Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #81
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
AC/DC HIGHWAY TO HELL 1979 Highway to Hell
w BTW od: ok. 2006? (znałem oczywiście dużo wcześniej, conajmniej od 1996)


(niedawno wrzucałem Police z Holandii, teraz też stamtąd, konkretniej Arnhem 1979)

Zespół, który od lat gra w zasadzie jedną piosenkę i jest nią właśnie ten numer. W takim znaczeniu, że wystarczy usłyszeć ten jeden kawałek, by wiedzieć wszystko o stylu "ac piorun dc" (i ile dowcipów o nazwie! W tym historia, która dotarła także do mej mieściny, że niby przyszedł u nas do sklepu "u Polaczka" jakiś chłopak i poprosił o kasetę zespołu o właśnie takiej nazwie Icon_smile2 . Później się dowiedziałem, że to była miejska legenda, słyszana w wielu miastach). A styl jest prosty jak rock'n'roll: świetne, krótkie, rwane riffy, sekcja rytmiczna grająca w średnich tempach, przyciągająca uwagę solówka zagrana dość szybko i zdarty wokal, ni to krzyczący ni to śpiewający, momentami wchodzący w rejestry Kaczora Donalda. Niezależnie od tego, kto był wokalistą (ja pewnie jakbym nie wiedział, to bym myślał że to zawsze ten sam gość śpiewał). A do tego niemal zawsze ten sam wstęp do utworu: zaczyna gitara, potem rzecz przyśpiesza z wejściem perkusji i za chwilę mamy wokal. Plus jajcarski, nieco kiczowaty image, włącznie z maskotką zespołu Angusem Youngiem czyli gitarzystą-maturzystą, naśladującym na scenie Chucka Berry'ego (a nie pisałem, że jeszcze do Berry'ego wrócimy?).

Numer który wyniósł zespół do sławy, a ponura historia jaka zdarzyła się chwilę po wydaniu tej przełomowej dla zespołu płyty sprawiła, że zespół z miejsca okrył się legendą i za chwilę miał się stać światowym monstrum sprzedaży płyt (tylko "Thriller" Jacksona sprzedawał się lepiej niż "Back in Black"! Icon_eek2 ). Ponura historia była "standardowa" dla rock'n'rolla: pół roku po wydaniu singla wokalista grupy, Bon Scott dołączył do kilku już osób z BTW: mianowicie, podobnie jak chociażby Hendrix, czy chwilę później Bonham, zadusił się wymiocinami we śnie po ciężkiej nocnej alkoholowej libacji. Jak to mówiliśmy z kolegą: "klasyczna śmierć rockmana". Zespół przez chwilę rozważał nawet zakończenie działalności, ale m.in. po namowach rodziny Scotta, postanowił grać dalej. I nagrać płytę jego pamięci, nie mając kompletnie pojęcia, jakim ogromnym sukcesem się stanie.

Po raz pierwszy mamy do czynienia z zespołem z Australii.

Ciekawostka: numer wbrew tytułowi opowiada o życiu w trasie. Zespół przez kilka lat przed wydaniem płyty bardzo intensywnie koncertował, starając się zdobyć wreszcie większą popularność. W jednym z wywiadów zapytani o wrażenia jak to jest, opowiedzieli że to niczym jazda prosto do piekła (kiedy np. śpisz na siedzeniu w autobusie, mając przed swoim nosem czyjąś stopę odzianą w śmierdzącą skarpetę). Stanowczo też odżegnywali się od posądzeń o satanizm, choć oczywiście marketingowo tytuł był pod tym względem wykorzystany (np. okładka singla).

Ciekawostka 2: pierwszy raz o Scott'cie usłyszałem w moim kalendarzyku z ósmej klasy (czy 7?) w którym było dużo fajnych ciekawostek z różnych dziedzin, niekoniecznie dotyczących spraw szkolnych. Jedną z nich była strona przestrzegająca przed narkotykami (jak mniemam), gdzie wymieniono sławnych muzyków zmarłych wskutek przedawkowania używek. Było także nazwisko Bona Scotta, wiek 33 lata się zgadzał, ale wydawcom chyba coś się pomyliło (albo nie do końca wywalili jedną linijkę tekstu), bo widniał koło niego dopisek "perkusista zespołu Led Zeppelin". Kolega fan Zeppelinów (o którym już pisałem) dokonał natychmiast erraty, wpisując właściwe nazwisko. A ja po kilku latach się dowiedziałem, że Bon owszem też, ale nie ten zespół.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #82
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Zmieniamy środek lokomocji na taki, którym na autostradę nie wjedziemy:

Queen BICYCLE RACE 1979 Jazz
w BTW od: ok. 2008 (czy kiedy tam był Top Queen na forum.lp3). Znałem ok. 15 lat wcześniej minimum



Szalony numer. Kilkukrotnie, jak to zwykle u Queen, zmieniający się nastrój, metrum i tempo utworu, dużo zmian akordów, a do tego jeszcze tekst traktujący o czymś tak mało brytyjskim jak jazda na rowerze, bonusowo z całą masą nawiązań do popkultury z moim ulubionym: "Jaws was never been my scene and I don't like Star Wars" Icon_smile2 . A na dokładkę solówka na dzwonek od roweru Rotfl . I słynny teledysk, w którym wykorzystano fragmenty akcji promującej premierę płyty Jazz: przejazd kilkudziesięciu nagich panień na rowerach po stadionie na Wimbledonie (na okładce widać na dole malutkie sylwetki nagich kobiet na rowerach). Świetna energia, dużo humoru muzycznego i słownego, wykonanie jednocześnie z powerem i kunsztem. Queen w świetnej formie.

To był ostatni album Queen nagrany z Bakerem jako producentem i pierwszy nagrywany za granicą (w Montreaux i Nicei). A także swoiste pożegnanie z latami 70-tymi, bo za chwilę nastąpić miała wolta stylistyczna w brzmieniu zespołu.

Ciekawostka: żeby obejrzeć ten właściwy teledysk, nie zastępczy jak ten wyżej, trzeba na stronie youtube... zalogować się, żeby potwierdzieć swój wiek Icon_facepalm . Równie ciekawie było z okładką singla. Wygląda tak:
[Obrazek: 220px-Queen_Bicycle_Race1.png]
Widać wyraźnie, że do zdjęcia domalowano majtki. W Stanach było to za mało, bo tam domalowano jeszcze stanik. To co niepokazane, podnieca najbardziej? Icon_wink2
I jeszcze smaczek: kiedy producent rowerów, które wypożyczono do sesji zdjęciowej dowiedział się, w jaki sposób je użyto, kazał zespołowi kupić wszystkie siodełka Icon_mrgreen .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:48 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #83
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
The Clash LONDON CALLING 1979 London Calling
w BTW od: jakoś 2004?


