Post: #140

Teza o tym, że Radiohead to The Beatles lat 90., jest w pewnym stopniu do obronienia. Oba zespoły zaczynały od najzwyklejszego możliwego współczesnego rocka, żeby parę lat później - już po zdobyciu popularności - pójść na ambicję i w rejony niemalże nieznane rockowi, a przy tym utrzymać popularność. Kid A to coś naprawdę unikalnego, jak na swoje czasy; na tym etapie Radiohead naprawdę nic już nie musiało, a tu poszli kilka kroków dalej, niż na OK Computer, tworząc barwny, nieco eksperymentalny pejzaż różnorodnych wpływów muzycznych od krautrocka do jazzu, w sposób niewiele ustępujący klasykom (oczywiście nie licząc wokali Yorke'a, które ustępują znacznie ).

Oczywiście takie porównanie po prostu niezbyt dobrze mówi o rocku lata 90., a zespoły inspirowane przez pierwsze płyty Radiohead, takie jak Muse czy Coldplay, w ogóle okazały się ostatnimi popularnymi rockowymi zespołami. No i jednak Radiohead nie osiągnęło nawet w połowie aż takiego poziomu popularności, jak The Beatles, na żadnym etapie kariery.

A stawianie Radiohead na piedestale wyżej nawet, niż prawie wszystkie wcześniejsze zespoły uważam za śmieszną odmianę walki pokoleń, na którą dają się nabierać kolejni słuchacze. Bo większość najważniejszych rockowych zespołów to lata 60. i 70., a to już podpada pod bómerstwo, więc to "nie wypada".

A Archive stawiałbym jednak wyżej, niż Cigarettes After Sex. "Again" to samo w sobie dość dobra, intensywna emocjonalnie alt-rockowa piosenka podbita trip-hopem, która po prostu niepotrzebnie została rozciągnięta; to co słyszałem od CAS, nie różniło się zupełnie niczym od gatunkowej średniej.