową gitarę. basista Kristian Olav Torp trochę z tyłu, tak jak klawiszowiec Thomas Andersen. ale u nich też było widać że świetnie im się gra razem. bujną grzywą rzucał na wszystkie strony gitarzysta-druh zastępowy Michael Krumins.
a później była kolejna podróż, w noc i stan pomiędzy snem a przebudzeniem, czyli płyta
Night.
Dream Of Stone. niewiarygodnie się rozwijający, ponad 17-minutowy utwór zakończony świetnym dialogiem pomiędzy skrzypcami i gitarą. coś pięknego... ale panowie nie zwalniają.
Chequered Light Buildings, również nie mniej energetyczny i żywiołowy utwór. bardzo mnie zaskoczył ten set, z płyty
Night. słuchając albumu miałem wrażenie że zaraz usnę, snuło to się niesamowicie, a na koncercie żywioł po prostu. choć oczywiście o żadnych growlach i metalu nie ma mowy
chodzi o taki progresywno-artrockowy żywioł. żywioł pięknej muzyki. zaraz potem
Upside Down, też świetny utwór, jeden z ich największych przebojów. trwający pod granicę 10 minut. bardzo dużo zyskała u mnie tym setem płyta
Night.
chwila wytchnienia i ochłonięcia i
Winter Is Never, bardzo miło się snujący, bardzo ładny utwór. wokalista przedstawił skład i wszyscy się szykowali na wywoływanie zespołu na bis, a tu jeszcze nie koniec. utwór
Bravo z pierwszej płyty. smutny utwór z ładnymi fortepianowymi wstawkami, na koniec. jednak jako outro została wpleciona irlandzka skoczna melodia. jak to Jan-Henrik kiedyś powiedział w wywiadzie, żeby ludzie nie opuszczali koncertu w smutnych nastrojach
pojawił się nawet przy tym jakiś cień małego pogo
i zeszli. w burzy oklasków. ale skandowaniu
Ga-zpa-cho! nie było końca. jako pierwszy utwór na bis zagrali
Snowman z
When Earth Lets Go. rozpoczynający się tradycyjnie, spokojnie, jednak z czasem przeradzający się w istną burzę. jeszcze potem był niemniej porąbany
The Secret z pierwszej płyty z niesamowitym solem perkusisty Larsa Erika Aspa. cały zresztą utwór oparty na rytmie i motoryce. i już. niecałe 2 godziny magicznego koncertu. bogata konferansjerka zasadniczo i było czuć że lubią ze sobą grać. że sprawia im to frajdę. że się nie nudzą. a co było potem?
tłum się gromadzi na tyłach sceny a to znaczy że... wychodzą do ludzi
zebraliśmy podpisy na płycie, pogadaliśmy chwilkę z nimi. to znaczy ja z moją dość niekompletną znajomością angielskiego w ferworze wydarzeń minionego wieczora zdołałem wydusić ze swojego gardła
"do you like polish beer?" do Jana-Henrika.
lubi. ale nie pije podczas trasy, czego nie można powiedzieć o reszcie zespołu. a można się było zapytać o coś konkretnego... na przykład jakie miejsce w Norwegii najbardziej im się podoba, i że od naszego pobytu w tym przepięknym kraju minął dokładnie rok...
pozdrowienia dla Taty, Justyny i pana w koszulce Division Bell i jego partnerki którzy nam pożyczyli długopis.
ach.
zdjęcie niestety nie z Krakowa gdyż takowego nie mogę znaleźć.
notowanie numer 237 z dnia 25 września 2010:
01. 19. 02. DESERT FLIGHT â Gazpacho
02. 24. 21. THE WALK â Gazpacho (+3)
03. 01. 05. THE HOPE THAT HOUSE BUILT â Future Of The Left
04. 02. 05. LONDON CALLING â Bruce Springsteen & The E Street Band
05. 05. 04. THE TALISMAN â Iron Maiden
06. 04. 09. A SIMPLE MISTAKE â Anathema
07. 14. 02. THE HOUSE â Katie Melua
08. 06. 11. THE OTHER SIDE â Armia (+5)
09. 03. 07. GOING BACK â Phil Collins
10. 07. 10. NORTHERN SKIES â I Am Kloot
11. 09. 08. BABYLON â Brendan Perry
12. 10. 13. AFRAID OF EVERYONE â The National
13. 08. 06. IVY & GOLD â Bombay Bicycle Club
14. 12. 20. JESZCZE RAZ, JESZCZE DZIŚ â Armia
15. 17. 05. CONVINCED OF THE HEX â The Flaming Lips
16. 11. 19. DREAMLACK â Dianoya
17. 15. 05. ELIZABETH (LIVE) â XIII. Století
18. ---. 01. OGRÓD PÓŁCIENI â Closterkeller
19. 20. 03. BLACK EYES â Shearwater
20. 13. 06. EL DORADO â Iron Maiden
21. ---. 01. WINTER IS NEVER â Gazpacho
22. 18. 14. MY BODY IS A CAGE â Peter Gabriel
23. 27. 02. ALL DRESSED UP â Kula Shaker
24. 16. 23. FAILURE â My Dying Bride
25. 25. 04. NOTHING â Qube
26. ---. 01. RIVER â Gazpacho
27. 22. 07. MY COMPANJERA â Gogol Bordello
28. 28. 03. OUT OF OUR MINDS â Melissa Auf der Maur
29. ---. 01. HIT THE ROAD JACK â Acid Drinkers
30. 23. 10. EVERY LITTLE THING SHE DOES IS MAGIC â Sting
Poczekalnia:
31. 32. EDEN PRISON â Swans
32. 34. GÓRY MOJE W NIESKOŃCZONOŚĆ ZAKLĘTE â Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane
33. 33. POWERLESS â The Flaming Lips (27+2)
34. ---. SPEAK TO ME / BREATHE â The Flaming Lips And Stardeath & White Dwarfs feat. Henry Rollins And Peaches
35. 35. WATCHING THE PLANETS â The Flaming Lips (19+4)
36. 26. DŁONIE â Lao Che (20+1)
37. 42. TICK TOCK â Gazpacho (23+14)
38. 21. UPRISING â Sabaton (8+3)
39. 30. CRESCENT â Brendan Perry (24+1)
40. 29. PRĄD STAŁY / PRĄD ZMIENNY â Lao Che (10+2)
41. ---. BUT NOT TODAY â Marc Almond
42. 36. ONLY TIME WILL TELL â John Illsley & Mark Knopfler
43. 44. A MOMENT OF MADNESS â Katie Melua (7+6)
44. 37. ANIMA â Armia (14+2)
45. 38. FATHERâS GRAVE â Melissa Auf der Maur (19+3)
46. 41. BREAK OUT â Armia (2+12)
47. 43. BLOODBUZZ OHIO â The National (15+4)
48. 40. KARINGA â Kult (21+3)
49. 39. WSZYSCY MUZYCY TO WOJOWNICY â Waglewski, Abradab, Maleńczuk (15+2)
50. 45. GREEN â Armia (5+9)
out:
HYMN POLSKIEJ REPREZENTACJI NA MISTRZOSTWA ŚWIATA W RPA 2010 â Afro Kolektyw (11+4)
KATEDRA â Armia (6+5)
LIGHTS â Interpol (3+)
MONTH OF MAY â Arcade Fire (7+6)
PIRATE SHIPS â Robert Smith (8+6)