(koncert z Tokio 1982)

Mamy tu do czynienia z punkiem oswojonym muzycznie, w takim sensie że był to zespół któremu instrumenty nie przeszkadzały, jak niektórym innym które się już pojawiły w BTW. Pewnie dlatego też dużo bardziej ich lubię. A wraz z lepszym poziomem technicznym i przekaz jakoś lepiej dociera. A tu przecież wraz z przekazem szły konkretne działania, także po zakończeniu kariery muzycznej: Joe Strummer był punkowcem muzycznym, a jego działalność polityczna i społeczna była przedłużeniem treści głoszonych w piosenkach (chociażby zakładanie szkół dla uzdolnionej muzycznie młodzieży z trudnych środowisk).

Ale wróćmy do muzyki: numer o przede wszystkim świetnym motywie rytmicznym, przywodzącym na myśl ska. Do takich rytmów (i reggae) zespół sięgał zresztą częściej, co potem podchwycili gromadnie polscy punkowcy, którzy bardzo lubili łączyć tak oba gatunki. Numer jest też zawiadiacko przebojowy, wręcz lekki, z wchodzącą w głowę melodią. Choć oczywiście nie brakuje odpowiedniej dawki drapieżności.

Numer wcale nie od razu był wielkim sukcesem, choć dziś przecież jest to symbol zespołu: w UK owszem przebój (ale "tylko" nr 1), ale w US na singlu wydano "Train in Vain". Ale płyta stopniowo nabierała rozpędu i ostatecznie sprzedała się w ponad 5 mln egzemplarzy.

Ciekawostka: tytuł nawiązuje do, znanej także w Polsce, frazy "mówi Londyn", która otwierała audycje BBC w czasie wojny, których słuchano także w okupowanych krajach.

Ciekawostka 2: patrzcie na tę okładkę:
[Obrazek: Elvispresleydebutalbum.jpeg]
i przypomnijcie sobie okładkę płyty The Clash. Interesujące nawiązanie. I pokazujące różnice między tymi wykonawcami i ich muzyką?

Blisko BTW: Guns of Brixton (super lekkość!)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #84
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Niemieckich wykonawców będzie w BTW całkiem dużo. A przecież to nie koniec, wręcz przeciwnie:

Scorpions HOLIDAY 1979 Lovedrive
w BTW od: 2012


(Wacken 2006)

Choć Scorpions był zespołem hardrockowym, czy nawet czasami zaliczanym do metalowych, to jednak dla mnie (i pewnie nie tylko) to są przede wszystkim genialni balladziści, mistrzowie w tej dziedzinie. Głos wokalisty idealnie nadawał się do takich klimatów, ciagnące się melodie, posuwiste aranże, ciekawe konstrukcje numerów. Plus wysoki poziom wykonawczy. Absolutne zawładnięcie zasłuchanymi odbiorcami i dziedziną ckliwych ballad (z pazurem jak w tym przypadku).
W czasie koncertów Klaus Meine często zachęcał publiczność do śpiewania instrumentalnego mostka rozdzielającego część spokojną i czadową. Widać mniej więcej jak to wyglądało także w rzuconym tu przeze mnie filmiku.
Najbardziej lubię właśnie ten moment, kiedy następuje to gitarowe interludium a następnie nagłe dorzucenie węgla do pieca.

Była to pierwsza płyta po odejściu do UFO Michaela Schenkera, którego zastąpił Matthias Jabs (choć Michaela słychać jeszcze w kilku nagraniach z niej). Czyli pierwsza z klasycznym, najbardziej znanym składem zespołu i taka na której nastąpiła lekka zmiana stylu i ostateczne zdefiniowanie brzmienia grupy, które się szlifowało jeszcze przez kilka następnych albumów.

Ciekawostka: utwór o dziwo nie był singlem! Znalazł się tylko na stronie B "Lovedrive", w dodatku dopiero szóstego singla z krążka.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #85
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
The Police MESSAGE IN A BOTTLE 1979 Reggatta de Blanc
w BTW od: 2012 (późno, ale jakoś mało mi było Stinga w Topie jak go przygotowywałem do prezentacji i dopiero wtedy dodałem


(niewątpliwie ciekawostka, bo to pierwszy wykon tego kawałka na żywo, na koncercie "Rock Goes to College", na którym zbierano pieniądze dla pewnej szkoły)

Najlepsze jest niesamowite wykonanie z koncertu w Chile jakoś z 1985-86 roku. Sting ryczy jak opętany punkowiec, jakby chciał rozwalić krzykiem dyktaturę Pinocheta, gra na basie jak szalony (a jak wiemy, Sting miał z Augusto na pieńku kilka razy. Aż dziwne, że dostał tam zgodę na koncert) i ogólnie czad na maxa.

Sting zresztą przez dłuższy czas zwykł grać ten numer jako jeden z bisów. Że tak będzie, sądziła też Kasia Kowalska, kiedy to w 2000 supportowała Stinga (a potem Robert Plant jako drugi support Icon_razz ) na stadionie Gwardii. Ludzie czytali gazety, jedli kanapki, zasadniczo niespecjalnie interesowali się tym, co na scenie. W pewnym momencie postanowiła trochę ich porwać i żartobliwie powiedziała coś w stylu: "ej, słuchajcie, ja wiem że wy czekacie na (tu zaśpiewała) message in a bottle, ale może jednak poruszajcie się trochę" i zaraz poleciał cover Tiny Turner (a w zasadzie Credensów Icon_wink2 ), który nieco lepiej ludzkość przyjęła. Tymczasem, ku małej zgasze Kasi, mojej, jak i reszty publiki (bo wcześniej w trasie Sting to grał jako przedostatni bis, przed Fragile) List w butelce jednak nie poleciał na bis. A że był to mój jedyny koncert Stinga jak dotąd, to kawałek mnie minął.

Rzecz napędzana przez ciekawy zjadający sam siebie motyw na gitarze, z interesującym patentem: zwrotki są mocne, refren przyśpiesza, by w teoretycznie kulminacyjnym momencie nagle się uspokoić i tytuł utworu słyszymy ciszej, następuje zaskakujące uspokojenie.

Pierwszy nr 1 zespołu w UK. Ale w Stanach dużo gorzej bo w połowie drugiej 50-ki. Rzecz, która pomogła wywindować sprzedaż płyty "Reggatta de Blanc" również do szczytu. Przy okazji zespół kontynuował (i będzie to robił dalej) dziwną manierę nazywania swoich płyt po francusku. Zawsze się z kolegą zastanawialiśmy, skąd ten zwyczaj.

Ciekawostka: kiedyś, a może i dziś, ulubiony nr Stinga, jak sam to wyznał kiedyś w BBC. A także gitarzysty zespołu, Andy'ego Summersa.

