Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 232(211) - 12.06.2015
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 508
Dołączył: Mar 2008
Post: #1
MOJA LISTA notowanie 232(211) - 12.06.2015
NOTOWANIE 232(211)

  1. 02 13 FAITH NO MORE - SUPERHERO
  2. 03 09 MUSE - DEAD INSIDE
  3. 01 10 BRANDON FLOWERS - CAN'T DENY MY LOVE
  4. 06 09 LYKKE LI - NEVER GONNA LOVE AGAIN
  5. 07 06 BLUR - LONESOME STREET
  6. 04 20 MARMOZETS - BORN YOUNG AND FREE
  7. 05 13 THE CRIBS - BURNING FOR NO ONE
  8. 08 15 BLUR - GO OUT
  9. 11 08 NOEL GALLAGHER'S HIGH FLYING BIRDS - BALLAD OF THE MIGHTY I
  10. 10 23 THE BLACK KEYS - WEIGHT OF LOVE
  11. 12 08 THE CHARLATANS - COME HOME BABY
  12. 09 19 BRING ME THE HORIZON - DROWN
  13. 17 03 JULIAN CASABLANCAS+THE VOIDZ - HUMAN SADNESS
  14. 13 23 THE SMASHING PUMPKINS - ONE AND ALL (WE ARE)
  15. 22 04 BRANDON FLOWERS - LONELY TOWN
  16. 16 11 KASABIAN - BOW
  17. 14 18 ST. VINCENT - BIRTH IN REVERSE
  18. 20 06 TAME IMPALA - 'CAUSE I'M A MAN
  19. 21 05 FOO FIGHTERS - CONGREGATION
  20. 15 12 ROYAL BLOOD - OUT OF THE BLACK
  21. 19 13 JACK WHITE - THAT BLACK BAT LICORICE
  22. 18 11 MARY KOMASA - COME
  23. 25 04 ANAVAE - FEEL ALIVE
  24. 24 16 THE PRODIGY - NASTY
  25. 23 19 NOTHING BUT THIEVES - WAKE UP CALL
  26. 27 05 CALVIN HARRIS - OUTSIDE FT. ELLIE GOULDING
  27. 28 02 MUMFORD & SONS - BELIEVE
  28. 30 02 THE PRODIGY - WILD FRONTIER
  29. 26 24 THE DUMPLINGS - BETONOWY LAS
  30. NN 01 BULLET FOR MY VALENTINE - NO WAY OUT
    ---
  31. 31 CARL BARAT AND THE JACKALS - A STORM IS COMING
  32. 29 ANTEMASQUE - 4AM
  33. 35 ZAC BROWN BAND - HEAVY IS THE HEAD FT. CHRIS CORNELL
  34. 36 FFS - JOHNNY DELUSIONAL
  35. 37 KENDRICK LAMAR - KING KUNTA
  36. 33 JACK WHITE - WOULD YOU FIGHT FOR MY LOVE?
  37. 39 NOTHING BUT THIEVES - ITCH
  38. 34 ROYAL BLOOD - TEN TONNE SKELETON
  39. NN FAITH NO MORE - SUNNY SIDE UP
  40. 42 ALABAMA SHAKES - DON'T WANNA FIGHT
  41. 43 INTERPOL - ANYWHERE
  42. 45 NOEL GALLAGHER'S HIGH FLYING BIRDS - RIVERMAN
  43. 47 MUSE - MERCY
  44. 38 INCUBUS - ABSOLUTION CALLING
  45. 49 CRYSTAL CASTLES - FRAIL
  46. 40 BILLY TALENT - CHASING THE SUN
  47. 41 ST. VINCENT - TEENAGE TALK
  48. 46 FALL OUT BOY - UMA THURMAN
  49. NN THE CHEMICAL BROTHERS - GO
  50. 44 FOO FIGHTERS - THE FEAST AND THE FAMINE

O nowościach:

BULLET FOR MY VALENTINE - NO WAY OUT

Na nowy album Bullet For My Valentine trzeba będzie jeszcze trochę poczekać, bo premiera dopiero w połowie sierpnia, ale zapowiedź w postaci singla „No Way Out” już jest i przyznam, że cały czas nie mogę się doczekać reszty. W „No Way Out” znajduje się cała kwintesencja muzyki zespołu, czyli melodia i przebojowość, połączona z kunsztem technicznym i realizacyjnym. Nie jest to proste, bo przecież mamy do czynienia do ostrą metalową kompozycją, zbliżoną do trashu. Matt Tuck jak nikt inny potrafi przechodzić z ekspresyjnych wykrzyczanych growlem wersów do melodyjnych i pełnych wdzięku przejść i refrenów. Partie gitar brzmią świetnie, Bullet For My Valentine cały czas potrafią zaskoczyć jakimś nowy pomysłem, a przy tym zachowują swój styl, w tym przypadku w postaci cudownego, nieustannego metalowego galopu i przebierania palcami po gryfie. Dla mnie Bullet For My Valentine to Metallica dwudziestego pierwszego wieku. Potrafią połączyć klasyczne elementy gatunku z przebojowością i prostotą tworząc muzyczne perełki, których można słuchać bez końca.
15.06.2015 07:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 508
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 232(211) - 12.06.2015
Faith No More - Tauron Arena, Kraków, 08.06.2015 r.

