Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Z gawry
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 335
Dołączył: Feb 2023
Post: #41
RE: Z gawry
Zgadzam się z podsumowaniem, a i wspaniałe to ostatnie zdjęcie!
09.05.2023 07:01 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #42
RE: Z gawry
Im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej jestem przekonany, że to właśnie tak było gdzieś zapisane.
Raków do wszystkiego dochodził swoją drogą więc to też symboliczne, że jest pierwszym w historii mistrzem Polski, który dowiedział się o tym w autobusie.
I wspaniale, że te emocje udało się uwiecznić.
Że one zostaną już na zawsze, tak jak ten zespół zdobył właśnie nieśmiertelność i wieczne miejsce w historii.





Obejrzałem ten filmik już naście razy, polecam dotrwać do 5 minuty i zobaczyć wjazd na stadion z wewnątrz autokaru.
Magia.

Bardzo lubię kulisy meczów Rakowa, są robione z wyczuciem. Z uszanowaniem starej piłkarskiej zasady, że to, co dzieje się wewnątrz, zostaje w środku. Autokar i szatnia to świętość (tam kamera wjeżdża dopiero po meczach, by zarejestrować radość). To tak bardzo mnie irytowało mnie w materiałach Łączy Nas Piłka, szczególnie w erze ponawałkowej. Brzęczek chciał w ten sposób ocieplić swój wizerunek (wychodziło odwrotnie), Michniewicz od zawsze miał parcie na szkło.
Raków skupia się przede wszystkim na emocjach okołomeczowych.

Cieszę się jednak, że tutaj zrobiono wyjątek.
Taka rekompensata dla kibiców, którzy bardzo chcieli ten moment przeżyć wspólnie z nimi, ale życie chciało inaczej.

--

Wczoraj Częstochowę odwiedził premier RP.
Ogrzać się w cieple nieswojego sukcesu i obiecać premie, czyli zwykły dzień w terenie.
Nie chcę politykować.

Wielu ludzi lamentuje, bo rząd przeznaczy 40 milionów złotych na dostosowanie obiektu Rakowa do europejskich realiów.

Jak to, za nasze podatki.
Jakby nie za nasze podatki powstały wszystkie stadiony w Polsce poza tym w kukurydzianym polu w Niecieczy.

Dziś, po nastu latach najlepiej widać polityczny debilizm sprzed nastu lat przed Euro 2012 i wybudowanie miejskich molochów w Gdańsku i we Wrocławiu, bo tam chcieli mieć pamiątki po sobie Tusk i Schetyna.
Polityka i sport.
To nigdy nie powinno się łączyć.

Jak łączy się więc wygranie przetargu na dostarczenie laptopów dla 4-klasistów przez X-kom z tymi 40 milionami na Raków?
Nie wiem. Nie chcę wiedzieć.

(A historia z Gutkovskisem zakończyła się we wtorek spotkaniem w ratuszu z Matyjaszczykiem. Gutek przeprosił za swoje zachowanie. Złośliwi twierdzą, że prezydent zareagował na to słowami: "spoko, nie ma problemu. A od dawna jeździsz u nas na żużlu? Bo jakoś cię nie kojarzę...". Taki wewnętrzny, częstochowski żart. Napastnik Rakowa w ramach przeprosin za incydent ufunduje bilety na ostatni mecz z Zagłębiem jednej z częstochowskiej szkół).

---

Wiem, że trochę naiwne jest wplatanie w takie historie swoich prywatnych wątków, bo skala inna i wszystko inne, ale...
Jednym z głównych powodów, dla których w 2017 roku odszedłem z piłki było coraz większe upolitycznienie (powiedzmy, że to był powód nr 4 albo 5).
W tym samym roku Ministerstwo Sportu uruchomiło rządowy program "Klub Plus", w ramach którego wszystkie kluby sportowe w Polsce mogły ubiegać się o dotację 10000 PLN na szkolenie dzieci.
Wypełniłem wniosek skrupulatnie, w kooperacji z 5 innymi sąsiednimi lokalnymi klubami. Wystarczy dodać, że koordynował to jeden człowiek, który wiedział jak to zrobić, te wnioski praktycznie różniły się tylko nazwami klubów.
Dotacje otrzymały dwa kluby, wnioski pozostałych trzech zostały odrzucone "z przyczyn formalnych".
Wtedy przestałem mieć resztki złudzeń.
Wiedziałem, że choć wówczas miałem prywatną ścieżkę i zapewne jednym telefonem mogłem załatwić temat, to jednak nie chciałem się skurwić.
Potem moralne dylematy jednak nie dawały spokoju...
Czy patrzenie na siebie codziennie w lustro bez obrzydzenia powinno odbywać się kosztem tego, by nasze dzieciaki nie miały nowego sprzętu czy środków na jakiś sportowy obóz?
Czas uciekać.

Moi następcy dziś nie mają takich skrupółów, choć prywatnie byli jeszcze bardziej zagorzałymi przeciwnikami pisowskiej władzy.
Nie oceniam.
Być może tak trzeba.
Cieszę się, że już nie muszę się z tym mierzyć.

---

Fenomenalna jest nowa okładka "Piłki Nożnej".
Kupić, nie giąć, oprawić w ramkę, powiesić na ścianie.

[Obrazek: ee35efef3703.jpg]
13.05.2023 12:48 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #43
RE: Z gawry
#7 SZPALERY I GRILLE

[Obrazek: 7199bbaff9c9.jpg]

Dogasa powoli sezon 2022/23 w Ekstraklasie. Sezon dla mnie niezwykły i wyjątkowy, pierwszy w którym zaliczyłem dwucyfrową liczbę meczów obejrzanych z trybun.
Sezon, który miał tylko dwóch liderów.
Do 8 kolejki tabeli przewodziła Wisła Płock, potem Nafciarzy zmienił zespół, który prowadzenia już nie oddał. Teraz na kolejkę przed końcem Wisła jest pod kreską, to jest historia bez precedensu.

Kiedyś pisałem już o tym, że dziś w piłce bardziej kibicuje ludziom niż klubom. Dlatego tak bardzo cieszy mnie to, co zrobił w Zabrzu Jan Urban. W sobotę obejrzałem pierwszy raz jego zespół w akcji. To było takie meczycho, że nie było kiedy wyjść i przewrócić kiełbasek na grillu.
Kapitalna pazerność Podolskiego i upragniony gol, to się musiało tak skończyć.
Po występie Poldiego w Częstochowie trochę się tutaj po nim przejechałem, czułem zawód, nie tak wyobrażałem sobie pierwszy występ Mistrza Świata na własne oczy.
To jednak niczego nie zmieniło w tym, jak bardzo doceniam tę jego historię.
Kiedyś coś obiecał Babci, mógł z tego zgrabnie wybrnąć.
Mógł tu przyjść na chwilę, pograć pół roku, a jest już drugi sezon i zostaje na kolejne dwa lata, a bramki w juniorach Górnika strzela jego syn.
To jest kapitalna historia, szkoda, że tak słabo eksponowana światu.
Gola zza połowy jesienią obejrzało wprawdzie kilka milionów ludzi, ale niewielu z nich przy okazji dowiedziało się dlaczego, gdzie i po co Poldi jeszcze gra w piłkę.
Marketingowo marnujemy ten potencjał okropnie - i klub, i cała liga.

Siłą rzeczy, będą stałym tematem tutaj poczynania ludzi urodzonych w 1985 roku (po prawie dwóch latach wrócił na boisko Kuba Błaszczykowski, ale on się tutaj niedługo doczeka osobnego akapitu), bo mój rocznik schodzi z dużej sceny bardzo godnie.

Od zawsze byłem przeciwnikiem karania piłkarzy kartkami za zdjęcie koszulki w radości po strzelonym golu, szczególnie w doliczonym czasie gry. To jest po prostu nieludzkie.
Ale jeśli Podolski zdejmuje koszulkę i eksponuje swoją wyrzeźbioną sylwetkę w chwili, gdy w tym samym czasie ktoś z tego samego rocznika właśnie nabija na widelec idealnie wysmażoną karkówkę z grilla i popija piwem...?
To było niesmaczne.

Jan Urban nie jest żadnym czarodziejem, magikiem, szarlatanem, geniuszem.
Przejmował zespół nad przepaścią. 7 meczów, remis 6 zwycięstw z rzędu.
Mając do dyspozycji dokładnie tych samych piłkarzy, co poprzednik.
Może po prostu właśnie zabrał ich na grilla, klepnął po plecach, pozwolił im się polubić, rzucił żartem, popuścił lejce...
I ruszyło.

Żadnym magikiem nie jest też Jacek Magiera.
Wziął Śląsk z powrotem w jeszcze gorszej sytuacji i miał jeszcze mniej czasu. I też dał radę.
Ogarnął ten wrocławski burdel, wyciągnął zespół nad kreskę.
Dobry trener, jeszcze lepszy człowiek.
Nawet jeśli ta historia ostatecznie zakończy się spadkiem Śląska, to Magiera już wygrał.

Mam za to duży zgryz w związku z przejęciem Wisły Płock przez Marka Saganowskiego na dwie kolejki przed końcem.
Wbrem pozorom on ma najbardziej komfortową sytuację - jeśli utrzyma klub to będzie cudotwórcą, a jak spadnie to przecież nie będzie jego wina, co miał zrobić w dwa tygodnie. Nowy sezon zacznie w pierwszej lidze więc i tak wyżej, niż dotychczas.
Trenerzy często narzekają, że kluby ich nie szanują, zazwyczaj słusznie. To jednak powinno działać w dwie strony.
Tydzień temu ogłoszono przedłużenie umowy przez trenera Saganowskiego w Pogoni Siedlce.
Wykopyrtnął się z hukiem na początku swojej drogi w Lublinie. W Siedlcach wyciągnięto do niego rękę, powoli budował swoją markę.
I takie przeskakiwanie na lepszą łajbę przy pierwszej okazji, w takich okolicznościach...
Dla mnie to jest trochę słabe.
I dlatego najbardziej chciałbym spadku Nafciarzy.

---

[Obrazek: 8123a644c625.jpg]

Niedzielnego meczu Rakowa w Płocku nie mogłem oglądać, słuchałem transmisji na flashscore będąc w drodze, skrót obejrzałem dopiero w nocy.
Tydzień temu spotkanie z Lechem też oglądałem tylko w tv, ale w naszym rakowskim gronie.
I gdy zobaczyłem zapowiadany szpaler to trochę oczy mi się zaszkliły. Może bywać między klubami różnie (a od zeszłorocznego finału Pucharu Polski między Rakowem i Lechem miłości nie ma), więc tymbardziej trzeba ten gest docenić. Wielka klasa.
I ta piękna symbolika - ustępujący mistrz oklaskuje nowego...

Szpaleru w Płocku się jednak nie spodziewałem, myślałem że to będzie jednarozowa akcja.
Na konferencji po meczu rzecznik Wisły wręcza Papszunowi prezent z okazji zdobycia mistrzostwa, też nikt takiego gestu nie oczekiwał.
I to bolesne ukłucie w środku, że jeszcze tylko jeden mecz...

Odczarowanie. Wreszcie. W maju Raków jeszcze nie strzelił gola a to już był 21 dzień miesiąca, mistrzowi Polski to nie przystoi.
Bomba Koczergina, co to był za strzał... bramka kolejki w każdej innej kolejce - w tej dwóch gości poniosła fantazja i trafili zza połowy. Łącznie w tym sezonie padły już 5 goli zza połowy (w tym jeden samobójczy), ale dla mnie bramka sezonu jest od początku tylko jedna.





---

Kończą się też powoli sezony na tak mi bliskich niższych poziomach rozgrywkowych.
Tym razem bez większych emocji, bliskie mi kluby nie są uwikłane ani w walkę o awans, ani o spadek.
Mocniej śledzę właściwie tylko dwie rywalizacje.
W IV lidze łódzkiej idzie na noże między rezerwami Widzewa i GKS Bełchatów. Do tego stopnia, że Brunatni ponoć motywują rywali Widzewa premiami rzędu 30 koła za mecz, ale... Umiesz liczyć (i masz co liczyć) to lepiej inwestuj w siebie. GKS w ten weekend tylko zremisował u siebie z Pogonią Zduńską Wola i teraz to Widzew II wskoczył na fotel lidera.

Z zaciekawieniem obserwuję też poczynania tworu, który nazywa się Wieczysta Kraków. Nie boli mnie ten zespół - jeśli ktoś ma kaprys, by przepalać swoje pieniądze w kominku to nic mi do tego, każdy ma prawo dać ekstraklasowy kontrakt Thibout Moulin.
I choć temu klubowi nie życzę źle, to jednak pod nosem usmiechnąłem się widząc, że przegrała u siebie z Wisłoką Dębica 1:3, i to Stal Stalowa Wola jest bliżej awansu do II ligi.

Pieniądze to nie wszystko, ale wszystko bez pieniędzy to...
Najważniejszy i najsmutniejszy wniosek z obserwowania niższych lig jaki nasuwa się w ostatnich miesiącach i latach...
Sport amatorski umiera.

Coraz więcej walkowerów, bo zespół gości nie przyjechał na mecz (zdarza się także, że gospodarze nie zbierają składu).
Majówki, komunie, wesela, kartki, zespoły symulują kontuzje i dekompletują się w trakcie meczu żeby uniknąć dwucyfrówki. Bywa, że kara za niestawienie się na zawody (kilka lat temu było to 500zł) to mniejszy koszt niż organizacja transportu na wyjazd.
Kiedyś takie rzeczy się zdarzały, dziś są coraz częściej regułą.
Przykre.
Brakuje społeczników, za darmo umarło (choć to może akurat dobrze).
Z każdym rokiem z piłkarskiej mapy znikają bardzo zasłużone lokalne kluby, a będzie coraz gorzej.
Samorządy nie pomagają, jeśli gdzieś się dzieje dobrze to głównie za sprawą prywatnych sponsorów, którzy swoimi pieniędzmi psują środowisko, a potem znikają i zostaje spalona ziemia.
Coraz mniej ludzi przychodzi na stadiony i żyje tym, co się dzieje w ich środowisku.
Młodzież też się nie garnie do sportu.
Dlatego jeśli macie gdzieś blisko jakiś lokalny zespół któremu dobrze życzycie a dawno nie byliście na meczu, to znajdźcie czas, by tam się pojawić.
Bo za chwilę może już nie być okazji...

---

Nie potrafię się emocjonować siatkówką, ale to dłuższa historia.
Jednak z niekłamaną przyjemnością obejrzałem w sobotę finał siatkarskiej Ligi Mistrzów. Co to było za widowisko.
Do tego otoczka, przyciemnione trybuny - chyba dobrze, że nie udało się tego przenieść do Polski. Dla prawdziwych kibiców obu drużyn to było święto i wyprawa życia, a tutaj zrobiono by z tego jarmark.

Wynik tego meczu był mi całkowicie obojętny (kilka razy w zależności od wyniku zmieniał mi się faworyt, typowa siatkarska chorągiewka), znacznie ważniejsze było dla mnie inne siatkarskie roztrzygnięce z ostatnich dni.
Exact Systems Norwid Częstochowa wygrał decydujące starcie z MKSem Będzin 3:1 (25:20, 24:26, 25:23, 25:12) i awansował do Plusligi. Częstochowa wraca do siatkarskiej elity po kilku latach posuchy.
Piękne podsumowanie tego, że wbrew wszystkiemu w tym mieście dzieje się ostatnio bardzo dobrze przynajmniej sportowo.

Po tym sobotnim finale nabrałem ochoty, by może w nowym sezonie wybrać się pierwszy raz w życiu na siatkówkę, skoro do Częstochowy przyjadą właśnie takie ekipy jak Kędzierzyn czy Jastrzębie.

---

[Obrazek: a33faafbf1ea.png]

"Dlaczego zabija nas coś, co tak bardzo kochamy?"
Czarno-białe zdjęcie Giewontu z takim podpisem w czwartek przed południem wrzucił na Twittera Przemysław Sobczyk, obserwowany przeze mnie ratownik TOPR, którego konto jest dla mnie najlepszym źródłem wiedzy o tym, co dzieje się w górach.
Jeszcze nie wiedziałem, o kogo konkretnie chodzi.
Niedługo później całkowicie mnie zmroziło...

Mocno zraziłem się do górskiego środowiska. Medialne kłótnie i oskarżania, podważanie dokonań innych, toksyczna atmosfera. Po tych wszystkich aferach z ostatnich lat przestałem się tym mocniej interesować.

Wiedziałem jednak, kim jest Kacper Tekieli.
Głównie dlatego, że śledzę mocno aktywność Justyny Kowalczyk.
Tyle, co ta dziewczyna przeszła...
Kontuzje, poronienie, depresja...
Bardzo się cieszyłem widząc, że wreszcie życie jej się pięknie poukładało.
Że jest autentycznie szczęśliwa.

Bardzo mocno mną to wszystko wstrząsnęło...

[Obrazek: f07784307ce9.png]

Boże, masz szczęście że już od dawna w ciebie nie wierzę.
24.05.2023 10:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #44
RE: Z gawry
Kilka zdjęć, które nie wymagają żadnego komentarza.

[Obrazek: d28cf30050db.jpg]
[Obrazek: ffc93f62e695.jpg]
[Obrazek: 0307c8c9f8a8.jpg]
[Obrazek: bd1b33c913d2.jpg]
[Obrazek: 683fb443e843.jpg]
[Obrazek: 8b317fb9faa1.jpg]
[Obrazek: 634e9ae5961b.jpg]
[Obrazek: 5639babcb2b7.jpg]
[Obrazek: b1170bbe279e.jpg]
[Obrazek: 18a5991a4dc3.jpg]

I absolutny hit z wczoraj, "wypuść męża"
(Basiu, mam nadzieję że to nie Ty Icon_cool



28.05.2023 08:22 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 335
Dołączył: Feb 2023
Post: #45
RE: Z gawry
(28.05.2023 08:22 PM)bear napisał(a):  I absolutny hit z wczoraj, "wypuść męża"
(Basiu, mam nadzieję że to nie Ty Icon_cool
Icon_lol U nas byłoby odwrotnie. Icon_razz

Kontuzja gardła wyłączyła mnie w tym tygodniu, ale ekipę od kibicowania nie i z ich relacji - mam czego zazdrościć.

Wspaniale zamknąłeś emocje w słowa i zdjęcia, dzięki i do zaś!
28.05.2023 08:57 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #46
RE: Z gawry
#8 FETA, STAROŚĆ, MŁODOŚĆ, RUCH, KONTUZJE

[Obrazek: 6aa6961aa5c6.jpg]

Są takie momenty, które zostaną w człowieku do końca życia i takim będzie dla mnie na pewno 27 maja 2023 roku. Magiczny sobotni wieczór i jeszcze piękniejsza noc.
Nie będę już zamęczał filmikami i zdjęciami, jeszcze tylko ten jeden, krótki...





Nie, to nie jest Neapol czy Barcelona, to jest Częstochowa. Ponad 20 tysięcy ludzi (nie mam wyobraźni przestrzennej, takie dane podała policja) wyszła na ulice podziękować swoim bohaterom i cieszyć się razem z nimi.
Nie widziałem w tym mieście takich tłumów od czasów papieskich wizyt, a zaliczyłem wszystkie w ostatnim 30-leciu.
Nie wiem, czy którykolwiek z nich spotkał się z tak szczerym i prawdziwym uwielbieniem tłumu, jak bohaterowie tego wieczoru (ktoś nawet rzucił, że Papszun, który jako jedyny na fecie miał na sobie historyczny, żółty szalik Rakowa wyglądał w nim trochę jak papież).
Jakkolwiek to nie zabrzmi - tutaj było to całkowicie niewymuszone, autentyczne.

Prawie dwie godziny czekania na Placu Biegańskiego na to, aż odkryty autokar wreszcie tam dotrze to był świetny czas, by przez głowę przeszły wszystkie klisze z tego sezonu...

12 meczów obejrzanych na żywo (9 w Częstochowie - w tym dwa pucharowe), dwa wyjazdowe i finał Pucharu Polski.
Zlanie Astany w upalny lipcowy wieczór. Śnieżyca z Piastem i Marciniak szef totalny. Ulewa z Górnikiem, Podolski i dwa mandaty w jeden dzień. Kosmiczne 4:0 z Legią. Wygrana w Poznaniu w ostatnich sekundach - pierwszy moment, gdy uwierzyłem, że to naprawdę się wydarzy... 7:1 z Wisłą na koniec roku kalendarzowego. Pierwszy zorganizowany wyjazd, zimny prysznic przy Łazienkowskiej. Demolka Lechii. Smutna warszawska majówka... powrót z Kielc i świętowanie mistrzostwa w polach. Feta jako cudowny finał...

Długo się trzymałem, jak na siebie to zaskakująco długo.
Spokojnie czekałem na ten jeden strzał, wiedziałem że nadejdzie.
Moment, gdy wzruszenie absolutnie ściśnie gardło i serce, a oczy pierwszy raz zaszklą się nie od dymu z rac...