Blisko BTW: Walking on the Moon (kapitalny pomysł z tym echem, dającym wrażenie jakby numer był grany w niskiej grawitacji!)

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:51 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #86
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Zrobi nam się teraz trójkowy minikącik:
Monty Python ALWAYS LOOK ON THE BRIGHT SIDE OF LIFE 1979 singiel / 1989: Monty Python Sings
w BTW od: ok. 2004? Nie mam pojęcia szczerze mówiąc, ale długo się w każdym razie opierałem


(chyba jednak nie widziałem nigdy tego filmu. W Polsce chyba za często go w TV nie grają Icon_wink2 )

A dlaczego trójkowy minikącik? Bo nie sposób nie docenić roli w rozpowszechnieniu popularności tego kawałka przez poranne audycje Marka Wałkuskiego w Trójce. Prawdopodobnie to też z nich (choć nieświadomie) znałem ten numer. A dowiedziałem się, co to jest i w ogóle przypomniałem o nim, kiedy nagle ku mojemu zdumieniu znalazł się w 50-ce trójkowego Topu. A potem nawet przez ładnych kilka lat tam pozostał, dopiero niedawno wylatując (już nawet z setki). Nie pojmę nigdy chyba do końca fenomenu tego utworu, choć owszem bardzo go lubię, a obok motywu z "Mostu na rzece Kwai" to chyba najbardziej znany gwizdany przebój wszech czasów. Ale żeby tak od razu do 50-ki Topu? Jakoś mnie to dziwiło. Ale z czasem przywykłem i teraz nawet trochę brak tej dawki absurdu w tym, napuszonym przecież do granic możliwości, zestawieniu.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:52 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #87
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
The Boomtown Rats I DON'T LIKE MONDAYS 1979 The Fine Art of Surfacing
w BTW od: ok. 1997-8


(interesujący wykon z samym fortepianem)

Ciąg dalszy trójkowego minikącika, czyli to wrażenie na początku tego numeru, że "kurde, przecież to Trójka!" i zdziwienie, że to nie dżingiel, tylko muzyka leci dalej i jakaś piosenka się z tego robi. Zawsze mam tak jak to słyszę.

Numer z tej racji znałem (choć słyszałem max. z 10 razy do tego momentu), był nawet dość szybko w BTW, bo w czasach kiedy liczył on może ze 30 utworów razem (najwyżej koło 20-ki przebywał przez 2-3 lata!). Choć wtedy zapisywałem go jeszcze jako Bob Geldof i chyba już w czasach forowych dokonałem korekty na zespół (czyli może jakoś 2008-09?). Ale na nowo go odkryłem dzięki niesamowitej wersji Tori Amos z płyty z coverami, czyli Strange Little Girls. Przy okazji dowiedziałem się wreszcie, że utwór jest zupełnie o czym innym niż do tej pory myślałem (czyli o czymś więcej niż "nie lubię poniedziałków"), raz dzięki opowieściom Tori o płycie w minimaxowych audycjach, dwa że zainspirowany tymi opowieściami postanowiłem sobie spisać tekst. Parę momentów pozostało dla mnie kompletnie nie "wysłyszywalnych", ale ogólnie poradziłem sobie nieźle. A w każdym razie wystarczyło, by wreszcie zrozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. A także rozpoznać tekst w pewnym Zlotowym konkursie kajmanowym (czytał swoje wersje tłumaczeń tekstów różnych utworów, nieraz dość dziwne zresztą) Icon_smile2 .

A chodziło o strzelaninę w szkole w San Diego w tym samym 1979 roku, w czasie której pewna 16-latka zabiła dwoje, a zraniła dziewięcioro osób. Kiedy wreszcie ją schwytano i spytano, dlaczego to zrobiła miała podobno powiedzieć: "nie lubię poniedziałków". Została skazana na 25 lat, w 2009 jednak dorzucono jej kolejne 10, jeśli w 2019 wyjdzie zza kratek (wątpliwe) będzie miała wtedy 57.
Pod wpływem tych krwawych wydarzeń Geldof napisał ten numer. Dowiedział się o tym z telexu, który wpadł mu w ręce, zaczął myśleć o chorym wymiarze tego wydarzenia (zabijasz kogoś, bo nie lubisz poniedziałków) i momentalnie wpadły mu do głowy pierwsze słowa: "Silicon chip inside her head had switched to overload" i natychmiast je zapisał. Potem z kolei pytania dziennikarzy, dlaczego to zrobiła: "Tell me why?" i jej zimna, obojętna odpowiedź: "I don't like Mondays". Postanowił zrobić z tego numer równie chory, jak cała ta sytuacja. Numer paradoksalnie bardzo wesoły w nastroju (to klaskanie!), który stał się, niewykluczone że z tego powodu że większość osób (jak ja i kajman) nie wsłuchiwała się za bardzo w tekst. Ale wyszło to jednak nieco ironicznie, bo stał się przebojem lata (4x1m w UK, szczyt także w Irlandii i Australii).

Ciekawostka: utwór był pomyślany jako B-side, ale Bob zmienił zdanie, widząc entuzjastyczną reakcję publiki w czasie tournee zespołu po USA. Rodzina morderczyni zresztą próbowała zablokować wydanie singla w Stanach, co się nie udało, ale wiele stacji (szczególnie z Kalifornii) nie grało numeru, co spowodowało średni sukces na listach amerykańskich (druga połowa drugiej 50-ki).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 05:52 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
thestranglers Offline
Moderator
*****

Liczba postów: 31 113
Dołączył: Dec 2014
Post: #88
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Miszon napisał(a):Scorpions HOLIDAY 1979 Lovedrive
MIAZGA!!! (za przyzwoleniem wykorzystuję ulubione słówko Dziobasa)
Ogromne dzięki! A wersja wymiatająca - czy aby na pewno kręcona w Niemczech? Ale jeśli tak to kolejny dowód na to że Skorpiony potrafili rozgrzać każdą publikę.
W ogóle to nie wiedziałem że ten utwór jest aż tak stary - nigdy nie wgłębiałem się w ich karierę sprzed Crazy World Icon_redface
Miszon napisał(a):utwór o dziwo nie był singlem!
Tak się zastanawiam z jakiej więc okazji Marek Niedźwiecki wrzucił go do zestawienia w 1990 roku? Musiała jakaś być bo łódzka rozgłośnia tez wtedy go pogrywała na plejce. A na LP3 doszedł wtedy do 3. pozycji.
Miszon napisał(a):Najbardziej lubię właśnie ten moment, kiedy następuje to gitarowe interludium a następnie nagłe dorzucenie węgla do pieca.
pełna zgoda Icon_smile
23.05.2013 09:21 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #89
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
thestranglers napisał(a):Tak się zastanawiam z jakiej więc okazji Marek Niedźwiecki wrzucił go do zestawienia w 1990 roku?
Składanka Gold Ballads?
Ja znam ten numer właśnie dzięki niej, kupionej przez tatę jakoś w połowie 1991. Przez długi czas myślałem, że to kawałek właśnie z tego okresu i że to nie jest składanka.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
23.05.2013 11:13 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #90
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Dobra, trzeba się trochę wziąć, bo do końca wakacji nie skończę w takim tempie... A do końca miesiąca to jedna z ostatnich szans na wpisy:

Interesująco się pieśni splatają w BTW. A przecież to kolejność chronologiczno-alfabetyczna jest. Przed chwilą trójkowy minikącik, a teraz utwór który idealnie łączy się z poprzednim. Poprzez osobę wokalisty poprzedniego numeru, a aktora kolejnego (jeśli można tak to nazwać):

Pink Floyd THE THIN ICE 1979 The Wall
w BTW od: ok. 1999


(live 8 z 2007 rzecz jasna)

Odnośnie tego wykonu powyżej: pamiętam ten dzień, kiedy pokazywano w TV Live 8. Oczywiście nie na publicznej TV, bo ta misję publiczną ma szczerze w dupie, tylko na stacji komercyjnej (TVN 7?). Popołudniem zerkałem w TV raz na jakiś czas, będąc u babci. Ale w ostatnich chwilach imprezy byłem już w domu u rodziców, o dziwo sami z siebie oglądali końcową godzinę-półtorej, bez proszenia się o przełączenie. I ten moment kiedy Floydzi weszli na scenę i zagrali ten niezwykły set. I to widoczne u nich z początku zdenerwowanie, trzęsące się lekko ręce Watersa w pierwszym numerze, niepewny jeszcze śpiew, a potem stopniowe zanurzenie się w muzyce, moja autentyczna wewnętrzna radość, przeświadczenie że jestem świadkiem czegoś niezwykłego, historycznego, to wzruszenie na koniec, wielkie ciary od samego początku, w niektórych momentach Comfortably Numb narastające nawet teraz jak odpaliłem sobie to wideo: w kilku momentach refrenów i rzecz jasna na genialnej końcowej solówce. Jeden z muzycznych momentów dziesięciolecia. I jak wszystko pięknie się składa: Bob Geldof, człowiek który zostanie zapamiętany głównie w roli Pinka Floyda golącego sobie głowę i brwi, odgrywający upadłego muzyka popadającego w szaleństwo w filmie Alana Parkera, muzyk który pewnie w jakiś sposób przeklina tę rolę, bo przykryła ona jego dokonania muzyczne, po wielu, bardzo wielu staraniach zdołał nakłonić zespół, który nagrał płytę, do której rolę potem mu przyszło odtworzyć, do jeszcze jednego wspólnego występu. Mimo niesnasek, wzajemnych złośliwości i inwektyw, procesu sądowego, wylanej żółci, niezagojonych ran, zgnojonej przyjaźni: zróbmy to jeszcze raz. I różne smaczki: choćby to machnięcie Rogera do Davida, zapraszające do przekroczenia prywatnej sfery, wzięcia się pod ręce i wspólnego ukłonu.

Wielki utwór i moje różne z nim przygody: jeden z niewielu tracków na płycie, do którego udało mi się wysłyszeć słowa na tyle dobrze, że spróbowałem je nawet spisać (i udało się poza kilkoma słowami bezbłędnie), udało się także wyczaić akordy i sobie zaśpiewać całość, a nawet od biedy wybrzdąkać solówkę. Szczególnie jak znalazłem w jakiejś gazecie fragment jej tabulatury. Sczytanie tego zajęło dobre parę godzin, nauczyć się do końca nawet tego fragmentu nie udało, ale coś tam potrafiłem wyrzępolić.

A przecież moje pierwsze zetknięcie z płytą (i w ogóle z zespołem) było dość okrutne. Odnalazłem te 2 kasety jakoś około 1990-91 i odpaliłem, ale chyba nawet nie dosłuchałem do końca pierwszej. Stanowczo nie moje klimaty wówczas: ciężkie brzmienie, bardzo rozbuchana aranżacja. Zero podobieństwa z Kylie Minogue, Jasonem Donovanem, Greatest Hits II Queenów, wczesnymi The Beatles czy Simonem & Garfunkelem, czyli rzeczami których wtedy najwięcej słuchałem Icon_wink2 . Do sięgnięcia po płytę ponownie zostałem zachęcony po kilku latach w dość nietypowy sposób: kiedy w 1994 roku zespół wydał nową płytę znalazło się ich zdjęcie w Popcornie. Pamiętam jak dziś ten moment: pożyczyliśmy ze szkolnej biblioteki i przeglądaliśmy na przerwie. Przerwa się kończyła, ale rozwiązywaliśmy jeszcze krzyżówkę, już nie na korytarzu lecz w sali nr 7 na parterze, przed lekcją fizyki. Rumin siedzi obok mnie i wpisuje hasło. Jednym z pytań było zdaje się "co to za zespół" i obok ówczesne zdjęcie Floydów. A może po prostu było obok zdjęcie Floydów i byli podpisani? A może to było rozwiązanie zagadki? W każdym razie na pewno było zdjęcie. Jakkolwiek było, pytamy siebie: a co to za zespół? Elwira siedząca obok (albo przed nami?) mówi coś w stylu: "Pink Floyd? No całkiem fajny, rocka grają". A że bardzo ją lubiłem (w zasadzie my wtedy to już chyba wszyscy się lubiliśmy, ale Elwira była w czołówce jeśli miałbym jakiś ranking koleżanek tworzyć. I bez podtekstów proszę: to były czasy kiedy istniała jeszcze czysta przyjaźń między płciami Icon_smile2 ), to stwierdziłem że zapewne się nie myli i trzeba będzie jeszcze raz ich posłuchać. Tym razem już chyba dorosłem do tej muzy, bo przez pewien czas mocno maglowałem obie kasety. Szczególnie lubiłem sobie puszczać do snu (aczkolwiek nie tak bardzo jak muzykę Morricone do "Misji"), choć teoretycznie dość ciężki charakter muzy niespecjalnie pomagał w zaśnięciu. Może pomagała świadomość fabularności płyty i możliwość tworzenia własnych historii do w większości przecież niezrozumiałej muzyki?

Chyba kulminacyjny moment muzyczny płyty, doceniany także w różnych plebiscytach: najlepszy utwór zespołu, jedno z najlepszych gitarowych solo wszechczasów (zwykle ścisła czołówka we wszelkich plebiscytach), najlepsze brzmienie gitary, nagranie które byś zabrał na bezludną wyspę, etc.