Pomimo faktu, że widziałem już Faith No More w kwiecistej odsłonie na zeszłorocznej edycji Openera, postanowiłem zobaczyć ich jeszcze raz. Przede wszystkim dlatego, że koncert w hali to zawsze coś innego niż na otwartej przestrzeni, a poza tym nie jest to byle jaki obiekt, tylko najpiękniejsza i największa hala widowiskowa w Polsce. Następną sprawą jest fakt, że rok temu podczas koncertu zespołu nawet nie mogliśmy przypuszczać, że po osiemnastu latach doczekamy się nowego albumu Faith No More! Zaś koncert w takich okolicznościach jak promocja nowego krążka zawsze jest lepszy.

Do parkingu Tauron Areny dotarłem mniej więcej na czas otwarcia bram, bo o 18:30. Sam parking nie najtańszy i jeszcze do tego kontrola anty pirotechniczna samochodu, ale co tam przynajmniej jest się od razu na miejscu. Przed koncertem zrobiliśmy sobie z bratem małą rundkę wokół hali, tak na rozprostowanie kości, choć tak naprawdę dwugodzinna podróż nie była uciążliwa. Około 19:00 byliśmy już w środku i czekaliśmy na pierwsze wydarzenie tego dnia, czyli koncert Speculum. Brat Figo i Dr Yry spisali się doskonale i chociaż można przyczepić się do realizacji dźwiękowej koncertu, to ogólnie było jak najbardziej pozytywne. Najlepszy oczywiście „Odyseusz”! Potem małe piwko pseudo alkoholowe i można ruszać na drugą atrakcję wieczoru w postaci Dubioza Kolektiv. Bośniacy pozytywnie zaskoczyli tylko na początku, gdy puszczali z samo destrukcyjnej taśmy zapowiedź koncertu, było naprawdę śmiesznie i zabawnie, potem już zdecydowanie mniej. Ja rozumiem, że taki klimat może się podobać, ale nawet piosenki wyróżniające się czymś na początku w końcu stawały się tą samą dobrze znaną muzyczną papką, w której rządzi ska na jedno kopyto.