(Ten moment od 41:30)





"We Are The Champions".
Pieśń od zawsze mocarna, ale też nigdy nie budząca we mnie wielkich emocji.
Symbolizująca coś nieosiągalnego, nierealnego, coś, co zdarza się innym, co do nas nie przynależy.
Tak, wiem, może siatkówka - ale ja nie potrafię tego poczuć. I przy całym szacunku dla wszystkich naszych mistrzów, jeśli w czymś jesteśmy najlepsi, to w dyscyplinach przeważnie tak obiektywnie egzotycznych, że ta świadomość mi trochę mąci radość.

Tak, wiem, zdobycie mistrzostwa Polski przez Raków Częstochowa to nie jest mistrzostwo świata.

To jest coś dużo więcej.
Jak to ktoś pięknie ujął (żałuję, że to nie byłem ja) - to więcej niż dziesięciokrotny Iron Man.

Jeśli kiedyś zdecyduję się (ale wciąż bliżej mi do postanowienia, że już nigdy) znów ułożyć swój top wszech czasów to głównie po to, by sprawdzić, gdzie na fali tego wieczoru zatrzyma się "We Are The Champions".

---

Bardzo podobają mi się dwie inicjatywy Rakowa z ostatnich dni.
Właściciel na swój koszt zamówił znacznie więcej medali za mistrzostwo Polski, niż to się "ustawowo" należy. W ten sposób swoje medale dostali wszyscy etatowy pracownicy klubu, a jeden trafił do jasnogórskiego skarbca.
Druga akcja to "Trophy Tour". Trofeum za zdobycie mistrzostwa w ciągu najbliższych tygodni pojawi się na kilkudziesięciu wydarzeniach w Częstochowie i regionie. Pikniki, szkoły, festyny, turnieje, spartakiady, noce świętojańskie itd.

---

Najbliższe tygodnie będą czasem uspokojenia, także dla mnie. A zarazem czasem oczekiwania i ekscytującej niepewności, co dalej.
Wiem, że zdobycie biletu na domowe mecze Rakowa w nowym sezonie będzie graniczyło z cudem, karnety rozchodzą się błyskawicznie, a na młyn już chyba nie chcę.
W drugiej części roku będę musiał skupić się na paru innych rzeczach, więc siłą rzeczy Raków zejdzie na trochę dalszy plan. Byłem tego świadomy od dawna, dlatego tę wiosnę tak bardzo chciałem przeżyć na maksa i cieszę się, że to się udało.
Jednak jakkolwiek to brzmi... marzę o tym, by jesienią zobaczyć Sosnowiec.
Bo to będzie oznaczało, że klub zrobi kolejny krok i zagra w fazie grupowej europejskich pucharów.

---

[Obrazek: ef5a0414d548.jpg]

Jacek Berensztajn jesienią skończy 50 lat. Dwukrotny reprezentant Polski, w latach 90-tych wiele razy jego bramki z rzutów wolnych były wybierane golem kolejki w głosowaniu audiotele w kultowym magazynie "Gol".
Dziś jest trenerem IV-ligowej Omegi Kleszczów, ale od wielu lat pracę trenerską wciąż łączy z grą w jeszcze niższych ligach. Gdy 3 lata temu zakotwiczył w B-klasowym ESPN Bełchatów, stał się prawdopodobnie pierwszym i jedynym polskim piłkarzem, który zdobył bramki w każdej klasie rozgrywkowej, a między tymi wydarzeniami minęło 27 lat.

W ubiegłą niedzielę po wygranej 2:0 z Victorią Woźniki ESPN zapewnił sobie awans do piotrkowskiej klasy okręgowej, a "Berek" pojawił się na boisku na ostatni kwadrans.
Na stare lata stał się kolekcjonerem awansów. Ten z bełchatowskim klubem to już drugi w ostatnich latach. Wcześniej:
2006/07 Zagłębie Sosnowiec (I ➡ Ekstraklasa)
2008/09 Włokniarz Zelów (IV➡III)
2016/17 Orkan Buczek (V➡IV)
2017/18 LUKS Gomunice (VI➡V)
2020/21 ESPN Bełchatów (VII ➡ VI)
2022/23 ESPN Bełchatów (VI ➡V)

Do tego w sezonie 2018/19 pechowo przegrane baraże o awans do IV Ligi, choć on akurat zrobił co mógł:
Skalnik Sulejów - Zjednoczeni Bełchatów 1:1 (Rek 72 - Berensztajn 77)
Zjednoczeni Bełchatów - Skalnik Sulejów 2:2 ( Michalski 37, Berensztajn 90 - Rek 26, Kowalczyk 88)

Berensztajnowi stara się dotrzymać kroku jego dawny kompan z Bełchatowa Krzysztof Kukulski, który w wieku 47 lat wciąż jest filarem Warty Działoszyn. Do tego klubu niedawno dołączył 39-letni Cezary Stefańczyk, najbardziej znany z gry w Wiśle Płock. Co ciekawe, przez lata solidny ligowy defensor na koniec przygody z piłką przekwalifikował się na napastnika i dziś walczy o koronę króla strzelców w sieradzkiej okręgówce (zdobył 38 goli, do lidera traci dwie bramki).

Wczoraj, także w Bełchatowie, przypomniał o sobie Sergio Batata (swego czasu o jego naturalizację zabiegał Paweł Janas). Jeden z tych Brazylijczyków, który po latach gry w naszym kraju założył tu rodzinę i osiadł na stałe. Wczoraj zdobył 2 gole dla swojej Luciąży Przygłów w meczu z bełchatowską Lechią (piotrkowska klasa B). 44 wiosny na karku.

Jednak w kraju, gdzie 55-letni Ryszard Czerwiec zimą zamienia występującą w okręgówce Zgodę Byczyna (Jaworzno) na A-klasowy SKS Łagisza (Będzin) takie historie nie powinny dziwić.

---

Młodzież też jednak robi swoje. Z otwartą paszczą obejrzałem mecze reprezentacji u-17 - ćwierćfinał z Serbią i półfinał z Niemcami. Polot, finezja, klepki, piętki, kiwki...

Na górze wytworny frak i mucha, ale od pasa w dół plażowe bokserki i klapki Kubota.
Tak, wiem że większość cieszy to beztroskie 3:5 z Niemcami, ale ja bym jednak wolał 1:0 czy 2:1 po zamurowaniu... i na stratę 3 goli w jednym meczu ze stałych fragmentów trudno przymknąć oko, nawet jeśli rywale wyraźnie górowali wzrostem.
Fajnie się patrzy na to jeszcze dziecięce, radosne, trochę podwórkowe, efektowne granie. Dorosłość już za rogiem, oby jak najwięcej z tych chłopców potrafiło połączyć fantazję z odpowiedzialnością i zaistniało w poważnej piłce, bo w przeszłości bardzo różnie z tym bywało, stąd mój lekki dystans co do tego sukcesu.
Niech to jednak będzie wreszcie ten rocznik, który spełni w przyszłości tak mocno rozbudzone teraz nadzieje.

---

Wydumana afera wokół Szymona Marciniaka wywaliła żenadometr poza skalę.
Polskie piekiełko.
Absurdalne zarzuty.
UEFA jako ostoja moralności.
Każdy ma swoje zdanie i nie waha się go wypowiedzieć, dopasowując je pod pasującą mu tezę.
Czas, w którym niestety politycy znów przegapili szanse na milczenie (przy okazji dowiedziałem się, że w życiu publicznym nadal funkcjonuje dawna ministra sportu, aktualnie zapisana do sekty wyznawców innego Szymona).

Marciniak jest twardzielem i udowodnił to wiele razy, ale jest też tylko człowiekiem i zaczynam się bać, czy po tym wszystkim dźwignie ten finał.
Każdy ewentualny błąd będzie natychmiast kojarzony z tą sytuacją.
I ta łatka już prawdopodobnie nigdy się od niego nie odklei.

A może teraz jest jego (nomen omen) Everest i dobry moment na zejście będąc na szczycie?
Nie zdziwiłbym się.

---

[Obrazek: 0088db2d2f98.jpg]

Ruch Chorzów, ostatnie 7 sezonów.

2016/17 Ekstraklasa ➡ I liga
2017/18 I liga ➡ II liga
2018/19 II liga ➡III liga
2019/20 III liga (3 miejsce)
2020/21 III liga ➡II liga
2021/22 II liga ➡ I liga (po barażach)
2022/23 I liga ➡ Ekstraklasa

Zazdrościłbym kibicom tego klubu tych ostatnich lat, gdyby nie to, jak wyglądały moje ostatnie lata.
Wielkie firmy pięknie się dźwigają i wracają na swoje miejsce.
Mecz Ruch - Raków na Stadionie Śląskim?
Chciałbym jesienią zobaczyć Chorzów.
Ale Sosnowiec bardziej.

---

Przedziwną sytuację widziałem wczoraj u siebie na meczu okręgówki. Wyrównane starcie, gospodarze prowadzili 2:1 i zdawali się kontrolować wynik. W doliczonym czasie gry ostatni zryw gości, strzał zza pola karnego, bramkarz odbija do boku i zaczyna krzyczeć rozpaczliwie "wybij na aut", piłkę przy narożniku przejmuje jego obrońca. Ten lekceważy sytuację (zdziwiłem się, bo to zawsze był mądry chłopak, przynajmniej na boisku), próbuje wyprowadzić akcję, bramkarz szaleje i błagalnie prosi o przerwanie meczu, słyszy to cały stadion. Nieudane wyjście z akcją (po co? 94 minuta i mamy wynik...), strata piłki na środku boiska, strzał gości z 20 metrów, perfidny, po ziemii, przy słupku, bramkarz heroicznie próbuje się ruszyć w kierunku piłki ale już nie daje rady (prawdopodobnie skręcony staw skokowy), 2:2, gwizdek kończący mecz...

Oby ten punkt wyszarpany w takich okolicznościach stanął gościom ością w gardle w długiej drodze powrotnej.
Punkt, który nic nie waży, bo obie drużyny są na bezpieczych miejscach w środku tabeli i nie grają już o nic.
Mówiąc wprost - niech się tym remisem udławią.

---

Poruszyłem dziś dość dużo tematów, bo nie wiem kiedy będę mógł napisać znów coś więcej. Prawdopodobnie od jutra będę miał na jakiś czas usztywnioną prawą dłoń w nadgarstku, gdyż towarzyszący mi od paru tygodni ból w tych okolicach coraz bardziej się nasila, a wszelkiej maści maści już nie pomagają (mam nadzieję, że orteza bądź stabilizator wystarczą, bo gipsu nigdy nie miałem i chciałbym tę życiową passę kontynuować - niewiele mam tak udanych serii, właściwie to chyba tylko tę jedną).