Ciekawostka: jedyny numer na płycie w którego tworzeniu od strony muzycznej nie miał większego udziału Roger, lecz David. Aczkolwiek była to rzecz co do której obaj kłócili się najbardziej jeśli chodzi o szczegóły końcowego nagrania (szczególnie zwrotek). Ostatecznie przeważyła opcja, że początek będzie po myśli Watersa, a końcówka Gilmoura.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.06.2013 02:29 PM przez Miszon.)
12.06.2013 02:27 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #91
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Kończymy w ten sposób rok 1979 i jednocześnie mamy rozwiązanie jednego pytania konkursowego:

2. Z jakiej płyty pochodzi najwięcej utworów i ile? (1p. za tytuł i 1p. za liczbę, 1p dla tego, kto był najbliżej w przypadku jeśli nikt nie zgadnie dokładnej liczby)
aaktt jako jedyny trafił, że to The Wall. Co prawda strzelał że 5 numerów (ciekaw jestem, co miałoby być tym piątym?), ale i tak zdobywa 2 punkty: za tytuł i ponieważ był najbliżej. Myślę, że trochę mu to osłodzi niesmak, że to właśnie ta płyta Icon_wink2 .

Gdyby było takie pytanie, to okazałoby się też, że w tej części najwięcej utworów było właśnie z 1979 (jest to dla mnie sporym zaskoczeniem przyznam szczerze). A jest ich 14. Z 1978 teraz też jest 14, ale Wow dorzuciłem jako "zapomniany", z 1982 też jest 14 ale część nie będzie w tej części, bo się nie zmieściła (w tym 1 też dopisany już w 2013 jako "zapomniany).[/quote]


Zatem - zmiana kodu. I koloru, na "różowe lata 80-te". Choć może nagranie niespecjalnie różowe Icon_wink2 :

Motörhead ACE OF SPADES 1980 Ace Of Spades
w BTW od: 2012


(taki numer w Top of the Pops? A jednak! Icon_biggrin3 )

Radykalna zmiana klimatu, jeśli ktoś poczuł się znudzony smęceniem, to dostaje porcję szybkiego, bezkompromisowego grania spod znaku speed metalu. Razem z Highway Star to numer-symbol gatunku. I szybkie wprowadzenie o co w nim chodzi. Bez zbędnego rozpisywania się przejdę do ciekawostki, dodając tylko, że i taki zespół może mieć przebój (#15 w UK).

Ciekawostka: Lemmy mówił, że jeśli chodzi o hazard, to raczej lepiej się orientuje w klimatach jednorękiego bandyty niż karcianych, ale przecież głupio byłoby śpiewać o kręcących się, spadających w dół owocach Icon_lol .

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
12.06.2013 02:31 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #92
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
John Lennon & Yoko Ono JUST LIKE STARTING OVER 1980 Double Fantasy
w BTW od: 1999


(wersja z próby)
Lennon wracał w trakcie kariery solowej do swych korzeni z lat młodzieńczych: coverował Stand by Me, występował z Chuckiem Berrym, a nawet nagrywał własne rzeczy w klimatach lat 50-tych. Czego tutaj mamy przykład. Kawałek stylizowany nawet wokalnie nieco na Elvisa Presleya (choć raczej tego z lat 60-tych niż 50-tych. Ale zawsze) czy może Roya Orbisona, rock'n'rollowy bit, taneczne dźwięki, etc.

Numer wyszedł na singlu jeszcze w październiku 1980, nie wiadomo jak wysoko by zaszedł gdyby nie pewno smutne wydarzenie, ale po zabójstwie Lennona oczywiście wszedł na pierwsze miejsce po obu stronach Atlantyku (do tego momentu był na miejscach 6 i 9). Zrobiłem kiedyś w HJ audycję z okazji tego wydarzenia, w 30 rocznicę, wrzuciłem tam trochę wspomnień różnych osób i zagrałem sporo rzeczy nim inspirowanych, nagranych przez innych wykonawców. Jest tutaj: http://chomikuj.pl/Miszon/RADIO+ORBIT (audycja nr 57 z 06.12.2010 pod hasłem 08.12.1980). Tutaj nie będę się zatem powtarzał, ale jakoś zawsze czułem dumę, że co prawda nie żyłem w czasach Presleya, ale na Lennona jeszcze troszkę się załapałem.
Bardzo wesoły numer, mocno kontrastujący z wydarzeniami, które nastąpiły w czasie kiedy był na listach przebojów...

5 strzałów i już było wiadomo, że na pewno Beatlesi razem nie zagrają Icon_frown . Nigdy nie mów na pewno? Bo przecież wydali jeszcze 2 single w latach 90-tych, grając "z duchem" Johna.

Ciekawostka: roboczy tytuł nagrania to "Elvis/Orbison", także skojarzenia są jak najbardziej słuszne. W wersji demo, która ukazała się w 2010, na początku nagrania słychać jak John mówi: "this one's for Gene [Vincent - dopiski moje], and Eddie [Cochrane], and Elvis [Presley]... and Buddy [Holly].", jasno deklarując, kto go inspirował przy pisaniu tego numeru i komu go dedykuje.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.07.2013 03:44 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #93
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
John Lennon & Yoko Ono WOMAN 1980 Double Fantasy
w BTW od: ok. 1999


Los potrafi być okrutny. John wracał na rynek muzyczny po 5 latach przerwy, kiedy miał problemy ze sobą, z narkotykami, ze swoim związkiem z Yoko. W końcu udało mu się wyprostować wszystkie sprawy, nagrał naprawdę dobrą płytę z kilkoma świetnymi kompozycjami, był pełen energii i planów na przyszłość, tymczasem nie dane mu było zrealizować nic więcej... Icon_frown .

Numer, przy którym przez lata zapisywałem datę 1973, razem z Jealous Guy zresztą, bo myślałem że oba pochodzą z jednej płyty. Brzmienie podobne, bardzo delikatna, romantyczna ballada, cudownie sącząca się z głośników, z pełnym miłości tekstem. Świetny powrót do formy sprzed lat. Lennon nawet sam stawał sobie z tego sprawę, bo w ostatnim wywiadzie dla Rolling Stone'a, z 5 grudnia 1980 (tym, do którego zdjęcia robiła im Leibowitz w dniu w którym zabito Johna), porównywał ten kawałek do Girl z czasów The Beatles, mówiąc że to taka dorosła wersja tamtego utworu. Mnie przychodzą też na myśl wspomniane Jealous Guy, Imagine czy Oh My Love.

Rzecz była na pierwszym w UK (zresztą, Lennon zastąpił tam samego siebie, konkretniej reedycję Imagine) i TYLKO na drugim w US.

