Post: #1

Tame Impala to obecnie ścisła czołówka 'kwaśnego grania', więc tu wątpliwości być nie powinno. Let It Happen.

Post: #2

Nie wiem, czy dobrze czuję ten rodzaj muzyki, ale moje pierwsze skojarzenie to:
Jefferson Airplane - White Rabbit

Post: #3

dzięki kajman! to pomyślę nad czymś innym

świetny utwór, chociaż ja wolę jeszcze inny.
/ten napisany w drugiej linijce /
ale jeśli chodzi o psycho to zdecydowanie nr 1.

Post: #4

thestranglers napisał(a):Tame Impala to obecnie ścisła czołówka 'kwaśnego grania', więc tu wątpliwości być nie powinno. Let It Happen.

o, zapraszam tutaj w takim razie: http://www.mycharts.pl/showthread.php?tid=47260

ja miałem kiedyś niezłą wkrętkę na psychodeliczny pop i folk w związku z czym numerów znowu będzie więcej

to moje pierwsze skojarzenie i znakomity reprezentant gatunku:

animal collective "in the flowers"

Post: #5

"White Rabbit" to doskonała odpowiedź, więc trzeba pomyśleć nad czymś innym...
psychodeliczny pop to mimo wszystko psychodelia w wersji light, a mnie najbardziej ciągnie do rzeczy naprawdę odjechanych, takich jak to

Post: #6

Z mojej strony pewnie "Light My Fire" The Doors oraz "Peacebone" Animal Collectice. Aczkolwiek prawda jest taka, ze slabo sie orientuje w tej stylistyce. Chetnie przyjme propozycje i playlisty na Spotify'u.

Post: #7

Nie ma się co szczypać:
Pink Floyd - „Interstellar Overdrive”

Post: #8

Pierwsze skojarzenie (z psychodelicznym rockiem, bo z popem to chyba w ogóle nie mam) to zdecydowanie oni, więc zostanie:

The Doors - When the Music's Over

A tak swoją drogą, usłyszałem dziś, że bodajże w ten poniedziałek zmarł tekściarz i nieformalny członek czy nawet lider Grateful Dead, a widzę teraz że oni należeli do tego nurtu. Więc może ktoś się orientuje w ich muzyce i coś wrzuci...

Post: #9

grateful dead robili odjechane rzeczy głównie na "anthem of the sun" z 69:


chociaż mnie jakoś zawsze było bliżej do ich późniejszej bardziej folkrockowej odsłony

Post: #10

Jest jakaś konkretna definicja psychodelii jako gatunku, czy po prostu mam wstawić utwór, który działa na mnie najbardziej psychodelicznie? Bo do głowy przychodzą mi różne utwory z różnych gatunków

Post: #11

Wiesz co, dotknąłeś moim zdaniem istotnej kwestii. Nazywanie czegoś psychodelią jest chyba jeszcze bardziej niejasne od mianowania konkretnego kawałka popowym. Szczerze to cieszę się, że kończy się nam seria z tym nazywaniem, szufladkowaniem, dziwieniem się, że ktoś coś jakoś nazywa, bądź nie.

Post: #12

naprawdę? to przecież fascynujące, jak różnie do tego podchodzą różne osoby
"psychodeliczny" to przedrostek opisujący podgatunki rocka, popu, folku i soulu; poza tym jest jeszcze neo-psychedelia, a psychoelementów można doszukać się też w elektronice np. w psytrance

Post: #13

EVENo napisał(a):Jest jakaś konkretna definicja psychodelii jako gatunku, czy po prostu mam wstawić utwór, który działa na mnie najbardziej psychodelicznie? Bo do głowy przychodzą mi różne utwory z różnych gatunków

Dajesz, nawet więcej niż 1, to rzeczywiście ciekawe, dużo się można dowiedzieć z tych wątków i wymienić spostrzeżeniami

Post: #14

No to macie

Jean-Michel Jarre - ETHNICOLOR


Powiem tylko, że na swojej liście mam jeszcze Pink Floydów, Pearl Jam, Lao Che... i Depeche Mode No, ale kwintesencja jest tylko jedna

Post: #15

Jakoś nie brzmi zbytnio psychodelicznie ten JMJ.
Lao tym bardziej, no chyba że Gusła.

Post: #16

Miszon napisał(a):Jakoś nie brzmi zbytnio psychodelicznie ten JMJ.

No to ja z kolei nie wiem co jest psychodelicznego w White Rabbit, przez to pytam jak się rozumuje psychodelikę, bo najwyraźniej nie wiem

Post: #17

Posłuchaj sobie tekstu.
W dodatku są psychodeliczne harmonie.

Swoistym polskim "tłumaczeniem" White Rabbit jest "Synteza" Apteki. Porównajmy:

Apteka:

Cytat:Cudy
są tak dziwaczne
Że raz są smaczne
A raz niesmaczne
I kto je lubi, to wie
By miały skutek rzadko się je je

Jefferson:

Cytat:One pill makes you larger, and one pill makes you small
And the ones that mother gives you, don't do anything at all
Go ask Alice, when she's ten feet tall
And if you go chasing rabbits, and you know you're going to fall
Tell 'em a hookah-smoking caterpillar has given you the call
And call Alice, when she was just small
When the men on the chessboard get up and tell you where to go
And you've just had some kind of mushroom, and your mind is moving low
Go ask Alice, I think she'll know
When logic and proportion have fallen sloppy dead
And the white knight is talking backwards
And the red queen's off with her head
Remember what the dormouse said
Feed your head, feed your head

Oczywiście, Apteka zrobiła to minimalistycznie i bardzo odjechanie, a Jefferson ubrało w bajkę o Alicji w Krainie Czarów, ale w obu przypadkach od razu się nasuwa, co to za tabletki, które są czasem smaczne, a czasem niesmaczne i raz czynią cię większym, a raz mniejszym.

Post: #18

EVENo napisał(a):Pink Floydów, Pearl Jam, Lao Che... i Depeche Mode

OK... A jakie kawałki np.? Bardzo jestem ciekaw (u PJ mam swoich faworytów).
A ten Jarre jak dla mnie może podchodzić pod "psychodeliczne granie". Psychodeliczna elektronika - nowy gatunek?
Apteka rzeczywiście bardzo na temat - to z kolei świetny przykład psychodelicznej rockowej alternatywy

A, przypomniał mi się jeszcze 1 kawałek, chyba zaskakującego w tym kontekście zespołu, bo Bitli Ciekawe czy ktoś wpadnie na to co miałem na myśli

Post: #19

Jeżeli bym miał podać utwory, które działają na mnie najbardziej psychodelicznie to wybrałbym Pepe wróć i Minus dziesięć w Rio.

Post: #20

"Rio" zdecydowanie tak. Poza tym to chyba dobry przedstawiciel zimnej fali, a ona trochę z definicji jest psychodeliczna, przynajmniej w moim oglądzie.
"Pepe" działa na mnie nostalgicznie może tylko (podobnie jak "Ewka" ), ale rozumiem, że może też tak działać...