Na lekcje pisania tylko lewą ręką bądź jednym palcem na klawiaturze jestem trochę za stary, szczególnie że będę miał do nauczenia kilka pilniejszych aktywności.
Więc tutaj zapewnę ograniczę się tylko do tego, co niezbędne (choć wstępny szkic o Błaszczykowskim już od dawna napisany, może go dopracuję nawet lewą ręką, lepszego czasu na to może nie być).
04.06.2023 08:05 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
barb42 Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 335
Dołączył: Feb 2023
Post: #47
RE: Z gawry
Lecz kontuzję, wracaj tutaj.
05.06.2023 05:05 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #48
RE: Z gawry
#9 KUBA, PESEL, DZIWNE WYNIKI

[Obrazek: 41564478c052.jpg]

Zdarzyło się już gdy żałowałem, że nie opublikowałem tutaj wpisu o czasie. Teraz pierwszy raz czuję ulgę, iż się nie wyrobiłem z odpowiednim w moim mniemaniu dopieszczeniem przygotowanego wcześniej szkicu. Z ogromną przyjemnością wyrzucam więc dużą część do kosza (choć do swoich przemyśleń na temat Wisły kiedyś tu wrócę).

Najoględniej mówiąc, nie byłem orędownikiem tej formy pożegnania. Zwyczajnie się bałem.
Ośmieszenia, kompromitacji.
Benefisy są fajne w teatrach.
Kuba nie gra w piłkę od 2 lat.
W ostatnim sezonie pierwszej ligi w dwóch meczach zaliczył na boisku 16 minut (nie ma przypadków).
Bałem się, że Niemcy zabiorą go na karuzelę, niby dlaczego mieliby mieć skrupuły. Z pożegnalnego meczu zrobi się stypa.
Uwielbiam się tak mylić.

Kuba dał radę. Na tyle, na ile mógł.
Ta piłka na sam na sam, gdzie jednak szybciej niż obrońca Kubę dogonił pesel... I te podrygi już na leżąco z nadzieją, że jednak trafi nogami w piłkę... W dawnych latach odjechałby na kilka metrów i skończył to podcinką jak z Czechami...

Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak mocno wzruszyłem się przy hymnie. To zawsze jest wielka chwila, ale w piątek to był jakiś kosmos. Przyjaciel mi świadkiem, że zaraz po hymnie powiedziałem: "rozwalimy ich dzisiaj" (pierwsze słowo było oczywiście inne, ale też zaczynało się na roz...).

---

Z Kubą urodziliśmy się w tym samym szpitalu na Zawodziu, w tym samym roku (on w ostatnim miesiącu, ja w pierwszym). Wychowaliśmy się w podczęstochowskich wioskach, choć po dwóch stronach miasta.
Jest też inny wspólny punkt, który mrozi mnie za każdym razem, gdy o tym pomyślę, a zdałem sobie z niego sprawę czytając jego autobiografię, wiążący się z datą śmierci jego Mamy...

O Kubie pierwszy raz usłyszałem w momencie jego przejścia do Wisły. Nie było chyba w polskiej piłce w nowożytnych czasach takiej historii, że anonimowy chłopak z IV ligi wchodzi z drzwiami oraz futryną do pełnej gwiazd szatni.

Wiadomo, jak lubię grzebać w archiwach niższych lig i dwa sezony Kuby w IV lidze mam prześledzone dogłębnie. Po ludzku jara mnie świadomość, że Kuba zanim wypłynął na szersze wody, bujał się po stadionach w Myszkowie, Świętochłowicach, Lublińcu, Zawierciu czy Niegowej.
Ciekawy musiał być zwłaszcza sezon 2004/2005, gdy w IV lidze śląskiej grały trzy wówczas najlepsze częstochowskie drużyny: Raków, Victoria i KS (Stradom) z Kubą w składzie.

I tutaj też doszukałem się ostatniego punktu stycznego w naszych biografiach.
15 maja 2004, 17:00 (widzów 150)
GKS Tychy - KS Częstochowa 2:5
Kurasz 26, Kopczyk 38 (k) - Krężel 14, Błaszczykowski 30, 50 (k), 83, Dynus 63 (k)

Tego samego dnia rozegrałem swoje jedyne 5 minut w klasie A. 0:6 w Zelowie z miejscowym Włókniarzem, wynik był już przesądzony więc trener (co być może ciekawe, to ten sam Przyjaciel który wczoraj jako pierwszy dowiedział się ode mnie, co zrobimy z Niemcami) zapewne uznał, że już bardziej się tego nie da spieprzyć i dał mi te symboliczne minuty w nagrodę za wytrwałość. Wczoraj o tym gadaliśmy i po prawie dwóch dekadach on już nie pamięta, czy wiedząc iż zdałem maturę i wyjeżdżam na studia dał mi ten moment w nagrodę i na pożegnanie. Pamięć jest rzeczą ulotną, ja na pewno o nic wtedy nie prosiłem, ale on musiał wtedy to wiedzieć, bo interesował się życiem każdego z nas. Jakby nie było, tych kilka minut w późniejszych latach dało mi potężny oręż to wytrącania z rąk adwersarzy ostatecznego argumentu w ożywionych dyskusjach: co Ty wiesz jak w piłkę nigdy nie grałeś.

Tak czy owak, trochę się nam z Kubą "kariery" rozjechały...

Uciekły mi początki Kuby w ekstraklasie, to był chyba ten ponury czas, gdy żadna otwarta stacja nie miała prawa nawet do pokazywania bramek, wiedziałem tylko to, co wyczytałem w prasie i w telegazecie.
Pierwsze co pamiętam to mecz z Panathinaikosem, gdy Engel pod nieobecność Baszczyńskiego wystawił go na prawej obronie, a Kuba zagrał fenomenalne zawody, jak się potem okazało - ze złamaną na początku meczu kością śródstopia. Bardzo go ta kontuzja wyhamowała, szklane zdrowie już wtedy dawało o sobie znać.
Pierwszy mundial Kubie zabrała kontuzja - patrząc na to, co Janas zrobił przy powołaniach jestem pewny, że gdyby był zdrowy, pojechałby do Niemiec. Drugi i trzeci uciekł mu z powodów oczywistych - dziennikarskiej dzieciarni pewnie nie mieści się w to głowie, ale naprawdę były takie czasy, gdy Polska nie kwalifikowała się na turnieje. Na czwarty pojechał trochę jak Lubański w 1978 - za zasługi, sportowo nie powinno go już tam być. Jakby tego było mało, został wpakowany w tę nieszczęsną japońską tragifarsę i czekając na zmianę (to miał być jego setny mecz) poniekąd został jej twarzą i symbolem, nie zasłużył na to...

Pamiętam dzień debiutu Kuby w kadrze. W tym samym czasie rozgrywany był hit Ligi Mistrzów Arsenal - Juventus (2:0, Fabregas, Henry) i wszyscy w akademiku oglądali ten mecz. Nie mieściło mi się w głowie, że może być coś ważniejszego niż mecz reprezentacji Polski, do dziś nic się w tym temacie nie zmieniło. Błądząc po piętrze usłyszałem wtedy dużo szyderstw, ale w końcu znalazłem pokój, w którym odbiornik był nastawiony na mecz towarzyski Arabia Saudyjska - Polska. Nawet jeśli to była ostatnia rzecz jaką z tego wieczoru pamiętam, to i tak było warto.

Mecz z Finlandią kojarzy mi się z nerwowym przełączaniem z kanału na kanał, bo w tym samym czasie w Sopocie występowała Katie Melua. Przypomniałem sobie niedawno ten koncert i pomyślałem, że to był chyba ostatni taki moment, gdy Katie była bardziej pulchna ode mnie, trochę nam się od tego czasu diety rozjechały...
A skoro już jesteśmy przy nadwadze, to tamtego dnia największy bebzon miał Jari Litmanen i nie przeszkodziło mu to w całkowitym nas upokorzeniu w Bydgoszczy, co było dość symboliczne.
Kuba się zupełnie spalił, zagrał tragicznie, bałem się, że zostanie skreślony...

Kac po Finlandii szybko minął, a Kuba stał się jednym z najważniejszych fundamentów tamtej drużyny. Wszyscy pamiętają z meczu z Portugalią gole Smolarka, słupek Żurawskiego, mitologizowane są występy Golańskiego i Bronowickiego, a gdzieś umyka to, jak znakomity mecz zagrał wtedy Kuba. Z Nuno Valente tańczył tak, że po meczu nawet całe pudełko aviomarinu to pewnie było dla niego za mała dawka, żeby się odkręcić.
Bezsprzecznie najlepszy mecz kadry za mojego życia.

Znów zdrowie zawiodło, stracił Euro. Ale już jesienią Kuba zagrał swój moim zdaniem najlepszy mecz w reprezentacji. Gol lobem to jedno, ale to, co zrobił przy bramce Brożka to był absolutny majstersztyk. Dla mnie ten mecz miał szczególny wymiar, byłem wtedy w Irlandii i mieszkałem z Czechami. Wiadomo, ten się śmieje kto się śmieje ostatni, ale końcówki tamtych eliminacji już na szczęście (albo i nie) na obczyźnie nie doczekałem. Warto dodać, że tamtej irlandzkiej jesieni pierwszy raz zobaczyłem Kubę na żywo. Mecz towarzyski w Dublinie, jeden z najfajniejszych wieczorów w moim życiu, Kuba zagrał połówkę. 3:2, cudowna bramka Roberta w końcówce, jego druga w kadrze.

Większość jako swoje pierwsze wspomnienie z Kubą wymienia Euro 2012, ja tego trochę nie rozumiem. Myślałem, że czas wszystko zatrze, że może po latach będę w stanie inaczej na to wszystko spojrzeć. Niestety, jest odwrotnie. Nie mam nawet pół ciepłego wspomnienia z tamtym czasem. Nigdy nie będę w stanie wybaczyć ludziom, którzy spierdolili nam imprezę życia i tym, którzy widząc jak ta łajba zmierza wprost na górę lodową, nie reagowali.
Gol w meczu otwarcia, już wtedy patrzyłem na piłkę trochę inaczej i po tej bramce zobaczyłem, że nic dobrego się tam nie wydarzy. Kuba wrzuca, Robert strzela. Kuba cieszy się w jednym narożniku z połową drużyny, Robert biegnie w drugi róg. To musiało się skończyć katastrofą. To nie była drużyna.

Kolejne Euro, ćwierćfinał, Kuba po bramce wskakuje jako pierwszy na plecy Roberta. Dwa symboliczne obrazki. Dwie odpowiedzi na pytanie, dlaczego wtedy wyszło.

Klucz do sukcesu i mądrość Nawałki. Sprawienie, by dwóch zwaśnionych liderów na boisku dmuchało w jedną trąbę, chociaż reakcja Kuby na utratę opaski tego nie zwiastowała.
Z tamtych eliminacji bardzo mocno pamiętam jeden moment. Gibraltar, Kuba wracał po ponad rocznej nieobecności. Grał totalny piach, nic mu nie wychodziło, był ciałem obcym w tej drużynie. 5:0 i rzut karny. Robert walczy o koronę króla strzelców całych eliminacji. Bierze piłkę i oddaje ją Kubie. Jasny, czytelny sygnał. Masz, przełam się, potrzebujemy Cię.

W przeciwieństwie do poprzedniego turnieju, Euro 2016 było dla mnie kapitalnym czasem, także w prywatnym, piłkarskim życiu. Wszystko wtedy grało. Bardzo ciepły czerwiec, niedziela, 11.00, ostatni mecz sezonu, 3:1 i historyczne, najwyższe miejsce. Ogromna satysfakcja, udowodnienie wielu rzeczy sobie i innym.
A wieczorem pierwszy mecz, wygrywamy z Irlandią po asyście Kuby przy bramce Milika.
Niedowierzanie, że można nie przegrać meczu otwarcia. Potem, że można wyjść z grupy. A na koniec, że można otrzeć się o medal. Kibicowsko najlepszy moment mojego życia, absolutnie. Ćwierćfinał oglądany w ówczesnej pracy, bo choć cały grafik na czerwiec ustawiłem sobie pod mecze Polski, to rozegrania 5 spotkań nie przewidziałem.

Heroiczna była walka Kuba o wyjazd na tamten turniej. Kontuzje, problemy w klubie, uciekający czas. Ale kto miał dać radę, jeśli nie on. Któż inny nie grając w klubie byłby w stanie zbudować formę życia. Oglądam bramki z Ukrainą i Szwajcarią i tam już w momencie, gdy piłka zmierza do Kuby wiadomo było, jak to się skończy.

Cieszę się, że piłkarscy bogowie to jego wyznaczyli do zmarnowania karnego z Portugalią. Gdyby trafiło na Milika i Krychowiaka, skończyłoby się medialnym i internetowym linczem. Kubie wybacza się wszystko. I jakby nie patrzeć, świetnie się to wspasowuje w jego historię. W historię człowieka, który tyle razy upadła i zawsze się podnosił.

Inne ważne migawki?
Finał Ligi Mistrzów. Chyba nigdy bardziej nie chciałem zwycięstwa konkretnej drużyny w takim meczu. Trzech Polaków w głównych rolach, ależ by to była historia. Dobrze, że chociaż Robertowi po latach się udało.
Książka, którą połknąłem w dwa wieczory.
Mecze z Wisłą w pucharach, jak on wtedy kręcił tymi ludkami.
I do tej Wisły powrót, żeby ją ratować.
(I na tym zakończmy, bo dziś ma być tylko miło i dobrze).

Kuba, to był zaszczyt i przyjemność śledzić i kibicować Ci przez te prawie dwie dekady.
Dzięki za wszystko.

---

Od mundialu staram się nie oglądać programów sportowych, ale wczoraj postanowiłem zrobić wyjątek i do sprzątania posłuchać, co gadające głowy mają do powiedzenia po wygranej z Niemcami.
Stan Futbolu. Stękanie i Gikiewicz. Ok, przełączam się na Kanał Sportowy. Nie ma stylu. Patrzę, że na Meczykach Roman Kołtoń, więc nawet nie włączam. To może magazyn w Canal Plus. Dokąd zmierzamy.

A Robert Lewandowski rozczarował w Barcelonie.
Polak.
W Barcelonie.
Pierwszy sezon.
Odzyskane mistrzostwo kraju.
Król strzelców.
Słaby sezon.

Kometo, przybywaj.

---

Rocznik 1985.
Ostatni z normalnej, przedgimnazjalnej szkoły.
Ostatni mający studniówkę na własnoręcznie udekerowanej sali gimnastycznej, a nie jakieś wytworne bale w pałacach.
Ostatni uciekający przed WKU na studia.
I pod wieloma względami również ostatni i jedyny taki.

Kuba symbolicznie zgasił światło.
Nikt już nigdy z tego rocznika w reprezentacji Polski nie zagra.
Gdyby się dało procentowo zmierzyć zawartość łzy, która popłynęła po policzku w 16 minucie meczu z Niemcami, to myślę, że około 64% to był właśnie ten żal.
Przemijanie.
Poczucie, że to co najlepsze już się wydarzyło.
Teraz już tylko zmierzch.
Voltaren, siwienie, kominek i wspominki (pod warunkiem, że jest co).
I nerwowe wpatrywanie się w okno, czy ta z kosą już idzie czy jeszcze da chwilę.

Buty na kołku oficjalnie zawiesił najbardziej pocieszny przedstawiciel tego rocznika, Sławomir Peszko. Bazując tylko na szybkości i charakterze i przy swoich obiektywnych ograniczeniach wycisnął z kariery maksa, jeśli nie więcej. O takich jak on często mówi się, że piłka uratowało im życie. Patrząc na jego pierwsze ruchy po zakończeniu kariery obawiam się, że nie bez powodu tak się mówi.

Nie potrafię natomiast wyjść z zachwytu, jak pięknie starzeje się Łukasz Fabiański. Najstarszy polski zdobywca europejskiego pucharu - tak, wiem, nawet Kuszczak grał więcej gdy Ligę Mistrzów wygrywało United, ale tutaj to było od początku oczywiste. Decyzja trenera i sprawiedliwość do końca - Fabian jest pierwszym bramkarzem w lidze, w pucharach gra zmiennik, konsekwentnie do finału.
Panteon się powiększa. Boniek, Młynarczyk, Buncol, Rząsa, Ebi Smolarek, Dudek, Kuszczak, M. Lewandowski, Krychowiak, R. Lewandowski, Zalewski, Fabiański.
(Niektórzy wygraną w Champions League zapisują też Sławomirowi Wojciechowskiemu, ale bądźmy poważni).

---

Wczoraj byłem świadkiem czegoś bardzo nieciekawego.
Ostatnia kolejka, zespół gości musiał wygrać, by zachować szanse na utrzymanie w lidze.
Gospodarze nie zamierzali im tego utrudniać...

Myśląc o połowie z tych chłopaków nadal w swojej głowie używam określenia "moi". Znam ich na wylot, niektórych od dziecka. Charaktery, zachowania, zaangażowanie, reakcje na to jak idzie i jak nie idzie. Kiedy złoszczą się naprawdę, a kiedy na pokaz.
Mogą oszukać wszystkich. Mnie nie.
Wystarczy mi rzut oka by wiedzieć, czy im zależy, czy coś niedobrego się dzieje.

Wczoraj pierwszy raz wyszedłem z meczu przed jego końcem.
Nie zrobiłem tego rok po moim odejściu, gdy Jacek Berensztajn (z bebechem jak Jari Litmanen w Bydgoszczy) strzelał do nas jak do kaczek. 0:7, u siebie, jako jeden z nielicznych zostałem wtedy do końca na trybunach, choć umierałem w środku. Przeszedłem z tymi chłopakami wiele, chciałem chociaż symbolicznie być przy nich też w takim momencie, doskonale wiedziałem, że to nie jest ich wina.
Jednak gdy wczoraj przy stanie 1:3 zobaczyłem, że najlepszy napastnik cofnął się na stopera a z przodu zaczynają biegać dzieciaki, to było już dla mnie za dużo. Zachowałem w głowie dokładny zapis moich myśli w tamtym momencie. "Oho. Spierdalam".

I ten łagodny uśmiech na twarzy, gdy wieczorem sprawdzałem wyniki i zobaczyłem, że drugi zespół zaangażowany w walkę o utrzymanie niespodziewanie wygrał na wyjeździe 5:4 (tam to dopiero musiał być teatr) i to on się uratował, a ekipa której zwycięstwo oglądałem poleciała.

Swoją drogą, to też socjologicznie ciekawe. Nadstawiasz dupę, robisz wszystko według instrukcji, a na koniec klient i tak wychodzi z całego tego zamieszania niezadowolony.
To chyba najmniej fajne w byciu dziwką.
Na szczęście nigdy się o tym nie dowiem.

Potem czytam, że gdzieś nad morzem mecz drużyny walczącej o utrzymanie został przerwany na pół godziny przez lądowanie śmigłowca na murawie (nic zabawnego, wypadek w okolicy). W międzyczasie zakończył się mecz drużyny bezpośrednio walczącej o utrzymanie. Gospodarze znali już jego wynik i wiedzieli, że aby się utrzymać muszą strzelić dwa gole. Domyślcie się, co się wydarzyło.

Czasami przeklinam ten dzień, w którym pokochałem piłkę.
Jest przecież tyle innych fajnych rzeczy na świecie, mogło mnie trafić coś innego.
Szachy, rybołówstwo, filatelistyka, hodowanie gołębi.
Cokolwiek.
Tyle opcji na spokojniejsze i szczęśliwsze życie.

Ale nie.
Człowiek w niedzielę myśli o tym czy VIS Gidle puści mecz walczącej o utrzymanie Victorii Woźniki, czy
Dąbrowianka Dąbrowa Zielona nie obsra zbroi w barażu o awans do klasy A z Pogonią Blachownia i czy pewna swego Łysica Bodzentyn podłoży się Arce Pawłów, zabierając resztki złudzeń na baraż o IV ligę Hetmanowi Włoszczowa.

A najgorsze, że to jest nieuleczalnie.

---

---

Tydzień z życia Szymona Marciniaka
Sobota: Finał Ligi Mistrzów, Manchester City - Inter Mediolan
Środa: IV Liga łódzka, GKS Bełchatów - Sokół Aleksandrów Łódzki
Piątek: Stadion Narodowy, Finały Pucharu Tymbarku
Niedziela: podlaska klasa A, Turośnianka Turośń Kościelna - Kos 1984 Rutki

Uwielbiam gościa.
Po prostu.