Ciekawostka: zarówno Paul, jak i John, mieli na brytyjskiej i amerykańskiej liście przebojów nagranie o tytule Woman. Paul w 1965 napisał taką piosenkę (ale pod pseudonimem Bernard Webb) dla zespołu brata swej ówczesnej dziewczyny, Jane Asher, czyli dla duetu Peter & Gordon. Wydano ją na singlu na początku 1966, doszła do #28 w UK i #14 w Stanach.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.07.2013 03:45 PM przez Miszon.)
06.07.2013 03:44 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #94
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Pewnie niezły szok, ale tak jakoś głupio wyszło, że oficjalnie to pierwszy numer tego zespołu w BTW (Close to the Edge dodałem już po prezentacji pierwszej części Topu, jak się zorientowałem że nie ma nic z tego najlepszego ich okresu, Roundabout wciąż się waham):

Yes INTO THE LENS 1980 Drama
w BTW od: 2011



Blisko BTW: Yes to dla mnie wciąż ziemia nieznana, tzn. słychałem ich trochę, ale poza płytą symfoniczną z tego wieku, Fragile i Close to the Edge, których więcej razy słyszałem, to raczej słabo znam ich dokonania. Dlatego jak wspomniałem w BTW dopiero od niecałego roku jest wspomniane Close to the Edge z którego gdyby wyciąć tą piosenkową część z "I get up", to byłby dużo wcześniej, a blisko Roundabout z obłędną partią basu i też tu wspomniany Owner of a Lonely Heart (jak bym to bardziej lubił, to by dawno było, ale stacje typu "gold" obrzydziły mi ten numer kompletnie zanim w ogóle zdążyłem go polubić). I może jeden z numerów z tej płyty symfonicznej. Ale zanim zacznę prezentować te lata, to jeszcze może się pozmieniać, więc na razie nie będę go zdradzał.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.12.2016 02:09 AM przez Miszon.)
06.07.2013 03:46 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #95
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Barbra Streisand WOMAN IN LOVE 1980 Guilty
w BTW od: 1998



To był pierwszy i przez długi czas jedyny znany mi numer z roku 1980, który był wielkim hitem i który znalazł się w trójkowym Topie. Drugim był Just Like Starting Over (a lennonowskie Woman jak pisałem mylnie uznawałem za numer z 1973), trzeci będzie następnym tu zaprezentowanym. Oczywiście napełniało mnie to smutkiem, bo nie dość że nie znałem żadnych wielkich piłkarzy urodzonych w tym roku (z polskich tylko Boruc przychodzi mi do głowy), to dodatkowo krucho było z piosenkami. A ja przecież też jestem produktem tego rocznika i trudno się dziwić zmartwieniem z tego powodu Icon_wink2 . Na szczęście obecnie trochę więcej kawałków z tego rocznika jest w BTW, choć faktycznie szału nie ma (szczególnie w Polsce słabo, bo jeszcze nie nadszedł boom roku 1982. Tylko Memento z banalnym tryptykiem tak na szybko teraz mi się skojarzyło).

Będzie w latach 80-tych więcej takich przedstawicielek tego gatunku, który nazywam "kobieca ballada z wygarem z paszczy". W Polsce klasykami są Majewska i Santor, a na szczyt wprowadziła go Górniak w To nie ja. Niestety, nie ma kto jej napisać kolejnych takich numerów i w związku z tym można powiedzieć, że marnuje talent... Streisandowa znalazła do tego Barry'ego i Robina Gibbów z chomików-Bee Geesów, którzy napisali jej cały album, promowany przez ten singiel. I był wielki sukces i pierwsze miejsca w kilkunastu krajach świata.

Bo rzeczywiście jest wygar z paszczy: Barbra robi ogromne wrażenie, szczególnie w pewnym momencie, w którym trzyma niesamowicie długo jedną nutę. Przed chwilą przeczytałem, że to trwa około 10 sekund i jest to podobno najdłużej wyciągnięta przez wokal nuta spośród wszystkich utworów, które były na pierwszym miejscu w Stanach. Nie wiem, czy to prawda, ale bardzo możliwe że tak. Mnie to się rzuciło w oczy od pierwszego przesłuchania i wątpię, aby spośród tych największych hitów ktoś to przebił (pomijam pewien numer Fatboy Slima, gdzie jeden dźwięk jest przedłużony przez komputer do długości minuty czy więcej Icon_wink2 ).

To był jej piąty i jak dotąd ostatni numer 1 na Billboardzie. W BTW w każdym razie już jej nie będzie (choć jeden numer z musicalu o Żydówce, która udawała mężczyznę, bo chciała się uczyć, też jest niesamowity).

Ciekawostka: Barbra nie przepada za tym numerem, mówi że nie utożsamia się z tekstem, dlatego też rzadko śpiewała go na koncertach. Ale niedawno coś jej się odwidziało i ostatnio kilka razy go wykonała.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.07.2013 03:47 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #96
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Flash & The Pan LIGHTS IN THE NIGHT 1980 Lights in the Night
w BTW od: 1997 (Tak tak! Już tak wcześnie!)


Pamiętam ten moment, kiedy po raz pierwszy usłyszałem ten numer. To był rok 1996, nagranie znalazło się nagle na 30 miejscu LPP3. Nie wiem z jakiego powodu, ale widzę że wtedy ukazała się ich składanka i wydali nowe wersje 2 singli, pierwotnie z 1979 i 1983. Ten numer nigdy singlem nie był, więc strzelam że to polski wynalazek, może B-side który u nas "ulegendarnił" Piotr Kaczkowski. Tak czy inaczej, wrażenie było niezwykłe: mroczny, chłodny nastrój nagrania, beznamiętny głos recytujący jakiś tekst (potem, jak sobie to nagrałem, fuksem trafiając w Markomanii na puszczenie przez Niedźwiedzia wersji z 1980, oczywiście go spisałem i nawet nieźle mi to wyszło, a nagranie robiło jeszcze większe wrażenie), jednostajny bas, dźwiękowa plama klawiszy. Jednym słowem reakcja była: "wow!". I ciarki przy kolejnych przesłuchaniach. Słuchane po Agnieszce Maciąg musiało robić jeszcze większe wrażenie Icon_wink2 . Utwór nie zawojował Listy, doszedł tylko do 24 miejsca, tylko 5 tygodni będąc w 30-ce (w dodatku jedno było bez emisji, bo z 1 listopada...), ale trudno się dziwić, bo raz że to było stare, odświeżone nagranie (o czym z początku nie wiedziałem), dwa że zdecydowanie nielistowe (dzisiaj pewnie w ogóle by nie weszło do 50-ki, bo takie rzeczy trzeba by często grać na antenie żeby sobie poradziły. Co nawet wtedy nie miało miejsca, ale po prostu jak Kaczor z Niedźwiedziem zagrali po razie, to wystarczało).