Koncert głównej gwiazdy rozpoczął się punktualnie, zgodnie z zapowiedzią o 21:45, na mój gust trochę późno, ale może to dobrze, bo to poniedziałek i ludzie mogli spokojnie po pracy dojechać. Zaczęli od nowego, ale dobrze już znanego singla „Motherfucker”. Mnie osobiście dość szybko znudziło się to nagranie, ale jakimś dziwnym trafem po koncercie nie może wyjść z mojej głowy. To specyficzny utwór, do którego można się przyzwyczaić, a do ogólnej konwencji nowego albumu zespołu „Sol Invictus” pasuje idealnie. Po wielkim i patetycznym początku przyszedł czas na ostrą zabawę, a czy może być coś lepszego i bardziej adekwatnego do rozpętania młyna pod sceną niż „Be Aggressive”? I tutaj przyszedł pierwszy zawód, bo choć parę osób zaczęło się dobrze bawić, to w tłumie zdecydowanie przeważała młoda i średnia wiekiem geriatria. Machanie głową to mniej więcej tyle na ile ich stać. Na szczęście sposobem przedostałem się do grupki osób, która potrafi skakać i tam koncert można było już przeżywać po swojemu. Jak można stać na rockowym koncercie, to bez sensu? Następny utworem na set liście był „Caffeine”, czyli cudowna i klasyczna kompozycja zespołu z początkiem nawiązującym, do niezapomnianej okładki „Angel Dust”. Od razu zauważyłem, że zespół jest w świetnej formie i możemy spodziewać się bardzo dobrego koncertu. Tylko znowu ten dźwięk gitar! Trochę zgłuszony, niepełny, nie rozumiem na Dubiozie było OK. Dlatego zwalam na realizatora. Tym bardziej, że chwilę później podczas „Evidence”, czyli klimatycznego wolnego kawałka nie było takich problemów. Później przyszedł czas na prawdopodobnie największy przebój zespołu, czyli „Epic”. To naprawdę cudowne, że po tylu latach ta muzyka i energia w niej zawarta jest nadal aktualna. Mike Patton mówił do nas ze sceny, że są już starymi dziadkami, ale choć w takim rozumowaniu przynajmniej od strony metryki istnieje ziarno prawdy, to dla masy młodych ludzi zupełnie nie ma to znaczenia. Najlepiej widać to po szczelnie wypełnionej płycie Tauron Areny. Na trybunach zostało trochę wolnych miejsc, ale w sumie nie może to dziwić, bo obiekt jest ogromy i nie łatwo go zapełnić. Ja nastawiłem się w dużej mierze na nowe kompozycje, bo uważam, że nowy album zespołu jest naprawdę świetny i z uśmiechem na twarzy przyjąłem „Black Friday”. Jasne, że reakcja publiki była trochę stonowana, ale wiadomo przecież, że płyta wyszła niedawno i trzeba ją jeszcze osłuchać. Zdecydowanie lepiej przyjmowane były te starsze utwory, na przykład zabójczy „The Gentle Art of Making Enemies”, mój ukochany „Midlife Crisis” czy też równie przebojowy energiczny „Everything's Ruined”. Warto w tym miejscu nadmienić, że koncert wypadał dokładnie w dwudziestą trzecią rocznicę wydania „Angel Dust”. Zabawa trwała w najlepsze, ale w końcu nie można się dziwić przy takim repertuarze jak min. następne tego dnia „Cuckoo for Caca”. Powiem szczerze, że w pewnym momencie zastanawiałem czy starczy mi sił na ciągłe skakanie. Na szczęście przyszła chwila wytchnienia w postaci najpopularniejszego hitu grupy, czyli „Easy”. Można myśleć, że po tych wszystkich latach piosenka z repertuaru Commodores powinna się już znudzić, ale naprawdę nic z tych rzeczy nie miało miejsca i wszyscy chóralnie odśpiewali cudowny ponadczasowy cover. Największy sentyment z pośród wszystkich albumów Faith No More mam do „Album of a Year” i bardzo żałuje, że zazwyczaj zespół wykonuje tylko dwa utwory z tego krążka „Last Cup of Sorrow” oraz „Ashes to Ashes”. Tym razem też nie było niespodzianki i ten pierwszy zabrzmiał zaraz po „Easy”, a drugi jako przedostatni w podstawowym secie. Resztę programu dopełniły nowe kompozycje „Separation Anxiety”, „Matador” oraz rewelacyjnie przyjęty przez publiczność „Superhero”. Na żywo ta ostatnia kompozycja sprawdza się świetnie, o czym zresztą wiedziałam już od dawna, bo pod roboczą nazwą „Leader of Man” zespół wykonał ją już na zeszłorocznym koncercie. To wykonanie tylko potwierdziło niesamowity potencjał piosenki. Był to chyba najlepszy moment koncertu, z jednej strony świetna dynamiczna i świeża piosenka, z drugiej niesamowita energia publiczności i zabawa do upadłego. Na bis nie musieliśmy długo czekać, zespół wyszedł po niecałych pięciu minutach i wykonał tytułowe nagranie z ostatniego albumu zespołu „Sol Invictus”, zatem na krakowskim koncercie usłyszeliśmy, aż sześć z dziesięciu nowych kompozycji Faith No More! Myślę, że to świetny wyniki i w sumie na to liczyłem, może do pełni szczęścia zabrakło „Sunny Side Up”, ale i tak nie powinno się narzekać, bo koncert był fajny i nowa płyta też świetna. Drugą piosenką zaprezentowaną na bis była kompozycja Burta Bacharacha „This Guy's in Love With You Play”, w wykonaniu Mike’a zabrzmiała rewelacyjnie. To utwór jakby wprost stworzony dla jego możliwości wokalnych. Jako ostatnie tego wieczoru, w sumie już nocy wybrzmiało kultowe „We Care a Lot” i to by było na tyle. Czuło się pewien żal, że to już koniec, ale satysfakcja z właśnie skończonego występu zdecydowanie dominowała.
15.06.2015 07:53 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2015 marsvolta 2 1 300 06.01.2016 09:01 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 260(217) - 25.12.2015 marsvolta 0 648 30.12.2015 08:36 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 259(217) - 18.12.2015 marsvolta 1 739 23.12.2015 02:24 PM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 258(217) - 11.12.2015 marsvolta 0 682 17.12.2015 06:52 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 257(217) - 04.12.2015 marsvolta 0 675 10.12.2015 09:12 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 256(216) - 27.11.2015 marsvolta 1 834 04.12.2015 10:18 PM
Ostatni post: kleschko
  MOJA LISTA notowanie 255(216) - 20.11.2015 marsvolta 3 893 28.11.2015 11:37 AM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 254(216) - 13.11.2015 marsvolta 3 896 21.11.2015 06:58 AM
Ostatni post: thestranglers
  MOJA LISTA notowanie 253(216) - 06.11.2015 marsvolta 0 564 11.11.2015 08:07 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 252(215) - 30.10.2015 marsvolta 0 560 05.11.2015 09:50 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości