dziobaseczek napisał(a):glastonbury song, woman in chains, piękne four seasons in one day i wiele innych hiciorów - niezapomnianych.
WATERBOYS z mojej ukochanej płyty, nic dziwnego, że pojawiają się z niej drugi raz.
WOMAN IN CHAINS za przykuwający uwagę początek, rosnące napięcie i podniosły finał, wiele zawdzięcza OLECIE ADAMS, którą ten utwór wyprowadził na prostą.
Ogromnie się cieszę, że wyróżniłeś Nowozelandczyków. Nie powinni zostać zapomniani za umiejętność tworzenia pięknych wzruszających melodii. Pojawią się jeszcze w pierwszej czterdziestce.
Listoholik napisał(a):44. CURE lovesong
50. MADONNA spanish eyes
61. U2 the ground beneath her feet
64. BOLSHOI west of london town
66. BLUR to the end
68. SKUNK ANANSIE charlie big potato
69. DEPECHE MODE halo
72. TEARS FOR FEARS woman in chains
73. DIRE STRAITS brothers in arms
Są tu klasyczne propozycje THE CURE, TEARS FOR FEARS i DIRE STRAITS: w niebanalny sposób mówią o niebanalnych rzeczach.
Myślałem, że SPANISH EYES nie wspomni nikt, a tu miła niespodzianka: nic dziwnego skoro muzyka sama gra.
U2 w utworze, w którym jest wszystko za co ich lubimy: hipnotyzujący motyw na początek, Bono w formie i zapętlona gitara Edge'a.
BOLSHOI za niespotykaną umiejętność tworzenia niewymuszonych, uzależniających melodii, takich jak ta...
Trochę niespotykany klimat jak na nagrania BLUR zachwycił od samego początku.
DEPECHE MODE za klimat VIOLATORA, obcowanie z czymś czego wcześniej i później w muzyce nie było. Nastrój i tajemnica nabrały nowych definicji...
No i SKUNK ANANSIE! Jeden z najlepszych łomotów jaki zaserwował nam rock.