Największy problem miałem z prawidłowym zapisaniem nazwy zespołu. We wszystkich moich zapiskach zeszytowych z tamtego czasu widnieje jako Flash'n'Depend. Tak też jest w moich Topach z tamtego czasu, w których utwór radził sobie nadspodziewanie dobrze. O ile pamiętam, w okresie 1998-2000, był nawet raz na 10 miejscu! Tak też widniało na kartkach wysyłanych na trójkowy Top (głosowałem od 1997 lub 1998, wysyłałem kilka kartek, bo nie mogłem się na 10 nagrań zdecydować. Zwykle było to minimum 20 nagrań maximum ok. 40, na 4-5 kartkach, w różnych konfiguracjach, niektóre rzeczy dostawały kilka głosów, niektóre tylko 1). Potem po kilku latach zmieniłem na Flash & the Pen. Ostatecznie, już chyba w internetowych czasach (czyli po 2004), okazało się, że to nie Latarka i Długopis, tylko o dziwo Latarka i Patelnia (ale dlaczego? Nie mam pojęcia).

Nie wiem też dlaczego, ale przez długi czas miałem zapisane, że to zespół z Danii. A tu widzę, że z Australii.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.07.2013 03:49 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #97
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Kate Bush BABOOSHKA 1980 Never for Ever
w BTW od: 2008



Pisałem, że Kate mnie przerażała w dzieciństwie. Tutaj co prawda raczej mogła onieśmielać epatowaniem seksualnością, ale ten hipnotyczny wzrok w wideo mógł wzbudzać dreszcze. Zaś gdybym znał tekst do tego kawałka, to on sam wystarczyłby żeby się bać. Ponieważ jednak nie znałem, przez lata był to dla mnie najbardziej przystępny, najfajniejszy do śpiewania i najbardziej piosenkowy numer wokalistki. Szczególnie refren zapada w pamięć.

O Kate już trochę pisałem przy poprzednich jej nagraniach w BTW. Tutaj nic się nie zmienia, mamy cały czas ten sam charakterystyczny styl i klimat, czyli rozbuchany aranżacyjnie pop, skomplikowany harmonicznie i z intrygującymi melodiami. Z racji na tytuł utworu rzecz jasna pojawiają się lekko rosyjskie klimaty w aranżacji czy nawiązania do prawosławnych cerkiewnych śpiewów.

Ciekawostka: na bezprogowym basie gra John Gibblin, ceniony muzyk sesyjny, którego będzie można usłyszeć w tej części BTW w jeszcze conajmniej jednym nagraniu.

Ciekawostka 2: jeśli nie liczyć kompilacji, była to pierwsza w historii brytyjskiej listy płyta nagrana przez "solowy żeński podmiot wykonawczy" (nie wiem jak to określić, ale wiecie o co chodzi: po prostu wokalistka pod własnym imieniem, nie wokalistka w zespole, czy innym tworze), która doszła do pierwszego miejsca sprzedaży. Singiel tamże był "tylko" #5.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
06.07.2013 03:50 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #98
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
ABBA THE WINNER TAKES IT ALL 1980 Super Trouper
w BTW od: 2009 (nie mam pojęcia dlaczego tak późno...)


Jedna z najsmutniejszych piosenek w tej części BTW. Wieje z niej niesamowita nostalgia, tęsknota i coś absolutnie nieuchwytnego, ale smutnego. Nie wiem, czy to kwestia tego, że wiem o czym jest ta piosenka, chociaż nie pamiętam czasów, kiedy nie wiedziałem o czym. Za to pamiętam, że pierwszy raz kiedy jakoś mnie trafiła, to było w Markomanii i wtedy Niedźwiedź powiedział, o czym jest ten numer. Ale powiedziałem to PO odtworzeniu kawałka, więc chyba jednak nie to było powodem, że nagle inaczej jej posłuchałem.

A numer został napisany przez Björna i Benny'ego, główny wokal śpiewa Agnetha. Z racji tekstu i klimatu utworu, powszechnie uważa się że tekst opowiada o rozwodzie Agnethy i Björna z roku 1979. On co prawda zawsze się odżegnywał, mówiąc że u nich było to zupełnie inaczej, bez układu "wygrany/przegrany", to i tak nikt mu nie wierzył. Agnetha zresztą mówiła podobnie, dodając że to jej ulubiona piosenka ABBY (moja też Icon_smile2 ), z pięknym tekstem, ale nie opowiada o ich historii, bo nie czuje się ona przegraną z racji rozwodu. Co by nie było, rzecz jest powszechnie odczytywana jako song pożegnalny, rozliczeniowy, a nawet w pewnym plebiscycie w UK został wybrany jako ulubiona (?) piosenka rozwodowo/zerwaniowa (czymkolwiek miałoby ona być Icon_lol ). Ponieważ w kwartecie najpierw były 2 małżeństwa, a potem 2 rozwody, to piosenkę z 1981 pod tytułem "When All Is Said and Done" uważa się za opowiadającą o rozwodzie Anni-Frid i Benny'ego.

Dla mnie to raczej jedna z zapowiedzi pożegnania z fanami, które miało rzeczywiście rychło nastąpić. Zespół wydał rok później jeszcze jedną płytę, a w 1982 ogłosił rozpad. Trochę paradoksalnie, synonim europejskiego popu i najpopularniejszy zespół tego gatunku miał się rozpaść w momencie, kiedy nadchodziły złote lata dla popu... Dodam, że naprawdę duży szacun dla nich, że potem ograniczyli się tylko do składanek, nie zeszli ponownie na jakieś tournee, płytę, czy nawet 1 występ. Kasy by mieli z tego po szyję, ale jednak nie wszystko można kupić za kasę.

Piosenka była oczywiście hiciorem w kilkunastu krajach, przede wszystkim europejskich, ale warto dodać, że także w Stanach weszła do 10-ki, będąc ich czwartym i ostatnim numerem tamże, ale była najdłużej na liście, bo aż pół roku.

Ciekawostka: roboczy tytuł numeru brzmiał "The Story of My Life". Być może jednak postanowiono by to, co i tak się rzuciło w uszy, rzuciło się w nie mniej bezpośrednio.

Blisko BTW: Fernando, Chiquitita(aczkolwiek to wersja Sinead O'Connor jest lepsza), Money, Money, Money, Andante, andante. Może coś jeszcze, ale tu musiałbym dłużej pomyśleć. Co by nie mówić, zespół miał niesamowitą zdolność do pisania wielu chwytliwych, melodyjnych, zapadających w pamięć i porywających piosenek, "po prostu" piosenek i aż Piosenek. Zaranżowanych w dodatku ze smakiem, bez nadmiaru lukru, kiczu czy też odwrotnie - utrudniających je kombinacji. Wydaje mi się, że pod tym względem dorównywali nawet Beatlesom z pierwszego okresu działalności. Nie mieli ich ambicji zmieniania świata, wpływu społecznego i ogólnie pozamuzycznego i ciągłej ewolucji swej muzyki, ale nie można tego odczytywać jako wadę. Po prostu taka była ich wizja. Na pewno są bardzo silną marką, niepodrabialną i niedościgłą dla wielu gwiazdek popu. Na pewno mogą im być wdzięczni wszyscy szwedzcy wykonawcy, bo zespół utrwalił opinię, że warto tam szukać nowych gwiazd. A jak szukano, to znajdowano kolejne, które normalnie pewnie by nie wypłynęły na rynek europejski tak silnie. Pozycja Szwecji w europejskim popie jest dzięki temu dużo silniejsza niż wskazywałby na to potencjał geograficzny.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
08.07.2013 11:06 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #99
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Queen ANOTHER ONE BITES THE DUST 1980 The Game
w BTW od: ok. 2005-6


(wygląda mi na to, że to ten numer wykorzystał też The Sugarhill Gang w kawałku "Rappers' Delight. Co ciekawe - zawsze myślałem, że inspirowało ich Queen Icon_biggrin3 )
John zresztą nagrał kawałek prawie sam: bas, fortepian, gitarę rytmiczną i prowadzącą, a także wyklaskał perkusję. Potem Roger dodał tylko loop perkusyjny, Brian trochę efektów gitarowych i innych, a Freddie zaśpiewał z właściwą sobie pasją i agresją. No i był przebój! Który, żeby było zabawniej, mógłby tym przebojem nie być, bo był dopiero czwartym singlem z płyty. Ostatecznie stał się najlepiej sprzedającym się singlem zespołu w historii (>7mln), docierając do #1 w Stanach i #7 w UK. Wydano go także w Polsce (Tonpress), jako jedyny z tej płyty Icon_smile2 .

Dzięki zwróceniu się ku czarnym brzmieniom (równie funkujący jest też utwór ze strony B tego singla w wersji, niestety, brytyjskiej - Dragon Attack, autorstwa Briana Maya) kawałek był grany najpierw przez czarne stacje w Stanach i stał się tam popularny zanim był singlem. A po wydaniu go na małej płytce osiągnął już ogólnokrajową popularność. Ponieważ był to drugi w krótkim czasie numer 1 zespołu w Stanach, po odwołującym się do elvisowskich klimatów Crazy Little Thing Called Love, zespół śmiało mógł ogłosić, że wreszcie podbił Amerykę. Tak też się stało, na kilka lat stali się tam wielką gwiazdą, a The Game to największy ich sukces na tamtejszym rynku. Były też jednak tego pewne minusy: Freddie zaczął spędzać w Nowym Jorku dużo czasu, balując szczególnie w klubach gejowskich. A te kluby w Nowym Jorku na początku lat 80-tych to nie było zbyt bezpieczne miejsce w kontekście tego, że wkrótce, mniej więcej za 2 lata, miała zagościć w nich szerząca w środowisku spore spustoszenie, pewna nowa i nieznana choroba... Dylemat: czy to tam Freddie się zaraził? Czy nie była to cena nagłej i ogromnej popularności? Do końca się nie dowiemy, ale coś w tym jednak jest.

Ciekawostka: podobno to Michael Jackson podpowiedział zespołowi, żeby wydali to na singlu. Uczynił to podobno po ich koncercie w Los Angeles, na którym był.

Ciekawostka 2: utwór, choć opowiada o tym, że "jeszcze jeden gryzie ziemię", może się przydać do ratowania życia. Ponieważ jest powszechnie znany i łatwy do zapamiętania, a ma odpowiadające do tego tempo (ok. 110 BPM), poleca się aby ratując komuś życie i wykonując zewnętrzny masaż serca, w myślach powtarzać sobie właśnie ten numer Icon_wink2 .

Ciekawostka 3: na początku lat 80-tych istniała rozpuszczana przez środowiska chrześcijańskie teoria, że nagranie zawiera przekaz podprogowy, zachęcający do palenia marihuany. Oczywiście można go było usłyszeć słuchając płyty od tyłu Icon_lol .

Ciekawostka 4: nie wiem jak teraz, nie oglądam NBA, ale dawniej numer ten grano w Chicago po zwycięskim meczu Bulls.

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08.07.2013 11:06 AM przez Miszon.)
08.07.2013 11:06 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 500
Dołączył: Aug 2008
Post: #100
RE: Muzyczny BTW część I.2 (1973-1982)
Zmiana roku:
Vangelis CHARIOTS OF FIRE – TITLES 1981 Chariots of Fire
w BTW od: ok. 1998 (znałem dużo wczesniej, aczkolwiek nie wiedziałem co to, miałem w jakiejś innej wersji na kasecie z nagranymi "coverami" muzyki filmowej)


Rzecz jest co prawda do filmu, ale w mojej świadomości przez wiele lat istniała zupełnie obok tego faktu. Tzn. wiedziałem że to do filmu i nawet jaki miał tytuł, ale z racji że go nie widziałem (dopiero w tym wieku zobaczyłem, ale też na tyle dawno, że już nie pamiętam szczegółów, czyli pewnie ok. 2000-2002), to na tym się to kończyło. Był to dla mnie po prostu bardzo fajny kawałek instrumentalny, z niczym konkretnym się nie kojarzący. Może nawet to pomogło w znalezieniu się numeru w BTW, bo przecież jak pisałem we wstępie do Topu, rzadko pojawia się w nim muzyka filmowa i to głównie dlatego, że takie jest założenie samego Topu, a nie dlatego że jej nie lubię czy nie słucham. Ale bywają wyjątki i są to najczęściej rzeczy istniejące dla mnie właśnie niezależnie od obrazu, z którego pochodzą, jak w tym przypadku.

To pierwszy utwór greckiego wykonawcy w BTW, a siódmy w tej części. Jeszcze nie ostatni (a zostało jeszcze tylko kilkanaście numerów do końca).

Rzecz ma w sobie urok interesującego połączenia dyskretnej elektroniki (te delikatne puknięcia perkusji i syntezatorowe new age'owe plamy w tle), klasycznej "filmówki" (podniosłość nastroju, zapadająca w pamięć melodia, trochę "tapeterii") i klasyki (fortepianowe opadające pasaże).

Ciekawostka: niesamowite są osiągnięcia tego kawałka na listach przebojów: #1 w Stanach (do szczytu szedł aż 21 tygodni! Icon_eek2 I wcisnął się między Joan Jett, a McCartneya z Wonderem), najlepiej sprzedający się singiel w Japonii w całym roku 1981r, czy 64 tygodnie w Australii (choć max. poza 20-ką). Cała płyta ze ścieżką dźwiękową była w UK na liście sprzedaży przez ponad 100 tygodni (choć max. "tylko" na 5).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
09.07.2013 12:06 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 42 039 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości