dziobaseczek napisał(a):przegląd DR listy (notabene co to za akronim)
R jest od Rincwind, a D - to ma wiele znaczeń.
dziobaseczek napisał(a):Dobry rockowy kawałek. Ma potencjał. Powiem Ci, że ty wracasz do czegoś, co mi się wydawało na wykończeniu. Do prostego rock'n'rolla bez udziwnień. Ja już myślałem, że tak już się nie powinno grać. Że bez elektroniki ani rusz.
A ja Ci powiem, że to jest jedna z możliwych dróg na najbliższe lata. Może się mylę, ale muzyka współczesna dotarła do takiego punktu, że już dalej nie może pójść tą samą ścieżką. Gdzieś to musi skręcić. Jak czytam Wasze posty pod różnymi tematami, to też daje się to zauważyć. Narzekanie na niemal każdego z wielkich, czy to Coldplay, Muse, Kings Of Leon, a nawet to wyczekiwane przez niektórych Suede, pokazuje że nastąpił przesyt, który po części wynika też z faktu, że bardzo łatwo można znaleźć coś nowego, ale wybrać z tego bogactwa nie jest łatwo. Możliwości dalszego rozwoju muzyki jest wiele i być może ożywczy podmuch przyjdzie z niespotykanego kierunku (niekoniecznie Anglia lub USA). Niektóre gatunki muzyczne będą musiały na chwilę przygasnąć, by być może za jakiś czas zaświecić mocniej. Innym to nie będzie dane. Moja osobista opinia jest taka, że do łask powinno wrócić nieco ostrzejsze granie, bardziej buntownicze, takie można by powiedzieć typowo męskie, spadnie znaczenie brzdękania na wysokich strunach, falsety zastąpi porządny męski głos, co wcale nie znaczy, że kobiece kapele wypadną z rynku, one będą nadal sobie radzić, być może odpowiednio modyfikując swój przekaz. Wrócą do łask również nieco mroczniejsze i smutniejsze klimaty. Ogólna radość bijąca z różnych utworów ustąpi miejsca pewnej posępności, melancholii, mrokowi... Zmiana jest konieczna, a podobno jest kryzys i ma jeszcze jakiś czas potrzymać, a kryzys nigdy nie kojarzył się z dobrą zabawą.
dziobaseczek napisał(a):Lana Del Rey (USA)
tego nie znoszę. Lana to nie moja bajka.
Lana ma różne oblicza. To akurat jest całkiem znośne. Wiem, że w większości przypadków Dziobas odrzuca z definicji, to za czym szaleją inni, że nawet przebojowy utwór, który nie daj Boże zostanie dwa razy w ciągu godziny zagrany w popularnym radiu ma u Dziobasa totalną krechę. Dziobas gnębi każdy przejaw komercji. Oczywiście są i wyjątki, jak ostatnie Muse czy Coldplay, ale to też z przekory, bo inni akurat wieszają na nich psy, więc tu akurat Dziobas bywa na tak, żeby potwierdzić regułę.
dziobaseczek napisał(a):Im niżej tym lepsze piosenki.
To nie jest reguła, zdecydowanie temu zaprzeczam.
dziobaseczek napisał(a):36.---.01 Long Forgotten Boy – Night Works (ENG)
nocne prace. Fajna nazwa. Im niżej tym lepsze piosenki. To lubię. Ciekawy, nieco pokręcony kawałek. Dobrze skrojony i świetny pierwszy odsłuch. Podoba mi się.
No to wypatruję debiutu na Dziobasowej.
dziobaseczek napisał(a):Warm Spell - Sinkane (USA)
Niby wszytko jest ok, niby jest fajne i wypasione, ale jakoś nie pierwszy raz stwierdzam, że Sinkane jest jakieś bezduszne. Choć końcówka fajnie buja to jakoś nie mogę się przekonać.
Faktycznie, jak bliżej się przyjrzeć temu zestawieniu, to Sinkane jest z trochę innej bajki, ale bajki bywają różne. Sinkane to nie dobrze nam znany Andersen, czy bracia Grimm, to nie legendy dalekiej północy, czy starorosyjskie podania, to nawet nie Szeherezada. Bajki Sinkanego musimy poszukać tam, gdzie jego korzenie, czyli w Afryce a konkretnie w Senegalu. Jak przygotujemy sobie odpowiednie tło, to łatwiej łykniemy bajkę o tym, dlaczego zebra ma paski, żyrafa długą szyję, a struś nie lata.
dziobaseczek napisał(a):Man Kills Mankind – Testament (USA)
o kurde, wreszcie się ktoś wziął za porządne łojenie tutaj. Ja kiedyś słuchałem na potęgę nie tylko testamentu. Czasy się zmieniają, taka muzyka jawi się jako nieco obciachowa, ale ja akurat nie unikam, wręcz szukam takich piosenek. Oczywiście bez szans na moją listę, ale będę grał sobie
Być może pamiętasz, że ciężkie granie często przewijało się przez moją listę. Od konkretnego metalu nigdy nie stroniłem i nadal tak jest. jakieś 5-8% utworów, które sobie podsłuchuję w roli kandydatów do listy, to utwory ciężkie. Te które zasługują na uwagę często chociażby na chwilę lądują w głównym zestawieniu, a zdarzają się i takie, jak chociażby "Locust" w wykonaniu Machine Head, które potrafią dojść na sam szczyt. Już wiem, że ten Testament nie osiągnie większych sukcesów, ale jest na tyle dobry by chociaż na chwilę zaistnieć w zestawieniu, by o nim po prostu ot tak nie zapomnieć.
dziobaseczek napisał(a):Hold On – Swim (ENG)
fajne indie, u mnie w poszczekalni.
Can’t Win This – Happy Hands Club (SWE)
a to też niedawno usłyszałem. Z fajnym przytupem indie z naleciałościami disco, rocka i bóg raczy wiedzieć czego jeszcze. Jestem na tak!
No i jestem ciekaw, co z tego wyniknie.
prz_rulez napisał(a):Czułem, że strzał w "La Melodía del Afilador" będzie słuszny Jestem na tak!
I słusznie, bo to w tej chwili utwór, o którym mogę śmiało powiedzieć, że ma największą szansę trafienia na podium mojej listy.