Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 340(236) - 07.07.2017
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 504
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 340(236) - 07.07.2017
NOTOWANIE 340(236)

  1. 02 12 ROYAL BLOOD - LIGHTS OUT
  2. 03 09 METALLICA - NOW THAT WE'RE DEAD
  3. 10 04 PROPHETS OF RAGE - UNFUCK THE WORLD
  4. 01 13 KASABIAN - YOU'RE IN LOVE WITH A PSYCHO
  5. 13 04 FOO FIGHTERS - RUN
  6. 07 09 PARAMORE - HARD TIMES
  7. 06 10 AT THE DRIVE-IN - HOSTAGE STAMPS
  8. 05 07 CHRIS CORNELL - THE PROMISE
  9. 04 15 LANA DEL REY - LOVE
  10. 12 06 CHROMATICS - SHADOW
  11. 09 12 BILLY TALENT - BIG RED GUN
  12. 08 11 ALEXANDRA SAVIOR - MIRAGE
  13. 11 16 AT THE DRIVE-IN - INCURABLY INNOCENT
  14. 15 08 THE KOOKS - BE WHO YOU ARE
  15. 14 17 AT THE DRIVE-IN - GOVERNED BY CONTAGIONS
  16. 18 07 GREEN DAY - REVOLUTION RADIO
  17. 19 05 KAZIK I KWARTET PROFORMA - TA DROGA BYŁA DALEKA
  18. 20 07 THE XX - SAY SOMETHING LOVING
  19. 16 13 MICHAEL KIWANUKA - COLD LITTLE HEART
  20. 17 21 CAGE THE ELEPHANT - COLD COLD COLD
  21. 25 05 ROGER WATERS - SMELL THE ROSES
  22. 28 03 PARAMORE - TOLD YOU SO
  23. 21 35 METALLICA - ATLAS, RISE!
  24. 30 02 ARCADE FIRE - EVERYTHING NOW
  25. 27 03 NOTHING BUT THIEVES - AMSTERDAM
  26. 22 09 RED HOT CHILI PEPPERS - GOODBYE ANGELS
  27. 23 11 THE AFGHAN WHIGS - DEMON IN PROFILE
  28. 24 40 METALLICA - MOTH INTO FLAME
  29. NN 01 ROYAL BLOOD - HOOK, LINE & SINKER
  30. NN 01 LANA DEL REY - LUST FOR LIFE FEAT. THE WEEKND
    ---
  31. 32 PHOENIX - J-BOY
  32. 36 THE KILLERS - THE MAN
  33. 35 DAN AUERBACH - SHINE ON ME
  34. 26 METRONOMY - HANG ME OUT TO DRY (WITH ROBYN)
  35. 29 THE XX - ON HOLD
  36. 39 JULIA MARCELL - TESKO
  37. 38 ALT-J - IN COLD BLOOD
  38. 41 KATE NASH - AGENDA
  39. 33 AVENGED SEVENFOLD - GOD DAMN
  40. 45 ARCADE FIRE - CREATURE COMFORT
  41. 48 MUSE - DIG DOWN
  42. 37 IGGY POP - GOLD
  43. NN KASABIAN - BLESS THIS ACID HOUSE
  44. 40 FALL OUT BOY - YOUNG AND MENACE
  45. 50 THE CHARLATANS - PLASTIC MACHINERY
  46. 42 JIMMY EAT WORLD - GET RIGHT
  47. NN PVRIS - HEAVEN
  48. 44 RADIOHEAD - I PROMISE
  49. 43 KINGS OF LEON - FIND ME
  50. 47 WHITE LIES - DON'T WANT TO FEEL IT ALL

O nowościach:

ARCADE FIRE - EVERYTHING NOW

Nowy album Arcade Fire zbliża się wielkimi krokami, a pierwszy i zarazem tytułowy singiel „Everything Now” z tego wydawnictwa zdradza kierunek, w który zmierza zespół. Wydaje się zatem, że będzie to bardzo taneczna muzyka w stylu disco lat siedemdziesiątych z pod znaku ABBY, co słychać wyraźnie przede wszystkim w chórkach utworu. Piosenka porusza temat naszego nadmiernego konsumpcjonizmu i stylu życia, który skierowany jest na chęć posiadania jak największej liczby niekoniecznie potrzebnych nam rzeczy. I to wcale nie muszą być rzeczy materialne, bo wypełniamy swoje głowy, po brzegi wszystkim, co wpadnie nam pod rękę, od książek, gazet, artykułów, po muzykę, filmy oraz ich recenzje, itd… No i jeszcze ten flet, który dosłownie rozwala system! Piękna, wciągająca i kolejny raz udana kompozycja, która zwiastuje naprawdę niesamowity jak sądzę album. Arcade Fire cały czas nie spuszczają z tonu.


ROYAL BLOOD - HOOK, LINE & SINKER

„Hook, Line & Sinker” to jedna ze starszych kompozycji Royal Blood, bo zespół wykonywał ją już wcześniej wielokrotnie na koncertach. Teraz jednak piosenka doczekała się swojej albumowej wersji, która naprawdę dodała jej gazu. Genialnie brzmiąca gitara basowa Mike’a Kerra, w połączeniu z ekstra chwytliwym i wciągającym rytmem głównego riffu to istnie wybuchowa mieszanka, która porywa słuchacza w zasadzie od pierwszych dzięków nagrania. Na tym jednak nie koniec, bo najfajniejsze w tej piosence są rymowane wyliczanki Kerra, które błyskawicznie zapadają w pamięć. No i jeszcze samo przesłanie nagrania, które traktuje o atrakcyjności osób, które koniec końców są dla nas bardzo nieodpowiednie, czasem wręcz destrukcyjne. „Hook, Line & Sinker” to kolejny dowód na to, że Panowie Mike Kerr i Ben Thatcher naprawdę dają radę, a nowy album zespołu „How Did We Get So Dark?” to dosłownie kopalnia przebojów.


LANA DEL REY - LUST FOR LIFE FEAT. THE WEEKND

Lana świetna jak zawsze, tylko po co ten Weekend? Taka myśl ciśnie się niemal od razu na usta niejednego fana artystki. Koniec końców, można jednak zaakceptować syntezatorowego chłopaka, bo „Lust For Life” to naprawdę fajna piosenka, a głos samej Lany brzmi tutaj naprawdę obłędnie. Piękna rozmarzona atmosfera nagrania oraz potężna dawka produkcyjnych smaczków przeistacza muzyczną stronę nagrania w idealną oraz potężna popową ścianę dźwięku. Lirycznie zaś to romantyczna opowieść o życiu marzeniach, miłości, walce oraz rządzy życia oczywiście. Lana po raz kolejny udowadnia, że jest istnym wulkanem niezwykłych kompozycji i pomysłów muzycznych.
09.07.2017 05:42 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 504
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
OPEN'ER FESTIVAL 2017
OPEN'ER FESTIVAL 2017


Tegoroczna odsłona największego festiwalu w Polsce nie zapowiadała się jakoś szczególnie. Bardzo uszczuplony lineup, trzy sceny i wielu nieznanych artystów z pogranicza Off Festivalu. Ogłoszono co prawda Radiohead i Foo Fighters, ale The Weekend to już zupełnie nie moja bajka, a The XX to z całym szacunkiem nie jest headliner pełną gębom. Kierownictwo Alter Artu kombinowało i tak układało program, by przyciągnąć jak najbardziej przekrojową publiczność. To im się bez wątpienia udało, ale ja tęsknie za edycjami, kiedy naprawdę nie wiedziałem, na którą scenę się udać, bo wybór był arcytrudny. W tym roku poza jednym przypadkiem takich dylematów po prostu nie było. Na pewno nie dopisała też pogoda, bo w zasadzie tylko środa nadawała się na plaże, a to przecież największa atrakcja tej lokalizacji. No cóż na pogodę można ponarzekać, ale trzeba ją zaakceptować taką jaka jest.

DZIEŃ PIERWSZY – 28.06.2017r.

ROYAL BLOOD

Pierwszym koncertem tegorocznej edycji festiwalu (przynajmniej dla mnie) był występ elektryzującego duetu z Brighton. Niestety nie miałem okazji zobaczyć ich trzy lata temu, bo po koncercie Pearl Jam’u byłem tak zmęczony i przemoczony, że musiałem błyskawicznie ewakuować się w stronę pola namiotowego i prysznicy, aby zdążyć jeszcze na Nicka Cave’a. No i nie byli jeszcze tacy sławni, a debiut był dopiero o krok. Teraz przyjechali do nas jako jedna z największych gwiazd ciężkiej muzyki alternatywnej z dwoma wyśmienitymi albumami w dorobku. Ten najnowszy „How Did We Get So Dark?” ukazał się na dwa tygodnie przed polskim występem, a wiec materiał był świeży, aczkolwiek publiczność zgromadzona pod samą sceną znała go na pamięć. I właśnie od nowej piosenki „Where Are You Now?” Royal Blood zaczęli swój występ, czym rozgrzali publiczność do czerwoności w przeciągu zaledwie trzech minut. Chłopaki zaczęli grać tłum zaczął szaleć i w parę sekund wylądowałem pod samą sceną, a tam zabawa jest oczywiście najlepsza. Wiadomo, że zarobisz kilka siniaków i dostaniesz parę razy butem w głowę, ale energia i atmosfera jest nie do podrobienia. Następnie przyszedł czas na nowy wielki singiel „Lights Out”, który z nieukrywaną przyjemnością, wyśpiewaliśmy (właściwie wywrzeszczeliśmy) razem z zespołem. Pomimo wczesnej pory koncertu (18:15) i pełnego słońca, występ miał swój klimat, a następne nagranie „Come on Over” utwierdziło mnie w przekonaniu, że znajduję się w wyjątkowym czasie w naprawdę wyjątkowym miejscu. Czas umykał naprawdę za szybo przy kolejnych utworach „I Only Lie When I Love You”, „Little Monster”, „Hook, Line & Sinker”. Właśnie tak, w zasadzie zupełnie logicznie był skonstruowany ten występ. Nowe piosenki mieszały się ze starszymi i ta mieszanka zdaje się potwierdzać, że pomiędzy tymi dwoma albumami Royal Blood nie ma właściwie żadnej przepaści. Można nawet zaryzykować, stwierdzenie, że ten świeżutki krążek jest bardziej przebojowy i wciągający niż debiut. Oczywiście, te starsze piosenki jak kolejne tego wieczoru „Blood Hands” mają swój niepowtarzalny mroczny ciężki klimat, który nawet w pełnym słońcu potrafi przeszyć całe ciało słuchacza. Trzeba też zaznaczyć, że akustyka zwłaszcza z samego przodu sceny była naprawdę znakomita. Można było poczuć głębie bassu, a realizator nie obcinał też wysokich brzmień. Zabawa trwała w najlepsze, ludzie co chwila rozstępowali się aby zrobić okrąg w tłumie, później wbiegaliśmy do niego goniąc w kółko, Mike Kerr co moment powtarzał, że jesteśmy najlepszą publicznością na świecie. W takich okolicznościach nowe piosenki „She's Creeping” i „Hole in Your Heart” zabrzmiały naprawdę świetnie. Potem przyszedł czas na ten największy przebój zespołu „Figure It Out”, przy którym tłum naprawdę podkradał zmysły. O i przepraszam wszystkich, którzy dostali z łokcia. I jeszcze taka dygresja, do chłopaków, którzy ochraniają swoje dziewczyny przed sceną. Po prostu k..wa przestańcie, nawet się nie bawicie, a i tak zawsze dostaniecie po głowie, nie mówcą o nieustannych kłótniach, z których i tak nic nie wynika, bo to w końcu to rockowy występ, a nie piknik lata z radiem. Po takiej dawcę muzycznej energii i ekstremalnym wysiłku „Loose Change” było idealnym przystankiem przed finałowym setem w postaci mojego ulubionego „Ten Tonne Skeleton” i „Out of the Black” z outro Black Sabbath „Iron Man” na koniec. I to tyle. Cudowny, genialny i niezapomniany początek tegorocznej edycji festiwalu był już za nami. A i jeszcze byłbym zapomniał przy „Lights Out” Artur Rawicz z cgm.pl zrobił nam zdjęcie i pokazała kciuka do góry. Taki zabawy i fajny obrazek, który utkwił mi w pamięci.


MICHAEL KIWANUKA

Po Royal Blood błyskawicznie przemiesiłem się pod namiot na koncert Michael’a Kiwanuka, ale niestety jak się później okazało przegapiłem początek koncertu i cudowne „Cold Little Heart”. Był to jednak bardzo fajny koncert, z którego zapamiętam na pewno niesamowitą dojrzałość sceniczną Kiwanuki. Na przykład wykonanie „Black Man in a White World” przykuło moją uwagę na tyle, że z miejsca zacząłem zwracać uwagę na drobne smaczki wykonania, sposób w jaki gra na gitarze, improwizuje oraz śpiewa Michael. Jest to po prostu artysta kompletny. Nie zabrakło też znanych przebojów takich jak „I'm Getting Ready” czy „Home Again”, a na koniec dostaliśmy niesamowite wykonanie „Love & Hate” chyba największego przeboju artysty w naszym kraju i nie tylko. I choć przed festiwalem nie byłem jakimś zagorzałym fanem tego Pana, to teraz na pewno jeszcze częściej powrócę do płyt „Home Again” i „Love & Hate”.


RADIOHEAD

Jest tak wiele osób, które czekały dosłownie całe życie na ten koncert. Ja pewnie też się do nich zaliczam, ale nie obiecywałem sobie wiele po tym występie, bo od „OK Computer” Radiohead, to już nie do końca jest moja bajka. Nie jest też tak, że twórczość zespołu jest mi obca, bo katowałam się kiedyś „Kid A” czy „Amnesiac”, a „Hail to the Thief” to nawet bardzo lubię, ale taka dawka depresyjnej i stylistycznie melancholijnej papki naprawdę może zabić, a co najmniej uśpić. Taki właśnie był ten koncert. Zaczęli zupełnie fajnie od „Daydreaming” i „Lucky” aczkolwiek, dla osoby, które nie widziała dobrze sceny czarne telebimy, mogły być trochę denerwujące. Potem jednak występ stał się monotonny i nawet takie hity jak „Airbag” czy „Pyramid Song” umykały gdzieś w poczuciu smutku, żalu i zadumy. Jako całość koncert na pewno miał swój urok. Był to bowiem dobrze przygotowany spektakl, w którym światła i prezentowana na telebimach mieszanka graficzna, w postaci pomiksowanych ujęć muzyków idealnie współgrały z muzyką zespołu. Zaś późna godzina i brak słońca nadawały temu wydarzeniu specjalny podniosły charakter. Zagrali naprawdę dużo z nowej płyty „Identikit”, „The Numbers”, „Ful Stop”, ale mi koncert zaczął się podobać dopiero od ostatniego utworu setu zasadniczego „2 + 2 = 5”. W tym momencie z muzyków Radiohead zeszło jakby ciśnienie, zaczęli gać szybciej radośniej i bardziej ekspresyjnie. Pierwszy bis zaczął się od „Nude”, które o dziwo od zawsze mi się podobało. Później było już wybitnie „Let Down”, „Lotus Flower” i „Paranoid Android”, na które czekali chyba wszyscy. Tą część zakończył „Reckoner”, a ja zadawałem sobie pytanie czy tak nie mógłby wyglądać cały występ? Na drugi bis zespół zagrał jeszcze „The National Anthem” z „Kid A” oraz cudowne „Street Spirit (Fade Out)” z czasów kiedy był to jeszcze zupełnie inny zespół. Przepiekane zakończenie naprawdę udanego pierwszego dnia Opener Festivalu.
09.07.2017 05:44 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2017 marsvolta 1 921 20.01.2018 01:32 PM
Ostatni post: ku3a
  MOJA LISTA notowanie 365(241) - 29.12.2017 marsvolta 0 585 31.12.2017 05:23 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 364(241) - 22.12.2017 marsvolta 1 785 31.12.2017 03:03 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 363(241) - 15.12.2017 marsvolta 1 696 24.12.2017 05:25 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 362(241) - 08.12.2017 marsvolta 2 977 17.12.2017 06:28 PM
Ostatni post: prz_rulez
  MOJA LISTA notowanie 361(241) - 01.12.2017 marsvolta 2 720 11.12.2017 04:41 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 360(240) - 24.11.2017 marsvolta 0 681 03.12.2017 03:09 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 359(240) - 17.11.2017 marsvolta 0 631 26.11.2017 12:14 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 358(240) - 10.11.2017 marsvolta 0 922 17.11.2017 08:20 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 357(240) - 03.11.2017 marsvolta 0 612 16.11.2017 10:04 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości