12) Poprzednie dwie ich płyty miały w sobie to coś i na każdej potrafiłem znaleźć killera. Na tej najnowszej z tym jest o wiele trudniej? Może już za bardzo się do takiej muzyki przyzwyczaiłem? Całość brzmi strasznie nużąco, po dobrym początku następuje pustka, którą przez chwilę wypełnia duet z
Kayah i jeszcze na końcu rozbłysnęła iskierka nadziei, ale to już zapewne dla następnego albumu…
17) Mam takie wrażenie, że ta pani ma chwilami kłopot z emisją głosu, ale to jeszcze mały pikuś, bo to się tyczy większości wokalistek popowych (a szczególnie rockowych) w tym kraju! I niestety potwierdzają się obawy
kajmana związane z oceną tej płyty (zapewne moją?), bowiem taki jazz jest już niestrawny dla moich uszu. Do tego wiersze
Mirona Białoszewskiego do tej muzyki pasują jak wół do karety, wszystko mi doskwiera, a wręcz drażni i sprawia wrażenie jednego wielkiego zgrzytu! Dopiero w dwóch ostatnich najlepiej odebranych utworach wyczuwam pewną spójność tekstu z melodią.
6) To jest ten rodzaj grania, którego bez pomocy encyklopedii nie jestem w stanie określić jakimś rozsądnym mianem. Wydaje się że tu wszystko do siebie pasuje, gitarki robią klimatyczne tło, a jednak to nie do końca moja bajka, chociaż melodia rzewnie drży między głośnikami! Ponieważ jednak wciąż (mimo wszystko) mam do czynienia z rockiem, dlatego zbytnio krytykować ich nie powinienem.
2) Poznałem inne wcielenia i produkcje Tobiasza Bilińskiego, i zdecydowanie ta wyróżnia się na ich tle. Szczególnie zwraca uwagę u niego dbałość o stronę aranżacyjną piosenek. A gdy na początku słuchałem (dzięki Trójce) piosenki
„Lust” ciągle miałem wrażenie, że słucham
Archive z najlepszych lat!
W ogóle dziwiłem się, że człowiek, który dotąd tak głęboko siedział w elektronice, postanowił pójść krok dalej, bo trzeba przyznać że całkiem jej nie opuścił. Jednak podróż w kierunku niekiedy rockowych rozwiązań okazała się ciekawa także i dla mnie, i mam nadzieję, że następna będzie jeszcze bardziej odważna, a na razie podziwiam tegoroczne dzieło.
11) Kolejny projekt sir
Johna? Jaki płodny stał się na stare lata. Czyżby nowa miłość zapukała do jego drzwi? Ale przejdźmy do muzyki, w tych rockowych zakrętasach, najbardziej drażnią mnie zmiany tempa, pewnie to wpływ jazzowych inspiracji pana
Wojtka. I przez to niektóre piosenki zapowiadające się na hiciory, miotają się w pląsach sam nie wiem z czym? I przez nie obraz całego albumu maluje się w niezbyt przyjaznych barwach, a przecież mogło być tak cieplutko? Najciekawiej zaś jest na jego początku i końcu… I to chyba dobrze, wszak najważniejsze jest, by spiąć wszystko pokaźną klamrą, bo czyż nie na tym właśnie polega cała ta filozofia?
1) Powracam do tej płyty po krótkiej przerwie (w mojej skali) i może już nie z takim nastawieniem, że wszystko musi być idealne i dlatego niektóre utwory takimi właśnie jawią się po tych kilku miesiącach od ostatniego razu. Głosy obu bardów są do siebie jednak bardzo podobne i dlatego u mnie wielkim przebojem mogła np. stać się tylko piosenka
„Birkenau”, a nie choćby
„Zmiennicy”! A to dlatego że tej pierwszej nie znałem wcale i wersja
Marka (nawet po poznaniu oryginału) po prostu powala! Ta druga za bardzo jest mi znana, ale i tak doceniam to co z nią zrobił
Dyjak. A w ogóle klimat całej płyty, chociaż mroczny sprawia zdecydowanie pozytywne wrażenie, bo jak wiadomo ten wokal zupełnie mi nie przeszkadza, a wręcz go uwielbiam.
13) Taki może i nowoczesny pop, którego największym atutem jest egzotyczny język! Gdy kompletnie niczego się nie rozumie to zupełnie inaczej odbiera się emocje płynące wyłącznie z muzyki. Było kilka fajnych momentów i właśnie najciekawszy utwór, to ten który częściowo wyłamał się z konwencji albumu i poszedł trochę w stronę balladowego klimatu, a znowuż najgorzej, ten który starał się być awangardowy czy wręcz jazzowy…
19) Punk działa na mnie jak jazz! Gdy tylko coś jest nie po mojej myśli, od razu skreślam takie granie. Na szczęście
FL stosuje przekładankę, żeby na tej płycie nie brzmieć monotonnie, bo inaczej ta byłaby nie do strawienia, zwłaszcza że kapela z Płocka (bo inna i owszem) nigdy nie należała do moich faworytów! I przyznaję jako całość, ten album robi całkiem pozytywne wrażenie ale na pewno jest zbyt rozwlekły. Zauważyłem, że najciekawsze (poza jednym wyjątkiem) okazały się te kawałki, w których przygrywa chłopakom czyli z nimi współpracuje
Michał Jelonek.
1.
Marek Dyjak – Gintrowski [8* +>Birkenau; ->Gdy tak siedzimy]
2.
Perfect Son – Cast [7,5* +>Lust; ->Old Desires]
3. Riverside – Wasteland
4. Scott Bradlee's Postmodern Jukebox – Blue Mirror
5. the Cranberries – In the End
6.
Roosevelt – Young Romance [6,5* +>Shadows; ->Forgive]
7. Dido – Still on My Mind
8. Rival Sons – Feral Roots
9. Natalia Sikora – Tribute to Mira Kubasińska
10. Greta Van Fleet – From the Fires
11.
Mazolewski / Porter – Philosophia [6* +>Broken Heart Sutra; ->Life Story]
12.
Sorry Boys – Miłość [6* +>Absolutnie, absolutnie; ->Kwiaty]
13.
Gesu no Kiwami Otome – Suki nara towanai [6* +>sad but sweet; ->12.
(White Waltz)]
14. Anita Lipnicka & the Hats – Miód i dym
15. Suede – The Blue Hour
16. Lao Che – Wiedza o społeczeństwie
17.
Sasha Strunin – Autoportrety [5,5* +>Któregoś marca; ->O obrotach Rzeczy]
18. Daria Zawiałow – Helsinki
19.
Farben Lehre – Stacja Wolność [5,5* +>Metafory; ->Marionetka]
20. Nosowska – Basta
I to by było na tyle, tego wieczora.