MANIC STREET PREACHERS - (IT'S NOT WAR) JUST THE END OF LOVE
Dzisiaj mało owości bo bardzo mnie denerwuje posucha na rynku muzycznym. W zasadzie dzieje się bardzo mało. Nawet ten nowy Interpol jakoś do mnie nie przemawia. I tutaj nadzieją jest wrześniowy wysyp płyt! Jak zwykle sytuacje mogą Uratować starzy wyjadacze czyli Manic Street Preachers, którzy rok po wydaniu wspaniałego „Journal for Plague Lovers”, wracają z nową inna płytą „Postcards from a Young Man”. Journal był powrotem do starych surowych aranżacji, które bardzo mi się podobały, natomiast Postcards to powrót do grania z najbardziej udanego pod względem komercyjnym okresu grupy czyli płyty „Everything Must Go” i niezapomnianych kompozycji jak „A Design for Life” czy też tytułowy. I muszę przyznać, że zespół nie ma problemów z nawiązaniem do tych starszych okresów w swojej karierze i robi to bardzo sprawnie. Pierwszy singiel i dzisiejszy debiut na mojej liście „(It's Not War) Just The End Of Love” spokojnie mógłby się znaleźć na „Everything Must Go” z 1996 roku. Po prostu pasowałby pod względem aranżacyjnym i dodatkowo te orkiestrowe smyki. Chyba trochę się stęskniłem za takim obliczem zespołu. Bardzo się cieszę, że już niedługo będę mógł poznać całą płytę.
ALICE IN CHAINS - LESSONS LEARNED
Jest nowy singiel Alice – skoro tak to musi debiutować na mojej liście. Poza tym wybór padł na „Lessons Learned”, a przecież jest to na tym wspaniałym powrocie Alicji absolutny hit i killer. Ten riff zbudowany z czterech chwytów granych po dwa razy od razu powala na łopatki. W prostocie metoda? Kto wie? Jedno jest pewne Jerry Cantrell zawsze miał rękę do takich chwytliwych numerów. Radość z tak wielkiego powrotu jest wielka, ale zapowiedzi, że w niedługim czasie panowie wejdą do studia i nagrają jeszcze coś są dla mnie po prostu nie do uwierzenia. Do dziś nie mogę się otrząsnąć, że w ogóle udało im się nagrać coś tak wspaniałego jak „Black Gives Way to Blue”. Dlatego nieustannie słuchając wspaniałego ostatniego albumu czekam z nadzieją na następne nagrania.
PS
Koncert Muse na Coke Live był wspaniały setlista tak pod moją osobę
! Tak ogólnie mówiąc świetna impreza. Choć byłem tylko drugiego dnia i nie wiem jak było w piątek to sobotnie koncerty były rewelacyjne. Panic! at The Disco dali taki koncert, że tłum eksplodował. Nawet nie przypuszczałem, że mają tylu fanów w Polsce! Dziś media nie mają już większego znaczenia w tym kraju. Jak na zespół olany przez prawie wszystkich to koncert był niesamowity pod względem publiczności! No i interakcja zespołu z publiką pierwsza klasa. Z drugie strony Matt Bellamy nie mówił praktycznie nic, za to show pod względem wizualnym był świetny!