BRING ME THE HORIZON - THRONE

Pożegnałem „Happy Song” i dałem szansę „Throne”, bo to w końcu oficjalny singiel. Myślę też, że ma większy potencjał na przebój i pewnie wkrótce tak się stanie. Zaskoczeniem jest na pewno bardzo mocna reprezentacja elektronicznych instrumentów i dźwięków. Widać wyraźnie, że Bring Me The Horizon bardzo się zmienili, ale myślę, że w pozytywnym kierunku. Ten elektroniczny flirt nie zabija mocy z jaką ta piosenka atakuje słuchacza. Muzyka jest twarda i konkretna, a przy tym zabójczo przebojowa, zaś w połączeniu z ciekawym teledyskiem jeszcze bardziej wciąga. To w zasadzie wzorcowy przykład nowoczesnej aranżacji, gdzie elektroniczne dźwięki podkręcają emocje i mają swoją tożsamość tak jak na przykład w muzyce Crystal Castles. Nie zawsze musi być ładnie, miło i okrągło, czasem lepiej to poprzewracać, poprzerywać i uzyskać ciekawsze harmonie, które w ostatecznym rozrachunku nawet lepiej zapadają w pamięć, nie mówiąc już o walorach jakościowych samej muzyki.


ELLIE GOULDING - ON MY MIND

Liczyłem na to, że Ellie Goulding na nowym albumie powróci do tego, co przyniósł fenomenalny debiut artystki „Lights”, ale to chyba niemożliwe, biorąc pod uwagę obecne miejsce Ellie w muzycznym świecie. Bliżej jej do tego przysłowiowego topu dzisiejszej muzyki popularnej i niejako naturalnie stara się na nim pozostać. Jakie zatem jest „On My Mind”? Myślę, że nienajgorsze. To piosenka, która naprawdę może się podobać. Goulding po raz kolejny udowadnia, że naprawdę potrafi pisać świetne piosenki i ubierać je w ciekawa i pomysłowe linie melodyczne oraz słowa. I właśnie tutaj ta umiejętność wysuwa się na pierwszy plan. Gdyby nagrał to Ryan Adams (tak jak Taylor Swift) to gwarantuję, że byłoby świetnie. No a tutaj należy się przyzwyczaić do tej popowej otoczki. Nie za dużo jej na mojej liście, a więc dla Ellie Goulding zawszę zrobię mały wyjątek i przymknę na parę rzeczy oko. Kredyt zaufania po pierwszym albumie procentuje jak widać do dzisiaj.