Nie mogłem czekać i zacząłem chronologicznie. Myślałem że debiut mnie rozczaruje, że usłyszę jedynie łojenie, ale nie było świetnie, znalazłem tam nawet kilka godnych uwagi przebojów.
Największe wrażenie zrobił (z tych kompletnie nieznanych) kawałek
"Phantom Lord", aha i podoba mi się pierwotna nazwa (która ze względów promocyjnych nie mogła być użyta) albumu
"Metal Up Your Ass", bo jak dla mnie ta ostateczna swym wydźwiękiem i przesłaniem wcale nie była wszak słabsza!
Jednak to druga ich płyta może uchodzić za faworyta, przynajmniej u mnie, bo realizacyjnie jest o dwa piętra wyżej. O ile instrumentalnie nie wygląda to jeszcze tak tragiczne, bo już na
"Kill 'Em All" da się zauważyć charakterystyczny rys zespołu, który na drugiej płycie został tylko bardziej podkreślony, to wokalnie
"Ride the Lightning" wyprzedza swoją poprzedniczkę o lata świetlne. Przy słuchaniu albumów po kolei naprawdę wydaje się jakby dzieliło je przynajmniej dziesięciolecie, bowiem na pierwszej wokal Hetfielda brzmi wręcz dziecinnie.
A dodam, że debiutowi dałem notę pewne 8,5/10 i już od razu widać (albo i nie) ile punktów drugiemu brakuje do ideału. A przecież mam jeszcze osiem do ocenienia.
I zdawało mi się że ballady zaczęli nagrywać dopiero od piątego krążka...