HEY - CHIŃSKI URZĘDNIK PAŃSTWOWY (UNPLUGGED)

Gdy zobaczyłem, że Hey znowu wydaje album unplugged przyjąłem tą informację z lekkim niedowierzaniem, ale i nadzieją. Tak nadzieją, bo „Hey w Filharmonii Szczecin Unplugged” zabrzmiało mi jak obietnica płyty, która zwieńczy w jakiś sposób okres, który nastał po wydaniu albumu „MTV Unplugged” parę lat temu. Mam tu na myśli powtarzaną kilkukrotnie serię koncertów z materiałem w wersji bez prądu, w specjalnych aranżacjach oraz przede wszystkim szczególnych audytoriach koncertowych. W końcu rockowy zespół w filharmonii to niecodzienne wydarzenie i warto to udokumentować. Śmiem też twierdzić, że Kasia Nosowska podczas nagrywania „MTV Unplugged” nie była w najwyższej formie wokalnej i słuchając tej płyty nie mogę orzec się wrażeniu graniczącym z pewnością, że jest lekko przeziębiona. Dlatego od dawna marzyłem, o nowym wydawnictwie dokumentującym trasę koncertową unplugged i po części się doczekałem. Dlaczego po części? Bo tutaj mamy do czynienia z zupełnie innym repertuarem, już nie jest tak przekrojowo, dominują raczej nowe piosenki z dwóch ostatnich albumów zespołu. Dzisiejsza nowość „Chiński Urzędnik Państwowy (Unplugged)” to właśnie jedna tych nowych piosenek, a one jak ulał pasują do konwencji albumu. Żeby jednak nie było tak łatwo, zespół postanowił zupełnie ją przearanżować. Teraz piosenka przypomina „Runaway” Dela Shannona (temat z „Crime Story”) i o dziwo pobrzmiewający tu klimat dzikiego zachodu od razu przywodzi na myśl film dokumentalny o powstawaniu „MURP”, stylizowany właśnie przynajmniej od strony lektora rozpoczynającego kolejne rozdziały dokumentu na western. Historia zatoczyła w ten sposób piękne koło. No i „Chiński Urzędnik Państwowy” doczekał się szerszej promocji, a już sześć lat temu mógłby spokojnie zostać singlem.


NOEL GALLAGHER'S HIGH FLYING BIRDS - RIVERMAN

Wspominałem już o tym, że jestem pod wrażeniem nowego albumu Noela, zwłaszcza poziomu kompozycji, przebojowości i lekkości z jaką zespół charyzmatycznego muzyka je wykonuje. Kolejny singiel z „Chasing Yesterday” i zarazem moja nowość „Riverman” to czas na bardziej spokojną i sentymentalną odsłonę tego wydawnictwa. Piękna lekko psychodeliczna ballada od razu przywodzi na myśl najlepsze czasy Oasis i to nagranie jest i byłoby chyba najbliższe macierzystemu zespołowi artysty. Świetna od razu zapadająca w pamięć melodia i perfekcyjne wykonanie stykają się tutaj z nutką aranżacyjnego geniuszu, bo od momentu wejścia klimatycznej gitarowej solówki wartość utworu rośnie i roście wraz z upływającymi sekundami, a zakończenie gitarowego sola partią saksofonu jest strzałem w dziesiątkę. I nie tyle ważny jest tu pomysł, co właśnie idealne dobranie brzmienia gitary oraz saksofonu, to jakby cytat czy też mówiąc inaczej układ w stronę Pink Floyd lat siedemdziesiątych. Najkrócej zaś rzecz ujmując, ta piosenka jest po prostu piękna i tyle!