Ja będę tu głosem odosobnionym, ale dla mnie lista jest dodatkiem do obecności na forum, a nie na odwrót. Zaczęło się od sebastosa - wkręciłem się, znalazłem tam wiele osób które kojarzyłem z forum LP3 i wsiąknąłem bardzo mocno. Ale przez prawie rok listy nie robiłem, obawiałem się że po prostu nie znajdę tych kilkudziesięciu nowych piosenek, bym mógł je tam umieszczać (do dziś nowości słucham relatywnie niewiele, przede wszystkim penetruję starszą muzykę). Ktoś (znowu nie chcę skłamać, ale to pewnie safer był
marudził i marudził o tę listę, no to w końcu zrobiłem. Po kilkudziesięciu listach dziobas namówił mnie, bym i tutaj ją umieszczał. I tak trafiłem w ogóle na mycharts, więc to chyba nie do końca jest tak z tym dodatkiem do obecności na forum
Ale nie nazwałbym listy swoją pasją. Lista motywuje mnie do słuchania nowych rzeczy (gdyby nie ona pewnie słuchałbym jakichś incydentalnych nowości). I to jest jej prymarna zaleta. Kryzysy miewam, gdy nie mam czasu na słuchanie nowej muzyki, wtedy zawieszam listę na parę tygodni (sesja, mundial, Puchar Narodów Afryki itp.
Ale nie myślę o zarzuceniu listy na stałe, bo nie absorbuje mnie to aż tak bardzo. Te kilkanaście minut na ułożenie zawsze można w niedzielę znaleźć (a ja zalegam z jedną
trzeba dzisiaj wstawić dwie
Najbardziej fascynujące jest w tym wszystkim, że w czasach przedinternetowych nieznający się ludzie z całej Polski wpadali na dokładnie ten sam pomysł - prowadzenie listy
Pewnie gdybym za dzieciaka interesował się muzyką, robiłbym to samo... Ale mnie wtedy całkowicie absorbował futbol
Zamiast listy prowadziłem więc... fikcyjne mistrzostwa
spisywałem sobie protokoły fikcyjnych meczów ze składami (prawdziwymi, choć miałem też własną, pełni fikcyjną ligę
, strzelcami, fikcyjne drabinki turniejowe...
Takie było moje młodzieńcze dziwactwo. Byłem przekonany, że nikt inny nie jest w stanie wpaść na coś równie dziwnego; w wielkim szoku byłem czytając pewien artykuł prasowy, gdzie do takich samych pasji, i to aż do bodajże 21 roku życia przyznawał się Kazik Staszewski
no, taka moja dygresja