Notowanie Sto Dziewięćdziesiąte z dnia Trzydziestego Pierwszego Października Roku Pańskiego Dwa Tysiące I Dziewiątego.
jakoże wszyscy się stęsknili za komentarzami to komentarz dziś wygląda tak oto:
[PRZYPIS: Konsumencie, jeśli masz ochotę przeczytaj ten wywód i opisz swoje wrażenia poniżej. Ewentualne uwagi co do tekstu zgłaszać proszę do autora, ewentualnie jego asystenta z powodu przedawkowania jajecznicy przez tego pierwszego.]
Chwała Bogu, że nie poszedłem tego dnia do szkoły. W przeciwnym razie nie dotrwałbym do końca koncertu. Znaczy pewnie bym dotrwał ale bardziej przymulony niż naprawdę. 30 października to był chyba piątek. O jak strasznie, ominęła mnie fizyka. Rety, co to będzie???
Dobra, fajnie, koniec lamentowania, chyba się wyspałem. Zresztą, to nie miało żadnego znaczenia. Cały dzień zleciał jak z bicza szczelił. No więc jedziemy... Mama, Tata, Siostra, Kumpel i Ja... Jest równo godzina 18, wyjeżdżamy z Piotrkowa, droga do Łodzi przebiega tradycyjnie, czyli nudy i nudy, i... nudy. Po pół godzinie włóczenia się po wspaniałym mieście jakim jest Łódź dojeżdżamy na Limanowskiego 200, jest trochę po 19. Pakujemy się do środka i idziemy od razu na salę ażeby zająć sensowne miejsca pod barierką, z których nas szybko wykurzyli. Gadamy o czymś tam i następuje potężna fala (staliśmy tuż przy głośnikach) Zacierowego intra, coś co znam ale oczywiście nie mam pojęcia jak się zowie. No i wchodzą muzycy. Naj-sam-pierw DJ Mrufka, czyli bębniarz, najnormalniejszy z nich wszystkich, po nim gitarzysta Krzysztof Zieliński w takim wianku z plastikowych kwiatów. Następnie Dr. Yry w różowej peruce w stylu afro i zaczynają grać. Zaraz potem pojawia się Zacier z czapką i bananem pod pachą i z garnkiem na głowie. Bosz... Jakie czuby... Nie pamiętam już jakim utworem zaczęli ale jako drugie się pojawiły âPodpaskaâ, a jako trzeci âOdpad atomowyâ zapowiedziany przez Yry jako âJestem odbytem dwuczłonowymâ. W ogóle Yry rzucał różne dziwne gadki w których główną tematyką były odbyty, stolce i inne tego typu rzeczy. Kolejny kawałek zapowiedział jako âutwór który w pełni opisuje nasz składâ i było âJawohl, ich liebe Alkoholâ. No pięknie... Grali jeszcze m.in.: âŚmierć zakonnicyâ, âTango z łechtaczką w zębachâ, âNiedźwiedź Januszâ i oczywiście âKebab w cienkim cieścieâ który zabrzmiał o kilka klas lepiej od wersji studyjnej. Ostatnim utworem był kower, którego trudno było nazwać kowerem: âA gdy się znowu przypałęta, ciemności szewc amarantowy...â. Bez komentarza. Przez cały koncert upominałem się z widowni o âŻonę przewrotnąâ ale oczywiście nie zagrali... Grali 45 minut i swoją rolę supportu odegrali bardzo dobrze. Wtedy wlazłem w tzw. kocioł, gdyż wiedziałem że na Kulcie się nie odważę... Podsumowując, nie taki straszny był Zacier jakiego sobie wyobrażałem, bowiem nie byłem wielkim zwolennikiem ichniejszego poczucia humoru, a teraz trochę bardziej to lubię...
To tyle o Zacierze. A teraz klu programu. Kult. Wcześniej byłem na ich koncercie 2 razy: 2 lata temu też w Dekompresji i w tamtym roku w Jarocinie. Oba koncerty bardzo udane. Ale chyba ten piątkowy był najlepszy. Dlaczego? Ano, zaczęli âCelinąâ. Bałem się że zaczną âBarankiemâ, więc radość podwójna. Potem kolejno nieco pociągowe âMaria ma synaâ, słynne, lecz przeze mnie niezbyt lubiana âSzczerbulaâ i weselny âBaranekâ. To tak na pierwszy ogień. Potem głębsze wędrówki w przeszłość: âWspaniała nowinaâ i âMłodzi Warszawiacyâ. No i potem już jazda. Charakterystyczny fortepianowy wstęp. âCzarne słońcaâ. Tysiące gardeł śpiewają wraz z Kazikiem pierwszą zwrotkę bo drugiej już nie znało tak wiele osób. Gromkie brawa i znany całemu światu riff. âWhen Iâm the passenger...â no i się zaczął kocioł. O mało mnie nie zgnietli. A Oni nie ustępowali. âAmneeeezyja to łatwo tak zapomnieć co i gdzie i jakâ zaśpiewał Kaziu i tłum zaczął się kotłować. Potem była chwila oddechu i piosenki średnio przyjmowane przez publikę: âNotoryczna narzeczonaâ ze wstępem z âRąk do góryâ, âOni chcą ciebieâ i âTotalna stabilizacjaâ zaśpiewana przez Grudę z powodu wyjścia wokalisty, Tam Gdzie Król Piechotą Chodzi. A potem takie âeeeâ, bo wszyscy muzycy schodzą ze sceny, zostaje sam Goehs i wycina chyba 5-minutową świetną solówkę na garach. Następnie niezbyt lubiany przeze mnie kawałek, czyli ⣹czmy się w pary, kochajmy sięâ. Ale potem już jest lepiej, ba, świetnie. âBrooklyńska rada Żydówâ i znów się zaczyna kocioł więc ja się wycofuję do tyłu trochę bo chcę pośpiewać. Dalej, jak to Kaziu zapowiedział: âpiosenka w stylu ługi-bugi, czyli Chodźcie chłopaki zaraz będzie niezły cadâ. Jak ja lubię ten utwór. Taki jajcarski i taki Kazikowy pod względem tekstów (âmówią, politycy to najgorsze gówno w mieście, gdyby ich pozabijać może to się zmieni wreszcieâ). Chwila odpoczynku w postaci â6 lat późniejâ, zapowiedzianego przez Kazika jako âutwór w którym często fałszujęâ, w trakcie którego zaczynają latać butelki z wodą (pod sceną była darmowa dystrybucja takowych). Ale przecież to i tak monumentalny utwór. No i rzeźnia się zaczyna od nowa, bo tutaj âGdy nie ma dzieciâ, ale zaraz âKiedy ucichną działa jużâ. Tak a propos tego pierwszego to chyba najbardziej jajcarski teledysk ever, a co do tego drugiego utworu to jedna z lepsiejszych propozycji na nowej płycie. Zaraz potem chyba najmniej spodziewany kawałek tego wieczoru, âMedellinâ z âYour Eyesâ. Kto to zna... Ale âZegarmistrza światłaâ to już chyba każdy znał i było śpiewanie i świetne partie sekcji dętej. Potem tak średnio się zrobiło z powodu âTo nie jest kraj moich snówâ, ale Panowie zaraz poprawili atmosferę w postaci trzech szlagierów: âNie dorosłem do swych latâ, âWódkaâ i âCzekając na królestwo JHWHâ. Największą śpiewalność miał oczywiście ten drugi. Po nich chyba najbardziej wyczekiwany utwór wieczoru: âMarysiaâ. Cała sala śpiewała z nimi. Fajnie wychodzą te nowe kawałki na koncertach. I kolejny hicior, âArahjaâ. Też cała sala śpiewała. W ogóle ja taki szczęśliwy bo to pierwszy utwór jaki grałem (i gram nadal) na gitarze. Potem była gadka Kazika. âNastępny utwór jest kowerem Wysockiego. Był to największy pijak i śpiewak Związku Radzieckiego...â. I poszedł âProwokatorâ z którego tekstów nijak można było coś zrozumieć, bo primo: Kaziu po rusku śpiewał, a po drugie primo: zaczęło się nagłośnienie pie... eee... piepsuć. Ale i tak było dobrze choć mogło być lepiej. Następnie był âPatrzâ połączony z âNiejedenâ co mnie bardzo zaskoczyło w sensie pozytywnym, bo do tej pory tego nie grali na trasie... Ale bardzo fajnie. I przedostatni utwór części zasadniczej, âKaringaâ. Najlepszy kawałek nowej płyty moim skromnym. Ta monumentalność zabrzmiała jeszcze bardziej monumentalnie. A najbardziej monumentalnym utworem był utwór ostatni... Ten gitarowy wstęp... I od razu napływają wspomnienia... âKomu bije dzwonâ. To już był punkt kulminacyjny i najbardziej wyczekiwany przeze mnie moment. Zagrają to czy nie. Pomyślałem o Bodeczku, chociaż go nie znałem... Utwór się skończył tak jak na płycie, bez zbytnich przeciągnięć. I chyba dobrze.
A potem wyczekiwanie na bisy i okrzyki w stylu: âKult! Kult! Kazik grać, ku**a mać!â. Co do utworów na bis nie było żadnych wątpliwości. Przecież od dobrych 10 lat grają to samo. Na początek âBankroberâ, kower The Clash zdaje się. Fajnie zagrany na bas, werbel i potem gitarka weszła. Od razu po ostatnim takcie wspomnianego utworu, Jeżyk zagrał ten taki... no... no, ten taki fajny riff na basie. Zdaje się że to była âPolskaâ. W tym momencie Gruda chwyta za gitarkę i zaczęła się jazda. Niezbyt długi wstęp jak to było ostatnimi laty, tylko sekcja dęta zagrała 2 razy swoją partię i rura do przodu! âPoranne zorze, poranne zorze gdy idę w Sopocie nad morzem...â. Któż tego nie zna? Kto znał to śpiewał albo i nie, bo właśnie był w kotle dosyć potężnym... Ja już się nie odważyłem na takie ryzyko. âCzy byłeś kiedyś u nas na dworcu w nocy, jest tak brudno i brzydko że pękają oczy.â To tak tradycyjnie, po tym był âKonsumentâ ze świetnymi solówkami instrumentów dętych. âA wszyscy oni bombardowani śmieciami. Wszyscy oni zasypywani informacjami.â Po âKonsumencieâ, którego chyba tez każdy znał i śpiewał pojawiło się âPrzemówienie z dnia siódmego roku bieżącego. Wolność, po co wam wolność?â Chyba najbardziej kultowy z kultowych kawałków. Zagrany szybko, czyli tak jak zawsze. I prawie na koniec nieco wolniejsza ale i tak nie pozbawiona potężnej werwy âKrew Bogaâ. âObejrzyjcie swe dłonie i twarze, są czerwone od Boga krwi.â Świetna robota sekcji dętej w tym utworze. Jak i na całym koncercie. Po tym nastąpił pokłon Kazika i, ostatni utwór, fantastyczny utwór, porażający swoją prostotą i humorem zarazem, czyli âSowieciâ. Zaśpiewany przez Kazika tylko z akompaniamentem werbla. Uwielbiam ten tekst. âA ja myślałem że to śmieci, ze to gówno z nieba leci, a to Sowieci...â I tak się skończyło. Szybko zleciało jak z kałacha szczelił. Te fantastyczne 3 i pół godziny z hakiem... Tak długo wyczekiwane.
Po koncercie podeszliśmy ekipą tam w obszar zaplecza ale Ważni Panowie W Czerni zabronili stanowczo wstępu tamże i pogadania z Kaziem. Natomiast na pocieszenie przybiłem sobie piątkę z Dr. Yry.
Jeszcze może o sprawach technicznych: nagłośnienie było bardzo dobre i wszystko było elegancko słychać jednakowoż podczas bisów trochu się zaczęło pierniczyć ale to nieznacznie. W ogóle, fajny pomysł z projekcją filmów i zdjęć z tyłu sceny. Ciekawie to się komponowało. Szybko poszło. Do zobaczenia za rok.
Dziękuję.
premiery:
Spięty: beat początkowy mi przypomina "She's Lost Control" Joy Division. a czy wam tysz?
Zacier: Kebab przed koncertem był taki sobie a teraz jest już ciekawy i smaczny... choc dzisiaj zabrakło baraniny.
Katatonia: nie chce mi sie komętowac tejże nowości
Foo Fighters: jak wyżej
01. 03. 07. MARYSIA â Kult
02. 02. 07. BORDER REIVER â Mark Knopfler
03. 01. 08. PAPILLON â Editors
04. 08. 11. UPRISING â Muse
05. 07. 15. PRZED PRAWEM â Armia
06. 05. 12. CRYING LIGHTNING â Arctic Monkeys
07. 06. 11. LATAWCE â Żywiołak
08. 04. 06. SEVERANCE â Dianoya
09. 09. 07. HORSES FROM SHELLVILLE â Hatifnats
10. 16. 04. MAY YOUR HEARTS STAY STRONG â Cloud Cult
11. 10. 09. DIE SEHNSUCHT IN MIR â Lacrimosa
12. 13. 08. PEACEMAKER â Green Day
13. 11. 10. LA LLORONA â Beirut
14. 14. 06. THESE ARE MY TWISTED WORDS â Radiohead
15. 17. 02. THIS I LOVE â Guns Nâ Roses
16. 12. 13. DANIEL â Bat For Lashes
17. 18. 05. LARKSPUR â The Veils
18. 15. 16. UNDERDOG â Kasabian
19. --. 01. ŻONA PRZEWROTNA (MĄDROŚĆ SYRACHA) â Zacier
20. 23. 05. TODAY IS A GOOD DAY â New Model Army
21. 19. 16. MY GIRLS â Animal Collective
22. 20. 26. STATEK BURZ â Armia
23. --. 01. 21ST CENTURY SCHIZOID MAN â The Human Experimente
24. 26. 02. SOUL CAKE - Sting
25. 21. 10. SACRED TRICKSTER â Sonic Youth
26. 22. 26. COMFORTABLY NUMB â David Gilmour
27. 24. 10. FRAGILE TENSION â Depeche Mode
28. 25. 23. MYKONOS â Fleet Foxes
29. 27. 27. FAREWELL TO THE FAIRGROUND â White Lies
30. 28. 03. THE COURT OF THE CRIMSON KING â The Crimson Jazz Trio
Poczekalnia:
31. 33. KTO TAM? KTO JEST W ŚRODKU? â Hey
32. 38. CONTROLLING CROWDS â Archive
33. --. MA CZAR KARMA â Spięty
34. 39. LA FEMME FATALE â XIII. Století
35. 34. MASTERPLAN â The Black Tapes
36. 45. YOUR PROTECTOR â Fleet Foxes
37. 37. A WIĘC WOJNA â L.U.C
38. 35. SINCE WEâVE BEEN WRONG â The Mars Volta
39. --. KEBAB W CIENKIM CIEŚCIE â Zacier
40. 36. HILLSIDE OF DREAMS â After...
41. 47. BOAT BEHIND â Kings Of Convenience
42. 40. GOT SOME â Pearl Jam
43. 41. SPLITTING THE ATOM â Massive Attack
44. 42. DEATH OF THE SURFER GIRL â L.Stadt
45. 43. DEATH â White Lies
46. --. FORSAKER â Katatonia
47. --. WHEELS â Foo Fighters
48. 46. LABIRYNT FAUNA â Hunter
49. 44. TRWAJ CHWILO, TRWAJ â Elżbieta Adamiak i Adam Nowak
50. 48. BROTHERHOOD OF MAN â Izrael
out:
HYPNOTIZER â XIII. Století
UCIEKAJ MOJE SERCE - Nosowska
TREAT ME LIKE YOUR MOTHER â The Dead Weather
SOMETHING IS SQUEEZING MY SKULL â Morrissey
Z góry dzięki za wszystkie komentarze odnośnie relacyi.