---

(Było ciężko, ale jednak da się napisać dłuższą formę bez wspominania nazwy aktualnego, dziewiętnastego w historii mistrza Polski w piłce nożnej, dwukrotnego zdobywcy Pucharu Polski i Superpucharu, który jutro rozpocznie przygotowania do nowego sezonu, we wtorek pozna pierwszego rywala w drodze do Ligi Mistrzów a za tydzień ruszy na zgrupowanie do Arłamowa).
18.06.2023 09:41 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #49
RE: Z gawry
Nie wiem czy jeszcze jakiś inny mecz reprezentacji był w trakcie meczu Ligi Mistrzów. Jeśli nie, to jako ciekawostkę napiszę, że ten mecz towarzyski miał w Polsce większą oglądalność niż LM. pamiętam artykuł na ten temat, gdzie podawano oficjalne dane Nielsena. Dziennikarz bardzo się dziwił, w artykule ogólnie chodziło o to, że średnio opłaca się w Polsce pokazywać mecze LM, bo mają za słabą oglądalność w stosunku do kosztów i jako poparcie swej tezy przedstawił te zaskakujące go dane. Nie zapamiętałem jaki to konkretnie był mecz, ale wątpię aby był jeszcze inny. Zatem nie byłeś sam Icon_wink . Dodam, że ja też wtedy wybrałem mecz z Arabią ponad Juve z Arsenalem i dziwiło mnie zdziwienie redaktora.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
19.06.2023 01:47 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 114
Dołączył: Jun 2007
Post: #50
RE: Z gawry
mnie to w ogóle już dawno Liga Mistrzów przestała interesować. bo teraz to raczej Ligi Kilku Mistrzów I Całkiem Niezłych Drużyn Z Najlepszych Lig.
zdecydowanie bardziej mnie interesuje Ekstraklasa i występy polskich klubów w Pucharach.
z minionego sezonu tzw. Ligi Mistrzów obejrzałem tylko finał i to tylko dlatego, że akurat przeglądałem net pół godziny przed rozpoczęciem meczu i był artykuł napędzający hype. i "obejrzałem" to dużo powiedziane, bo w tym czasie kilka innych rzeczy równolegle robiłem.
19.06.2023 01:57 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #51
RE: Z gawry
ku3a napisał(a):mnie to w ogóle już dawno Liga Mistrzów przestała interesować.
ja za rok zalicze serię 30 finałów z rzędu i nie chcę jej przerywać, bo to jednak jest jakieś święto. Ale tak, oglądanie ciągle tych samych meczów zdecydowanie się przejadło przez te lata. Zresztą, do zagranicznej piłki klubowej straciłem pasję dawno. Myślałem, że to chociaż trochę wróci po przejściu Lewego do Barcelony, ale jednak niewiele się zmieniło.
Miszon napisał(a):Nie wiem czy jeszcze jakiś inny mecz reprezentacji był w trakcie meczu Ligi Mistrzów. Jeśli nie, to jako ciekawostkę napiszę, że ten mecz towarzyski miał w Polsce większą oglądalność niż LM. pamiętam artykuł na ten temat, gdzie podawano oficjalne dane Nielsena
to na pewno było wtedy. To nie był oficjalny termin, wyjazd dla ligowców i dla tych, którzy grzali ławę w klubach - Dudek, Krzynówek a obie bramki strzelił Sosin z Cypru. No i w tym samym meczu zadebiutował Fabiański.
Niedługo później zorganizowano kolejny taki sparing, w Bełchatowie z Litwą (pamiętam dość dobrze, bo to był mój pierwszy mecz kadry z perspektywy trybun). 0:1...
20.06.2023 05:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #52
RE: Z gawry
Ja ostatnio oglądałem finał LM chyba jak jeszcze w środę był Icon_wink .
No, może przesadzam (ale na pewno wtedy się nieco "obraziłem" na te finały) - przez ostatnie 8 lat coś tam się na pewno zdarzyło, ale to było chyba zawsze oglądanie "przy okazji", mecz nie był głównym daniem, a jeśli nawet miał czasem być, to się w trakcie przerzucałem na coś innego w TV albo ważniejsze stawało się spotkanie towarzyskie.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2023 07:07 PM przez Miszon.)
20.06.2023 07:06 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 133
Dołączył: Dec 2014
Post: #53
RE: Z gawry
Miszon napisał(a):Ja ostatnio oglądałem finał LM chyba jak jeszcze w środę był
uuu, to naprawdę dawno temu Icon_smile a może dlatego, że nie ma już w nich ni Crveny, ni Steauy? Icon_lol
20.06.2023 07:38 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #54
RE: Z gawry
Tzn póki były w srode, to oglądałem wszystkie od 1990. Potem to czasami się zdarzało, że zapominałem o nich przez to, że były w sobotę. I tak trochę od przypadku do przypadku oglądałem. W tym roku nie, bo (niespodzianka) zapomniałem że jest wcześniej i w poniedziałek już po się zacząłem interesować Icon_razz .
Ale widziałem jeden z półfinałów.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.06.2023 09:01 PM przez Miszon.)
20.06.2023 08:58 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Sundrajta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 198
Dołączył: Jul 2014
Post: #55
RE: Z gawry
Ależ REWELACYJNIE się czyta te posty felietony na tematy piłkarskie kolegi beara. Icon_cool
Aż chciałoby się żeby powstała większa forma, czyli książka, bo wręcz jestem pewien że dowiedzielibyśmy jeszcze wiele więcej ciekawych faktów okiem osoby będącej niemal wewnątrz środowiska. Ja bym na pewno na taką beletrystykę się skusił.

"Pisanie na temat muzyki jest jak tańczenie na temat architektury" [Frank Zappa]
20.06.2023 11:38 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #56
RE: Z gawry
Sundrajta napisał(a):Aż chciałoby się żeby powstała większa forma, czyli książka, bo wręcz jestem pewien że dowiedzielibyśmy jeszcze wiele więcej ciekawych faktów okiem osoby będącej niemal wewnątrz środowiska
Dzięki za dobre słowo. Kiedyś gdzieś powiedziałem, że ze wszystkich najmniej ciekawych ludzi na świecie to być może właśnie ja mógłbym napisać najciekawszą autobiografię. Ale to się na szczęście nigdy nie wydarzy (na szczęście dla wielu).

A co do dwóch ostatnich zacytowanych przeze mnie Twoich słów...
Dziś dostałem totalnie niespodziewaną propozycję powrotu do tzw. struktur...

Kilka nieprzespanych nocy i ewentualnie wiele trudnych rozmów przede mną (także odnośnie tego, co wydarzyło się i co zobaczyłem ostatniej soboty).
21.06.2023 12:42 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #57
RE: Z gawry
#10 OPASKA, DZIURA, LATO

[Obrazek: 62b3826516727.jpg]

Pozornie to tylko kawałek materiału na ramieniu.
W rzeczywistości coś znacznie ważniejszego.
Dawniej wybierany przez drużynę, prawdziwy lider szatni.
Dziś częściej przez trenera, a tak naprawdę, w dobie komercjalizacji sportu jest to najczęściej zawodnik najbardziej medialny.
Mi oczywiście zdecydowanie bliżej jest do tego dawnego, romantycznego modelu.

Lothar Matthäus, Dunga, Didier Deschamps, Cafu, Fabio Cannavaro, Iker Casillas, Philip Lahm, Hugo Lloris.
To ludzie, którzy pomiędzy Maradoną i Messim wznosili jako pierwsi puchar świata.
Defensywni pomocnicy, stoperzy, boczni obrońcy i bramkarze. Z tego grona tylko Niemiec i Włoch wygrali Złotą Piłkę, bardziej z ówczesnego nieurodzaju niż w wyniku odzwierciedlenia rzeczywistości.

Archetypy kapitana.
Serca i płuca organizmu, niekoniecznie mózgi.
Skały, opoki, ostatnie instancje.
Franco Baresi, Paolo Maldini, Danny Blind, Frank de Boer, Mathias Sammer, Fernando Hierro, Carles Puyol, Sergio Ramos, Javier Zanetti, Roy Keane, Tony Adams, Steven Gerard, Rio Ferdinand, John Terry.

Jak to było u nas? Pierwsi kapitanowie reprezentacji, których dobrze pamiętam to Roman Kosecki i Piotr Nowak, a więc zawodnicy ofensywni. U Wójcika zaczynał Brzęczek, kończył Wałdoch, który z opaską został już do pierwszego w tym wieku mundialu. Potem był czas chaosu także na tym polu, Tomasza Hajtę zmienił Jacek Bąk. Wiele można o nich powiedzieć, ale charakteru odmówić nie wolno.
Nastał Leo i on jako pierwszy zarządził twardą ręką, zachwiał hierarchią i przekazał opaskę Maciejowi Żurawskiemu, najskuteczniejszemu napastnikowi. Po nim zaszczytną funkcję przejął Michał Żewłakow. Nie było mu jednak dane dotrwać do Euro 2012, Smuda wykorzystał pierwszy pretekst, by pozbyć się nielubianego zawodnika.

W 2010 roku zaczął się czas 25-letniego Jakuba Błaszczykowskiego (gdy Kazimierz Deyna zostawał mianowany kapitanem pierwszej reprezentacji był o rok starszy). Różnie ocenia się jego "kadencję". Fakty są takie, że przypadła ona na czasy niekończących się meczów towarzyskich, zawalonego turnieju w domu i fatalnych eliminacji na mundial. I choć Kuba był ostatnim, którego można było o to winić, to jego przygoda z opaską nie kojarzy się dobrze. Mi zostały w pamięci przede wszystkim afera biletowa i publiczne krytykowanie Obraniaka (słuszne, ale takie rzeczy załatwia się w szatni a nie przed kamerami chwilę po meczu, szczególnie jeśli jest się kapitanem).

W grudniu 2014 roku, po starcie eliminacji i pokonaniu mistrzów globu, doszło w tej sztafecie do rzeczy bez precedensu. Historii, którą szczególnie mocno przeżył (i do dziś przeżywa - nawet jeśli w niedawnym Foot Trucku przekonywał, że dziś już go to nie boli, to zajęło mu to kwadrans) kontuzjowany wówczas Kuba.

Adam Nawałka:
Na początku mojej pracy z kadrą funkcję kapitana miał sprawować zawodnik mający najwięcej występów w biało-czerwonej koszulce. Po rozegraniu tegorocznych meczów eliminacyjnych i po głębszej analizie pracy z reprezentacją, moim wyborem na kapitana drużyny jest jednak Lewandowski. Zbudowana struktura drużyny narodowej funkcjonuje zadawalająco. Robert w trudnych spotkaniach pokazał, że szybko stał się prawdziwym liderem zespołu. Grał odpowiedzialnie i z poświęceniem, zarówno w ofensywie, jak i działaniach defensywnych. Zawsze jest gotowy do wzięcia ciężaru gry na siebie, stwarzając kolegom okazje do strzelania goli. Pracując jak na kapitana przystało na sukces całej naszej drużyny.

Dwa cykle eliminacyjne, przez które Robert przeprowadził drużynę na swoich skrzydłach. Euro 2016, w którym schował ego do kieszeni, grał dla drużyny, błyszczeli inni. Tego nikt mu nigdy nie zabierze.
Pierwszy raz coś pękło chyba w Rosji, gdy po Senegalu zamiast być od razu z drużyną do szatni, miział się z żoną w blasku fleszy.

Brzęczek odebrać Lewandowskiemu opaski nie mógł, bo od początku byłoby to odebrane jako rodzinna zemsta.
W międzyczasie Robert ostatecznie przerósł polską piłkę, a to przeważnie jest początkiem końca.
Nikt nie może być ważniejszy niż zespół, nigdy.

Schematy się powtarzały - wymiotowanie na selekcjonerów w wywiadach, gdy odchodzili lub milczenie, którego w jego przypadku też było wymowne. Uciekanie i chowanie głowy w piasek, gdy jest źle. Pijarowe oświadczenia dla niepoznaki nazywane wywiadami. Zresztą, pijarowo tam chyba coś nie gra. Transfer do Barcelony miał otworzyć nowe rynki, tymczasem dziś Iga Świątek reklamuje Rolexy i Porsche, a Robert Lidla i polskie rowery (co oczywiście chwalebne, ale chyba nie o to chodziło).
Ale nie o tym.

Na ostatnim mundialu doszło do starcia dwóch godnych siebie cwanych lisów i ostatecznie obaj się zakiwali. Michniewicz zapłacił za to posadą, Robert jak zwykle wybrał "akcję struś". Koniec końców musiał się do tego odnieść, ale tak całkiem szczere to chyba nie było.

Czy w obliczu tego, co wydarzyło się na starcie tych eliminacji Robert powinien stracić opaskę?
Nie czuję się na siłach, by zabrać jednoznaczne stanowisko. Musiałbym wiedzieć, co naprawdę dzieje się w środku.
Od dawna z wewnątrz szatni wychodziły anonimowe głosy, że w ostatniej dekadzie faktycznym kapitanem (w dawnym rozumieniu tego słowa) zespołu był Kamil Glik, było w niej też kilka innych, charakterologicznie mocnych postaci. Dzisiaj wpadliśmy w czarną dziurę, ale o tym za chwilę.

Nic nie jest dane raz na zawsze, opaska też.
W tym roku minie 9 lat od kiedy Robert ją nosi.

Czy brak reakcji na boisku i poza nim jest wystarczającym powodem, by w ogóle rozważać zmianę kapitana? Być może tak.
Czy Santos będzie miał odwagę wywrócić ten stół? Kto, jeśli nie on.
Jak zareaguje na to Robert? Nie można być zakładnikiem strachu. Może taki test jest potrzebny wszystkim.
A może paradoksalnie on sam na to czeka i poczuje ulgę? Wątpię, ale przecież nie można tego wykluczyć.

---

Cholernie szkoda mi Santosa.
Gość, który myślał, że przeżył i widział już w piłce wszystko, a po 2 z 3 meczów o punkty bezradnie przyznaje, że czegoś takiego jeszcze nie widział.

Cieszy mnie, że coraz więcej ludzi zdaje się prawidłowo diagnozować problem.
Skoro kolejny (i to tak utytułowany) trener nie daje sobie z tą grupą rady, to chyba jednak grupa jest problemem.

---

Co według mnie jest największym problemem tej kadry?

Dziura.
Brak ludzi w kwiecie wieku (ustalamy, że piłkarski "kwiat wieku" to przedział 25-29), którzy byliby w stanie pociągnąć ten zespół, wziąć na siebie odpowiedzialność.

Z czego ta dziura wynika? Będę nudny, ale znów odwołam się do peselu.
Dziwnym trafem to ludzi z 8 na początku (Lewandowski, Krychowiak, Glik, Grosicki, Szczęsny) którzy przez ostatnie lata są lub byli liderami kadry jakoś omijały przewlekłe i poważne kontuzje, choć trzej ostatni nie przywiązywali przesadnej wagi do sportowego trybu życia.
Ich kształtowała ulica, podwórka, osiedlowe szkolne boiska, bieganie za piłką od rana do wieczora, skakanie po drzewach. Turnieje dzikich drużyn, puchary wójta. Tak hartuje się stal. Czasami trzeba dać komuś po mordzie lub solidnie po niej oberwać.

Moim zdaniem nie ma przypadku w tym, że te późniejsze produkty piłkarskich szkółek i akademii, którzy za piłką biegali tylko przez kilka godzin tygodniowo na profesjonalnych treningach a pozostałą część czasu spędzało przed komputerami, dziś są ludźmi ze szkła, którzy co chwilę się rozsypują. Nie mieli jak ukształtować i obudować swoich mięśni, a dojrzewasz mentalnie na meczach osiedle vs osiedle, ulica vs ulica, wioska vs wioska, a nie ciskjąc padem na turniejach w FIFĘ.

Zastanówmy się, kto w ostatnich latach był największą nadzieją polskiej piłki.

Bartosz Kapustka, lat 26. Wejście smoka jako nastolatek. Złe wybory, kontuzje, wszystko nie tak.
Dawid Kownacki, lat 26. Mundial w Rosji, potem z różnym skutkiem zwiedzanie Europy. Dziś zdaje się wracać na właściwe tory, ale tak na serio to chyba nikt już w niego nie wierzy.
Kamil Jóźwiak, lat 25. Dwa lata temu wydawał się skrzydłowym na lata. Przepadł jak kamień w oceanie.
Szymon Żurkowski, lat 25. Wydawało się, że ze swoją motoryką akurat sobie poradzi. Bolesna weryfikacja.
Bartłomiej Drągowski, lat 25. Miała być Anglia, jest degradacja we Włoszech. Dobrze, że akurat jego pozycja nigdy nie będzie problemem.
Krystian Bielik, lat 25. Co to miał być za piłkarz... Dwa zerwane więzadła, dziś gracz 17 zespołu na drugim poziomie w Anglii. Kozak tylko na instagramie.
Adam Buksa, lat 26. Miał fajny moment, kontuzje go wyhamowały. Choć ja w niego dalej jeszcze trochę wierzę.
Jakub Moder, lat 24. Miał wrócić na mundial, nie wrócił do teraz. Bardzo mi go szkoda, bo on z tych poznańskich chłopców wydawał się najmądrzejszy i mentalnie najmocniejszy (co pokazał dając radę w Anglii). Strasznie chciałbym, by jeszcze wrócił, ale coraz bardziej wątpię, od ponad roku nie gra w piłkę...
Paweł Dawidowicz, lat 28 (szok). Wiecznie kontuzjowany, wiecznie jakiś problem. Tylko jeden pamiętny mecz w kadrze (Anglia).

Wszyscy byli obietnicą lepszego jutra, wszyscy przepadli.

Kogo można w ogóle realnie rozpatrywać jako następcę Lewandowskiego?
Pierwsza myśl to oczywiście Wojciech Szczęsny, ale on niech pozostanie kapitanem samego siebie, to i tak jest trudna funkcja.
Piotr Zieliński? Być może akurat jemu opaska mogłaby dużo dać, ale sam tego nie widzę. 82 mecze w kadrze...

---

Mołdawia zweryfikowała wszystkich, nie tylko Roberta.
Presji przy dowiezieniu ustalonego przed przerwą wyniku nie dźwignęli:
Bramkarz Juventusu - wicemistrz Anglii, spadkowicz z Anglii, finalista Pucharu Grecji, wicemistrz Francji, mistrz Włoch, mistrz Holandii, mistrz Grecji, finalista Ligi Europy, mistrz Hiszpanii, napastnik Juventusu.

Ta bezjajeczna masa została bezlitośnie uformowana w mołdawski zakalec przez anonimów z takich firm, jak:
Unirea Dej - Boluspor, Hapoel Kfar Saba, Petrocub Hîncești, Olympiakos Pireus, Slavia Mozyr, Petrocub Hîncești, FK Oleksandriya, FC Voluntari, Petrocub Hîncești, Beitar Jerozolima.
(Żeby tam był kur*a chociaż ktoś z Zimbru Kiszyniów albo z Sherifa Tiraspol).

Można przegrać, nawet z Mołdawią (swoją drogą nie miałem świadomości, że rankingowo aż tak się stoczyli).
Piłka widziała już nie takie historie.

Ale nie wolno przegrać w taki sposób.
Krew wciąż się we mnie gotuje, jak o tym myślę.
Wakacje są jak wegetariański obiad - z talerza nie uciekną.
Nic tego nie tłumaczy.
Nic.

Ci, którzy wieszali psy na reprezentacji po meczu z Meksykiem teraz powinni zrozumieć, że z tą grupą ludzi inaczej się nie dało zagrać. Przecież wtedy każdy przypadkowo stracony gol skończyłby się totalnym paraliżem, żeby powstrzymać się przed fekalnymi metaforami.

Mam przeczucie, że w ostatnich dniach gdzieś na saudyjskiej pustyni zostało odpalone dobre cygaro i w ruch poszła przemycona z Polski piersiówka z dobrym whiskaczem...

---

[Obrazek: 031614ae45a83.jpg]

Opaska nie każdemu pasuje, ale jest gość, któremu przez ostatnie lata wręcz wrosła w czerwono - niebieskie ramię.

Zakończyła się jedna z piękniejszych rakowskich historii.
Cień nadziei na jej kontynuację był, ale wszyscy przeczuwali, że raczej nie będzie happy endu i byli na to gotowi.

Bardzo ucieszyłem się, że Peti rusza w świat, bo trudno byłoby go widzieć w innej koszulce w naszej lidze, szczególnie w tym klubie, który najmocniej o niego zabiegał (tym grającym na nieswojej licencji).

Jeonbuk Hyundai Motors.
Tak nazywa się nowy klub Tomasa Petraska.
Kierunek egzotyczny, ale nie jest to jeszcze typowy skok na kasę.
Finalista azjatyckiej Ligi Mistrzów (przegrali z drużyną Macieja Skorży), w szatni czeka na niego 7 reprezentantów Korei Południowej z ostatniego mundialu i Dan Petrescu jako trener.
Fajny kraj do życia, świetna kuchnia, nowa kultura, w miarę poważna liga.
Spod Jasnej Góry przenosi się Guliwer w krainę Liliputów.
Pisz dalej swoją piękną baśń Kapitanie.

--

Ze spokojem przyjąłem wyniki losowania naszych drużyn w pucharach - życzę Ku3ie, by do pierwszego meczu nauczył się i zapamiętał nazwę rywala Legii, ja się poddaję.

Pokora.
Po Mołdawii wszyscy musimy ją mieć.

Chyba pierwszy raz oglądałem na żywo transmisję z losowania i dotarło do mnie, że chyba jednak dalej to wszystko do mnie nie dociera.

Losowanie kwalifikacji Ligi Mistrzów.
Charakterystyczne kulki z logiem Champions League.
I gość łamiący sobie język na próbie przeczytania nazwy reprezentantującego Polskę klubu i miasta.
Wciąż jest w tym coś abstrakcyjnego.

Po ewentualnym przetrzebieniu Flory Raków czeka Azerbejdżan albo Gibraltar. Przy niepowodzeniu, wolny los w II rundzie i od razu III runda kwalifikacji Pucharu Konferencji.

To jest autostrada do marzeń, Medaliki...

Fajnie jest czuć tę ekscytację połączoną z niepewnością. Gdyby wszystko zostało po staremu, czułbym spokój. Wszystko byłoby od początku do końca przewidywalne wręcz do bólu. Teraz niczego nie można być pewnym.
Oglądam z wypiekami codzienne meldunki z Arłamowa, ufam tym ludziom i im wierzę.
Mądre transfery zrobione, do końca europejskich kwalifikacji nikt nie odejdzie (chyba, że pojawi się oferta nie do odrzucenia), na ten moment kadra jest nawet na 3 fronty.
Niech ta historia dalej się pisze.

---

[Obrazek: aed0f30dcba8e.jpg]

Nowy cykl, który będzie na koniec, trochę jako nagroda dla tych, którzy do tego momentu dotrwają.
Mini top 10. Postaram się, by było co tydzień i nie dotyczyło sportu.
Przeważnie z przymrużeniem oka, czasami będzie po bandzie, proszę nie traktować tego śmiertelnie poważnie.
Wjeżdżam z buta, rozprawiając się z najbardziej znienawidzoną porą roku.

10 rzeczy, przez które nie lubię lata

10. Asfalt
Topniejący pod nogami, przylegający do podeszw i opon. I ten zapach...

9. Nie ma meczów
Na przełomie czerwca i lipca w latach nieparzystych nic się dzieje, trudno się odnaleźć, człowiek zaczyna z nudy szukać sobie coś pożytecznego do roboty i głupieje.

8. Krótkie noce
Dla tych, którzy nie potrafią spać przy dziennym świetle absolutny koszmar.

7. Śpiew ptaków
Wiem, że są ludzie, którzy włączają sobie odgłosy natury i przy nich zasypiają.
Ja przy nich od razu się budzę, choć niczego nie włączam.

6. Letnicy
Są wszędzie. Generują kolejki w sklepach, w aptekach, wszędzie tam, gdzie tylko mogą być kolejki.
Roszczeniowe, nieodpowiedzialne dzieciaki na hulajnogach i rolkach, których nie obowiązują żadne zasady ruchu drogowego.
Nocne hałasy imprez.
Gospodarowanie odpadami po lasach, bo tutaj ich opłaty za to nie dotyczą (Oczywiście nie wszyscy, ale znaczna część zostawia po sobie takie pamiątki).
Bo życie na wsi jest fajne, ale tylko latem.

5. Festyny
Odpusty parafialne, noce świętojańskie, dni miast, powiatów, obchody, rocznice, dożynki, loterie.
Zawody strażackie. Koła gospodyń. Występy "artystyczne". Lokalna polityczna wierchuszka.
Chrzczone beczkowe piwo w plastikowych kuflach.
Niedopieczone kiełbasy, hot-dogi w gumiastych bułkach.
Lody z zielonej od grzyba budki.

4. Słońce
Dokucza tak, jakby chciało zemścić się za te wszystkie miesiące bez niego.
Przez większość roku to ono chowa się przed nami, przez resztę trzeba chować się przed nim.

3. Duchota
Wentylatory nienadążające ciąć gęstego powietrza.
Żar i skwar.
W lodówce więcej płynów niż pokarmów.
Nieznośne wyczekiwanie nocy.

2. Pielgrzymki
Mocno lokalny temat, ale dla mnie wystarczający na tak wysoką lokatę.
Przekleństwo sierpnia.
Pamiętam z dzieciństwa, jak to hałastra pokornie przemykała lasami i polnymi drogami, spała po stodołach i pod namiotami.
Teraz nie, nie będą szli w kurzu. Tylko główne drogi i kwatery z bieżącą wodą i mydłem w płynie.
Rozśpiewane święte krowy.
Nawet nie chcę sobie wyobrażać w tym roku rozkopanej Częstochowy w sierpniowym sezonie.
Miałem w życiu 4 kolizje drogowe, większość z rozmodlonymi piechurami w tle.

1. Komary
Mimo wszystko, jest latem jeszcze większą plaga i zaraza.
Absolutne kanalie.
26.06.2023 10:14 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 514
Dołączył: Aug 2008
Post: #58
RE: Z gawry
Też doszedłem do wniosku, że w Mołdawii zabrakło w szatni Glika.

Nadal jednak ten wynik jest dla mnie niepojęty. Przegrać w 45 minut 0:3 z drużyną spoza top 170 na świecie?

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
26.06.2023 10:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 114
Dołączył: Jun 2007
Post: #59
RE: Z gawry
bear napisał(a):Wakacje są jak wegetariański obiad - z talerza nie uciekną.
w każdym odcinku są takie perły, nie zawsze jednak albo mam czas skomentować, albo przeczytałem na tyle szybko, bo nie ukazał się następny tekst.
ale perły pozostają perłami.

bear napisał(a):życzę Ku3ie, by do pierwszego meczu nauczył się i zapamiętał nazwę rywala Legii, ja się poddaję.
tak, ale na szczęście później pierwsze w kolejności jest słowo "pokora", a ja zawsze tak podchodzę. po Mołdawii, przed Mołdawią, wszystko jedno. więc po prostu liczę na dobrą grę. a póki co mądre transfery. na razie to wygląda nieźle.
no i ważne, że będę już po urlopie i ten dwumecz będę już mógł obejrzeć, bo niestety mecz o Superpuchar i pierwsza kolejka mogą mi przepaść.
29.06.2023 04:28 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
bear Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 2 541
Dołączył: Nov 2008
Post: #60
RE: Z gawry
#11 IVI, BOGART, KWIATEK

Gdy w jednej chwili odszedł z zespołu prawie cały kręgosłup (trener, kapitan, Kunik), on wydawał się ostoją i gwarancją stabilności, kontynuacji tego snu.
To nic, że ostatni sezon sportowo był trochę słabszy.
Tak bywa, mimo wszystko wciąż pozostawał sercem i symbolem tej drużyny.
Ze swoją charyzmą, charakterem, umiejętnościami.
Dzieciaki w Częstochowie chodzą w jego koszulkach i najbardziej go kochają.
Filar. Po prostu.

Wiedziałem o kontuzji, ale nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji.
Tego samego dnia włączyłem sobie ten arłamowski sparing z Puszczą Niepołomice, znając już wynik. Z tęsknoty, ale też z chęcią sprawdzenia, czy będę potrafił swoim laickim okiem wychwycić taktyczne różnice w grze swojej ukochanej drużyny pod wodzą nowego trenera.
Około 30 minuty odechciało mi się wszystkiego...

Rozdzierajacy krzyk, który przeszył bieszczadzkie lasy i wypłoszył stamtąd zwierzynę.
Znam tę jego hiszpańską ekspresję, to zazwyczaj trwa moment, do gwizdka sędziego.
Gdy krzyk nie ustawał, już wiedziałem, że stało się najgorsze...

Diagnoza jak wyrok.
Zerwane więzadła, operacja, od 8 do 10 miesięcy przerwy...
W takim momencie, w takim czasie.
W przededniu 29 urodzin i kolejnego z najważniejszych wyzwań w życiu...

Wracaj szybko, El Magico.

[Obrazek: 0941026b02c78.jpg]

---

Przymierzałem się od jakiegoś czasu, by spróbować wrócić też do pisania o muzyce.
Nie zdążyłem niestety w taki sposób, jaki planowałem...

[Obrazek: 52dd634025721.jpg]

Jest takie miejsce między Radomskiem, Bełchatowem i Piotrkowem Trybunalskim, a więc pośrodku niczego.
Klub Muzyczny Bogart. Gomunice, Fabryczna 13.
Opiszę to miejsce należycie, z sercem, obiecuję. W swoim czasie.

Dziś to już jest trochę inne miejsce, dla trochę innych ludzi, ale dziś wszystko jest już inne.
Zanim zaczęli przyjeżdżać tam najważniejsi z pierwszej muzycznej ligi, ten klub był zupełnie niszowy. Miałem to szczęście bywać tam często jeszcze zanim stało się to modne, patrzeć jak to miejsce rośnie.

Cree wówczas przyjeżdżał co rok, zaczął od roku 2004.
Zawsze w listopadzie, często w mocno zaduszkowym klimacie.
Co roku te same twarze - i na scenie, i pod nią.
Z większością nigdy nie zamieniłem słowa, ale na swój sposób wszyscy byli z sobą zżyci i tworzyli trudną do zdefiniowania społeczność.
Czysty rock'n'roll, choć dla mnie jednak bardziej bluesowe ballady.
Bez słów, bez zbędnego tła.
Czysta energia.

To było 7 albo 8 listopadów z rzędu.
Coś w życiu absolutnie stałego i bardzo ważnego.
Żałuję, że zaniechałem tej passy. Z różnych przyczyn, także dlatego, że na pewien czas przestało mi być po drodze z tym zespołem, ale nie dziś o tym...

Jest więcej niż symboliczne, że gdy jesienią zeszłego roku po kilku latach bez koncertów przełamałem tę swoją niemoc, to było to oczywiście Cree i oczywiście Bogart, po mojej prawie dekadzie nieobecności tam...
Już w nowej sali, zespół też zmienił trochę skład.


Cholerny smutek poczułem w nocy z czwartku na piątek, gdy ta wiadomość spadła jak grom z jasnego nieba.
Właściwie na bardzo długą chwilę zamarłem.

Można kogoś nie znać osobiście, ale jeśli z kimś przez kilka lat spotykasz się raz w roku, to w przedziwny, emocjonalny sposób staje się bliski.

Nie wiem co się stało.
Nigdzie publicznie nie zostało to podane, a sam nauczyłem się, że ciekawość jest niestosowna przy majestacie śmierci...

Za wcześnie...

Tomek "Kwiatek" Kwiatkowski, 52 lata...
Dziękuję za te listopadowe wieczory.

[Obrazek: 2a4f921366007.jpg]
02.07.2023 08:15 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości