Post: #91

thestranglers napisał(a):Let It Be - no dobrze, napisał to Paul, ale na płycie wyszło wcześniej u Arethy.

wow, też nie miałem świadomości! co ciekawe strona wiki "let it be" w ogóle o tym nie wspomina, a to trochę ewenement

Dyfeomorfizm napisał(a):zestawu słuchało mi się oczywiście bardzo przyjemnie, ale z 60sowymi artystami jest tak, że ich największe przeboje są prawie zawsze moimi ulubionymi utworami, co jest zresztą dość logiczne, bowiem okres ponad półwiecza zdążył dawne sympatie zweryfikować; co oczywiście nie znaczy, że nic ciekawego nie odkryłem, wszak jest wśród moich wybrańców jedna rzecz dalece czasowo odbiegająca od ery świetności arethy

to ciekawe, bo ja doszedłem do wniosku, że zwłaszcza od soulowych artystów wolę zwykle ich materiał z lat 70.; tak jest też z arethą, u której pierwsza połowa lat 70., mimo że przebojów było mniej (a może właśnie dlatego) jawi mi się jako dojrzalsza (to akurat nie dziwota) i subtelniejsza, niż jej głośny okres 67-68; jako dzieciak miałem w domu jej podwójne greatest hits, ułożone szczęśliwie chronologicznie; pierwsza płyta kończyła się gdzieś w połowie 1970 roku właśnie; i już wtedy do drugiej wracałem chętniej i częściej i tak w sumie mam do dziś