15. Porcupine Tree – Deadwing
Porcupine Tree to z pewnością największy wygrany tego zestawienia. Dotychczas jakoś nie zabrałem się za ich dyskografię, a okazało się, że kryje ona w sobie takie perełki, jak chociażby te dwa albumy. Przy czym "Deadwing" to była dla mnie kompletna nowość...
14. Porcupine Tree – In Absentia
... "In Absentia" jakoś tam kojarzyłem, ale widać przy pierwszym zetknięciu mnie nie porwała, za to teraz - naprawdę rewelacyjnie mi się tego słuchało. Oczywiście bardzo klimatyczne granie, miejscami nawet całkiem przebojowe i bardzo melodyjne, doprawione odpowiednio ostrością gitar - to jest to, co uwielbiam
13. Green Day – American Idiot
To nie tylko koncepcyjny album, ale można powiedzieć (zachowując wszelkie proporcje), że nawet próba stworzenia punk-rock-opery
Tutaj z kolei od pierwszego zetknięcia płyta skradła moje serce - jaka szkoda, że jedynie następca utrzymał w dużym stopniu jeszcze ten poziom. No ale takie albumy nagrywa się raz w karierze.
12. Linkin Park – Meteora
Chyba mogę już napisać, że to druga płyta zespołu jest zdecydowanie moją ulubioną (przykro mi, AKT
). Zdecydowanie najbardziej melodyjna i przebojowa, ale cały czas z odpowiednią dawką new metalowego brudu - dla mnie pozycja idealna, jeśli chodzi o ten gatunek.
11. Strachy na Lachy – Piła tango
Jest i ostatni album sygnowany przez Grabaża tutaj (w sumie ma ich aż 4, ale jednak w różnych formacjach). I to wcale nie było oczywiste, że to właśnie "Piła tango" zawędruje tak wysoko, bo jeszcze niedawno poprzedniczka miała lepsze notowania. Tym razem jednak to druga płyta zabrzmiała mi naprawdę świetnie. Udało się tutaj zachować świetny balans między radosnym, żywiołowym graniem a bardzo refleksyjnymi i nastrojowymi dźwiękami - pewnie dlatego jest tak ceniona.