[center]
2008:BestAlbums
czyli mocno subiektywny wybór najlepszych płyt roku 2008
odcinek 6[/center]
Tak bardzo mi się wczoraj nie chciało, ale tak bardzo, że aż do teraz mi zostało. Ale już wybudzony z poświątecznego letargu nadrabiam zaległości.
40. Crystal Castles - Crystal Castles
- jeśli ktoś przebrnie przez tę płytę w całości za pierwszym razem, nie zadając sobie pytania: k***a, co to jest?, pokocha Crystal Castles przynajmniej odrobinkę. Oto najbardziej nieznośna, electro energia jaką w tym roku słyszałem. Jazgotliwe dźwięki rodem ze starych gierek komputerowych, połamane bity, skrzeczące wokale i eksplodujący prosto w uszy spontan. Ta płyta musiała tu być!
39. Oasis - Dig Out Your Soul
- Galagherowie nagrali w końcu płytę, która mnie nie drażni ani razu. Mam tu Oasis, na które czekałem od dawna, a âFalling downâ, to bodajże najlepszy ich utwór od czasów âWonderwallâ.
38. Juvelen â 1
- â1â jest zaprzeczeniem âCrystal Castlesâ. Przenosimy się na drugi biegun, gdzie tak naprawdę panuje letnia pogoda, pijemy drinki I dobrze się bawimy przy dźwiękach tegoż to electropopu. Momentami odnoszę wręcz wrażenie, że ilość słodkości, muzycznego lukru wypływająca z tego krążka mogłaby zalać pół wszechświata. Jest bardzo retro. A takie âBaby when youâre goneâ swobodnie mogliby zaśpiewać NKOTB na âHanginâ toughâ. To ma swój urok i zawiera olbrzymią dawkę przebojowości.
37. Fleet Foxes - Fleet Foxes
36. Santogold â Santogold
35. Our Sleepless Forest - Our Sleepless Forest
34. The Aliens â Luna
33. The Gutter Twins â Saturnalia
32. Louis XIV - Slick Dogs and Ponies
31. Kyte â Kyte
- w tym miejscu będzie teraz o trzech tytułach, które jakimś zbiegiem okoliczności znalazły się akurat w tej dziesiątce, bo to jedne z ciekawszych debiutów tego roku. Może nie najlepsze od razu, ale godne uwagi każdego. O Fleet Foxes pisze i mówi się bardzo dużo. Ładnie to określają: baroque pop. Kurde, nawet nie wiedziałem, że coś takiego jest
Fakt, nie jestem zwolennikiem etykietek, ale w tym wypadku rzeczywiście można się poczuć jak na jakiejś wsi, gdzie nie ma prądu, a chórki sobie śpiewają, a wokal prowadzący powala i krowa przeszła pod oknem, woda w balii mi wystygła. I jeśli mam być szczery nie do końca wpisuje się to w moją estetykę. Bynajmniej na razie. Proszę zatem nie pisać, że FF jest za nisko.
Trochę bliżej mi do Our Sleeples Forest. Osiem instrumentalnych kompozycji o zdecydowanie eksperymentalno-psychodeliczno-rockowej barwie. Album pełen kolorów, przestrzeni i emocji, o które wcale nie łatwo we współczesnej muzyce. Nie wszystkim musi się spodobać, ale poznać trzeba.
A na koniec bohaterowie tej pozycji podsumowania, czyli Kyte. Jeśli nie macie dość Sigur Rós, to musicie ich posłuchać. Bardzo zbliżone w klimatach. Jak na mój gust bardziej gitarowe i jeszcze nie tak poruszające jak najlepsze albumy Sigurów, ale odnotowuję i doceniam niniejszym, umieszczając wyżej niż ostatnią pozycję rzeczonych. Kyte wyszli przed szereg.
odcinek 7: dziesiejszej nocy.